Nazwisko Lidia Winniczuk jest mi znane od szkolnych czasów, kiedy to w liceum zaczęłam się uczyć łaciny i najwyraźniej podręcznik szkolny mi nie wystarczał (jakiż on był zresztą beznadziejny!), skoro naciągnęłam rodzicielstwo na kolejny 😁 Poznajecie autora okładki?
Książka Zawód, który nie sprawił zawodu trafiła do "mojej" budki z dostawy Szyszkodara. Ten Zbrucz wspomniany na okładce coś mi mówił i myślałam, że to mam, ale okazało się, że pomyliłam z Wzdłuż Wisły, Dniestru i Zbrucza Stanisława Grodziskiego 😂 Tak że - pierwszego tomu wspomnień Lidii Winniczuk nie mam, ale może się gdzieś kiedyś trafi.
Książka ma dedykację z 1993 roku. Prof. Marian Plezia też był filologiem klasycznym, a zmarł w 1996, więc oczywiście zastanawia mnie, czy dopiero teraz, po 30 latach, ktoś likwidował jego księgozbiór.
Ciekawostka taka: między stronice książki była włożona karteczka, zapisana obustronnie przez autorkę, a wyjaśniająca, co jest na okładce.
Wspomnienia czyta się gładko (choć trochę za dużo tu jest cytowanych prac uczennic, nawet z gazetki szkolnej). Ale przede wszystkim uderza pasja autorki, pasja filologa klasycznego i jednocześnie nauczyciela. Tak, zawód nauczyciela to było kiedyś powołanie. Poczucie misji. Nadal bywa, ale gorzej z szacunkiem dla tej profesji wśród społeczeństwa.
Dla mnie jednak bardziej interesujące były sprawy osobiste i rodzinne. Gdy czytałam o tym, co się działo w bliższej i dalszej rodzinie, jak wyglądały stosunki autorki z rodzicami, znów chciało mi się płakać (wieczne wyrzuty sumienia, że nie umiałam dojść do ładu z mamą; inna sprawa, że wyszłam z domu na tyle wcześnie, iż w dorosłym życiu widywałyśmy się rzadko, głównie z okazji świąt, i nie było właściwie okazji do naprawienia relacji). To takie piękne, gdy żyje się z rodzicami tak blisko 💚 Lidia Winniczuk nigdy nie wyszła za mąż, nie założyła rodziny, nie wyprowadziła się z rodzinnego domu, twierdząc, że poślubiła pracę.
Początek:
Koniec:
Wyd. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1992, 208 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 14 czerwca 2025 roku
Pierwsza w życiu wyprzedaż garażowa za mną. Była w niedzielę od 10.00, ja stawiłam się już o 9.45 (bo chciałam jak najwcześniej wrócić i dać śniadanie Ojczastemu), byłam pierwsza, więc na dobry początek dla tej młodej pary sprzedającej MUSIAŁAM coś kupić 😂 Było dużo kartonów z książkami, ale nie starociami, które by mnie bardziej interesowały, tylko powieści z XXI wieku, tak że to olałam i w końcu wybrałam jedynie grubaśne tomiszcze Kuchnia polska. Ramki na zdjęcie za 2 zł nie mogłam nie wziąć 😉 a literki moje i córki na uj mi potrzebne, ale też wzięłam 🤣 Jeszcze nie wiem, co sobie w ten sposób oznaczymy. Tak że takie nabytki.
Open House ogłosiło przyszłoroczny termin, więc pędem rzuciłam się rezerwować hotel. Znaczy do tych sióstr z maja. I cóż - mój pokój nie był dostępny, ktoś mnie ubiegł. Będę więc w pokoju 4-osobowym, co oznacza, że będzie więcej miejsca na rozkładanie wszystkiego na łóżkach 🤣 Książek i w ogóle... Czy Wy też jesteście w stanie zagospodarować wszelkie powierzchnie płaskie?
Natomiast rezerwacja na sierpień - bo od razu chciałam - nie wypaliła. Jeszcze za wcześnie, pod koniec roku się zgłosić. Znowu będę się bała, że mnie ktoś ubiegnie.
Tak się nabuzowałam tymi rezerwacjami, że dziś spędziłam cały poranek w czeskim internecie, robiąc plany - na ten sierpień oczywiście. I odkrywając miejsca, gdzie byłam dosłownie o parę metrów, ale jako że nie wiedziałam, że czegoś tam mam szukać, to i nie szukałam 😁 Cały ten poranek zaowocował... jedną zaplanowaną wyprawą. Czasem mam wrażenie, że dłużej się planuje niż potem trwa wyjście 😂
A skąd ta wyprzedaż garażowa? Bo w wcześniejszych wpisach, albo czytałem bez dostatecznej uwagi, albo nie wspomniałaś o tym ani słowa.
OdpowiedzUsuńMarek
Wyprzedaż garażowa wyświetliła się mojej córce na FB i mnie namówiła, żeby iść, bo to było niedaleko, na Rydla. Tylko wspomniałam o tym, że się wybieram w komentarzu pod poprzednim postem 😉
UsuńTakie smaczki , dedykacje i didaskalia to opowieść sama w sobie!
OdpowiedzUsuńPo piśmie widać wiek autorki...na studiach miałam zajęcia z 85- letnim profesorem, nikt go nie umiał odczytać.
Nie słyszałam u nas o podobnych wyprzedażach, jest jakiś targ staroci, ale jeszcze nie byłam.
Takie literki ładnie wyglądają miedzy donicami na parapecie lub na regałach z książkami.
Gorszy wzrok, gorsze pismo...
UsuńMoją babcię też było trudno odczytać.
Literkami pewnie oznaczymy sobie właśnie półki z książkami 😁
Moja babcia też miała podobny charakter pisma. Może to wiek, a może to przedwojenne pokolenie tak miało?
