A tak jakoś zobaczyłam w bibliotece...
/nieźle mi idzie to czytanie własnych, nie?/
Prof. Waltoś jest jedynie trzy lata młodszy od Ojczastego, a jak się trzyma! Jednak działalność naukowa, umysłowa, konserwuje. Nie jedyny to przecież przypadek emerytowanego naukowca, ciągle w ten czy inny sposób czynnego, mimo bardzo zaawansowanego wieku.
Niemniej jednak wśród opublikowanych w tym zbiorku esejów znalazł się i ten o emeryturze. Na pół żartobliwie autor dzieli uczelnianych emerytów wedle modeli ich funkcjonowania. Ostatnim jest model Alzheimera, niestety.
Jest to temat, o którym ostatnio sporo myślę (jak znajdę wolną chwilę). Ponieważ nie jestem profesorem, nie próbuję nawet przypasować się do któregokolwiek z opisanych modeli, jedynie ten ostatni może mnie kiedyś dotyczyć.
Próbuję znaleźć własny. Nie będzie nim na pewno model emerytki, która zapisuje się na Uniwersytet Trzeciego Wieku, kupuje kijki do nordic walking, zwiedza wszystkie wystawy w mieście oraz jeździ na wycieczki autokarowe z PTTK.
Prędzej model staruszki wędrującej po osiedlu z wózkiem na zakupy, od promocji do promocji 🤣🤣🤣
Powiem Wam, że jest to dość straszny moment, to przejście od czynnego życia (przez które rozumiemy pracę) do stanu odpoczynku. Praca nas jednak definiuje. Kim ja teraz jestem? Nieważne, jakie mam swoje małe prywatne planiki na następne lata - jestem już NIKIM. Dopóki się pracuje i ciągnie ten swój szary żywot, człowiek się nie zastanawia nad tym, ma przecież ten cel - dociągnąć do emerytury. Trzeba rano wstać i iść do roboty. A gdy już nadejdzie ta wyczekiwana, wyśniona emerytura, co ma stać się następnym celem? Ten etap prowadzi już tylko w jednym kierunku - cmentarza...Początek:
Koniec:
Wyd. Wolters Kluver, Warszawa 2023, 181 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 19 lipca 2024 roku
Z rozrywek domowych
Można na przykład wstać o 3:35, rozwijać rolkę papieru toaletowego i cały czas dopytywać:
- Jakie tu są kwoty?
Co jest frustrujące to to, że nie sposób go dobudzić. Czy to jakiś rodzaj lunatyzmu? Zdarza się co jakiś czas, że coś mu się przyśni i kontynuuje ten sen jakby na jawie. Bierze mnie za nie wiem kogo (bo zwraca się do mnie per proszę podejść) i tkwi w tej innej rzeczywistości. Po czym sobie spokojnie zasypia z powrotem, a ty człowieku już niekoniecznie...
Uratowałam dziś ze Śmieciarki trzy drewniane deski do krojenia, z myślą, że z nimi coś pokombinuję. Konkretnie zastanawiam się na przykład, czy z jednej z nich nie mogłabym zrobić - wizytówki na drzwi, takiej ekologicznej 😂
Wracając spotkałam pana, który miał zawieszkę na piersi ZAPOMNIAŁEŚ SMARTFONA? POGADAJMY! Z drugiej strony to samo po angielsku (mówi, że mieszkał 15 lat w Londynie). Chwilę pogadaliśmy, choć ja nie zapomniałam smartfona, bo, jak już wiecie, od poniedziałku liczę kroki 😁 Dziś 11.573 (trochę dzięki tej Śmieciarce), wzięłam się na sposób przechytrzenia słońca, jadę tramwajem gdzieś dalej i stamtąd dopiero maszeruję z powrotem do domu, bo mam je wtedy na plecach.
Chciałam tu dodać, że nie schudłam od tego chodzenia ani grama, ale mało tego! zmierzono mnie w przychodni przy innej okazji i ja - co miałam niby całe życie 164 cm i tak właśnie w dowodzie - zostałam podsumowana na... 158 cm! Przecież to niemożliwe! Mają chyba zepsute to przedpotopowe urządzenie!
