Ten film kupiłam wracając z pierwszego pobytu w Pradze, z przesiadką w Brnie, tam w przejściu podziemnym ze stacji do miasta sprzedawano takie tanie gazetowe wydania. I bardzo możliwe, że był jednym z pierwszych filmów, które obejrzałam po czesku - 5 czerwca 2016 roku - pewnie niewiele jeszcze rozumiejąc. W każdym razie gdzieś w głowie pozostał sentyment i gdy w marcu tego roku zobaczyłam książkę na stronie Ulubionego Antykwariatu, zaraz ją kupiłam i poprosiłam praską psiapsiółę, żeby pojechała ją odebrać. Do domu przywiozłam dopiero w maju.
Marie pracuje jako motornicza, zajmując się oczywiście również domem i dwójką dzieci, mąż jest stale w służbowej podróży, ale jej to nie przeszkadza, no bo po prostu go kocha, więc zaharowuje się z miłości. Toteż świat jej się zawali, gdy pewnego dnia zatrzymawszy tramwaj na przystanku zobaczy męża całującego szykowną blondynkę. No cóż, Marie się zaniedbała po tych kilku latach małżeństwa... Zostawia więc tramwaj, zabiera z domu trzy książeczki oszczędnościowe i opróżnia je, przeistaczając się w damę. Domy mody, salony piękności, nocne lokale. Mąż oczywiście błaga o przebaczenie, ale trudno jest zapomnieć...
Półka
Wyd. Nakladatelství Svoboda, Praha 1967, 105 stron
Z własnej półki (kupione 21 marca 2022 roku za 90 koron w Ulubionym Antykwariacie)
Przeczytałam 11 lipca 2022 roku
Obejrzałam ponownie film. On ma polski tytuł Dama z tramwaju, ale przypuszczam, że jest niedostępny po naszemu 😒
W 50-lecie filmu narodowy skarb Czechów czyli naše Bohdalka znów założyła tramwajarski mundur.
Na YT wyświetlił mi się taki vlog. Obejrzałam, bo raz, że po czesku, dwa, że praska tramwajarka, ta Jarka Broki. Ale tak sobie myślę - wygląda jak facet, głos ma jak facet i - co tu dużo gadać - żre jak facet. Pokazuję córce, a ona od razu przecież to trans. Ja to jednak jestem mało kumata w tych nowoczesnych sprawach 😂 Poszukałam i faktycznie znalazłam całą historię: urodziła się jako facet, ożeniła się i ma dwójkę dzieci i dopiero potem zdecydowała się na operacyjną zmianę płci. Stała się celebrytką w momencie, gdy chciała zaciągnąć się do wojska (już jako kobieta) i odmówiono jej.
Słuchajcie, słuchajcie!
Po przeliczeniu wszystkich PEWNYCH dochodów do maja przyszłego roku wyszło mi, że właśnie do tego miesiąca (włącznie) nie musiałabym dorabiać - mogłabym leżeć do góry brzuchem NIE SIĘGAJĄC DO SKARPETY, co jest oczywiście bardzo miłą perspektywą. Oczywiście przy zachowaniu dużej ostrożności w wydatkach. Ale.
Ale teraz w lipcu musiałam jeszcze zapłacić ZUS za czerwiec, co spowodowało zachwianie kruchej równowagi. Mimo to dalej bym obleciała cały miesiąc, gdyby nie dermatolog. Kazała mi mianowicie smarować pysk przez tydzień robioną maścią - i to byłby pryszcz, bo 15 zeta, ale potem przepisała dwa drogie kremy (że jeden na rano, drugi na noc). I te kremy spowodowały, że do końca lipca zostało mi z wyznaczonej miesięcznej sumy 43,66 zł.
Myślicie, że wystarczy? Cholera, to są dwa tygodnie! Mam makarony, kasze, ryż, jakiś drób na powiedzmy 4 obiady, ale ciągle nie wiem, jak to opędzić. A kwestia jest ambicjonalna - nie będę przecież na samym początku gospodarowania sięgać do pieniędzy z następnego miesiąca (zaciągać kredytu u samej siebie 😁). Nie znacie przypadkiem jakiegoś bloga albo profilu na FB, gdzie udzielają rad, jak się tanio wyżywić? Albo może macie własne pomysły?
