czwartek, 31 października 2024

Maria Konopnicka - Urbanowa

Akurat stałyśmy z dziewczyną z osiedla na pogaduchach przy naszej knihobudce, gdy jakaś pani przyniosła trochę swoich książek i wśród nich było to.

Nowelka wydana w ramach Biblioteczki Uniwersytetów Ludowych. Co poskutkowało dużą ilością przypisów, wyjaśniających nie tylko dziś już nie używane słowa czy zwroty, ale nawet, kto to Asnyk - bowiem o to nazwisko chodzi w pierwszym zdaniu. Mianowicie kucharka Urbanowa wcześniej służyła u państwa Asnyków i absolutnie trzymała się ichnich zasad: jakem była u państwa Asnyk, to tam nijakich skorupianych garnków nie było... u państwa Asnyk tego nauczona... u państwa Asnyk nigdy tego nie bywało... Z czego wniosek, że akcja dzieje się w Krakowie, potwierdzony potem sceną szopkarskiego teatru. Konopnickiej z Krakowem nigdy nie kojarzyłam, zajrzałam do jej życiorysu i słusznie, z Krakowem nie miała nic wspólnego, ale jaki fascynujący ten życiorys! Zajrzałam też do swojego katalogu sprawdzić, czy mam może tę nowelkę (nie mam, mam jakiś mały zbiorek jedynie*), za to mam biografię Konopnicka, jakiej nie znamy, ale że to stare (1963, seria Ludzie żywi), to pewnie nudne? Czytał ktoś?

* Zawiera:
- Banasiowa
- Dym
- Mendel Gdański
- Nasza szkapa
- Marianna w Brazylii
- Miłosierdzie gminy
- Hanysek

Przy okazji zajrzałam do ciotki Wiki, żeby się dowiedzieć, że wydawnictwo Gebethner i Wolff działało do 1950 roku, kiedy to władze komunistyczne odebrały im licencję.


Początek:


Koniec:


Wyd. Gebethner i Wolff, Warszawa 1947, 15 stron

Z knihobudki 

Nowa kategoria - książki, które stamtąd biorę, ale po przeczytaniu jednak oddaję 😂 Czas zacząć ograniczać zbieractwo!

Przeczytałam 30 października 2024 roku


Miałam bardzo dobry wtorek. 

Po pierwsze: zadzwoniłam po pana ze Spółdzielni, coby zamontował mi nową klamkę w drzwiach wejściowych - przyszedł i zrobił. Sukces! 

Po drugie: wspomniałam mu o knihobudce i rzekł, że wie, że zrobią, jak tylko będzie chwila wolna. Może nawet dziś. I gdy dwie godziny później wyszłam, budka była przeniesiona! No doczekałam się!


Jest to przewiązka z trzema filarami pod długim blokiem, tym samym, gdzie z brzegu jest sławetny kiosk. Po jednej stronie przejścia urzędują owoce-warzywa rozkładające codziennie rano skrzynki, po drugiej parkują motory. O ile nikt nie będzie zostawiał na półkach ziemniaków, biblioteczka nie powinna przeszkadzać. Pani z kiosku powiedziała, że WSZYSCY jej pytają, co się stało z biblioteczką;  czy mówi prawdę, że przeniesiona czy też wzrusza ramionami, że nie wie - trudno wyrokować, w końcu to dalej konkurencja, tyle że nie przy samym kiosku 😉 Powinnam chyba na wsiakij pożarnyj powiesić kartkę ze strzałką?

Ja w każdym razie następnego dnia z wielką ulgą zaniosłam jakieś gazety, no bo wreszcie mogę (gazety były wielką kością niezgody).

Panowie postawili biblioteczkę na kostkach brukowych i umocowali do filara. Teraz jak się zdjęciom przyglądam to widzę, że powinni byli dać też kostkę pośrodku, no ale...

