Zdecydowanie najlepszy dzień w tym tygodniu! Wiadomo, że skoro piątek, to z definicji najlepszy, ale tym razem najnajlepszy. Niedługo po 11.00 Derechcja się zawinęła do auta i odjechała w siną dal na miesiąc 😍 A żegnając się powiedziała, że możemy wyjść o 13.00. Co też skrzętnie uczyniłam. I dzięki temu dostałam się w sam środek burzy i gradobicia, ale co tam! Nawiasem mówiąc, dotarłam do sąsiedniego bloku i dalej już się nie dało, bo ten grad wielkości powiedzmy moreli zagrażał mojej parasolce. Schroniłam się pod daszkiem nad wejściem do klatki, ale kulki lodu waliły z taką siłą, że ich fragmenty rozbryzgiwały się o chodnik i istniało ryzyko, że mi pokaleczą nogi, więc musiałam - jak jakiś roznosiciel ulotek - dzwonić do kogoś domofonem, żeby mnie wpuścił na klatkę 😂
To jednak naprawdę NIC, skoro od tej pory leżę do góry brzuchem 😃 Zrobiłam tylko jedno pracownicze postanowienie noworoczne wakacyjne, że posprzątam na swoim biurku, bo odkąd jestem w sekretariacie, to co się dzieje u mnie, przechodzi tzw. ludzkie. Wpadam, rzucam coś... i leży.
A poza tym, będę się poświęcać Pradze na pełen etat, znaczy przygotowaniom. Ech, życie jest piękne 😍😍😍
/a potem zamkną granice i nigdzie nie pojadę/
Tymczasem wreszcie przeczytałam Puszkina. Nie był to jakiś wielki wysiłek, w sensie, że książka owszem, jest gruba - w tej edycji - ale czcionka wielka, papier też porządnej grubości, plus ilustracje - nie byle jakie, bo Szancera!
Jest to takie prezentowe wydanie, dużego formatu, zakładam, że kiedyś miało obwolutę i bardzo szkoda, że zaginęła w toku dziejów. Zresztą, co tu zakładać, wpisałam do wyszukiwarki i są zdjęcia, na okładce dwaj przyjaciele, Oniegin i nieszczęsny Leński, oczywiście też spod pędzla Szancera. No trudno, nie ma i nie będzie.
Ojczasty dwa lata później kupił 5-tomowe Dzieła wybrane Puszkina, więc Eugeniusz Oniegin się dubluje, ale przecież ani nie zdekompletuję Dzieł, ani nie pozbędę się tego wydania, o którym dziś. Zresztą - wiadomo, że tak jak przyjemniej pije się piwo ze szklanki niż z puszki lub butelki, tak przyjemniej czyta się poematy w ozdobnym wydaniu z obrazkami niż z Dzieł zebranych, wybranych bądź wszystkich 😄
/vide ostatnia lektura Pana Tadeusza/
Tak więc w podeszłym wieku wreszcie wiem dokładnie, jak to z tym Onieginem było, jak to biedak cierpiał na spleen i brak życiowych celów w Petersburgu, jak to odziedziczywszy spadek zakopał się na wsi i rozkochał w sobie młodą niewinną Tatianę, nie potrafiąc jednak odwzajemnić uczuć, jak w wyniku kaprysu, głupiego zatargu i fałszywej dumy zabił w pojedynku przyjaciela (ach, czy autor mógł wiedzieć, że sam kiedyś tak zginie), jak potem...
A nie, nie napiszę, co potem, bo może ktoś z Was nie zna poematu (mówię może, z pewną taką nieśmiałością, że są takowi, że nie tylko ja jedna do tej pory nie czytałam, zawsze to jakaś pociecha w nieuctwie ) i zechce poznać?
