niedziela, 30 czerwca 2024

Edmund Niziurski - Pięć manekinów


 

Jakoś tak mi się myślało, że zamawiam w biblio Salon wytrzeźwień, a to było Pięć manekinów. Drugi kryminał Niziurskiego po Przystani Eskulapa, przy czym jako kontynuacja w pewnym sensie tego pierwszego - znów mamy do czynienia z kapitanem Trepko i porucznikiem Żurko - zawiodła. Od połowy mnie po prostu ten kryminał nudził. Owszem, jest tu cały zestaw niziurskologiczny czyli niecodzienne imiona i nazwiska bohaterów i specyficzny język, ale ten język świetnie leżał w książkach młodzieżowych, a tu mi nie pasuje. 

Gdy czytam:

- osobnik dziwacznego usposobienia

- wybełkotała Dopustowa

- pośliznął się fatalnie

- wzdrygnął się nieprzyjemnie

- żarty wynikłe z rozpaczy eschatologicznej

- wybiegł spod stołu na czworakach

to myślę raczej o Cymeonie Maksymalnym niż o powieści dla dorosłych. W związku z tym jestem bardzo ciekawa, jak to będzie z tym Salonem.

 

Początek: 

 


Koniec:

Wyd. LTW Łomianki 2010, 267 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 30 czerwca 2024 roku
 

 

Zaczęło się Letnie Tanie Kinobranie, przejrzałam program pierwszego tygodnia i zaproponowałam córce pójście na taki film (Paryż pani Harris):

W Londynie po II wojnie światowej Ada Harris (nominowana do Oscara Lesley Manville) zarabia na życie sprzątając domy. Prowadzi samotne życie, odkąd jej ukochany mąż Eddie zaginął w akcji, ale nie jest typem osoby, która rozpamiętuje wszelkie nieszczęścia.

Pewnego dnia Ada dostrzega niewyobrażalnie piękną suknię Christiana Diora wiszącą w sypialni bogatej klientki. Posiadanie czegoś tak pięknego, prawdziwego dzieła sztuki - ach, to mogłoby naprawdę zmienić życie człowieka.

Po podjęciu dodatkowej pracy i oszczędzaniu jak tylko się da - nawet próbując szczęścia na torze wyścigowym - Adę w końcu stać na suknię Diora. Żegna się z bliskimi przyjaciółmi i udaje się do Paryża, aby odwiedzić luksusowy Dom Diora i zamienić swoje marzenia w rzeczywistość.

Myślę sobie - miłe, rzecz o próbie spełnienia marzeń. Córka na to eee, to głupi film, zresztą w domu możesz sobie obejrzeć. Na jej zdaniu co do jakości filmów nie bardzo polegam, bo lubimy różne rzeczy, no ale skoro mi to znalazła w internecie, tom obejrzała. Sama. Uczciłam ostatni (nieprawdziwy) dzień pracy.

No i co?

Poniekąd miała rację 🤣 To taka słodka bajeczka w cukierkowych kolorach, tyle że oglądamy rzeczywiście piękne suknie od Diora. W dodatku napisy polskie były robione za pomocą google translate, ło matko. Ja w tym nie widzę problemu, w pracy sobie od jakiegoś czasu tym pomagamy - ale potem trzeba zrobić korektę, a nie tak na pałę kopiuj wklej 😢

Mam jeszcze dwa wytypowane z pierwszego tygodnia: Georgie ma się dobrze i Lunana. Szkoła na końcu świata. Ale jakbym się miała naciąć? Sprawdziłam i oba te filmy też są na tej stronie z filmami, więc chyba do żadnego kina na razie nie pójdę 😁 Mokuren kiedyś pytała, jaki jest haczyk na tej stronie. Córka mówi, że właśnie nie ma żadnego. W każdym razie filmy nie są przerywane reklamami ani nic takiego. 

