Morderstwo nad Lietzensee przywiozłam ze Śmieciarki - że chętnie się zapoznam z zachodnioniemieckim kryminałem. Przy czym nazwisko autora było mi jakoś znajome. Zajrzałam do katalogu, no i faktycznie, mam jego Fabrykanta aniołków. Zdaje się, że nic więcej nie było przetłumaczone. Śledztwo w sprawie zabójstwa emerytowanego księgowego z domu starców prowadzi komisarz Katarzyna Ledermacher i okazuje się, że jest ona też bohaterką Fabrykanta i jeszcze jednej powieści (Ohne Geld singt der Blinde nicht). Z tym, że ta ostatnia była wydana po czesku (Zadarmo ani kuře nehrabe), więc jak przypadkiem na nią trafię w jakimś pudełku po 10 koron albo w knihobudce, to wiecie, co zrobię 🤣 Ba, nawet w tej chwili jest w Ulubionym Antykwariacie egzemplarz za 9 koron, dałam sobie do koszyka i jeśli nikt mi go nie podkupi do sierpnia, to mam jak w banku!
Bowiem mi się książka podobała. Bardziej zresztą jako opis atmosfery Berlina Zachodniego na początku lat 70-tych, ale też są tam wspomnienia zarówno sprzed wojny, jak i zaraz powojenne, to było interesujące. Była sfilmowana, ale gdzie ja ci znajdę stary niemiecki film kryminalny... Na YT w każdym razie nie ma ani śladu.
Autor zmarł w 2004 roku, a na Wiki doczekał się jedynie hasła rodzimego plus węgierskiego plus koreańskiego i jeszcze egipskiego bodaj. To wszystko. Za Fabrykanta się wezmę niedługo, tymczasem zaczęłam kolejną zdobyczną powieść niemieckiego autora - ale o wiele bardziej znanego. No tak się złożyło 😁
Początek:
Koniec:
Wyd. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1980, 177 stron
Tytuł oryginału: Ein Mord am Lietzensee
Przełożyła: Brygida Jodkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 1 czerwca 2024 roku
Chciałam iść w Pradze na Perfect Days, ale akurat nie było tego filmu na żadnej projekcji dla seniorów 😉 Nadrobiłam w domu. Najpierw córka zaproponowała mi wersję oryginalną z wklejonymi napisami - że niby czeskimi, ale to nie było po czesku, może po słoweńsku czy co, odmówiłam 😁 No to zaczęła szukać dalej i znalazła angielskie napisy, ale film w dubbingu hiszpańskim 🤣 Cóż było robić, obejrzałam, aczkolwiek dziwnie mi brzmieli Japończycy mówiący hola chica 🤣 Generalnie jednak mało tam mówią, za to jest dużo boskiej muzyki (jak to u Wendersa). Wiedziałam, że mi się będzie ten film podobał i tak było. Hymn na cześć prostego życia i akceptacji codzienności. Polecam bardzo bardzo.
/choć wiem, że dużo osób uzna go za klasycznego snuja, w którym nic się nie dzieje/
Gdy byłam w Pradze, do domu dotarła patelnia Taiyaki, którą widziałam na FB i zapragnęłam mieć 😂 Przeleżała tydzień i dziś wreszcie dokonałam inauguracji, metodą prób i błędów (ile dać ciasta do środka, żeby nie za dużo i nie za mało - niektóre rybki były pozbawione ogonów - oraz jak długo podpiekać). Robiłam rybki bananowe, a w tygodniu spróbuję z czekoladą. To taki gadżet, z którego kto wie, ile razy skorzystam, ale NASZŁO MNIE 😂
PS. Znowu spamery w ataku czy co: czytam właśnie, że wczoraj miałam 2225 odwiedzin, a dzisiaj 1785. Głównie z Hongkongu. Bzdury jakieś!
Początek kryminału całkiem zachęcający.
OdpowiedzUsuńTe rybki to coś jak gofry?
Czy ja wiem? W sensie, że nie wiem, jakie jest ciasto na gofry. W tym poście na FB pisano o "cieście jak na placuszki" - cokolwiek to znaczy - ja użyłam więc właśnie mojego ciasta na placuszki bananowe. Będę eksperymentować dalej 😁
UsuńTeż nie wiem, jakie jest ciasto na gofry. Podejrzewam jedynie, że może tam być sporo jajek. Jadałem gofry kupne i domowe (dziadkowie - ze strony ojca - mieli poniemiecką gofrownicę w której smażyło się gofry na węglowej kuchni) i chodziło mi bardziej o smak i konsystencję tych twoich rybek.
UsuńI jeszcze: kto projektował okładkę tego kryminału? Bo intrygująca.
Niektórzy twierdzą, że okładka jest przerażająca. To dzieło jakiegoś małżeństwa: zaprojektował Zdzisław Milach, a rysunek wykonała Elżbieta Bilińska-Milach.
UsuńAha. Uczennica Stannego.
Usuńhttps://ergobiel.wixsite.com/elzbieta-bilinska
Ty to zawsze takie rzeczy wygrzebiesz 😁
UsuńFajne te rybki, spodobałyby się mojemu wnukowi:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Można na słodko, można na słono. Dzieciom na pewno się podobają 😀
UsuńZazdroszczę Katarzynie Ledermacher, mnie rzadko udaje się zasnąć ponownie🫠
OdpowiedzUsuńFajne te rybki, przyłączam się do pytania, co to za ciasto. Mam już gofrownicę, czy to tylko kształt inny czy co? O RYSIARDZIE o dziwo nigdy nue dlyszalam. A znasz W starym piecu diabeł pali? Ingrid Noll, lubię ją, a bohaterka taka coś w naszym wieku 😁
Agata
Właśnie! Też o tym myślałam. I o swoim deficycie snu...