Koniec:
Półka - przepraszam bardzo za jej wygląd 😕 Tam stoją płyty, a że był jeszcze kawałek miejsca, upchnęłam duże formaty - jak widać, wszystkie bez obwolut... A nie, Myszeidos ma.Wyd. PIW, Warszawa 1954, stron 200
Tytuł oryginału: Евгений Онегин
Przełożył: Adam Ważyk
Z własnej półki
Przeczytałam 4 lipca 2021 roku
Obejrzałam, ludziska, dwa filmy, ale to jeszcze w zeszłym tygodniu, więc nie ma się co chwalić takim osiągnięciem, można się najwyżej podzielić informacją. Oba filmy radzieckie, no bo skoro Puszkin, to nie będziemy mieszać dwóch różnych systemów walutowych, prawda?
Film NIE MOŻET BYT (Не может быть) czyli TO NIEMOŻLIWE!, reż. Leonid Gajdaj, 1975
Bardzo zabawny, według opowiadań Zoszczenki. Trzy nowele o różnych cwaniakach i chytrusach z porewolucyjnych lat... a może po prostu o ludziach, którzy nie zważając na czasy, w jakich przyszło im żyć, usiłują sobie to życie jakoś ułożyć.
Drugi film już mi się mniej podobał.
PRIJEZŻAJA (Приезжая), reż. Walerij Łonskoj, 1977
Żanna Prochorienko przyjeżdża do wioski uczyć geografii w miejscowej szkole i zakochuje się w niej szofer z kołchozu. Ale Maria ma już kilkuletnią córkę i nieudany związek za sobą, więc jest ostrożna. Postać głównej bohaterki w ogóle do mnie nie przemawia, na pewno nie jest to film, do którego bym chciała wrócić.
O, a cóż to tak rozstrzeliło? Ja nie kazałam 😠
"Serce" wolałam w całości. Opowiadania miesięczne były rodzajem nagrody dla czytającego. Pamiętam, że zawsze z niecierpliwością czekałam na tę nagrodę, ale zawsze sumiennie czytałam cały tekst- i przyznam, że bez przymusu.;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, nawet tego nie pamiętam, że to tylko część "Serca". Zaskoczyłaś mnie 😀
UsuńBo to było lata temu!...;)))
UsuńTym bardziej podziwiać pamięć 😍
UsuńTo ja sie pochwalę? pod koniec I licealnej nasza rusycystka postanowiła wystawic na szkolnej scenie Oniegina i mnie! mnie wybrała do głównej roli żeńskiej i p o r o s y j s k u 😊 a Oniegina miał grac najładniejszy chłopak w klasie 😊 I oczywiście nic z tego nie wyszło, bo pani poszła na emeryture, a nowej nie w głowie były takie pomysły :( Ale sentyment mi został:)
OdpowiedzUsuńAha, i nic nie pamietam, tzn po rosyjsku pojedyncze słowa, niech to szlag.
Aha i pierwsze dwa filmiki niedostępne:(
UsuńDostępne, ale do obejrzenia na YouTUBE - wystarczy kliknąć link Obejrzyj w YouTube.
UsuńMosfilm się wziął na sposób i zablokował oglądanie poza YT 😁
UsuńNasza rusycystka-realistka takich pomysłów nie miała 😉 szkoda.
UsuńNo i szkoda, że u Was też w końcu nic z tego nie wyszło - rozumiem Twój ból, he he.
W sensie odtwórcy roli E.O. 😁
UsuńUwielbiam ilustracje Szancera!
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak w liceum uczyłam się fragmentu Oniegina na pamięć, po rosyjsku oczywiście, to była melodia!
"ja pomniu ciudnoje mgnowienije
pieredo mnoj jawiłas ty,
kak mimolotnoje widienije
kak gienij ciudnoj krasaty...
Jakoś tak to było chyba:-)
Tu w Kudowie cała noc pod znakiem burz, nie spaliśmy prawie, bo waliło jak z armat, a auto w ogrodzie pod pensjonatem!
Chyba wszyscyśmy się tego uczyli 😍 tyle, że to nie Oniegin (ale owszem, Puszkin).
UsuńTo chyba jedyny kawałek wiersza po rosyjsku, jaki pamiętam. Poza "ałfawit uże my znajem, uże pisziem i citajem i wsie bukwy pa pariadkie biez oszibki nazywajem" 🤣🤣🤣
Kak gienij cistoj krasaty, tam leci 😉
faktycznie, sprawdziłam!
