Słuchajcie, po przeczytaniu tego reportażu można dojść do wniosku, że KAŻDY może paść ofiarą sądowej pomyłki - albo ukartowanej zmowy. Wystarczy znaleźć się w złym miejscu o złym czasie. A można też wcale się tam nie znaleźć, jak jeden z bohaterów, którego adwokat wnioskował o przesłuchanie kilku osób - miały poświadczyć jego alibi na czas zbrodni - w ogóle odrzucono wniosek! Wystarczyło, że na początku śledztwa jakiś świadek rzekomo go rozpoznał i machina ruszyła. Nic nie dało to, że po paru tygodniach ten sam świadek chciał odwołać zeznania. Facet przesiedział w pierdlu 13 lat za morderstwo, którego nie popełnił (dostał dożywocie) i wyszedł na wolność tylko dlatego, że po tylu latach zaczął sypać jeden z prawdziwych sprawców.
Oczywiście można sobie jakoś zracjonalizować ten błędny wyrok sądu, gdy ktoś był z półświatka przestępczego, można pomyśleć sam się prosił o kłopoty. Ale co, gdy chodzi o osobę niepełnosprawną umysłowo, której policjanci podczas pierwszego przesłuchania obiecują, że jak się przyzna, to dadzą mu postrzelać i założyć moro? I cały proces oparty jest na tym przyznaniu się? No bo sprawca znaleziony, sprawa odfajkowana.
Albo gdy zostaje zabity były mąż kobiety, która właśnie po rozwodzie powoli układa sobie życie na nowo z dwiema córkami i nie ma najmniejszego powodu, by zamawiać zabójstwo ex-a, jak jej zarzucono. Pasowała. A że zmarła w wyniku komplikacji sercowych jeszcze w areszcie? Cóż, bez związku...
W Polsce nie prowadzi się statystyk niesłusznych skazań, wiadomo jedynie, ile było wygranych spraw o odszkodowanie, ale nie wszyscy decydują się na sądzenie. W Stanach, gdy wprowadzono możliwość ponownych badań DNA, wyszło na wolność m.in. 21 osób, które już czekały w celi śmierci na wykonanie wyroku! U nas - pisze autorka - w wielu przypadkach dowodów DNA w ogóle nie ma, a jeśli są, to przechowywane w takich warunkach, że często nie nadają się do identyfikacji. Ba, sądy po zakończeniu postępowania często wydają postanowienie o zniszczeniu dowodów. Z góry zakłada się, że już nie będą nigdy potrzebne - raz wydany wyrok jest święty...
Początek:
Koniec:
Wyd. Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2021, 300 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 1 grudnia 2022 roku
Rano na Fabryce (jeszcze nikogo nie było, ja zazwyczaj pierwsza przychodzę) słyszę na klatce jakieś rumory, jakieś głosy, wyszłam więc i oto stanęłam twarzą w twarz z... Panem Stolarzem! Domyśliłam się, że przywiózł szafę dla Nowej Derechcji, bo słyszałam, że ponoć Derechtorowa sobie zażyczyła (choć jest tam garderoba). Wyjaśniam: na strychu nad Fabryką jest mieszkanie, które wynajmowała poprzednia Derechcja, a ta nowa też się na nie zdecydowała.
- A to ma Pan pecha - mówię (w sensie, że się na mnie nadział, nawet nie wiem, czy on był świadom, że ja tam pracuję 😂)
Udał, że nie rozumie, o co chodzi, toteż mu PIERWSZY RAZ zrobiłam wymówkę (że nie dotrzymał słowa). A on na to:
- Wszystko jest gotowe, kiedy mogę przyjechać?
Bajerant.
Stanęło na tym, że zadzwonię do niego, że tym razem JA jestem gotowa - no bo muszę zabrać książki z tych starych regałów do usunięcia.
Tak że zobaczymy po niedzieli, jak to niby wszystko jest gotowe.
Po wielu przeczytanych kryminałach i obejrzanych filmach tez doszłam do tego wniosku, czasami trzeba mieć szczęście, by nie podpaść systemowi.
OdpowiedzUsuńKłamstwo ma krótkie nogi, nadział się facet i tyle, podłapał grubszą sprawę i zwyczajnie odłożył Cię na potem...skandal!
jotka
Są to głównie błędy ludzi: policjantów, prokuratorów, sędziów. Ale wynikają z błędów systemowych, fakt.
UsuńCo do Pana Stolarza, to jakaś tam szafa nie jest grubszą sprawą, ale podejrzewam, że gość ma dużo rozmaitych zamówień.
Strasznie dołującą lekturę sobie wybrałaś. Sprawę tego chłopaka od moro kojarzę - w "Nie" o niej pisali, jak jeszcze prenumerowałem tygodnik.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wyjazd i koniec remontu :)
Dzięki za trzymanie kciuków - przyda się 😁 W poniedziałek muszę się zabrać za zdejmowanie książek, ale jeszcze nie wymyśliłam, gdzie je dać chwilowo.
UsuńBBM: Ciężką lekturę sobie wybrałaś. Bardzo przygnębiającą.
OdpowiedzUsuńBardziej przygnębiająca byłaby jednak książka na przykład o chorujących na raka. W końcu szanse, że i my zachorujemy są większe niż że pójdziemy siedzieć za nie swoje winy 😉
UsuńBBM: O! I to już zabrzmiało optymistycznie! ;)))
OdpowiedzUsuń😊
UsuńTo są rzeczywiście okropne historie. Faktycznie, czasami szczęście i przypadek może zmienić całkowicie nasze życie.