 

A po trzecie: pojechałam do IKEI po białe zasłony do sypialni (wiecie, taka atmosfera lata i wakacji niby) i nawet nabyłam, ale jestem pełna wątpliwości, bo są cholernie ciężkie* i zastanawiam się, czy się karnisz nie urwie 😂 To jest stareńki karnisz, wiecie - z tych aluminiowych z taką kilkucentymetrową osłonką, z żabkami i te żabki się z trudnością przesuwają; boję się, że pod ciężarem będą puszczać przy przesuwaniu. Zresztą zasłony mają te otwory na drążek i najlepiej byłoby karnisz wymienić, ale to cholerna robota - wiercenie w betonie; więc nie wiem, co robić, na razie powiesiłam tak jak są, podwinąwszy górną część z dziurami, bo i tak do skrócenia można zanieść dopiero po pierwszym praniu, skurczą się przecież. Ale zaliczam akcję do sukcesów, bo to był jeden z planów na emeryturę 😂

* Dlaczego wybrałam właśnie ciężkie? Bo to były jedyne, które można suszyć w suszarce 😁

 

Środa dla odmiany była dniem trzech porażek, jakaś równowaga w przyrodzie musi być. Opiszę tylko jedną. Miałam mieć we wtorek wizytę u neurologa, przełożyli w ostatniej chwili na środę na 13.20 (idiotyczna pora obiadowa, ale że pani doktor później już ma komplet pacjentów, więc przyjmie mnie na początku, jako pierwszą). O 13.52 dostałam takiej kurwicy - pani doktor jeszcze się nie pojawiła, czekało już pięć osób - że poszłam do rejestracji i poprosiłam o wyznaczenie innego terminu, bo czekam już pół godziny i dłużej nie mogę. Dziewczyna zgłupiała 🤣 i wybąkała, że oni nie mogą, ale pani doktor zadzwoni. No, to poczekam. 

I tak sobie myślę, że gdyby pacjenci tak robili, to coś by się zmieniło może - ale wiadomo, że jak człowiek potrzebuje, to będzie pokornie czekał. Ja akurat nic od niej nie chcę, nic mi na te migreny już w tym życiu nie poradzą, a chodzę raz na pół roku, żeby mieć podkładkę - w mojej przychodni raz zażądali zaświadczenia, gdy prosiłam o receptę na Magiczną Tabletkę.

Co to do jasnej cholery znaczy??? Nawet nie zadzwoni do rejestracji i nie powie, żeby pacjentów przeprosić, że się spóźni czy cokolwiek! Jak bydło nas traktują! 

A poza tym? Jeżdżę po mieście korzystając z resztek pięknej złoto-jesiennej pogody, oczywiście pod pretekstem Śmieciarki 😁 Zbiory lingwistyczne rozrastają się i nie mówcie, że niepotrzebnie - zawsze przecież będzie można je znowu oddać; ratuję książki, no co! 🤣

 

Tak że skusiłam się nawet na gramatykę duńską, a pan mi jeszcze dorzucił podręcznik. Klawo jak cholera! 🤣🤣🤣


 

Na Dębnikach patrzę - budują blok między willami.


 

A to nie blok, to budynek mieszkalny jednorodzinny! Mają rozmach, sk...! Niedawno czytałam o awanturze z jakimś domem, gdzie wbrew wszelkim przepisom, zapisom i planom powstaje 16 mikrokawalerek, a niby jest to dom-bliźniak. Dom bliźniak z 16 łazienkami 😂


 

A to aktualny stan innej willi w Krakowie - Kossakówki, gdyby ktoś pytał, co słychać.

 

Przed Politechniką była ciekawa wystawa plenerowa o osiedlach, głównie na przykładzie osiedla przy ul. Rydla. Uświadomiłam sobie, że gdy takie oglądam w Pradze, to fotografuję panel po panelu - a potem i tak nigdy do tych zdjęć nie wracam 😂 Ale może teraz (na emeryturze) będzie inaczej?

Akurat!


O cukierni Stefanka nie wiedziałam, może się skuszę w lecie na lody cassate. Tu przerywnik - wspomnienie z kolonii w Szczecinie, gdzie pierwszy raz takie lody jadłam i były pyszności 😍


Migawka z tramwaju

Siedziałam tyłem do kierunku jazdy, a tu patrzę: wszyscy siedzący przodem wychylają się i gapią na coś. To coś to był LEW. A przynajmniej prawie tak wyglądał 😂 Słyszałam pytania, czy jeszcze urośnie i jak się nazywa (Pirat bodajże).



