Ulubiony mój czeski autor dla dzieci i młodzieży. I nie tylko, w ogóle lubię go czytać. Na półce tam niżej widać, że jeszcze sporo go mam. I bardzo dobrze 😀
Bořík i jego trzech kumpli z klasy dają popalić. Ale wiadomo, zawsze chcą dobrze. No, może prawie zawsze. A przynajmniej dobrze dla siebie 😁 W końcu wiadomo, jak sam o siebie nie zadbasz, to nikt nie zadba. A życie jest ciężkie, rodzice cały czas ci trują, że wyrośnie z ciebie zločinec i lajdák, co się okazało po polsku próżniakiem, jednakowoż (wydało mi się dziwne, że mama tak do synka mówi, więc sprawdziłam). Ach, ten czeski 😂
O Boříku i jego kolegach już czytałam jedną książkę - Pekelná třída, ale dzisiejsza chyba była pierwsza chronologicznie, więc postaram się od tej pory lecieć po kolei.
A jeszcze bardzo lubię ilustracje Adolfa Borna!
Tutaj koledzy chcieli pomóc Alešowi, który znów spóźnił się do szkoły, bo mu się zepsuł budzik, a babcia wyjechała do sanatorium. Jak się zabrali za naprawianie, tak wszystkie trzy zegary z domu rozebrali na części i... oczywiście klops. Zanieśli je więc do zegarmistrza, ale wyobraźcie sobie, że ten odmówił złożenia ich do kupy!
Początek:
Koniec:
Półka
Wyd. Albatros, Praha 2004, 189 stron
Z własnej półki (kupione 20 maja 2019 roku w Ulubionym Antykwariacie za 88 koron minus 11%; antykwariat się nazywa "11", a kto polubi jego profil na FB, dostaje 11% zniżki na wszystko, z czego skwapliwie korzystam do tej pory 😍)
Przeczytałam 2 września 2022 roku
Nadmienię, że czytałam (w większości) w okolicznościach przyrody - nie wiem, dlaczego dopiero na koniec wakacji/lata odkryłam, że na leżance na łące na skraju osiedla można całkiem komfortowo spędzić czas, gdy się nie posiada balkonu. Co prawda wczoraj to już zabrałam nawet termos z gorącą herbatką, o kocu nie wspominając (ten od początku) 😎 Raz nawet wzięłam jaśka, ale to był niewypał, nie da się czytać, gdy głowę oprzesz na oparciu.
Przez tę leżankę umyłam dzisiaj głowę, choć strasznie kusiło, żeby sobie zrobić Dzień Brudasa - no ale jeśli nie lunie (coś ponurawo), to trzeba jeszcze iść. Nawet odgrażam się, że w zimie będę chodzić, oczywiście odpowiednio opatulona - ale z tym może być różnie 😜
Jako osoba, która nic nie musi, a wszystko może - po przeczytaniu na Śmieciarce informacji, że na Dębnikach ktoś opróżnia mieszkanie, natychmiast się tam udałam. Niestety nic tam dla mnie nie było - a może raczej stety, bo doprawdy lepiej już nic do chałupy nie znosić 😂
Ale nie byłabym sobą, gdybym nie wstąpiła do pobliskiej biblioteki. I tak oto ni z gruchy ni z pietruchy mam już w domu osiem bibliotecznych pozycji, na czym mi wcale nie zależało!
Mam też nowy telewizor. To dotyczy tematu Nowa Kuchnia, bowiem umyśliłam sobie, że damy tam ten mniejszy odbiornik (jojczyłam już od dawna, że oglądamy przy stole filmiki z YT na laptopie), więc na jego miejsce potrzebny nowy, a skoro nowy, to lepiej, żeby większy - może nawet ja sama coś na nim czasem obejrzę?
A tu taki kanał. Po przykręceniu nóżek okazało się, że te cholery są z samego brzegu i w związku z tym nie mieszczą się z jednej strony na wystającej z regału półce (ja sobie przecież wszystko wymierzyłam wcześniej, ale z założeniem, że nóżki idą bardziej ku środkowi). Będą potrzebne kombinacje czyli dodatkowe koszty. Ale to jeszcze nic, podłączamy pendrajwa z filmami córki, szukamy, nie możemy znaleźć, jak go włączyć, w końcu instrukcja znaleziona w necie pomaga, ale wtedy okazuje się, że tv go nie odczytuje. I cały pogrzeb na nic, bo przecież tylko do tego ten telewizor potrzebny córce. Ta wściekła, mówi, żeby zabierać to dziadostwo z powrotem (jak ona generalnie nienawidzi zmian, chyba jest autystyczna). I idzie spać.
Ja się tak łatwo nie poddaję, próbuję ze swoimi pendrajwami i odkrywam, że takie z pamięcią 16 GB telewizor czyta i odtwarza, więc chyba w tym był problem.
Niemniej jednak póki co stary tv wrócił na swoje miejsce, nowy stoi u mnie na podłodze (obejrzałam z rozpędu co nieco na YT, a do Netflixa się nie dostałam, bo właścicielka zmieniła hasło przy ostatnich zawirowaniach i jakoś mi się nie chciało do niej dzwonić i dopytywać przy weekendzie, co jej będę głowę zawracać). Opakowanie trzeba wynieść do piwnicy, może ktoś się zlituje (i nie mam na myśli siebie). W tle kolejne, jeszcze puste, pudła w kuchni. Śmierdzą, dlatego wyniosłam je z pokoju, gdzie najpierw były. Wiecie, że kartony śmierdzą?
Ale suuuper ilustracje! A po polsku pewnie nic się nie ukazało tego autora?
OdpowiedzUsuńNo nie 😐 a przynajmniej nic o tym nie wiem.
