czwartek, 4 lipca 2024

C.N. Parkinson - Jak zrobić karierę


Nie powiecie, że złą sobie pozycję wybrałam do przeczytania jako pierwszą na emeryturze 😂😂😂 Lepiej późno niż wcale!

Kilka książek Parkinsona przywiozłam kiedyś ze Śmieciarki, no bo wiadomo, prawo Parkinsona, każdy o nim słyszał, a niekoniecznie czytał. Prawo Parkinsona zresztą też jest wśród tych książek, więc kiedyś będzie. Ja je wszystkie przeczytam, a potem wydam, bo jednak po tej pierwszej o robieniu kariery wnioskuję, że to jednorazowa lektura. Jest to, owszem, zabawne (satyra na poradniki), a przy tym jakże prawdziwe i w sumie aktualne, tylko że nudnawe. Ale coś czuję, że Putin czytał i się inspirował, bo czy to wielka różnica - kierować dużym przedsiębiorstwem a dużym krajem? Zasady generalnie te same.

I pamiętajcie - na początek trzeba się dobrze wżenić!


 

Wyd. Książka i Wiedza, Warszawa marzec 1972 roku, wydanie IV, 191 stron

Tytuł oryginalny: In-laws and Outlaws

Przełożył: pierwszy raz się z tym spotykam - nie ma nazwiska tłumacza! Na Wikipedii podają, że był to Juliusz Kydryński, ale jak wydawnictwo mogło przeoczyć tę informację w książce???

Z własnej półki

Przeczytałam 3 lipca 2024 roku

 

Życie emeryty 

Emeryta szwenda się z wózkiem a to po osiedlu a to trochę dalej. No i rezultaty są, jakie są. W poniedziałek uczciłam Ostatni Dzień Pracy zajrzeniem na półkę w Jordanówce, a tam!

Ktoś przyniósł masę książek - zabrałam 24 sztuki!!!  Potraktowałam to jako prezent na nową drogę życia 😎 W domu się okazało, że z trzech mogę zrezygnować, bo miałam (Gówno się pali, Gniew i Šrámek), niektóre myślę przeczytać i znów wynieść (Passentowa, Kuczok, Stasiuk), z Houellebecqem to w ogóle nie wiem, czy ruszę; resztę OCZYWIŚCIE zatrzymam 🤣 A takie sobie ładne miejsce zrobiłam na te, które przywiozę z Pragi w sierpniu! No nic, poupycha się w drugich rzędach. A bardzo mnie zaskoczyło, że ktoś na osiedlu miał czeskie książki - Mikołajka i Skvoreckiego. Nie jestem sama!



 Ale tego było mało, no nie? Wczoraj pojechałam na Czyżyny odebrać ze Śmieciarki fiszki niemieckie - niemiecki będzie przecież drugi w kolejności po angielskim. A tam pan zaprosił do grzebania wśród stert na podłodze - przeprowadzają się i zrobili selekcję. Więc wzięłam nie tylko niemieckie, ale również angielskie, no co się będę trzymać jednego podręcznika 😂 Joe Alex miał iść na podmiankę, bo mam strasznie stare i sfatygowane egzemplarze, ale w domu okazało się, że tego akurat tytułu wcale nie mam. Jajko i ja czytałam kiedyś z biblioteki, polecił mi to ktoś tutaj na blogu, a ponieważ było tak zabawne, stwierdziłam, że warto mieć 😍 A ten Stan wojenny zobaczymy.

Dodatkowo Szyszkodar przywiózł nowe zapasy do knihobudek. Jeszcze tego dokładnie nie przejrzałam, wyładowałyśmy szybko z toreb, żeby Ojczasty się na nich nie wykopyrtnął, ale zauważyłam dużo kryminałów starych - więc to się jeszcze obada 😂


Chyba powinnam się ze Śmieciarki wymiksować, bo to się źle skończy! Chytra baba z Radomia ściągnie tony papierzysk i wpadnie do piwnicy. Całkiem niedawno odebrałam właśnie papióry, notesy, stare kalendarze, ramkę na zdjęcie...