UsuńMam chyba to same wydanie Oniegina, egzemplarz też bez obwoluty. Kupiłem jakiś czas temu na Allegro i jeszcze nie przeczytałem, ale treść znam mniej więcej z operowych streszczeń.
OdpowiedzUsuńDlaczego nie czytasz Puszkina w oryginale?
Dlaczego, dlaczego... to za trudne byłoby!
UsuńTak myślę przynajmniej.
Zresztą nie mam Puszkina w oryginale.
Po polsku to co innego, wchodzi gładko 😀
Szkoda, żeś się w porę nie zorientował, żeby poszukać z obwolutą... Miałbyś ładniejszy 😛
Zależało mi na samej książce. A nową obwolutę można sobie teraz spokojnie dokupić za 16 złotych. Jak zgarnę główną wygrana w loterii szczepionkowej może się skuszę. Ba! Wtedy nawet tobie jedną kupię w prezencie :D
UsuńTaką jak wtedy do Dickensa? Ale to sobie można dowolną zamówić czy akurat E.O. jest też w ofercie?
UsuńWłaśnieśmy się z kolegą z pracy rejestrowali do loterii, no bo skoro i tak to z naszych pieniędzy idzie, to może trochę odzyskamy 🤣🤣🤣 Ale na główną wygraną to nie za bardzo liczymy 😂
Tak, to ta firma/osoba od Dickensa. Oniegin jest w ofercie.
UsuńNawet nie kuś! To już raczej poczekam na tę Twoją główną wygraną 😂😂😂
UsuńJak wielu wcześniejszym komentatorom Oniegin kojarzy mi się tylko z nauczeniem się fragmentu po rosyjsku.
OdpowiedzUsuńNa temat literatury rosyjskiej mam mieszane uczucia - L. Tołstoja nie trawię, Dostojewskiego się boję.
Natomiast lubię Aleksieja Tołstoja - Piotr Wielki.
Do Puszkina mam osobisty uraz - napisał on sztukę Mozart i Salieri, w której przedstawił tego drugiego jako demona i ten obraz powieliło potem wielu twórców.
To nieprawda - Salieri był wielkim przyjacielem rodziny Mozarta i zadbał o wykształcenie muzyczne jego synów.
Jeśli chodzi o element zazdrosci... talentu pewnie zazdrościł, ale nie sukcesów - w najlepszych dla Mozarta latach 1785-90, jego opery wystawiono w Wiedniu 25 razy. Czołówkę kompozytorów operowych stanowili: Paisiello – 160 spektakli, Salieri – 138, Cimarosa – 124.
W tym kontekście dziękuję bardzo za Zoszczenkę. Czytałem jego krótkie opowiadania i bardzo mi się podobały.
Pozdrawiam.
Dziękuję za kompetentne uwagi. Nie wiedziałam, że to Puszkin był odpowiedzialny za wizerunek Salieriego pokutujący do tej pory.
UsuńPamiętam, że w domu rodzinnym był ten Aleksiej Tołstoj, grubaśna kniga, pewnie gdzieś tam dalej jest. Ale sam pisarz miał nienajlepszą opinię jako stalinowski propagandzista. Plus jeszcze historia katyńska.
Trzeba jednak umieć rozgraniczyć dzieło od życiorysu... choć czasem jest tożsame, prawda?
Z przyjemnoscia ogladnelam ilustracje - bardzo udane - ale ksiazki nie czytalam. Uczylam sie rosyjskiego w ogolniaku jednak pamietam zaledwie pare slow, podobnie jak z laciny. Oba jezyki do niczego mi sie nie przydaly. Z kolei angielski, zaslyszany przypadkowo, tu slowko, tam sentencja, lgnal do mnie a to znaczy ze widocznie byl dla mnie przeznaczony.