Z tą emeryturą to się nie zgadzam w ani jednym procencie, ja dopiero teraz czuję, że żyję, nie utożsamiam się z byłą pracą, nawet budynek omijam z daleka, odcięłam się całkowicie i nie szukam sensu, po prostu żyję, cieszę się każdą chwilą!
OdpowiedzUsuńW upały chodzę slalomem, przechodzę ze strony na stronę, tam gdzie jest akurat cień:-)
Kim jesteś? No właśnie, dobre pytanie...
Nie mówię, że wszyscy tak mają z przejściem na emeryturę, jak ja 😉 Ja się przecież też cieszyłam - znaczy dalej cieszę - z odzyskanej wolności, ale jest to dla mnie dziwny stan.
UsuńWłaściwie nawet nie można jej nazwać odzyskaną, przecież nigdy się tak naprawdę tej wolności nie miało, jak były długie dwumiesięczne wakacje od szkoły, to też przecież zaciemnione perspektywą powrotu do niej.
Więc to może ta wolność tam przeraża nagle.
Ale poczucie, że przynależy mi teraz określenie 'emerytka' - tylko i wyłącznie - jest niefajne. Bo to osoba, która czeka już tylko na śmierć...
Moja babka odeszła na emeryturę w wieku 55 lat i nigdy nie narzekała, że już nie musi chodzić do pracy.
OdpowiedzUsuńJa nie narzekam, że nie muszę chodzić do pracy. Wręcz przeciwnie, narzekam, że jeszcze we wrześniu będę musiała tam iść (dama się jednak wkopałam).
UsuńNarzekam na ten status. To jest takie trochę pogardliwe - emeryt czyli osoba, po której się już niczego nie spodziewamy...
Rany, 55 i emerytura, ja w tym wieku to miałam dziecko w podstawówce czy tam na początku liceum i firmę dopiero co rozkręcałam🤣
UsuńPatrząc na moją mamę, która na eme przeszła po 70.i natychmiast skapcaniała totalnie - nie wybieram się. To znaczy liczę na dochód pasywny plus pracowanie dla przyjemności (plus mikroemeryturę, którą wypracowałam przez te kilkanaście lat na etacie).
Moje koleżanki też się nie wybierają tzn.chcą na pół gwizdka pracować (te na etatach) lub dalej pracować (te na własnym).
A Ty Małgosiu przewodniczką byłaś, może coś z tym związane - ebook, portal, jakieś zwiedzania tematyczne? Kraków, Praga, to duży potencjał.
Sorry, że tak się na wszystkie tematy wymądrzam😅 ale może coś Cię natchnie z tych naszych komentarzy... Masz za duży potencjał, żeby z torbą po promocjach latać!
Agata
Mnie już praca żadnej przyjemności nie dawała w ostatnich latach, być może dlatego, że przydzielono mi coś, na czym się nie znałam i czego nie chciałam. Było to po trosze również dlatego, żeby ratować i mnie (mój dotychczasowy przydział okazał się nie do utrzymania przez firmę z zewnątrz, którą byłam) i żeby zapełnić lukę powstałą po objęciu innego stanowiska przez dotychczasową prowadzącą ten nielubiany przeze mnie dział; żeby to nie był ktoś całkiem nowy. Ja miałam poczucie, że robię coś w pewien sposób oszukańczo, że nie jestem na tyle kompetentna w tym dziale - a tak pracować nikt przecież nie lubi. Dwadzieścia pięć lat tam spędziłam, chwatit.
UsuńGdy jeszcze przed pięciu laty robiłam coś, co lubiłam i co dawało satysfakcję, też myślałam, że będę pracować dalej, nawet jak osiągnę wiek emerytalny. A potem już się nie mogłam doczekać odejścia. Dwa lata temu zamknęłam działalność i myślałam, że szlus, ale dałam się namówić na ponowne otwarcie po wakacjach... Rok temu to samo... Ale to już było tylko ze względów finansowych. A gdy się teraz dołożyła sytuacja z Ojczastym i ciągłe zmęczenie, olałam również kwestię finansową.