Zapytacie, na co kalendarz z 2019 roku. Otóż na kartki do robienia planów 🤣 Powyrywałam, okładkę wyrzuciłam, a teraz szaleję. No bo planów dużo, jak wiadomo.


Do tej pory posługiwałam się kartkami z Fabryki, zabierałam te, które były zadrukowane tylko po jednej stronie i do wyrzucenia - wiecie zapewne, że biuro to fabryka makulatury, nie nastarcza się nawet przepuszczać tego przez niszczarkę 😂 Skoro już nie pracuję, trzeba się papierowo zabezpieczać na przyszłość.

/tak, całe życie robię zapasy, jak ta głupia/

 

Co jeszcze robią emeryty?

Emeryty oglądają filmy. To były te dwa zaplanowane ostatnio (impuls z Taniego Letniego Kinobrania). 

Georgie ma się dobrze możecie - jeśli zechcecie - obejrzeć tutaj.

Nagrodzony na Sundance debiut Charlotte Regan może skojarzyć się z Aftersun Charlotte Wells nie tylko ze względu na wspólne dla obu reżyserek imię.

W Georgie ma się dobrze także przyglądamy się relacji 12-letniej dziewczynki (Lola Campbell) z prawie obcym jej ojcem, w którego wciela się wielka nadzieja brytyjskiego kina Harris Dickinson, znany z Beach Rats i W trójkącie.

Po śmierci matki dwunastoletnia Georgie mieszka sama na przedmieściach Londynu. Jest rezolutna i niezależna jak Pippi Langstrumpf, ale nie ma skrzyni ze złotymi monetami. Z kolegą Alim kradnie rowery, dzięki czemu może się utrzymać. Opiece społecznej wmawia, że mieszka z wujkiem. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się Jason, który okazuje się być jej ojcem.

A drugi to Lunana. Szkoła na końcu świata. Dostępny tu.

Mieszkający w stolicy Bhutanu Ugyen ma jasno sprecyzowany plan na życie. Mężczyzna marzy o karierze piosenkarza i w tym celu planuje wyjechać do Australii. Zanim jednak będzie mógł to zrobić, musi odbyć ostatni rok rządowej służby nauczycielskiej.

Decyzją przełożonych trafia do najbardziej odległej wiejskiej szkoły. Położone na wysokości pięciu tysięcy metrów miejsce nie ma nic wspólnego z wygodnym życiem, jakie do tej pory prowadził. Nie ma tam elektryczności, brakuje jakichkolwiek materiałów edukacyjnych, a w klasie, w której ma prowadzić zajęcia, obok swoich podopiecznych spotkać może… jaka.

Choć początkowo Ugyen chce jak najszybciej stamtąd uciec, zaangażowanie młodych uczniów, ale też serdeczność i niesamowita siła mieszkańców wioski sprawiają, że zaczyna zmieniać opinie o tym wyjątkowym miejscu.

Lunana. Szkoła na końcu świata to pierwszy w historii Bhutanu film nominowany do Oscara. Obraz został doceniony także na wielu światowych festiwalach filmowych oraz górskich, gdzie zdobył kilkanaście nagród publiczności.

Na sukces filmu przełożyły się na pewno piękne krajobrazy Bhutanu, muzyka i subtelne poczucie humoru, a także klimat samego filmu, który  łączy w sobie ujmującą pogodę ducha z przenikliwością spojrzenia na mało znane nam rejony świata. Pawo Choyning Dorji nakręcił film będący afirmacją prostego życia w zgodzie z prawami natury.

Tak że tego. Czasu mało. Wiadomo, na początku chcę trochę dom odpucować i odpicować, myję okna (ale langsam, po jednym na dzień), latam z mopem za Ojczastym, wycieram fronty szafek, żeby paluchów nie było, kupuję na promocjach oleje i makarony na zimę 😂, odwiedzam IKEĘ (mam plany, ale czekam z tym na stolarza, żeby mi powiedział, czy może przymocować różne takie na bokach słupka w kuchni, ale tak, żeby przy wierceniu lakier nie odpadł). Załatwiam ZUS-y. Robię angielski. Chodzę na spacery. Tak, chodzę na spacery. Takie szybkie, żeby to coś dało. Oblecenie osiedla po obrzeżach zajmuje mi 31 minut.

