/tak, piję w nocy herbatę... stoi przy łóżku i jak tylko się budzę - a dzieje się to co najmniej pięć razy w ciągu nocy - biorę łyka i od razu lepiej/
/toteż nie lubię spać gdzieś w gościach, żeby nie sprawiać kłopotu, a jednocześnie nie pozbawiać się podstawowego komfortu/
Ale biblioteka dopomina się o książkę, więc szybciutko napiszę i oddam 😏
Tej pozycji nie wyczaiłam z katalogu, tylko zobaczyłam na półce wśród nowości. Tak, półka z nowościami dostępna! Ciekawe, jak długo to potrwa i czy znów na jesieni pierdyknie, znów pozamykają biblioteki...
Ja tych państwa autorów nie znałam, a tymczasem działają oni na wszystkich frontach, więc pozbierałam do kupy:
- blog
- Insta
- Fb
Wszystko się zgadza z opisem na okładce: w prosty, przystępny i atrakcyjny sposób opowiadają o przestrzeni, która nas otacza. Pewnie, że znakomita większość opisywanych budynków jest znana komuś, kto choć troszeczkę się tą tematyką interesuje - ale autorzy zawsze potrafią dołożyć jakąś ciekawostkę.
Przy okazji: o tych przepisach poniżej nie wiedziałam i teraz się zastanawiam, co konkretnie oznaczają. Mam prawo do trzech godzin bezpośredniego oświetlenia słońcem co najmniej jednego pokoju. Dobrze. Ale całego pokoju? Czy słońca na parapecie i najwyżej metrze podłogi przy oknie?
Temat dla mnie bolesny, jako mieszkanki parteru. I choć odległości między blokami są na naszym osiedlu naprawdę spore, to jednak słońce nigdy mi nie sięgnie aż do łóżka 😒
Dach szedowy. Nigdy nie słyszałam tej nazwy, choć oczywiście ten rodzaj dachu nieraz widziałam. Teraz sprawdzam i widzę, że nazywany jest też pilastym lub zębatym. Widzę też, że gdybym kiedykolwiek spełniła swoje marzenie i przestudiowała dokładnie Słownik terminologiczny sztuk pięknych (którego przez długi czas nie miałam, ale potem znalazł się egzemplarz w pracy - nikomu niepotrzebny i do nikogo nienależący, więc go zacharapciłam 😁), to bym to wiedziała już dawno.
Podobnie nie znałam terminu gdanisko. Ale to sobie usprawiedliwiam tym, że w Krakowie nie ma zamków klasztornych 😜 Strona Kwidzynopedia podaje, że takie latryny powstawały głównie przy zamkach krzyżackich.
Dobrze sobie przy okazji poszperać w internetach, bo o pewnych budynkach się tylko wspomina, a też okazują się fascynujące.
Wyd. Znak Kraków 2018, 305 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 24 sierpnia 2021 roku
Skoro już o blogach mowa, to po raz kolejny się okazało, jaki ja jestem naiwniak. Bo wiecie, na tych blogach kulinarnych, niektórych, bo są i takie normalne, zwykłe, ale są bardzo bardzo dopracowane i fotograficznie perfekcyjne - więc na tych blogach przyrządzone potrawy blogerzy prezentują na przykład na pięknym starym drewnianym stole, takim złożonym z desek pełnych sęków. Albo na marmurowym blacie. Albo na Bóg wie jeszcze czym.
I ja tak zawsze podziwiałam, że mają takie stoły i blaty 😂 Małgośka Małgośka, oj głupia ty...
Otóż oglądam jeden z odcinków Violi z Korei, a tam, w 12:30, autorka wchodzi do pokoju, gdzie ostatnimi czasy przygotowywała swoją książkę kulinarną...
Oraz MUSZĘ dodać, że obejrzałam już drugi odcinek koreańskiego serialu Navillera, którym się zachwyciła Anka z bloga Anna pisze, i oczywiście to MOJA tematyka, bo stary człowiek 😁 Może nie tak kompletnie stary, bo bodajże 70-latek, emerytowany listonosz (sługą narodu się nazywał), który postanawia wreszcie spełnić marzenie z dzieciństwa czyli nauczyć się baletu. Można się z tego pośmiać, ale dyskutować z tym nie będziemy 😂 Przede mną jeszcze 10 odcinków, więc zobaczymy, jak mu to wyjdzie w praniu, ale wczoraj właśnie oglądałam, jak miał pierwszą lekcję i - jak następnego ranka zwlekał się z łóżka. No wypisz wymaluj jak ja z moją rwą, tylko w lepsze dni 😅
Z czwartkowego poranka
Ponieważ około godz. 2 w nocy, gdym się przebudziła, intensywnie myślałam o wieżowcu Cosmopolitan w Warszawie opisanym również w Archistoriach, uznaję to za znak (choć nie wiem czego) i dodaję wyszukane w internecie zdjęcie, ilustrujące to, co jest niesamowite w tym budynku. Otóż to nadwieszenie (czerwonego koloru na spodzie) ma ponad 11 metrów głębokości! To są te techniczne możliwości naszych czasów... Niestety, ostatni raz byłam w Warszawie chyba w latach dwutysięcznych, więc nie mogłam tego apartamentowca widzieć, a przyznam się, że chętnie stanęłabym na dole i zadarła głowę. Aczkolwiek mniej chętnie bym zamieszkała zaraz w tym zawieszeniu 😁
Zaczęłaś oglądać 😀 Wnuczka się ucieszyła 😃 Ciekawa jestem czy Ci się reszta spodoba. Gdybym miała po jednym odcinku oglądać to by mi się pewnie znudziło czekać na następny, ale tak jeden za drugim - było fajnie.
