środa, 5 sierpnia 2020

Halina Snopkiewicz - Paladyni

O rany, rany.
Co za... No dobrze, nie chcę używać tu słów powszechnie uważanych itede, ale cisną się, cisną.
Lilka Sagowska ze Słoneczników niewątpliwie miała tendencję do górnolotnych słów, ale tutaj, w tej kontynuacji, przeszła nie tylko samą siebie. Widać nie bez kozery ten początkowy cytat z Prousta :)
Po kilku pierwszych stronach byłam o krok od ciśnięcia książką o podłogę i to z dużą prędkością początkową. Jakoś je jednak zmogłam, potem akcja ruszyła, ale powiem tak - NIGDY WIĘCEJ. Znaczy tych Paladynów nigdy więcej, bo co do samej Snopkiewicz, to może jeszcze... choć jeśli w takim kierunku się rozwijała, to dziękuję bardzo.
Aż zajrzałam do słownika w sprawie tytułu, właściwie do kilku, każdy powtarzał rycerzy króla Artura, ale dopiero jeden Kopaliński dał dodatkową wykładnię:
A więc wierny towarzysz broni.
To teraz zagwozdka: o kim tu mowa, tym bardziej, że w liczbie mnogiej? Jasnym jest, że wymowa jest ironiczna, ale czy chodzi o całość otoczenia Lilki? Czy o wybrane osoby, te, które ją najbardziej zawiodły?
Ogólnie jednak mam wrażenie, że bohaterka jest histeryczką, dzieli wiecznie włos na dziesięcioro wręcz i doprawdy nie pojmuję jej problemów. Znaczy tak do końca.

Wydanie to druga sprawa nieprzyjemna. Paskudne takie, co widać już po okładce. Cóż, lata 90-te, raczkujący kapitalizm, firmie z Łodzi udało się namówić (pewnie córkę autorki) na zgodę na ponowną publikację twórczości Snopkiewicz i poszło! W związku z tym w bibliotece nie ma starszych wydań, tylko to. Nie dość, że drobna czcionka, to jeszcze kupa byków.
Tu mi się jeden spodobał :)
Że taki mały pigularz czyli farmaceuta?
:)
Znam zresztą kogoś, kto mówi puligares, więc...

Mam wrażenie, że mi się w ogóle odechciało czytania.
Z wielką przyjemnością łapię więc teraz za klucz i idę do biblioteki toto oddać, pozbyć się jak najszybciej.

Początek:
Koniec:

Wyd. Hamal Books, Łódź 1994, 168 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 4 sierpnia 2020 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz