sobota, 14 czerwca 2025

George Meredith - Jaśnie pani i generał

George Meredith, pisarz z epoki wiktoriańskiej. Wygląda na to, że nic innego w Polsce nie przetłumaczono, poza tym uroczym drobiażdżkiem. Na Wikipedii podpierają się Historią literatury angielskiej Mroczkowskiego i nawet pomyślałam, że zajrzę - ale krótka piłka: przecież wyniosłam to do budki 😂 A Jaśnie panią przyniosłam z budki i tamże odniosę, zważywszy na ilość nowych nabytków (patrz niżej) nie ma co zostawiać. Właśnie tak sobie podliczałam: jeśli przeczytam każdego roku sto książek (nie pożyczając z bibliotek) to za dziesięć lat obskoczę tysiąc - ale jak to się ma do całości? Nijak 😂 Wiadomo, że dużo mam już przeczytanych, ale przecież lubię też wracać do niektórych... Bez kozery powiem - NIE ZDĄŻĘ!

O czym Jaśnie pani traktuje, już wiecie z okładki powyżej. Ach, ta męska naiwność 😉 Działa zresztą i w drugą stronę przecież (casus Kalibabka).

Generał w stanie spoczynku znajduje odpowiednią dla siebie "dżentelmeńską rezydencję" i żyłby tam sobie spokojnie, ale oto w sąsiednim domu pojawia się jakaś ekscentryczna arystokratka, a to już wystarczyło, by generał nabrał ochoty, żywiąc szczery podziw dla bogactwa 😉 Lady Camper zdaje się go lekceważyć z góry na dół, co tylko wzmaga uczucia naiwniaka. Jest tak zaabsorbowany swoimi amorami, że nie dostrzega nawet charakteru przypadkowych spotkań swej córki z siostrzeńcem jaśnie pani...

Początek:

Koniec:


Wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1977, 94 strony

Seria z kolibrem 

Tytuł oryginalny: The Case of General Ople and Lady Camper

Przełożyła: Ariadna Demkowska-Bohdziewicz 

Z knihobudki

Przeczytałam 9 czerwca 2025 roku



Najnowsze nabytki

Córka się pochorowała i nie wychodzi z domu, tylko mnie gania -  tu jedź książkę oddaj, tam idź odbierz zamówioną. I tym to sposobem zaszłam do Jordanówki, a tam właśnie całe stosy książek do wzięcia - wycofanych z biblioteki.

I co? I oczywiście wyrwane kartki tytułowe! W wielu przypadkach oznacza to, że nawet się nie dowiem, przez kogo i kiedy książka była wydana (chyba, że będę grzebać w internetach). Słów brak...

Niektóre do przeczytania i wyniesienia (Raczek, Kutz, Krystyna Sienkiewicz; te ruskie nie wiem), Henry James do sprawdzenia, czy nie mam, Karol córki, a takoż ten stos młodzieżówek z boku. Nowolipie - dopiero co Agata z Jackiem o tym rozmawiali i bęc 😂 Z paroma pozycjami ubiegła mnie starsza pani, która tam koczowała, odłożyła sobie kilka stosów, nie wiem, jak to zabrała do domu 😂

 

A tu z kolei z budki. Weiser Dawidek na podmiankę, ale najbardziej się ucieszyłam z Agaty Christie, bo tyle się czyta o Pułapce na myszy, że grają ją w londyńskim teatrze nieprzerwanie od ponad 70 lat 😁 



Willa z marzeń

Ponieważ córka pognała mnie również nieco dalej, wracając do domu tramwajem spojrzałam odruchowo na sławetną willę, co to ją chciałam kupić (po wygraniu w totolotka). A tam brama otwarta i stosy klamotów na trawniku przed nią!

Wysiadłam więc na następnym przystanku, poczekałam na tramwaj w odwrotną stronę i hulu babulu. Na podwórku było czterech spoconych panów od mokrej ciężkiej roboty. Opróżniali dom - ktoś go kupił. Oczywiście nie powiedzieli mi, kto oraz jeden z nich rzucił frazą niech pani nie wierzy we wszystko, co ludzie mówią na moją historię, że ponoć staruszka została zamordowana. Co do ceny, śmiali się, że chyba bym musiała trafić w totolotku na kumulację. Ale przyznali, że w środku ruina, a staruszka gromadziła fanty. W każdym razie teoria o tym, że była to własność miasta, upadła - bo by tak szybko ta sprzedaż nie poszła. W ogóle zresztą jakoś bystro przejęte... zastanawia to odgrodzone podwórko jeszcze za życia staruszki... czyżby za opiekę a' la Nawrocki? 😉


Teraz jestem ciekawa, jak będzie przebiegać remont i czy nie daj Boże nie zniszczą zacnego wyglądu willi. Będę oczywiście monitorować!  

38 komentarzy:

  1. Wspaniale ze willa znalazla nabywce i oby ja dobrze odrestaurowal. Moze z zaniedbanej stanie sie perla okolicy.
    Jestem przeszczesliwa ksiazkowo bo czytam taka o 900 stronach , w dodatku wydrukowana maczkiem, dokladnie jak lubie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety jestem pełna najgorszych przeczuć. Bo niby dlaczego jeszcze na kilka miesięcy przed śmiercią staruszki odgrodzono podwórko? Może tam ktoś będzie robił magazyn czy co.

      Wybieram się dziś na wyprzedaż garażową - mają być tez książki po 2 zł 😂 moja pierwsza w życiu wyprzedaż garażowa!

      Usuń
    2. Moze byc jak mowisz - zburza dom i wybuduja jakas szkaradke.
      Kochalam garazowe wyprzedaze. Nie kupowalam na nich mebli czy ubran ale wlasnie ksiazki, czasem obraz czy stara porcelane. Pandemia je zabila, nie widuje ich a takze zmienil sie przekroj demograficzny ludzi - mlode pokolenie nie interesuje sie starociami. Takze przygotowanie wyprzedazy to duza robota a dochod marny, nie oplaca sie.

      Usuń
    3. U nas to ciągle mało popularne. Podejrzewam, że grają tu pewną rolę różnice kulturowe: raz, że póki co rzadko się przeprowadzamy (jak kupujemy mieszkanie czy dom, to już "na całe życie"), dwa, że "trochę wstyd" - wystawiać na sprzedaż swoje życie i to za marne grosze 😂
      Czasem widuję (a nawet raz byłam) takie ogłoszenia na Śmieciarce, że zawartość całego mieszkania do zabrania, za darmo oczywiście. Jak za darmo to jest szansa, że wszystko zniknie 🤣 i kłopot z opróżnianiem odziedziczonego mieszkania z głowy! Inna sprawa, że bywa i tak - jakby wataha przeszła. Albo tajfun. Czytałam czyjeś żale, właściciela, że był w drugim pomieszczeniu i w ciągu dosłownie chwili mu zdemontowano i wyniesiono bodajże piecyk gazowy...

      Usuń
  2. Oh myślałam, że idziesz pobrać jakieś łupy z tych remontowych staroci. Tego pierwszego autora nie znam, ale musi poczekać bo ja obecnie rozochocona książkami George Eliota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego majdanu może byłoby trochę drewna dla amatorów...
      No i lodówka (zepsuta, jak mówili panowie) znalazła amatora, pewnikiem zbieracza złomu.

      Usuń
  3. Czytałem to kiedyś (chyba nawet tomik jest u mamy w biblioteczce, jakiś jej zakup pewnie) ale treść wywietrzała mi całkowicie z głowy.

    Co do tej biblioteki z bibliotekarkami wyrywającymi kartki z książek -- zadziwiające i całkowicie niezrozumiałe barbarzyństwo. Dyrektor Biblioteki Narodowej mówił kiedyś w radiu o wartości takich różnych bibliotecznych czy prywatnych pieczątek w książkach i nawet apelował, żeby się nie hamować i podpisywać to co się ma w biblioteczce i zostawiać w książkach notatki z lektury. Zwróć tym paniom - bo to pewnie panie - przy następnej wizycie uwagę, ze robią źle. Albo napisz o tym na stronie biblioteki Narodowej - może zareaguje ktoś na Facebooku i zwróci im uwagę. https://www.facebook.com/bnbiblioteka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za pierwszym razem, gdy to odkryłam, poszłam zapytać i kierowniczka wyjaśniła mi, że to dlatego, iż czytelnicy potem się burzą, że się książki usuwa. Czyli argument kompletnie od czapy. Ale jak widać - nie podyskutujesz. Nie wiem - naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że NISZCZY książki?
      Może zadzwonię do dyrekcji, nie mówiąc, która to filia, tylko żeby uczulili generalnie pracowników?

      Usuń
    2. A weź! Po co mieć jakieś względy dla takich barbarzyńców!? Donieść jeszcze najlepiej z podaniem nazwiska bibliotekarki! :D

      Usuń
  4. O, zaciekawiłaś mnie tą willą! może sam Nawrocki kupił, albo Morawiecki, kto wie?
    Monitoruj, może odkryjesz jakiś przekręt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że może jakiś tradycyjny Janusz biznesu... Ten podział działki bardzo mi się nie widzi.

      Usuń
  5. Najbardziej boli mnie, że na świecie jest tyle fajnych książek, że nie zdążę ich wszystkich przeczytać. Masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wzięłam to na klatę i już się nie denerwuje. ale czytam wszystkimi zmysłami....

      Usuń
    2. = Frau Be
      Książek i filmów, kurka wodna!

      Usuń
    3. => Teatralna
      Człowiek sobie próbuje tłumaczyć, ale emocje biorą górę. Zwłaszcza, gdy przeglądam te wszystkie knihobudki i przekonuję się, że jest tyle książek na świecie, które chciałabym przeczytać...

      Usuń
    4. Jedyne z obfitości świata, co wzięłam na klatę i już nie płaczę, że nie zobaczę (rymło mi się), to podróże. Wszędzie nie pojadę, a takie wyskoczenie na weekend i liźnięcie tematu, to nie, nie lubię. Ale to mam od Pragi dopiero, kiedy już wiedziałam, że się na niej skupię i do widzenia, świecie.

      Usuń
    5. O, to mi bardziej podróży żal, że nie ma możliwości wszystkiego zobaczyć. Z książkami to już chyba w podstawówce zaakceptowałam😆

      Usuń
    6. To przeczytałam -> A nie korci Cię, żeby zwiedzić inne czeskie miasta? :-)

      Usuń
    7. No nie korci 😁 Owszem, widuję zdjęcia z rozmaitych dość atrakcyjnych miejscowości i czasem żal się zrobi, ale nie. W końcu "zapadłam" na Pragę, a nie na Czechy generalnie.
      Gdybym... gdybym jeździła samochodem, to tak - w drodze do Pragi zatrzymałabym się na nocleg tu czy tam.
      Kiedyś nawet planowałam, że wyskoczę z Pragi do Karlowych Warów, ale właśnie z noclegiem, bo jechać bodajże ponad dwie godziny w jedną stronę i wracać w tym samym dniu to już nie dla mnie... I wyszło mi to bez sensu, płacić jednocześnie za dwa noclegi plus problem z betami (bo wtedy przydałaby się jakaś mała walizka)...

      Usuń
    8. => Agata
      Rozsądna dziewczyna 😁

      Usuń
  6. drzwi by mnie zainteresowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No 😁 I już kogoś zainteresowały - byłam tam wczoraj wieczorem, znikły jak sen złoty!

      Usuń
    2. bo nie byłam ja a szkoda. i wiesz, że szukam tej karuzeli z madonnami raczka. tez bym przygarnęła.

      Usuń
    3. No to jeśli będziesz chciała ten egzemplarz z wyrwaną kartką tytułową, to Ci prześlę, jak przeczytam 😁

      Usuń
  7. Ciekawy zwrot akcji z tą willą. Monitoruj, monitoruj🧐 swoją drogą zawsze mi smutno na widok wywalanych beż pardonu rzeczy zmarłych. Niby im już wszystko jedno, ale. Vanitas vanitatum.

    Meredith wygląda, jak to ujęłaś, uroczo, lubię czasem coś takiego przeczytać. Małe a cieszy.
    "Nowolipia" zazdroszczę, chętnie bym to miała na własność. Choć z wyrwaną stroną tytułową to nie wiem, okropne barbarzyństwo. Z drugiej strony mi kiedys panie nie chciały oddać wycofywanej książki, że niby idzie do zniszczenia. To już nie wiem, co gorsze (choć w innej filii normalnie wystawiają takie książki, więc to raczej nie jest przepis jak twierdziły, że trzeba niszczyć komisyjnie).

    Ciekawa jestem tej wyprzedaży. Kiedys trafiłam przypadkiem na Saskiej Krpie, ale nie bylo nic ciekawego, a ceny z sufitu. Ja w poniedziałek jadę odebrać łupy ze Schroniska Książek. Niestety przeszedł mi koło nosa pierwszy tom dzienników Iwaszkiewicza. Drugi i trzeci kupiłam za grosze, a ten pierwszy jakiś biały kruk, bo albo wyprzedany, albo czasem widuję na Allegro bardzo drogo. Co gorsza, przez szczęśliwą godzinkę myślałam, że udało mi się go chapsnąć, nie zauważyłam, że już ktoś przede mną złapał. Oby mól książkowy, a nie spryciarz na handel. No nic, na pociechę mam 10 innych książek: dzienniki (ale Dąbrowskiej i Hena), Myśliwski, Filipowicz... rarytasy😍 Obiecałam sobie, że co najmniej 3-4 swoje książki przy okazji oddam, muszę się oduczyć gromadzić jak sroka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też właśnie nabyłam dzienniki Dąbrowskiej. :-) Będę porównywać z Dziennikami Nałkowskiej, bo panie się znały.

      Usuń
    2. Nałkowskiej nie znam, ciekawe?

      Usuń
    3. Ciekawe, jak ktoś lubi czytać takie rzeczy. Ja tak. :-) Nałkowska pisze też o swoich problemach sercowych przez co jest bardziej ludzka. Niektórzy piszą raczej o tym co dookoła, o sytuacji politycznej itp. a mnie bardziej interesują prywatne zapiski konkretnego człowieka, który żył w konkretnym czasie.
      Jozefina8

      Usuń
    4. => Agata
      Swoją drogą to ciekawe, czy ta staruszka nie miała żadnych bardziej osobistych rzeczy, papierów, pamiątek, zdjęć chociażby. Może to spalili?

      Chciałabym zobaczyć to komisyjne niszczenie wycofywanych egzemplarzy... Niby że jak? Do kotłowni? I to z całą komisją?
      😂😁😁

      Te Dzienniki Iwaszkiewicza zostały w mieszkaniu Ojczastego. Możliwe, że był i pierwszy tom... Na pewno też była któraś z pań, ale nie pamiętam, która. Może obie? Szkoda tych książek. No, ale jak się nie miesza w domu, to cóż, nie sposób zabrać całej biblioteki.

      Usuń
    5. => Agata
      "Obiecałam sobie, że co najmniej 3-4 swoje książki przy okazji oddam, muszę się oduczyć gromadzić jak sroka."
      Ha ha ha.
      Znamy takie obiecanki.
      Ja teraz nie wiem, gdzie pomieścić nie tylko te ostatnie nabytki, ale i to, co przywiozłam z Pragi, ciągle jest stos na podłodze. Że niby dokonam jakiejś selekcji wśród swoich... no, na pewno... Sporo wyniosłam w tym roku i nie wiem, czy jeszcze coś wytypuję.

      Usuń
  8. „I oczywiście wyrwane kartki tytułowe!” (…) „Co do tej biblioteki z bibliotekarkami wyrywającymi kartki z książek…”

    Aż nie mogłem w to uwierzyć! W bibliotekach nieraz natknąłem się na książki, zawierające różne notatki (niektóre nawet użyteczne), piękne pieczątki „Ex Libris”, dedykacje, autografy i własnoręcznie wpisane imię i nazwisko właściciela książki, z datą, nazwą miasta i czasami odpowiednim dopiskiem typu „Senator” czy „Członek Parlamentu”. Zapewne większość takich wpisów podwyższała wartość książki.

    Będąc na wspomnianym już w jednym z poprzednich wpisów spotkaniu „Bookcrossing” jedna z uczestniczek wspomniała, że niektóre antykwariaty niechętnie takie książki przyjmują (i może też wydzierają kartki)—dlatego naklejki należy przyklejać na oprawie książek i jeszcze wzmocnić przezroczystą taśmą klejącą. A propos, następne spotkanie jest w sobotę w Toronto, lecz nie pójdę, jako że będę zajęty pakowaniem, zamierzam wyjechać na ok. 2 tygodnie na biwak.

    Przypomniała mi się kreskówka „Drabble”, syndykowana przez wiele gazet w Ameryce Północnej.

    Jeden z bohaterów otrzymał pracę jako strażnik w centrum handlowym i patrolując dużą księgarnie, aresztował starszego mężczyznę.

    — Złapałem wandala, niszczącego i bazgrolącego po książkach! — pochwalił się przybyłemu kierownikowi księgarni.

    Kierownik wyjaśnił mu, że on NIE dokonywał żadnego aktu dewastacji—facet był pisarzem oraz autorem tychże książek i po prostu podpisywał je dla czytelników. Strażnik z podziwem spogląda na pisarza.

    — Ty i ja mamy dużo wspólnego!
    — Ty też napisałeś książkę? — pyta się trochę zdziwiony literat.
    — Nie, ale raz przeczytałem książkę! — odpowiada dumnie ochroniarz. Lecz po namyśle dodaje: — Wiesz, to jednak nie była książka, tylko ulotka reklamowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak własność senatora, to ho ho 😁
      Ale właściwie to, co napisał Dariusz - żeby zostawiać w książkach notatki z lektury - ma sens. Do tej pory uważałam, że nie należy pisać po książkach 😂 ale faktycznie ona się wtedy staje czymś o wiele bardziej osobistym. Zresztą mam niektóre książki z biblioteki Ojczastego z jego odręcznymi uwagami.

      Co do anegdotki i autografów, to jestem ciekawa książki Zadie Smith, przyniesionej w ramach łupów - jej bohater jest ZAWODOWYM łowcą autografów.

      Usuń
    2. W książkach z biblioteki sama coś nieraz (ołówkiem) poprawiam albo dopisuję haha🙈 i czasem trafiam na cudze dopiski, np. pełne oburzenia, fajne to nawet. Książki z pieczątkami bibliotek, czasem z drugiego końca Polski (np. z Allegro) albo z dedykacjami też lubię, są bardziej "żywe". Miło tez znajdywać w nich a to bilety, a to rachunki czy zakładki. To dla mnie jakby znaki od innych czytelników, można puścić wodze wyobraźni😊

      Usuń
    3. Po przyjeździe do Kanady na początku lat 80. XX w. spędziłem dziesiątki godzin w centralnej czytelni „Toronto Reference Library”, pochłaniając „zakazane” w PRL książki. Jedna z nich—niestety, nie pamiętam tytułu—nawiązywała do międzywojennej polityki Polski i wymieniała bardzo dużo nazwisk różnorakich polityków. Musiała ją czytać osoba, która w tamtym czasie mieszkała w Polsce i która nie znosiła Sanacji, bo przy każdym nazwisku pojawiały się różne kąśliwe komentarze i nieraz bardzo nieprzyjemne uwagi, przytaczając przy tym różne fakty związane z ich ówczesnymi posunięciami politycznymi. Właściwie w 95% + nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi, ale ich rozszyfrowywanie (w obecnych czasach, za pomocą Internetu) z pewnością byłoby świetną lekcją historii.

      Bardzo często znajduję zakładki w postaci biletów do kina/teatrów, zniżkowych kuponów, biletów przesiadkowych (transfers) z metra i prywatnych notatek, a raz w albumie o Kanadzie pomiędzy stronami było włożonych kilkanaście zdjęć przestawiających dziewczynę-Azjatkę w różnych miejscach w Toronto: zapewne przyjechała do Kanady na wycieczkę, w tej książce umiejscowiła swoje zdjęcia—a potem o nich zapomniała.

      Usuń
    4. Ja w latach 80-tych znalazłam w książce z biblioteki papierek po BIAŁEJ czekoladzie. Nawet wtedy nie wiedziałam, że takie cudo istnieje! :-D
      Jozefina8

      Usuń
    5. Z dopiskami na marginesach - własnymi - może być ciekawe, gdy się do książki wróci po latach; czy odczucia się nie zmieniły.
      Pamiętam, że wkładałam do książek papierki po cukierkach i pewnie wśród tych, które zostały w domu, wiele by się znalazło.
      Oprócz tego w książkach suszyło się rośliny, w tych dużych i ciężkich formatach. Co oczywiście niszczyło strony 😉 A po co się suszyło? Chyba do zielnika.

      Usuń