OdpowiedzUsuńJak się czujesz Ty, a jak Twoja rwa? Mam nadzieję, ze Ty lepiej od niej 🙂
Na razie nurtuje mnie bardzo kwestia ekonomiczna: emeryt-listonosz, żona pewnie nie pracowała, skoro mieli trójkę dzieci, którym zresztą dali wykształcenie (jeden z synów to lekarz), mieszkają we własnym domu i bohater zdaje się nie mieć żadnych problemów finansowych - gdy zaczyna oddawać się swemu hobby czy też życiowej pasji, wydaje pieniądze i w ogóle się o tym nie mówi. A żona też nie wspomina... no chyba że w następnych odcinkach się kobieta zorientuje. Zresztą ona sama też podsyła pieniądze dzieciom. Wszystko to z emerytury listonosza?
UsuńPrzeplatam odcinki serialu z innymi filmami, więc to u mnie trochę potrwa 😁
Rwa ma się dość dobrze, co stwierdziłam dziś rano przy okazji wycieczki na to pobranie krwi. Cóż, jeszcze zobaczymy, co powie w piątek lekarz - czy to na pewno ona, ta rwa 😉
Na pohybel tej ...rwie!
UsuńPodczas przeplatania różnych różności odbiór jest inny niż w moim przypadku - ciurkiem po kolei. Bardziej pewnie przeżywałam niż myślałam. Z czasem wiele spraw się wyjaśni.
Odbiór jest na pewno inny. Wiem, że ludzie często sobie urządzają takie maratony serialowe i oglądają ciurkiem całe sezony. Ja bym chyba jednak nie wytrzymała, to raz, a dwa, że musiałabym na to poświęcić noc (bo musi być ciemno dla projektora) - a to już na pewno nie dla mnie, takie wybryki 😂😂😂
UsuńWłaśnie czekam na wyjaśnienie tej kwestii - kto dysponuje finansami w domu 😉 przyzwyczajona do opcji, że kobieta dyryguje 😁 Ale może przecież być i tak, że mają wspólne konto i każde z nich kartę do niego.
Autorzy opowiadają w sposób prosty, przystępny i atrakcyjny dla dzieci?
OdpowiedzUsuńDla dzieci w moim wieku 🤣🤣🤣
UsuńDla pięciolatka czy pięćdziesięciolatka to już ponoć żadna różnica :P
UsuńNo prawie 😂😂😂
UsuńJednak czuję się w obowiązku sprostować - to książka jak najbardziej dla dorosłych.
Z tym badaniem krwi to mam podobnie i potem cały harmonogram dnia szlag trafia!
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja, mnie jeszcze nurtuje, od czego zależy, że gdy w jednym miejscu postawisz np. sklep, to nie ma szans, nawet gdy zmieni branże, a w innym drzwi się nie zamykają?
Filmu jeszcze nie oglądałam, jeszcze bardziej mnie zachęciłaś!
O, myślisz, że tak jest? W sensie, że nawet gdy się sklep przebranżowi, to dalej jest nieuczęszczany?
UsuńMuszę to przyuważyć gdzieś w okolicy.
Za to dziś nagle i z niewiadomego powodu, wysiadając z tramwaju, zwróciłam uwagę na coś, czego jakoś nie dostrzegałam do tej pory - że te dwa zieleniaki przy pętli tramwajowej to całkiem jakby przy drodze stały: tramwaje, autobusy i bezustanny korowód aut! Rzadko tam kupuję, bo się płaci jedynie gotówką, ale czasem jednak, zwłaszcza wracając z pracy, no bo tak po drodze. A to wszystko się kisi w tych spalinach przez cały dzień...
Z pobieraniem krwi miałam tak samo, na szczęście w Japonii nie trzeba być na czczo, więc i samo badanie stało się dla mnie ciutkę przyjemniejsze.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie książki. Na razie nie mam szans na przeczytanie, ale zajrzę na blog autorów, a książkę zapiszę sobie na przyszłość.