I tak naprawdę NA DZIŚ nie chcę robić nic. Nie jest tak, że się zastanawiam, co bym jeszcze mogła czy chciała. Nic nie chcę. Jestem zmęczona. Nie szukam pomysłów na życie. A przynajmniej nie, póki jest Ojczasty. To chyba troszkę depresja jest, co? Bo nie widzę sposobu wyjścia z matni, póki go tutaj mamy.
Profesor i pies... rzeczywiście kontrowersyjny temat znalazłaś.
OdpowiedzUsuńEmerytura jako cel... to raczej chybotliwa ścieżka, ale większość ludzi na nią wejdzie.
Na pewno u ludzi pracujących w wolnym zawodzie granica między pracą a emeryturą jest płynna.
Póki co... korzystaj z czego się da :)
I właśnie to korzystanie wymaga opracowania dobrego planu 😎
UsuńJeszcze jedno - kurczenie się.
UsuńGdy przeszedłem na emeryturę pojechałem na kilka miesięcy do Polski, odwiedziłem kolegę z lat szkolnych, spojrzał na mnie ze zdumieniem - co się stało? Przecież ty zawsze byłeś sporo wyższy ode mnie a teraz...
Przymierzyliśmy się, on był wyższy ode mnie.
Myślałem, że to tylko ja jestem taki skurczy-byk, ale widać, że nie.
Mój aktualny wynik = minus 11 cm :(((((
Łożesz!!!
UsuńPielęgniarka mi coś nawijała o kurczeniu się z wiekiem przestrzeni między kręgami czy cóś. Kto by to zapamiętał!
Ja juz z 3 cm zmalałam. Cale życie niby 170, a teraz szkoda gadać😁
UsuńAgata to pisała😁
UsuńAgata, to Ty masz z czego ustępować 🤣
UsuńBBM: Nie chcę Cię martwić, ale człowiek zmierza w stronę śmierci już od urodzenia. A co do emeryta: nie bardzo wiem, co złego widzisz w kijkowaniu, UTW czy wycieczkach. Ważne, by znaleźć ważny cel dla siebie; zupełnie nieważne, co ludzie o tym pomyślą. Kochasz książki, kochasz Czechy… może da się to jakoś połączyć?…
OdpowiedzUsuńA Ojczasty? Ciesz się, że nie jest agresywny, bo i tacy starzy ludzie bywają.
Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale temat jest mi bliski i buntuję się przeciwko popadaniu w doły tylko dlatego, że nagle zrobiło się więcej wolnego czasu od orki i trzeba go samej zagospodarować. Trzymam kciuki za poprawę samopoczucia!😘
Źle się może wyraziłam: absolutnie nic złego nie widzę w takiej seniorskiej aktywności, tyle że SIEBIE w tym nie widzę.
UsuńNa przykład wycieczki.
Kiedyś moje weekendy były bardzo intensywne, planowałam wyjazd tu czy tam. Dziś mnie nic nie interesuje. Zmieniło się moje podejście: skoro wszystkiego i tak się nie zobaczy, to po co w ogóle się starać. Wystarczy mi to, co już widziałam.
To oczywiście nie dotyczy Pragi, ale Praga to święto, a reszta to codzienność.
Sama już nie wiem, czy moje popadanie w dół jest spowodowane większą ilością czasu - skoro mi go ciągle brakuje 😉 Raczej chyba chodzi o to, że widzę beznadziejność tej sytuacji z Ojczastym - im więcej jestem w domu, tym więcej mam zajęcia wokół niego. Nie tak to miało wyglądać.
I tak, wiem, że będzie tylko gorzej.
I że jeśli będę chciała ratować SIEBIE, trzeba będzie przenieść go do DPS-u - a ta myśl przeraża mnie jeszcze bardziej, bo co to za córka, która tak robi. Klasyczny wyrzut sumienia.
Zauważ słowo 'przenieść' - mało nie napisałam 'oddać', bo tak przecież zawsze się mówi. Ale samo to określenie sugeruje okropny uczynek, więc szukałam innego...