 

Sobota: 11.830 kroków - 6,7 km

Niedziela: 7.895 kroków - 4,6 km

Poniedziałek: 14.555 kroków - 8,2 km

Wtorek: 5.878 kroków - 3,4 km

Środa: 10.445 kroków - 6 km

32 komentarze:

  1. Ja cassate jadłam w dzieciństwie w Lublinie, to był przysmak, luksus, potem już nigdy nie trafiłam, muszę się zainteresować. Ps. W Gdańsku też mamy cukiernię Stefankę, z tych starych, istnieje odkąd sięgam pamięcią czyli na pewno od lat 60. :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. no dziś się rozbujałaś Pani, muszę po kawałku czytać i tu komentowac. Mam Mendel gdański i i Dym, bo to stareńkie wydania ale nie pamiętam czy czytałam, jakoś mi się nie przypomina. starenkie wydania z międzywojnia i po wojnie mam w spadku oraz oczywiście ratuje spod śmietnika. oczywiście Nasza szkapa zaliczona.
    biografia Konopnickiej współczesna i prawdziwa musi być bardzo ciekawa. jak sie obrobię z tym co ostatnio nabyłam(za jakieś pięć lat) to poszukam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ta Urbanowa już mi się podoba, jak ja lubię takie Urbanowe.

      Usuń
    2. Ja też lubię takie Urbanowe, stare kucharki-pijaczki 😂 Przy czym tak całkiem stara to nie mogła być, bo synek - oddany do szewca - miał 16 lat. No ale nawet jeśli była po czterdziestce, to na tamte pojęcia fakt - stara.
      Co do Konopnickiej - i nie tylko niej - to najczęściej nie pamiętam, co się czytało jako lekturę, a co się zna tylko z tytułów. Najlepiej brać z knihobudek - bo takie pojedyncze opowiadanka różnych autorów często się pojawiają - i sobie w ten sposób odświeżać, bo jednak wziąć cały tom opowiadań i lecieć jedno za drugim, to już nie to 😁

      Usuń
    3. Na pewno wyszła jakaś nowa jej biografia, bo przecież skandal z Dulębianką się domagał szerszego omówienia 😉

      Usuń
    4. Kossakówka? rodzinna willa Kossaków gdzie sie Madzia z Lilką wychowywały? znalazłam w internetach, no dramat.
      oraz Pirat cudowny.

      Usuń
    5. Tak, to ta. W latach 70-tych bodajże prowadziła tam artystyczną kawiarnię Gloria Kossak, siostra Simony. Została zamknięta z powodu nierentowności, ale wieść gminna niesie, że GK zbyt nadużywała 😉

      Usuń
  3. Tą samą biografię wzięłam z knihobudki bibliotecznej, ale nie czytalam, choć wiem, że Konopnicka była ciekawą postacią. Ciekawe, która z nas pierwsza się skusi 😁

    Na Kossakówkę przykro patrzeć, to jest własność prywatna czy miasto tak zaniedbało? Chociaż coś tam robią chyba?

    Urbanowa to coś w stylu Żarneckiej kiej z Nocy i dni, baba pieron😂

    A nowe miejsce dla knihobudki godne, drogowskaz faktycznie warto zrobić.

    Kroki ładnie ładnie, ja ostatnio też jestem zadowolona, bo cmentarze oblecialam (chodzę przed wszystkimi świętymi, uraz z dzieciństwa: te korki, wścibskie ciotki brr)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn. Ciotki wymarły, trauma została.
      A "willa" to obstawiam à la hotel dla robotników będzie
      A.

      Usuń
    2. No ciekawe, ciekawe, która pierwsza 😁
      Mam naściągane z budek i Śmieciarki tyle książek aktualnie, że zaczynam się martwić. To jest tak - jak coś zobaczę, mówię sobie, że natychmiast to przeczytam (a często są to rzeczy, których w życiu na oczy nie widziałam) i biorę. A kończy się jak się kończy.
      Ciągle przemyśliwam nad nowymi regałami. Ale wydaje mi się, że lepiej byłoby (choćby dla wytrzymałości podłogi) przetrzebić zbiory 🤣

      Kossakówkę remontują na filię muzealną Mocaku, ale jak to dalej z tym będzie po aferze mobbingowej dyrektorki - nie wiadomo.