Że nie trzeba być na czczo, to fajnie z mego osobistego punktu widzenia, ale jednak chyba wpływa jakoś na wyniki? Z drugiej strony to Japonia, na pewno potrafią sobie z tym poradzić 😁
UsuńTeż zajrzałam i następną książkę widziałam "w produkcji". A na YT obejrzałam któryś z odcinków z Wenecji 😍
Pewnie mają jakieś przeliczniki, nie wiem dokładnie. Początkowo też mnie trochę niepokoiło, że wpływa to na wyniki, ale nie zauważyłam znaczących różnic w stosunku do polskich wyników. Jeśli mnie pamięć nie myli, to kiedyś pytali mnie o której godzinie jadłam śniadanie, ale do jakiego badania to było, to nie pomnę.
UsuńPewnie mają, bo i mnie pani zapytała, ile godzin wcześniej jadłam ostatni posiłek.
UsuńOdnośnie gdaniska, to w Krakowie, najbliżej tej formy był chodnik prowadzący z klasztoru Dominikanów do kloaki zlokalizowanej w linii murów miejskich, niestety niezachowany. Pod linkiem widok autorstwa Bogumiła Gąsiorowskiego: https://ct.mhk.pl/wps/portal/mhmk/main/strona-artefaktu/?artefactId={6394EA87-1ADF-4DB9-856D-2F7DAB97FB02}
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj oglądać można natomiast wieże latrynowe (dostawione jednak bezpośrednio do murów klasztornych, a więc nie tak spektakularne) w klasztorze Norbertanek na Zwierzyńcu i klasztorze Bedenektynów w Tyńcu. ;-)
To bardzo ciekawe! Zarówno ten chodnik dominikański, jak i te wieże latrynowe! A wydawało mi się, że przestudiowałam kiedyś dokładnie Norbertanki... chyba, że od tej pory zdążyłam zapomnieć...
UsuńZakładam, że to od strony Wisły i studiuję Katalog Zabytków Sztuki pod tym kątem 😉
Chciałam otworzyć bloga, bo początek był intrygujący, ale wyrzucało mnie trzykrotnie. Mam niefart do tej platformy. Przypuszczam, że to Wordpress - ciągle mi nogi podstawia. ;((
OdpowiedzUsuńNie, to nie Wordpress, to ich własna domena. Nie wiem, mnie się otwiera?
UsuńSłuchaj, masz rację. Klikam na interesujący mnie artykuł na blogu, a tam ciągle tylko zajawka 🙄
OdpowiedzUsuńMoże to tylko dla wtajemniczonych?...;(
OdpowiedzUsuńTyle dzieci choruje na raka a ty się żalisz na pobranie krwi. Wstyd. Jak widze takie baby jak ty to myślę czemu Bóg was nie pokarał
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo ciekawa, ma także moj głos, admirację dla Słownika Terminologicznego SP podzielam, fakt, solidna robota, nie wiem, czy komuś dziś by się chciało taki nie tyle napisać, co wydać, ale żeby go czytać ot tak od deski do deski to bez przesady 😉
OdpowiedzUsuńJa w mieszkaniu mam słońce rano, bo sypialnia od wschodu - nie ma zmiłuj, przez pol roku od świtu wali jak lampa ubecka. Zaciągam rolete, ale wtedy robi się duszno, bo ona jednak jest tez jakąś barierą dla świeżego powietrza. Mogę wstać i iść na balkon, gdzie utrzymuje się nocny chłodek, a gdzie już od wczesnego popoludnia pojawia się słońce, takoż w tzw. dużym pokoju. Powiem szczerze - nienawidzę słońca w moim mieszkaniu, szkoda, ze nie można się nim podzielić 😊🌞
No widzisz, kolejny dowód na to, że zawsze zazdrościmy tego, czego nie mamy, a ci co mają, z kolei nie chcą mieć 😂😂😂
UsuńNieraz się zastanawiałam, co by było, gdyby... gdybym wówczas, po przeprowadzce tutaj, zdecydowała przenieść kuchnię na drugą stronę mieszkania, a tutaj urządziła sobie sypialnię. Wtedy owszem, miałabym słońce na łóżku, ale tylko troszeczkę, bo to raczej północny wschód niż wschód. Zawsze jednak coś. Czasem budzę się rano i widzę bijącą stamtąd łunę słoneczną i myślę z przerażeniem: pożar 😁
Ale pomijając wszystko inne, pod koniec lat 80-tych przeniesienie tych wszystkich instalacji byłoby sporym kłopotem, choć przypuszczam, że nie niemożliwe.
Czemu kupiliśmy to mieszkanie na parterze?
Zawsze mieszkałam wyżej i pewnie nie zdawałam sobie sprawy z braku światła, za to wydawało mi się wygodne, że bliziutko, że nie trzeba korzystać z windy.
No i tańsze było 😉
Doceniam tylko w czasie upałów.
Tak że - dawaj to swoje słońce!!!