A' propos maści robionej. Zachodzę w głowę, po co pudełeczko ma tę niebieską kopułkę. Ona jest odkręcana, a w środku dziurka, ale przecież maść nie jest lejąca i trzeba odkręcić w celu użycia całe wieczko, żeby nabrać na palec.
Maść genialna - już po pierwszym użyciu była niesamowita poprawa - mogę już się pokazywać ludziom na oczy, tyle że z kolei na słońce tej skóry nie wolno wystawiać, więc wybieram się dziś do Dżendżejowa z parasolką.
Moja córka miała trochę racji - otóż od dawna mi mówiła idź na Galla (czyli do zwykłego dermatologa), a ja nic, tylko na klinikę, na klinikę. No, doczekałabym się...
Przysłała mi nawet taki obrazek, z napisem TO TY:
Przeglądam zapasy: 3 słoiki ciecierzycy (kopytka plus nie wiem, co jeszcze), 2 puszki groszku, chyba 8 puszek pomidorów (te będą do makaronu, ale przecież nie co drugi dzień makaron!), 4 słoiki dżemu (dobra nasza, jak się dokupi twaróg to bardzo zdrowe kanapeczki), 3 puszki białej fasolki - nie wiem, co można z tego wymodzić jako danie obiadowe? 8 pudełek herbat, tego mi na szczęście nie zabraknie 😁 a nawet mam kawę, bo na emeryturze będąc zaczęłam codziennie pić kawę (coś takiego). Półtora kilo cukru i kilo mąki. Duuużo żółtego sera. Osiem jajek. Soczewicę czerwoną i zieloną, groch łuskany. Dwie puszki sardynek i jedna szprota w oleju. Olej też jest, na szczęście. Dalej mam opakowanie kiełbasek, chciałam zrobić parzybrodę na dwa dni - patrzyłam już w sklepie, ile kosztuje kapusta - 5,50 zł za główkę, no co za zdzierstwo! Może będzie taniej w warzywniaku? Coś tam jeszcze chyba jest w puszce z tyłu - jak będę miała w nowej kuchni cargo albo szuflady, to od razu zobaczę, a tak trzeba wyciągać z półki.
E no, przeżyję, tylko pomyśleć trzeba 😂 Tymczasem jutro obiadek zjem u Ojczastego, a córce zostanie trochę risotta, co to je na dzisiejszy obiad będę robić. To do dzieła!
Skoro wybierasz sie do Dżendżejowa, to wcale nie tak strasznie daleko ode mnie mieszkasz. Typuję, że tak około 200 km :-)
OdpowiedzUsuńAle 200 km od Dżendżejowa czy od Krakowa? 😉
UsuńPrzecież mieszkasz z dorosłą córką, w czym problem?
OdpowiedzUsuńTa znowu z tą córką. Gdyby to był temat do omawiania na blogu, to bym go omawiała. Czy to tak trudno zrozumieć?
OdpowiedzUsuńA zwłaszcza pojąć, że mogą być różne sytuacje?
Jeżeli to ma być odpowiedź na pytanie "jak przeżyć za 43 zł", to - nie udało się. Jest równie dobra, jak "jeździj na rowerze" w odpowiedzi na "zepsuł mi się samochód, którym dojeżdżam do pracy 20 km".
A uwzględniałaś w swoich obliczeniach wszystkie dodatkowe emerytury? W sierpniu będzie chyba najbliższa.
UsuńUwzględniłam czternastkę, co ma być pod koniec sierpnia, natomiast nic nie wiem o przyszłorocznej trzynastce i jej wysokości, więc tego nie. Tym lepiej, może się przesunę na czerwiec z nicnierobieniem 😂
UsuńA jeszcze w miarę zbliżania się wyborów może dojdą jakieś piętnastki i szesnastki :D
UsuńTego to Prezes nawet w najgorszych koszmarach sennych chyba nie przewiduje 🤣
UsuńTemat filmu podobny do naszej produkcji z Ewa Kasprzyk i Englertem w rolach głównych. Może się sugerowali?