OdpowiedzUsuńObecnie, po raz drugi po kilku latach czytam o zupelnie niedawnym okresie gdy to w poldzikiej czesci stanow Polnocna Karolina-Tennessee istnialy rodzinne klany i co wyrabialy. Trudno uwierzyc iz taki stan rzeczy istnial a wladze mialy ogromne klopoty by ich ukielzac.
Nie chce gradobicia ale troche deszczu tak, jako ze mamy niemilosierne upaly a przyrode ratujemy codziennym zraszaniem.
Przyrodzie na pewno bardziej przydaje się deszcz niż ludzkie podlewanie (nie mówiąc o marnowaniu wody pitnej... no, chyba, że ktoś podlewa deszczową, ale to pewnie trzeba jakoś specjalnie się do tego przygotować, a zresztą jak deszcz długo nie pada, to i tak psu na budę).
UsuńZ drugiej strony deszcz a gwałtowna burza to też różnica, prawda? Ziemia jest wysuszona i nie przyjmuje takich ilości wody na raz, o powszechnej betonozie nie wspominając 😠 Wszystko robimy źle na tej Ziemi...
Łacina była w moim przypadku pomocna przy nauce języków romańskich. A rosyjski? Nie przydał się w sensie jakichś konwersacji gdziekolwiek i kiedykolwiek - nigdy nie miałam okazji. Za to, gdy do niego po latach wróciłam, przydał się do czytania i do nowej pasji, jaką odkryłam - czyli oglądania rosyjskich/radzieckich filmów 😍 Więc nie żałuję, że nie uczyłam się angielskiego, tylko tego obowiązkowego w naszych czasach ruskiego (choć może angielski szerzej otwiera świat).
Znałam kiedyś i recytowałam Oniegina po rosyjsku.... ale to juz niestety dawno było:-))
OdpowiedzUsuńGdybyśmy całe życie pamiętali to, czegośmy się nauczyli w młodości... to by było fajnie 😎
UsuńRosyjski był językiem, którym swobodnie można było się porozumieć w "demoludach", co jako studenci wykorzystywaliśmy w swoim czasie podczas wakacji... Ach, młodość ... zawsze jest piękna bez względu na rządzicieli... ona po prostu ma swoje prawa :)
OdpowiedzUsuńOniegina spory fragment do twej pory pamiętam - ten, w którym Tania mówi mu, żeby się pocałował tam, gdzie słońce nie dochodzi... rozgryzła go i jego intencje wyjawiła mu czarno na białym.
Jak ja kocham książki z Twojej półki, takie po przejściach i z historią :)
Oczywiście, że jest piękna! Ci, co w znoju i pocie czoła budowali Nową Hutę, też teraz u schyłku życia dobrze to wspominają 😂 no bo byli młodzi 😂
UsuńA ja nigdy w demoludach nie byłam, więc nie mam tych doświadczeń połowy mojej generacji. Ślubny, pamiętam, pod koniec PRL-u, wybrał się - handlowo - na jakąś wycieczkę statkiem do ruskich, czosnek przywoził 🤣🤣🤣🤣
... do tej pory...
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia znad morza przesyła Teresa.
OdpowiedzUsuńOch, Tereso, jak Ci dobrze!
UsuńUžij si to 😍
/bez czeszczyzny od rana się nie obejdzie/
Ciekawam, jak tam nad morzem sytuacja (maseczkowa i inna) 😉
Nie pójdziecie z torbami po tym urlopie?
😁
Upały na szczęście się skończyły, tak że odpoczywam w sprzyjających okolicznościach pogody.
OdpowiedzUsuńSytuacja maseczkowa nie wygląda zbyt ciekawie,sporo ludzi totalnie odpuszcza noszenie maseczek, ale w ośrodku zalecenia sanitarne są przestrzegane.
Jestem w Debinie, w Magrze i faktycznie po urlopie można iść z torbami,z powodu wymiany garderoby na szerszą��.T.
He he, myślałam, że raczej odwrotnie - wieści się niosą, że straszliwie drogo nad morzem i byle rybka smażona kosztuje krocie, więc można potem ZWĘŻAĆ 🤣
Usuń