      Tak, dokładnie - baba pieron!

      Na cmentarze nie chodziłam, bo tam i przed świętami ścisk. Mam koleżankę na Rakowickim to się przejdę, jak już będzie po wszystkim. I pospaceruję sobie.

      Usuń
    3. Rewia mody, futra obowiązkowo niezależnie od pogody - pamiętam z dzieciństwa. Myśmy mieszkali blisko cmentarza i wieczorem (właściwie już popołudniu) była niesamowita łuna widoczna. Z racji tej bliskości przychodziła do nas w gości rodzina, więc były też takie spędy ciotek 😂

      Usuń
    4. Ja też mam już kilkadziesiąt książek z knihobudek, a w zasadzie to większość ze Schroniska Książek. I też nie wiem, kiedy to przeczytam, skoro ciągle latam do biblioteki😁

      Ja pamiętam z dzieciństwa, że na kobiecie sie kurtka ortalionowa zapaliła 😱 ale fakt, głównie futra die wyciągało z naftaliny. My to i w Warszawie oblatywalysmy z mamą, i na wieś jechalysmy z nocowaniem. Dopiero koło trzydziestki się zbuntowalam i powiedziałam, że więcej 1 listopada na cmentarz nie pójdę. Raz tylko wybraliśmy się dziećmi na Powązki wieczorem tą łunę oglądać, ale to pieszo, bo przez chwilę dość blisko mieszkaliśmy.
      Ja ogólnie to lubię zwiedzać cmentarze na wyjazdach, szczególnie jakieś znane typu na Pęksowym Brzyzku czy Père-Lachaise, ale z drugiej strony w ogóle nie czuję, że tam moi bliscy "są". Niektórzy rozmawiają ze zmarłymi na cmentarzu, długo przy grobie stoją, ja tak nie potrafię
      Agata

      Usuń
    5. Kilkadziesiąt? To powiedz mi, gdzie je trzymasz? W sensie - znalazłaś dla nich miejsce wśród starych?

      Raz wracałam do Krakowa po Wszystkich Świętych - to było jeszcze w czasie studiów - i nie było możliwości wsiąść do pociągu, taki był załadowany. Moja mama, energiczna kobieta, załatwiła mi miejsce w lokomotywie 🤣 Tylko gdy się przejeżdżało przez stacje trzeba było kucnąć, żeby nikt nie widział.

      Jak mama umarła to też miałam taki zwyczaj rozmawiania z nią na cmentarzu. Rozglądałam się tylko, czy kogoś w pobliżu nie ma 😉 No co, musiała wiedzieć, co się dzieje w rodzinie!

      Usuń
  4. Nowe miejsce na kniohobudke wydaje się dobre, po warzywa chodzi zapewne więcej osób niż po gazety.

    Na dniach ukaże się - a może nawet już jest?* - nowa biografia Konopnickiej ("Dezorientacje. Biografia Konopnickiej) pióra Magdaleny Grzebałkowskiej - rozglądaj się po półce z nowościami w bibliotece.
    Ciekawe, że w tej "Urbanowej" przypisy są również do wyrażeń z gwary ludowej.

    Ten budynek jednorodzinny dwulokalowy, który sfociłaś - nie będę zdziwiony, jeśli na koniec również okaże się mikroapartamentowcem.

    ________
    * Sprawdziłem. Data premiery: 2024.11.13

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, bo ja tam nigdy nie chodzę akurat, nie było takiego przypadku, żebym tam coś kupowała 😂 Ale skoro się trzymają, to widać ludzie chodzą. Przyjdzie mi teraz zawrzeć bliższą znajomość 😉

      Nie wiem, czy się będę rozglądać, bo kurka wodna te stosy w domu mnie przerażają! I tych kilka książek już pożyczonych z biblio.