OdpowiedzUsuńnajtaniej wypadną Ci jednogarnkówki i naleśniki. Do jednogarnkówek biorę głównie cukinię, bo jest tania, mogą być pieczarki, kawałek kiełbaski i to, co masz w puszkach
Gdy nasmażysz naleśników, to ze 3 obiady zrobisz, w tym krokiety i makaron naleśnikowy z pomidorami i ciecierzyca.
jotka
Makaron naleśnikowy z pomidorami i ciecierzycą to nie znam, poszukam. Nie przepadam za smażeniem naleśników, bo potem zapach w domu się unosi dość długo, ale fakt - naleśniki by trzeba wykorzystać. Nawet gdzieś mam jakiś przepis z czerwoną soczewicą, którego nigdy nie robiłam.
UsuńA ten film z Englertem i Kasprzyk to jaki?
Chyba Komedia małżeńska czy jakoś tak...
UsuńNie znam tramwajarki. Nie chce cie martwic, ale moze nie wystarczyc. Ja co miesiac wybieram z banku 500 dol na jedzenie, w tym miesiacu wczoraj wydalam ostatniego dolara, trzeba uzywac karty. Ceny sa 2-3 razy wyzsze. O cenach lekow/masci nie bede wspominac, bo to mnie dobija.
OdpowiedzUsuńTeż obawiam się, że taka kwota jest dość śmieszna... no ale i tak by trzeba było zużyć zapasy przed remontem kuchni, bo i bez tego będzie wielki burdel, jak się stare meble wyniesie, a nowych jeszcze nie będzie - przynajmniej puszki ubędą z tego, co się pozwala na kupie w pokoju 😁
UsuńWlasnie konczymy wynosic rzeczy, bo jutro przychodza fachowcy, wczoraj piec godzin sprzatalam spizarke, wyrzucilam 6 siatek przypraw I puszek z 2015-16 roku jedna z 2011.
UsuńOjojojojoj! Skąd ja to znam! Też kiedyś sporo wywaliłam, aczkolwiek NIE TAKIE ilości 😁 Toteż się będą upierać przy cargo do końca świata i jeszcze dłużej! Koniec z marnowaniem jedzenia!
UsuńZapasów gratuluję. Ach, jakaż z Ciebie zapobiegliwa Pani Domu.
OdpowiedzUsuńCo do reszty, uważam że nie starczy. Bo przecież pomidory, ogórki, owoce i choćby pęczek koperku... Tak że tak. Teresa.
No właśnie myślałam, że jak to, bez koperku czy innej zieleniny? I co jako dodatek do drugiego? I choćby jabłka...
UsuńMinister Czarnek doradzał też chodzenie na obiady do znajomych jako sposób na oszczędzanie. Może wypróbujesz? :D
OdpowiedzUsuńPrzyłębska mnie coś nie zaprasza...
UsuńNie wspominając o tym, że ze zgrozą myślę o dwóch wizytach, które powinnam odbębnić przed wyjazdem do Pragi - i co, z gołą ręką iść? Aj aj aj.
Uwielbiam Twoje poczucie humoru! ;))
OdpowiedzUsuńRozumiem, że w kwestii tych 43 zł jako sposobu przeżycia dwóch tygodni?
Usuń🤣🤣🤣
Za późno kliknęłam w trójkącik. Ten anonimowy- to byłam ja- bbm.
OdpowiedzUsuńTeż mi się to zdarza ostatnio, gdy się nie skapnę dostatecznie szybko, że (z niewiadomego powodu, bo wcześniej tak przecież nie było) nie jestem zalogowana 😉
UsuńCo do pojemnika na maść, to tę niebieską kopułkę się odkręca, dno pojemnika się naciska - ono wtedy przesuwa się do góry i maść wychodzi otworem, który jest zakręcony niebieską kopułką. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDno się naciska! Aaaaaaaa! Faktycznie 😁 A ja próbowałam boki pojemnika ścisnąć i oczywiście kompletnie nie szło 🤣
UsuńDzięki! Również pozdrawiam 😍