UsuńJozefina8
Lingua latina!!! No oczywiście też miałam, bo też się uczyłam łaciny. Ba, maturę zdawalam😂
OdpowiedzUsuńNawet kilka lat temu chciałam sobie przypomnieć na Duolinguo, a tam zonk, bo restytuta ("kło" vadis, caesar to "kejzar" itp.), nie do przebrnięcia dla mnie.
Literki też moje i córki, tylko odwrotnie niż u Was. Może na jakieś szafki czy cuś.
Dedykacja boiska, świetne post scriptum do naszej rozmowy o "pomazanych" książkach.
No i gratki, że się udało z rezerwacją. A cena tej czwórki jak się na do jedynki?
Maturę zdawałaś!!! No widzisz - ja chciałam, ale byłam jedyna i prof od łaciny się wykręcił, że on nie filolog klasyczny, tylko polski (tak było). No kto by dla jednej osoby się męczył 😉
UsuńNie rozumiem, co Ty do mnie mówisz z tym Duolingo?
No właśnie tak się złożyło z tą dedykacją... podobnie jak z Nowolipiem wcześniej!
Jedynki tam nie ma, ja byłam teraz w trójce. Cena jest taka sama od osobodoby, nie ma różnicy. Na plus uznaję, że ta czwórka jest w tym małym hallu, gdzie stoi lodówka z mikrofalą, więc będę miała mniej chodzenia z podgrzanym mlekiem 😂
Ha, wciąż mam tą książkę Język Łaciński i do dziś nie wiem skąd, bo nigdy nie uczyłam się łaciny.
OdpowiedzUsuńNie uczyłaś się, ale widocznie CHCIAŁAŚ 😂
UsuńNauczyciele... szkołę zacząłem we wczesnych latach PRL, wszyscy moi nauczyciele byli "przedwojenni". Nauczyciel historii całkiem zgrabnie potrafił przekazać wiedzę o wojnie 1920 r i ataku ZSRR na Polskę we wrześniu 1939.
OdpowiedzUsuńNauczycieli języków - rosyjskiego, niemieckiego i angielskiego - wspominam do dziś w dużym sentymentem.
Zdaje się, że nie miałam żadnych przedwojennych nauczycieli, ale nic dziwnego, to już była kolejna generacja. I nawet nie wiem, czy profesorka od historii w liceum coś napomykała - bo historia była dla mnie kulą u bogi jedynie :(
UsuńU nogi jednak 🤣
UsuńJa mialam krótko taką przedwojenną panią od angielskiego, Sophie. Były to dodatkowe zajęcia w pierwszej klasie podstawówki, pani była Angielką, żoną polskiego żołnierza, z którym przyjechała do Polski. Musiała być urodzona w latach 20 lub wczesniej. Urocza i nauczyła mnie wymawiać "th". Kto sie uczył angielskiego w PRL, ten pewnie opamięta, że nawet nauczyciele notorycznie mówili "dzis is" lub "sri". Mam na pamiątkę jej wpis w pamiętniku😍
UsuńAle takich prawdziwych nauczycieli w starym stylu niestety nie mialam
Też mam tę książkę! U mnie w szkole nie było łaciny, a ja bardzo chciałam, więc chodziłam na prywatne lekcje, jedyne w życiu moim, dwa lata. Zaprocentowało mi na studiach - mieliśmy bardzo surowego łacinnika, wszyscy drżeli, a ja na luziku :-)
OdpowiedzUsuńPrywatne lekcje łaciny, ho ho. W moim miasteczku - gdyby ktoś miał taką zachciankę - nawet by nie znalazł łacinnika 😂
UsuńZ racji czterech lat łaciny w liceum nie musiałam juź chodzić na studiach na lektorat, ale pamiętam narzekania koleżanek...
Aprops podejścia...Lot do Sztokholmu trwa ponad godzinę a My już od 6 na lotnisku a jest 9.30...I jeszcze nie mamy info. O której polecimy.
OdpowiedzUsuńYyy... uroki latania 🤔 i pierwsze plany biorą w łeb...
UsuńW ogolniaku mialam wybor - niemiecki albo lacina a to oprocz rosyjskiego. Wybralam lacine bo mi sie zdawalo ze pojde na medycyne. Nigdy nie poznalam jej dobrze, na medycyne nie poszlam ale i tak co pamietam (choc bardzo malo) bardziej mi sie przydaje niz niemiecki bo czesto w ksiazkach spotykam lacinskie nazwy czy cytaty.
OdpowiedzUsuńDo ogolniaka uczeszczalam w latach 60 tych wiec wszyscy moi profesorowie mieli albo tuz powojenne wyksztalcenie albo nawet sprzed. Profesor od historii nie prowadzil jej w interesujacy sposob, nie lubilam jej, pokochalam gdy pozniej zaczelam czytac ksiazki historyczne w ktorych odkrywalam fakty nigdy nie poznane w szkole. Nie mam do niego pretensji - uczyl wedlug systemu jaki wtedy byl w Polsce a wiadomo jak byl ukierunkowany. Nigdy nie marzylam byc nauczycielka a w obecnych czasach to absolutnie nie widzac jak sie uczniowie zachowuja a nauczyciel nie ma na to wplywu.
Kto wie czy Cie nie zmalpuje! Jako ze jestem zmuszna kupowac uzywane ksiazki na Amazon a po przyczytaniu nie mam ich gdzie trzymac ani potrzeby tez , chodzi mi po glowie w naszym budyneczku "pocztowym' umiescic szafke i tam je zostawiac dla mieszkancow apartamentow a zrobic to bez pytania czy moge.
Moje wszystkie powierzchnie płaskie zagospodarowują się wręcz same.
OdpowiedzUsuń