Jaki jest program na następne tygodnie jeszcze nie sprawdzam. To jest już osiemnasta edycja Letniego Taniego Kinobrania i wiecie co? Chodziłam przed laty sporo i pamiętam, że bilety były po 5 zł kiedyś 😂

Z okazji wakacji kupiłam sobie jakąś letnią bluzkę w Pepco oraz ... klapki. Przecież ja nie chodzę w klapkach! Zaczęło się od tego, że córka kupiła sobie gdzieś tam sandały i jak z nimi wróciła do domu, wysłałam ją z powrotem, że ja też takie chcę. Ale gdy założyłam je i poszłam zur Arbeit to mnie obtarły. Sandały! W sandałach też nie chodzę od dzieciństwa (bo się wstydzę dużego palca u nogi, znaczy u obu nóg). Ale co się będę wstydzić, stara baba! Niemniej jednak obtarły, więcej nie założyłam, a tu lato w pełni, tak nie może być. No i te klapki - dopiero w domu zorientowałam się, że to przecież nie są sandały, jak mi się podczas zakupu po głowie plątało 😂 Ale może nauczę się w nich chodzić bez gubienia ich po drodze. Oraz przezwyciężę opór sandałów, nawet poszłam w nich na godzinny spacer po osiedlu i wróciłam bez pęcherzy (coś mi tam jednak przeszkadza). 


Czyżby w naszym lokalnym Pepco nie pracowała żadna Polka?



W robocie Derechcja prosi, żebym się zastanowiła, ile chcę za pracę we wrześniu, nie ile bym chciała - cwaniak się zabezpiecza, żebym mu nie uciekła 🤣 A koleżanka, na którą spadnie potem cała robota, płacze nie odchodź. Kuźwa, mnie jest jej bardzo żal, ale naprawdę muszę pomyśleć o sobie i swojej kondycji, o swoim zmęczeniu.  

Czas zabierać się powoli do planowania 😎

24 komentarze:

  1. analizuję sobie te sześć wyrwanych fraz pod kątem językowym i nie umiem dociec, co w nich jest nie tak, że mają nie pasować do kryminału... mogę się zgodzić jedynie z zastrzeżeniami dotyczącymi "eschatologicznej", bo fakt, to trudne słowo, rzadko używane... paradoksalnie, jak akurat to słowo bardzo lubię i nieraz go nadużywam...
    do recenzji się nie odniosę, bo te dwie książki Niziurskiego jako jedyne jakoś mi w życiu umknęły i wciąż ich nie znam, a w nawale ciągłych zaległości lekturowych pojęcia nie mam, kiedy to nadrobić...
    nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale nigdy nie byłem w Pepco, choć na moich szlakach zakupowych wciąż się o to wręcz potykam...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet nie to, że nie pasują do kryminału, tylko ich użycie jest u mnie tak zakodowane do młodzieżowych książek Niziurskiego, że absolutnie mi nie leżą w dorosłych 😁 Eschatologiczny to było zresztą jedno z jego ulubionych określeń, Varga pisał, że właśnie cechą specyficznego języka E.N. były mało znane wyrazy, prosto ze słownika języków obcych, absolutnie niewiarygodne u trzynastoletnich chłopaków, zwroty w rodzaju "pozwolą koledzy, że zwrócę ich uwagę na fakt", więc albo język wysoki przeniesiony w realia szkoły podstawowej albo parodia nowomowy partyjniackiej z tamtych czasów.
      A tu jest w dużej mierze jakby na odwrót, język młodzieżowy w powieści dla dorosłych.

      Pepco jest głównie sklepem dla kobiet, powiedziałabym :) Bo tam mnóstwo ciuszków dla dzieci oraz artykułów do domu, dekoracji etc. Z których znaczna część jest, powiedzmy, pośledniego gatunku.

      Usuń
    2. czyli E.N. nie do końca pisał językiem "młodzieżowym" /mowa o młodzieży tamtych czasów/ te swoje młodzieżówki, tylko tworzył pewien trip, fikcyjny świat, bo to, co on robił, to nie była nawet stylizacja...
      a tak w ogóle, to w dobie kontaktów internetowych, gdy czasem nie wiadomo, kto jest w jakim wieku, to ja przestałem właściwie czuć, co to jest "język młodzieżowy"...