Na dps trzeba zadbać wcześniej - czasami sie czeka i to długo nawet na te prywatne miejsca. Na wyrzuty sumienia nic nie powiem, bo z tym trzeba sobie samemu poradzić. To wynik naszej kultury i wychowania i z tego wynika również brak miejsc w domach opieki. W wielu krajach domy opieki są standardem - oczywiście sa lepsze i gorsze, ale sa potrzebne i powszechne. U nas to ciągle temat tabu.mMa
UsuńAle nie mogę zadbać wcześniej, skoro ciągle nie podjęłam decyzji. Bo ciągle mnie na to nie stać - żeby tak Ojczastego odrzucić. Z jednej strony to już przecież nie jest ten sam człowiek, ale z drugiej ciągle mój ojciec.
UsuńKlnę chodząc za nim i sprzątając, tyle że cieszę się, że jest głuchy...
Tę sąsiadkę, która niedawno zmarła, syn namawiał na DPS i nawet w końcu namówił - w sensie, że złożyli papiery i czekali. Prognozy były na pół roku. No ale wcześniej zmarła. Syn odetchnął niewątpliwie, bo od kilku lat przyjeżdżał codziennie rano na rowerze i odjeżdżał po południu. Etat, normalnie.
No właśnie o ten etat chodzi. Potem człowiek się tylko zastanawia jak dawał rady i sam sobie nie wierzy że dał...mMa
UsuńKuźwa, ja po prostu z jednej pracy wpadłam w drugą :(
OdpowiedzUsuńBBM: Cudownie się ojcem opiekujesz , ale nie wymagaj od siebie heroizmu. Mocno przytulam.
OdpowiedzUsuńNa heroizm to jeszcze przyjdzie czas (oh my God)... Na razie jest to upierdliwe.
UsuńZgadzam sie z jotka - emerytura nie jest nudna! chyba tylko dla tych co siedza na kanapie i nic nie robia.
OdpowiedzUsuńNa moja, wczesna, przeszlam majac 62 lata (14 lat temu) i nie mialam jednego nudnego dnia. A glownie wcale nie czulam sie tym zawstydzona czy niedolezna czy cos, tym iz dala mi pewne przywileje, takich dla emerytow co zaraz kojarzy sie ze zgrzybiala osoba.
Nie mierze sie bojac sie ze z moich 151 duzo ubylo :( a pewnie bede musiec bo czeka mnie zrobienie florydzkiego prawa jazdy.
Mieszkam od niedzieli "u siebie" i jest mi wygodnie i fajnie.
Nie jest nudna - chyba że ktoś sam jest nudnym człowiekiem 😉
UsuńTyle że jest w tym coś takiego... jednak wstydliwego... Kto to jest? A nikt, emeryt. Zajmuje miejsce w tramwaju, bo jedzie na Kleparz po pietruszkę.
Nie jestem z tym na razie pogodzona.
A Tobie gratuluję, że wreszcie na nowych śmieciach 🤣
Małgosiu, ja dopiero na emeryturze wiem, że żyję! Jestem z tego powodu najszczęśliwsza na świecie mimo różnych problemów i teściowej - wiesz o czym mówię. Oczywiście chciałabym mieć kasę i zdrowie w nadmiarze, ale... uwielbiam być emerytką, choć słowo "seniorka" to w ogóle nie do mnie, a w życiu! Zresztą jak Wera robiła nam quiz to wyszło, że ona i MS maja po 50 lat, a ja 27 (czy jakoś podobnie). Pomimo obecnej NIEMOCY - która na szczęście czuję, że mija - jest cudownie. Może to fazy księżyca czy pełnie jakieś albo inne układy ostatnio mnie psychicznie zdołowały, ale nie miało to nic wspólnego z emeryturą. Kocham moją wolność i to najcudniejsze lata życia właśnie ze względu na nią. COBY INO ŚLEPIA SIĘ NIE PSUŁY I CZYTAĆ SIĘ DAŁO!!! Całuski 😘
OdpowiedzUsuńIdę poczytać o tej NIEMOCY u Ciebie :(
UsuńMałgosiu, po prostu nie nazywaj tego 😊 a jeśli chodzi o tatę - myslalas o kimś przychodzącym do niego choćby na godzinkę, dwie, żeby cię odciazyc? Niekoniecznie prywatnie, "nalezy" się z urzędu, czyli mopsu.
OdpowiedzUsuńNiedawno ktoś mi to podpowiadał, ale to melodia przyszłości. Na razie nie widzę większego sensu :(
Usuń