UsuńAle trochę książek z ilustracjami Adolfa Borna u nas się ukazało. Ta w serii Mistrzowie Światowej Ilustracji będzie chyba najładniejsza:
UsuńTato, ta ci się udała
https://wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/tato-ta-ci-sie-udala.html
Ach, kurczę, w samych dalekich filiach jest u nas... ale kiedyś się przejadę.
Usuń"Tata, który urodził się w najbardziej prozaicznej dzielnicy Pragi" - musi co na Żiżkowie 😁
A to w ogóle jest znakomita seria Dwóch Sióstr :)
UsuńOraz: dlaczego nie jesteśmy już dziećmi 😥
UsuńMnie to nie przeszkadza w kupowaniu niektórych książek od Dwóch Sióstr :D
UsuńBo Ty to jesteś bogaty z domu 😂😂😂
UsuńMam jak Dariusz. To znaczy z kupowaniem, nie z bogatością z domu :P I to nie tylko u Dwóch Sióstr :)
UsuńAle halo, Bazylu, Ty jesteś usprawiedliwiony! Znaczy masz Powód 😂😂😂
UsuńByłem :( Za rok będę ojcem 18latka :)
UsuńFiu, fiu, fiu, jaki wypasiony telewizor! Ja mam dwudziestoletnie Sony, jeszcze takie z dupą kineskopu :D
OdpowiedzUsuńZ tej sterty chyba bym sobie jakieś krzesło wybrał. Albo przynajmniej dwa stołki.
Wypasiony od razu 😂 Wypasione to są wiesz, te takie 70-calowe, na całą szerokość pokoju 😁
UsuńAle jest 4k, więc zadowolonam.
A zwłaszcza zadowolonam, że już nie muszę o tym myśleć i DECYDOWAĆ, przynajmniej jedna rzecz z głowy 🤣
Te meble były, powiedzmy, dość sfatygowane, więc nie wiem...
Ilustracje Borna sympatyczne:-)
OdpowiedzUsuńKartony śmierdzą, bo albo lakierowane albo spryskane różnymi świństwami...
Na naszym telewizorze oglądamy zdjęcia z wakacji, ale z dysku, nie z pena.
jotka
Te moje nie są lakierowane, więc prędzej spryskane. Śmierdzą te po bananach czy innych egzotycznych owocach.
UsuńDysku nie próbowałam podpinać jeszcze, nie przyszło mi do głowy - trzeba spróbować 😁
Meble zbyt sfatygowane, nie byloby wielkiego porzytku. Obecne wnetrza sa bardzo ladne, w dziecinstwie mieszkalam w kamienicy, w ktorej na parterze byla publiczna biblioteka jakze odmienna od obecnych. Ciekawe czy bibliotekarki sa tak samo nieprzyjemne jak te "moje"?
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak, jak w każdym innym zawodzie - ludzie są różni. Faktem jest, że od bibliotekarzy oczekujemy interakcji, a nie suchych zdań typu "proszę kartę" i "do 27-go września". Choć oczywiście nie każdy 😉
UsuńJakoś nigdy mnie nie ciągnęło za książkami dla dzieci :-) Nawet za dzieciaka :-) Wtedy wolałem zdzierać kolana, dziś wolę bardziej dorosłą literaturę :-)
OdpowiedzUsuńDorosłą literaturę można różnie rozumieć 🤣🤣🤣
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPoczekaj! Dobrze zrozumiałam, że jesteś już po remoncie kuchni?... Odczuwam niedosyt zdjęć!
OdpowiedzUsuńAleż gdzie tam! Wstępna umowa jest, że przyjdą 3 października. Właśnie najgorsze jest to czekanie. Pan stolarz byłby już, ale ci od prac przygotowawczych są zarobieni 😁
UsuńA BBM pokazuje mi się dopiero, gdy próbuję uzupełnić podpis. Strasznie to dziwne!
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie mogę odpowiedzieć na komentarz pod jakimś starym postem (swoim) - ani jako ja ani anonimowo.
UsuńMoże Blogger usiłuje nas zniechęcić do komentowania?… Niedoczekanie! ;) BBM
OdpowiedzUsuńWłaśnie - niedoczekanie 😂😁
UsuńPonawiam zyczenia by remodelka wyszla dobrze i wedlug Twego zyczenia.
OdpowiedzUsuńU mnie przydaloby sie lakierowanie polek w szafkach a mam ich ze setke bo do kuchennych dochodza te w garderobach i spizarce. Nie chce mi sie tego robic (tzn robilby malarz) bo gdy pomysle o kurzu jaki by dalo szlifowanie to szybko rezygnuje z pomyslu. A i jakby odswiezyl sufity to by tez nie zaszkodzilo.
Eeeech, juz mi sie nie chce przechodzic przez takie tornada w domu.
Moja mama regularnie przy każdym malowaniu mówiła, że to już ostatni raz. Tak że ten 😂
UsuńJa oczywiście też aktualnie wychodzę z założenia, że to już ma być na resztę życia. Ale między postanowieniami a tym, co życie przyniesie - zawsze jest "drobna" różnica. Niby chciałoby się nieraz coś odświeżyć (nie mówiąc o zmianach), ale właśnie ten bałagan w domu w trakcie prac jest koszmarny.
Dzisiaj wydałam na Śmieciarce kwiatka, czekam jeszcze na pana, który ma odebrać stojak na noże (dosyć pierdół na blacie, wszystko do szuflad), a jutro wieczorem przyjedzie dziewczyna po kolejne dwa kwiatki. Mam przynajmniej poczucie, że COŚ robię, COKOLWIEK. Że mniej rzeczy do pakowania będzie 🤣