      Usuń
    3. Tak, zgadza się, on nie tyle naśladował język młodzieżowy, co go tworzył.
      "W internecie żodyn nie wi, żeś jest psem" 🤣

      Usuń
  2. Miałam podobnie z książką polskiej autorki, fabuła nawet ciekawa, bohaterka niezła, ale gdy dorosłych ludzi nazywa się imionami typu: Robcio, Sebuś, Maciuś, Edzio...to wymiękłam.
    W klapkach tez nie umiem chodzić, po plaży to jeszcze...a obciera mnie wszystko, nawet buty ze szmaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. No popatrz, a Eskulap tak się nam obu podobał, chlip.
    Sandały prawie takie pikne jak moje klapki Birkenstock😅 (o dziwo mojej córce się bardzo podobają i też chce takie, a jest z pokolenia które cały rok popyla w adidaskach, czy plus 35 czy minus 19). Ja mam wywalone, buty muszą być wygodne, w szpilkach już bym nie dała rady chodzić. I szczerze mówiąc nie pamiętam już, po co człowiek się tak męczył. Ja w Pepco upatrzyłam fajną koszulę z krótkim rękawem z muślinu, ale zapomniałam o nich i wątpię czy jeszcze jest, bo tam szybko znika towar.

    W Krakowie też taki upał? U nasz w stolycy 35 stopni, leżę pod wiatrakiem z bólem głowy i czekam na poniedziałek (rzekomo ma być 22)

    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, być może na mój odbiór "Pięciu manekinów" wpłynęła atmosfera tych ostatnich dni, stres (który mi się od razu odbił na twarzy zresztą), niepewność - wszystko mnie denerwuje, na niczym się nie mogę skupić. Ciekawam, czy jak dzisiaj pójdę OSTATNI raz do pracy, nie okaże się, że jutro też powinnam 😢 I nawet nie chodzi o te dni, tylko o to, że nie mam wyznaczonego WYRAŹNEGO, KONKRETNEGO końca.

      Moja córka też zawsze w sportowym obuwiu i mnie zadziwiła tymi swoimi sandałami do tego stopnia, że przymierzyłam i też chciałam 😂 Zmiany, zmiany, zmiany... Na szpilkach nie chodziłam NIGDY, to znaczy przypuszczam, że miałam takie na studniówce i na swoim ślubie, ale to wszystko 🤣
      W Pepco rzeczywiście znika, przy czym nieraz pojawia się ponownie za jakiś czas, gdy się już tego kompletnie nie spodziewasz. Czytałam też na FB lamenty dziewczyn, że w "ich" sklepie nie ma nigdy większości rzeczy z gazetki. Cóż, ja nawet nie widziałam nigdy żadnej gazetki, ale córka, która się wypuszcza na dalsze rowerowe trasy, mówiła, że to zależy od powierzchni sklepu i ona jeździ do jakiegoś większego gdziesik na zakupy 😂

      Upały się chyba na razie skończyły, ale jeszcze wczoraj było koszmarnie, wyszłam na chwilkę na osiedlu (ze Śmieciarki po parę filmów 😎) i wróciłam z podkulonym ogonem. Nie nadaję się ani na upały ani na zimno, z tym, że na zimno można się ubrać, a co z gorącem?
      Bałam się, że dziś mnie dopadnie migrena właśnie, skoro taka nagła zmiana temperatur z 34 stopni na 20, ale nie, spokój. Tak że i u Ciebie będzie lepiej 😀

      Usuń
    2. Faktycznie dziś mi zdecydowanie lepiej, uff. U mnie jest spore Pepco na osiedlu i zazwyczaj jest tam duży wybór z aktualnych kolekcji (od biedy chodzę do innego, tak z kwadrans pieszkom).

      Możliwe z tym odbiorem książki, ja w stresie nie jestem w stanie czytać beletrystyki, "wchodzi" tylko literatura faktu.
      Mam nadzieję, że dadzą Ci już w pracy spokój i będziesz się mogła zająć tym, co planujesz.

      A ja się wzięłam za Hena, książka o St. Auguście Poniatowskim. Póki co super sie czyta. Hen w tym roku - mam nadzieję, bo to będzie jesienią - skończy 101 lat.
      Agata

      Usuń
    3. Poszłam wczoraj pod wieczór oddać bluzkę w Pepco, była może 19.30, więc jeszcze pół godziny do zamknięcia, a pani pod nosem szemrze, że jest późno, to ona nie wie, czy jeszcze się zdąży zrobić ten zwrot 🤣 Co trwa dwie minuty, nawiasem mówiąc, a cała JEJ czynność to naciśnięcie guzika, żeby przywołać odpowiednią osobę. Ogólnie znam już ją z tego, że jest bardzo niezadowolona ZAWSZE. I niby z jednej strony ją rozumiem, bo to okropna praca, no ale ludzie kochani!