      Z przypisów jest też: biret, dialog i monologować (sic!), rynka (ta z kuchni), reduta jako bal maskowy, ale też poszwa (no wiecie co!) i efekt 😁

      Usuń
  5. Pani doktor zadzwoniła, przeprosiła, dopytała o samopoczucie i ustaliła termin (według mej propozycji - na przyszły rok) 😁

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas za nie przyjscie do lekarza/dentysty od razu przykladaja rachunek na 50-70 dolarow, niestety dziala to tylko w jedna strone, oni moga sie spozniac, nie raz czekalam nawet godzine. Nie skusisz sie na nauke dunskiego? Moje spacerowanie marnie wyglada. Budka w bardziej zaludnionym miejscu wiec szybko wiesc sie rozniesie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko jedyna! U nas są propozycje, żeby wizyty u lekarzy były odpłatne, że to zmniejszy kolejki i zdyscyplinuje pacjentów. Nie jakieś wielkie kwoty, ale żeby były.
      Duński jakoś nigdy nie wchodził w zakres specjalnych zainteresowań moich, ale kto wie, kto wie 😁 Pan oddawał książki po duńsku, ja sobie zarezerwowałam tę gramatykę tak na wszelki wypadek 😉

      Usuń
  7. Och tyle tematów, że nie wiem co najpierw komentować.
    Czytasz i oddajesz? nie wierzę!
    Może poproś sąsiada, tego od piwnicy, to karnisz założy?
    Z neurologa tez kiedyś zrezygnowałam, pełna poczekalnia, a kazali przyjść na 9, okazało się, że to godzina, o której pani doktor się zjawia...wiec poszłam do domu. Nie mam zdrowia siedzieć pół dnia w poczekalni...a pani neurolog leciwa, długo siedzą u niej pacjenci.
    Z takim lwem, to powinni bilety sprawdzać!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wierzę 😂 Ale będę się starać!

      Sąsiada od piwnicy o nic nie poproszę, skoro rozliczenie z nim jest problemem. Zawsze lepiej jednak zapłacić i mieć z głowy.

      Usuń
    2. No daj chłopu zrobić dobry uczynek, czy wszystko musi być za kasę?
      jotka

      Usuń
    3. Yyyyyy... A lubisz mieć długi? 😉

      Usuń
  8. Kiedyś po obejrzeniu serialu kryminalnego Forbrydelsen (świetnego zresztą) doszłam do wniosku, że duński jest najtrudniejszy że skandynawskich, takie odniosłam wrażenie.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A diabli go wiedzą!
      Na serial to bym się skusiła... teraz oglądam House of Cards, bo pożyczyłam z biblioteki i już dwa razy prolongowałam, trzeba by wreszcie oddać.

      Usuń
    2. Szwedzki jest trudniejszy, dunski i norweski w czytaniu sa bardzo podobne, wymowa inna.

      Usuń
    3. Tylko duński koniecznie, bo Amerykanie nakręcili swoją wersję (obydwa mają międzynarodowy tytuł The Killing).
      Artdeco, wierzę na słowo, w każdym razie szwedzki bardziej mi się podoba, z brzmienia.
      Agata
      P.s. właśnie wyczytałam, że tak jak u nas kupuje się pod cmentarzami pańską skórkę, tak w Krakowie TRUPI MIODEK 😱

      Usuń
    4. Szwedzki to dla mnie Dzieci z Bullerbyn, a duński to Gang Olsena - oba świetne 😂
      Tylko chyba norweski mi się z niczym nie kojarzy...

      Usuń
    5. => Agata
      Ja to znam raczej pod oficjalną nazwą (turecki miodek). Jednak lepiej brzmi 🤣

      Usuń
  9. Lew wygląda na owczarka kaukaskiego, ale nie wiem na pewno. Takie olbrzymy uratowane przed śmiercią są w Fundacji Duch Leona, kto chce może wejść na stronę, albo na YT i zobaczyć jakie są wspaniałe mimo krzywd doznanych od ludzi.
    Na Rydla mieszkała moja ciotka Hermina i babcia Frania, teraz na Rakowickim mieszkają...

    OdpowiedzUsuń