I to wszystko w DWA DNI 😁 Dziś trzeci dzień Nowego Życia. 

Tylko jednego się boję.

Zacząć brać żelazo, bo ponoć sraki i rzygaki 🤣

28 komentarzy:

  1. nie czytałem książek C.N.Parkinsona, ale samo Prawo Parkinsona, jego core znam i ono wcale nie jest takie do końca zabawne...
    za to Mikulas /czyli Mikołajek/ już jest zabawny, zwłaszcza po czesku, wtedy nawet treści książek z tej serii nie trzeba rozumieć...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No no, proszę mi się tu nie śmiać z czeskiego 😂

      Usuń
    2. ale to jest śmiech życzliwy, nie złośliwy, ja uwielbiam Czeszki, są takie sexy :)
      tak wracając do Prawa Parkinsona, to kiedyś sam je odkryłem, pewną jego wersję, czy interpretację... ale o tym niedługo napiszę u siebie, nie chcę sobie palić tematu spojlerowaniem...

      Usuń
    3. Tego się mogłam spodziewać (ja uwielbiam Czeszki, są takie sexy) 🤣
      Ale w gruncie rzeczy mam to samo zdanie!

      Usuń
  2. Parkinson kojarzy mi się jedynie z chorobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wpiszesz do wyszukiwarki tylko nazwisko to faktycznie dostajesz chorobę.

      Usuń
  3. 50 twarzy Greya😆
    Z tego wszystkiego wzięłabym chyba właśnie Houellebecqa, kusi od dawna.
    Prawo Parkinsona próbowalam czytać w dzieciństwie i właśnie za nudne było, więcej już nie sięgnęłam.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jest kontynuacja 🤣
      W dzieciństwie już ambitne lektury miałaś, ja raczej Kubusia Puchatka 😁

      Usuń
    2. No ja bobrowalam od małego w biblioteczce rodziców, zakazany owoc itp.🤪
      Agata

      Usuń
    3. Z takiego bobrowania wynikały różne qui pro quo... gdy się mylnie zinterpretowało tytuł 🤣

      Usuń
  4. W tym tempie zbierania, to będziesz robić regały w piwnicy....
    Stare kalendarze i notesy tez mam, zbieram , szkoda wyrzucać dobry papier:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to tempo mnie przeraża, co się tu odjaniepawla!
      Dzisiaj się znowu zgłosiłam po jakieś notatniki!

      Usuń
  5. oh jak zazdroszcze tych ksiazek, u nas marnie, znikaja miejsca z darmowymi ksiazkami, sa niby jeszcze w sklepie uzywanych rzeczy ksiazki po 2 dolary, (kupilam ostatnio 5) ale w budkach marnota, nie ma co wybrac. Niezla aktywnosc emerycka, oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na FB widuję zdjęcia amerykańskich knihobudek, niektóre bardzo wymyślne (co do formy). Na ich zaopatrzenie nie zwracam uwagi, bo i tak nie dla mnie 😁

      Usuń
    2. Rumienie sie ze wstydu, dopiero zauwazylam twoj komentarz do mojego wpisu, przepraszam, mam nadzieje, ze to cie nie zniechecilo do odwiedzania mnie.

      Usuń
    3. 😁😁😁
      Bardziej upierdliwe jest to, że się nie wyświetlają nowe posty na liście blogów z boku :(

      Usuń
  6. Prawo Parkinsona czytałem tuż po jego wydaniu i uważam je za całkiem słuszne i logiczne. Ale już dalszych książek tego autora - nie. Bo Prawo Parkinsona działa w wielu dziedzinach, w literaturze też - autor, po odniesieniu sukcesu, pisze szybko ciąg dalszy i tak dalej aż okaże się, że nudzi okropnie.
    Houellenbecka polecam, szczególnie po ostatnich wyborach we Francji.
    Natomiast te stosy książek raczej mnie przerażają, żeby to Was nie zasypało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż chyba nie przeczytam wszystkich Parkinsonów, jakie ściągnęłam (jest ich chyba pięć), bo mnie zanudzą.
      Teraz czytam biblię pragomaniaków i to zdaje się trochę potrwa. Ale czas był najwyższy.
      Słuchaj, te stosy (z trzeciego zdjęcia) są do wywożenia do "moich" knihobudek, więc nie ma strachu, to się powoli zlikwiduje. I wtedy Szyszkodar przywiezie następne 🤣