      Pierwszy dzień wolności 😍 Oczywiście obudziłam się o 6.30, jak ta idiotka, ale to pryszcz 🥰 Oczywiście kropi deszcz, ale to też pryszcz 😊 Ach!

      Wielką wielbicielką Hena jest Monika Julita, eks-czytelniczka bloga. Której mi brakuje...

      Usuń
    4. Ja też bardzo polubiłam Hena - zakochałam się w "Nowolipiu" i poooszło. Pięknie pisze i jakoś tak niespiesznie, ale nie nudno, mnie trudno się oderwać.

      Moje dziecko wymyśliło, że pójdzie sobie teraz (tzn. w wakacje między maturą, a - nam nadzieję- studiami) do pracy i powysyłałam aplikacje gdzie się dało, m.in. do Pepco 😆
      Agata

      Usuń
    5. Tzn ona sama powysyłała, nie ja😁

      Usuń
    6. Jakie ambitne dziecko 😂

      Usuń
  4. Gdzieś kiedyś widziałem trailer tego filmu (Paryż pani Harris) i wydał mi się całkiem ciekawy.

    Napisy z translatora Google trafiają się czasem przy filmach na YouTUBE i zawsze przychodzi moment z tak strasznym przekładem, że albo wyłączam napisy, albo cały film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydał ciekawy tylko z opisu, na trailer nawet nie patrzyłam, zresztą wiadomo, że wybiera się do niego najlepsze kawałki.

      Na YT oglądam te różne azjatyckie filmiki pań domu etc 😂 i tam też są napisy z google'a, ale w tym przypadku to nie przeszkadza tak bardzo, no bo wiadomo, nie ten kaliber.
      Czasem włączę sobie jakiś radziecki film i tam z kolei są napisy rosyjskie jakby ze słuchu - to dopiero jest ubaw.

      Usuń
    2. Ja dziś byłam w szoku, bo oglądałam dziś rano na YT mówiącego szybko Hindusa, ledwo go rozumialam, bo oni mają dziwną wymowę, a napisy (automatyczne) były w zasadzie bezbłędne. Mize że dwa słowa źle i kilka kropek nie tu, gdzie trzeba. Tak że chapeau bas translatorku😅
      Agata

      Usuń
    3. Czasem zaskoczy pozytywnie :)

      Usuń
  5. Przeczytałem chyba tylko 3-4 książki Niziurskiego, te dla młodzieży, i bardzo mi się podobały, lepsze niż te bestselery Dan Browna czy Umberto Ecco.
    Jeśli chodzi o tłumaczenia Google to jestem z nich zadowolony, ale używam tylko do tłumaczenia moich tekstów na angielski.
    Sandały, klapki - bardzo je lubię, szkoda że Twoje stopy są odmiennego zdania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zawezmę - przecież nie dam się pokonać jakimś butom, prawda? 🤣
      Niziurski dla młodzieży forever! Choć pisał Varga, że już te nowe pokolenia nie czytają, to im nie imponuje, mało tego, pewne fundamentalne założenia tych książek - jak chłopackie "bandy" - są nie do pojęcia dla współczesnej młodzieży, która wolny czas spędza raczej w domu przed komputerem.

      Usuń
  6. Lunanę bardzo polecam. Nie wychodzi sie co prawda uskrzydlonym z kina po tym filmie, ale polecam. mMa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno obejrzę! W ogóle już sobie zrobiłam Mały Plan Filmowy na Wakacje - że z każdego tygodnia tego Letniego Kinobrania wybiorę parę filmów 😁🎞

      Usuń
  7. BBM: Ja- tylko klapki! Z lenistwa: nie trzeba się schylać, wiązać, zasuwać, wciskać- czysta wygoda! I podobno zdrowe. Jak się przełamiesz- pokochasz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj, skoro grożą też opady, klapki sobie daruję, ale sandały do pracy znów założę. W końcu chodzi tylko o drogę do i z, na Fabrcye i tak siedzę za biurkiem 😂

      Usuń
  8. Dopiero na emeryturze nauczyłam się chodzić na płaskim obcasie, a jak mnie łydki bolały! Jak po długiej trasie w górach 😃

    OdpowiedzUsuń