UsuńW komentarzach na FB pisali o gofrowym cieście. Ale ponieważ nie mam gofrownicy, to i nie mam pojęcia, co to za jedno 🤣
Wspomnianej autorki nie znam, ale poszukam!
Film znalazlam na YT wkrotce obejrze, ksiazki pewnie nie bede szukac, realizuje obecnie letnie wyzwanie, czytam cozy mystery.
OdpowiedzUsuńŻe w całości? No proszę, film raptem z zeszłego roku i już jest? Może lepiej oglądaj od razu, bo usuną 😂
UsuńPlatny, to pewnie bedzie dluzej.
UsuńPłatny na YT? TO dla mnie coś nowego.
UsuńBBM: Ja kiedyś miałam metalową foremkę na drucie, która z ciasta naleśnikowego „robiła” / na głębokim tłuszczu / coś w rodzaju faworków w kształcie kwiatów . Dzieciaki się tym zajadały!
OdpowiedzUsuńChyba widziałam takie kwiatki smażone 😍 Zastanawiam się, gdzie i chodzi mi po głowie, że sprzedają w jakiejś cukierni...
UsuńOoo ja tez to miałam, nawet kwiatek się uchował, tylko "łodyga" zgubiona. Pyszne były te kwiatki. To ustrojstwo mama przywiozła z NRD albo z ZSRR
UsuńAgata
Łodygę dorobić i do dzieła 😂
Usuń"Perfect Days" obejrzałam w kinie podczas majówki. Bardzo mi się podobał, ale ja akurat bardzo lubię tego rodzaju filmy.
OdpowiedzUsuńRybki wyszły Ci bardzo ładne :) One są bardzo popularne tutaj, z rozmaitym nadzieniem, choć najbardziej standardowe to pasta z czerwonej fasolki azuki. Co do ilości ciasta, to myślę, że trzeba wybrać według gustu, bo są i takie z bardzo cienką warstwą ciasta, i takie z bardzo grubą.
Bałam się, że jak dam za mało ciasta, to się rybka nie odbije z jednej strony 😁
UsuńKusi mnie, żeby teraz jeszcze spróbować z czekoladą i zabrać do pracy, coby się zdziwili 🤣
O paście z czerwonej fasolki azuki czytałam, to pierwsze, co wychodzi, gdy się wpisze Taiyaki.
Przybijam piątkę w kwestii filmu!
To takie "Gdyńskie rybki" pewnie, jakie jadłam na majówce.
OdpowiedzUsuńFaktycznie!
UsuńTak sie na weekend urzadzilam ze zostalam bez bibliotecznej ksiazki wiec musialam pogrzebac we wlasnych a z nich duza czesc jest odlozona na pozbycie sie - w zwiazku z likwidacja domu i dobytku. Wybralam starenka, z obszarpanymi okladkami i troche rozlatujaca sie nie pamietajac wogole tresci i tego "przeczytalam czy nie?" Wyszlo ze nigdy jej nie przeczytalam co dziwne bo wiem ze mam ja na polce od wielu, wielu lat. Przydala sie jak znalazl i jest zupelnie interesujaca - Susan Howatch "Sins of the Fathers" - tym bardziej ze to kolejna czesc kilku ksiazkowej epopei a te wczesniejsze pamietam wiec jestem zadowolona tym odkryciem dalszego ciagu losow bohaterow. W tej rzecz sie dzieje zaraz w powojennych czasach - czytajac o nich a troche znam bo urodzilam sie tuz po wojnie, wzial mnie wielki sentyment i tesknota za tymi czasami. Przypomnialo mi jak zylismy bez komputerow i komorkowych telefonow i zupelnie dobrym zyciem........
OdpowiedzUsuńZnam tę autorkę z widzenia - w bibliotece wśród właśnie oddanych książek jej grube tomiszcza - takie, jak lubisz - często można dostrzec. Teraz czytam, że pisała sagi rodzinne, gdzie na pierwszy plan wybijały się kwestie kościoła i wiary. Ta akurat powieść widocznie czekała na Ciebie tyle lat, żeby zostać przeczytaną w najodpowiedniejszym momencie.
UsuńTwoja nostalgia za dawnymi dobrymi czasami jest zrozumiała, aczkolwiek te czasy wydają nam się dobre, bo wiążą się z dzieciństwem i młodością. Tylko tyle i aż tyle 😁
Fragmenty książki R. Heya wyglądają zachęcająco.
OdpowiedzUsuńPerfect days - widzę jakąś modę na japońszczyznę. Prawdopodobnie trudno byłoby pokazać szczęśliwy żywot czyściciela toalet w kraju europejskim.
Ten żywot czyściciela toalet w Tokio nie jest wcale taki perfekcyjny/szczęśliwy, jak na pierwszy rzut oka można go odebrać. Ale - poziom higieny i techniki w Japonii jest o tyle wyższy niż w krajach europejskich, że pod tym względem może łatwiej 😉
UsuńJapońskie, koreańskie filmy coraz bardziej przejmują mainstream w kablówkach. Staram się je pomijać.
OdpowiedzUsuńKryminały enerdowskie kryminały były obok radzieckich najpopularniejsze, te z "zachodu" dotarły później.
Nie mam kablówki, więc mnie to samo pomija 😁 ale filmy azjatyckie lubię od bardzo dawna.
UsuńA kryminałów enerdowskich to nie znam.
W telewizji to przecież Polizeiruf 110. A książkowych z NRD to ja nie znam. Tzn.znam, ale w oryginale🤪
UsuńAgata
No nie wiem... Począwszy od 1981 już nie miałam dostępu do tv, ale w latach 70-tych może jeszcze coś oglądałam, bo tytuł jakby mi znajomy.
Usuń