      Usuń
  7. BBM: Zaszalałaś na tej emeryturze!😄

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się uśmiałam! My chyba mamy jakiegoś wspólnego przodka Małgosiu 😂 W końcu mój ród z Krakowa i okolic to kto wie 😃 Zawsze zużywałam zadrukowane kartki puste po drugiej stronie, do tej pory mam jeszcze te z fabryki (legalne papiery, żeby nie było). To samo robię ze starymi kalendarzami, puste kartki wyrywam, wycinam i bazgrolę na nich 😂 A książek już naprawdę zbytecznych (np. prawo administracyjne sprzed wieków i nieaktualne) tak ciężko mi się pozbyć, że szok. No, ale charakter trzeba ćwiczyć to się pozbędę, nie wyrzucę przecież sama tylko "Tezeusza" zawołam na pomoc, mówił pan od nich, że każda potwora znajdzie swego amatora, więc sami sobie przejrzą co im się nada, a zabiorą wszystko. Tzn. pracownicy "Tezeusza", który jest zbawieniem dla takich "dusiksiążek" jak ja 😃
    W dwóch ostatnich "Nieznanych Światach" są artykuły o Krakowie i o Pradze, akurat Twój temat. Uściski 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te z fabryki (oznaczone znakiem wodnym i innymi takimi) to bym chciała mieć, dużo 🤣🤣🤣
      Pamiętam, że już jakieś stare kalendarze nie używane gdzieś zachomikowałam... ale gdzie? No nic, będzie się porządkować książki, to się znajdą.
      Tezeusza na pewno wołać nie będę!!!
      Dziś od rana ćwiczyłam charakter, eliminując sukienki. Osiem sztuk wystawiłam, dziewczyna ma po nie przyjechać wieczorem i oby, żeby mnie wyrzuty sumienia nie wzięły.

      Usuń
    2. Z ciuchami jest tak, że jak już spakuję do oddania to natychmiast muszę je wynieść daleko, bo inaczej będę wyciągać po jednym i chować do szafy... 😃

      Usuń
    3. Dziewczyna na szczęście odebrała, jak było umówione, więc pokusa znikła z oczu 😂

      Usuń
  9. Jak zawsze nie znam tych ksiazek wiec nie komentuje wyboru.
    Alez jestes aktywna na swej emeryturze, moze bardziej zajeta niz pracujac bo praca ma swe godziny a to co robisz teraz wypelnie Ci dnie od rana do nocy. Ale to dobrze wiec pochwalam i gratuluje energii.
    Od czwartku jestem juz na Florydzie, narazie u corki jako ze moje meble jeszcze nie dojechaly . W srode zabrano je i samochod tez, samochod dotarl wczoraj. Wreszcie apartament widzialam na wlasne oczy i spodobal mi sie, jestem zadowolona z mojego zdalnego wyboru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno, czekam z pewną taką niecierpliwością na pierwsze wrażenia u Ciebie na blogu! Tak że cieszę się, że jesteś zadowolona z mieszkania i że Bella zniosła podróż :)

      Usuń
  10. Wpadły mi w oko tytuły dwóch książek: „Angielski w 30 dni” oraz „Angielski bez trudu”. Szkoda, że nie wiedziałem o istnieniu tych książek ponad 40 lat temu-bo na naukę tego języka poświęciłem wiele lat i dużo trudu...

    A książkę o stanie wojennym z przyjemnością przeczytałbym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też żałuję 🤣🤣🤣🤣🤣
      Książka o stanie wojennym jest mi jakoś znajoma... ale chyba nie czytałam? 😉

      Usuń