Znalazłam to w domu przy odkurzaniu i dość się zdziwiłam, bo w ogóle nic takiego nie pamiętałam, nie wiem nawet, skąd to wytrzasnęłam. No ale skoro jest i ma taki zachęcający tytuł, porzuciłam na chwilę książkę, z którą walczę od 2 tygodni prawie i zapoznałam się.
Historia jest taka, że rodzina Dorotki ze względu na pracę taty musiała zostać w lipcu w domu, a wszyscy inni wyjechali na wakacje. W związku z tym Dorotka bardzo cierpi na brak towarzystwa do zabaw. Tymczasem nad balkon przyfruwa żółty balonik z przymocowaną wiadomością - jakaś Helunia chce znaleźć przyjaciółkę. Tyle że zapomniała napisać swój adres.
Wobec tego Dorotka zaprzęga do śledztwa starszego brata Michasia, miłośnika zagadek detektywistycznych,
No i następuje szereg przygód i nowych znajomości. A na końcu potwierdzenie, że cierpliwością i wytrwałością oraz wspólnym działaniem można wiele osiągnąć.
Jakoś mi zgrzytało tłumaczenie Olgi Nowakowskiej, aż zajrzałam na Lubimy czytać, gdzie dowiedziałam się, że przekładała z włoskiego i francuskiego (nawet jedną z tych włoskich mam), takie przygodowe rzeczy, ale niewiele.
No ale na przykład takie zdanie - ojciec badał opony, matka układała w kufrze walizy i torby podróżne. Po francusku le coffre, ale po polsku jednak bagażnik...
Druga sprawa to język. Nie wiem na ile znak czasu, a na ile kwestia tłumaczenia. Te francuskie dzieci z połowy lat 60-tych wyrażają się jak dorośli! O autorce w ogóle ciężko coś znaleźć. Ta właśnie książka została nagrodzona, a czy powstały jakieś inne?
Początek:
Koniec:
Spis treści:
Wyd. Nasza Księgarnia Warszawa 1968, 176 stron
Tytuł oryginalny: Le secret du ballon jaune
Przełożyła: Olga Nowakowska
Z własnej półki
Przeczytałam 9 maja 2020 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Rozpakowałam wreszcie przesyłkę z Pragi i się nią rozkoszuję :)
Natomiast ta druga, co poszła błędnie do pracy... no nie wiem, kiedy się doczekam, żeby ją mieć u siebie w całości. Przywożę tak po 2 sztuki, a że bywam w robocie dwa razy w tygodniu, to nie idzie prędko :)
Żółty balonik to była jedna z moich najukochańszych książek w dzieciństwie. Potem, jako już bardzo dorosła osoba kupiłam ją sobie na Allegro. Ale, jak to u mnie, tak bardzo ją chciałam, a teraz tak bardzo się kurzy:)))
OdpowiedzUsuńA ja sobie tego z dzieciństwa nie przypominam. Na pewno nie miałam własnego egzemplarza, a czy czytałam z biblioteki? Któż to wie :)
UsuńCo do zakupu, który się kurzy - klasyka. Nie może być inaczej :)
Niesamowite! "Żółty Balonik" oczywiście czytałem... jakieś 45-50 lat temu!!! Jeżeli pamięć mi po tylu latach nie zawodzi, to chyba Helunia (która wypuściła balonik) była chora... tak czy owak, dziękuję za przypomnienie tej książki!
OdpowiedzUsuńMasz pamięć, ho ho! Zgadza się z Helunią!
Usuń