OdpowiedzUsuńW Kanadzie było tego rodzaju spraw sporo i niektórzy przesiedzieli w więzieniu ponad 20 lat, zanim zostali uniewinnieni i wypuszczeni na wolność. Jedna z najbardziej słynnych historii zdarzyła się prawie 40 lat temu, ale właściwie jej pełne zakończenie nastąpiło 2 lata temu.
W 1984 została zgwałcona i zamordowana w miasteczku na północ od Toronto 9 letnia dziewczynka Christina Jessop.
Niecały rok później, w 1985 r. aresztowano 24 letniego Guy Paul Morin, jej sąsiada.
W 1986 odbyła się sprawa w sądzie i Morin został uniewinniony.
Prokurator wniósł apel, w 1992 r., odbyła się następna sprawa sądowa i Morin został skazany na dożywocie.
W 1995 r. udało się przeprowadzić ulepszoną analizę DNA i Morin został wykluczony jako morderca i niebawem uniewinniony.
Razem spędził w więzieniu „tylko” 18 miesięcy (miał szczęście!). Otrzymał w rekompensacie 1,2 milionów dolarów. Specjalne publiczne „Inquiry” (dochodzenie) w tej sprawie wykazało wiele nieprawidłowości prokuratora i policji w prowadzeniu śledztwa, całkowite skupienie się na podejrzanym jako mordercy i pominięcie innych faktów czy podejrzanych osób („tunnel vision”—coś jak „klapki na oczach”).
W 2020 roku, prawie dokładnie 36 lat po zabójstwie Christine, dzięki DNA policja zidentyfikowała potencjalnego mordercę dziewczynki, który wówczas miał 28 lat i był w jakiś sposób zaprzyjaźniony z jej rodziną. Niestety, umknął sprawiedliwości—popełnił samobójstwo w 2015 roku. Są domysły, że on mógł zamordować również inną 10-letnią dziewczynkę, która rok później zniknęła w biały dzień w Toronto i do dzisiaj nie została odnaleziona.
O takim właśnie skupianiu się na jednym podejrzanym jest często mowa w tej książce. Mają go i za wszelką cenę mu "udowodnią" winę, nic ich od tego nie odwiedzie, innych śladów nie widzą 😢 Takie nastawienie na szybkie odfajkowanie sprawy.
UsuńBardzo przygnębiająca lektura.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ktoś to przypomina, ale przyznam się, że osobiście raczej unikam takich tematów.
Oglądam tutaj Wiadomości POLSAT a tam czasem pojawia się relacja z cyklu "Państwo w państwie" - paradoksalne sprawy, w których bezsensowny mechanizm zbiurokratyzowanego prawa gnębi ludzi przez długie lata.
Życzę żeby Pan Stolarz wyprzedził św Mikołaja.
No, to Mikołaja nie wyprzedzi, bo święty jutro przychodzi, a Pan Stolarz dziś zapowiedział się na środę. Oby chociaż! Zdjęłam książki z części regałów i znów mam wąską ścieżkę do łóżka. I przy okazji się zastanawiam, czy mi te wszystkie papierzyska naprawdę do życia potrzebne...
UsuńJak coś wyrzucisz to na bank się za jakiś czas przekonasz, że to jednak niezbędne było :P
UsuńDokładnie tak właśnie będzie, wiem 😂
UsuńCzy zna pani książkę Bezrożec?
OdpowiedzUsuńNie, teraz poszukałam i widzę, że to coś dla mnie 😁 Tajemnicze zakątki Pragi etc.! Będę musiała pożyczyć! Dzięki za cynk 😊
UsuńWyobrażam sobie Twe rozterki związane z papierami... 😀
OdpowiedzUsuńSpokojnego (w miarę możliwości) pobytu w Dżendżejowie. Przytulam 💗
Gdyby mi ktoś je ukradł, może bym nawet nie zauważyła... a tak, samej zdecydować o pozbyciu się, to ciężko 😂
UsuńOj ciężko😂 Ale jak już znikną będzie luźniej, a i tak nie będę pamiętać co wyrzuciłam. Z wycinkami jest mi łatwiej, gorzej idzie z własnymi bazgrołami ;)
UsuńNo mówię, że najlepiej by było, gdyby złodzieje wynieśli i żebym się nawet nie zorientowała 😁
UsuńChociaz kryminaly, thrillery nie sa moimi glownymi lekturami to jednak przeczytalam ich w ciagu zycia setki - i moge potwierdzic ze obecnie DNA jest najwiekszym wrogiem przestepcow a najlepszym narzedziem dowodowym dla policji i sadu. Plus ta mozliwosc narobila przestepcom duzo klopotu bo wybierajac sie "na robote" czym niekoniecznie musi byc morderstwo, musza sie bardzo starannie zabezpieczyc by przy niej nie zostawic swego DNA.
OdpowiedzUsuńNa Swieta jade do corki i tez juz glowie sie ktora z wlasnych ksiazek ze soba zabrac - nigdy w podroze nie biore bibliotecznych by nie zgubic i pozniej placic kare a wynosi ona 30$.
To prawda, czasy doktora Bogumiła Kadrylla dawno minęły (jeśli pamiętasz "Klub włóczykijów", na pewno czytałaś jeszcze w Polsce, w dzieciństwie), teraz już przestępcy nie mają lekko - pod warunkiem oczywiście, że policja się przykłada...
UsuńTego rodzaju dylematów (jaką książkę zabrać na wyjazd) nie mają właściciele czytników. Ja póki co, trzymam się z daleka, ale może Ty się skusisz?