Ja to umiem dotrzymać słowa! Dwa lata temu się zarzekałam, że w życiu nie przeczytam tego po polsku i - voilà, gdzieś trafiam na ostatnie zdanie z tej książki, trafia mnie nostalgia, natychmiast pędzę lecę do katalogu bibliotecznego i zamawiam w osiedlowej filii, żeby było ZARAZ.
Ale najlepsze jest to, że potem wchodzę na swój własny blog, na ten post z linka, i odkrywam... że przecież ja to wtedy kupiłam po francusku, no kompletnie zapomniałam 😂 Więc w sumie wcale nie musiałam po polsku czytać, ale - na szczęście - nie było tak, że przez to powieść Modiano (jedna z najukochańszych) straciła dla mnie swój urok.
Mimo że nie podoba mi się tłumaczenie. Nie podoba mi się, że imię jednej z głównych bohaterek zostało spolszczone na Denizę (po co i na co, któż to wie), nie podoba mi się, że tłumaczka ma problem z liczebnikami (przez około dwudziestu lat tworzyli nierozłączną parę) czy dziwne pomysły na szyk wyrazów w zdaniu (wszelkiego rodzaju roczniki z ostatnich lat pięćdziesięciu) albo na dziwną stylizację (widziałem to wejście, wielką prostokątną rogóżkę - gdy w oryginale jest najzwyklejsza wycieraczka, tak, zaczęłam w pewnym momencie porównywać z francuskim wydaniem). Padłam przy takim rozwiązaniu tłumaczenia zwrotu chez Howard de Luz (czyli u państwa HdL) - chodziło o kartkę adresowaną do ich ogrodnika - "z listami państwa Howard de Luz"! Nie podoba mi się ani początek książki ani jej koniec. Tłumaczenie mam na myśli oczywiście. I aż sprawdziłam panią Eligię Bąkowską. Tłumaczyła bardzo dużo literatury historycznej, biografii, dzieła z historii sztuki (niektóre nawet mam). I trochę literatury pięknej. A to już jest trochę inny kaliber. Moim zdaniem Modiano jej się nie powiódł, a Czytelnik wznowił to tłumaczenie natychmiast po przyznaniu autorowi Nobla, idąc po linii najmniejszego oporu - a jednak trzeba było się zdobyć na nowe zamówienie.
Jednak mimo tego nie najlepszego doświadczenia pozostaję wielbicielką Ulicy Ciemnych Sklepików na wieki wieków, amen. Jest tam wszystko, co kocham w powieści - tajemnica, detektywistyczne próby rozwikłania zagadki, nieprzeniknioność naszego życia, niepewność, romantyka, ale nie przesłodzona, melancholia, powolne odkrywanie własnego ja...
Początek:
Koniec:
Wyd. Czytelnik, Warszawa 2014, 171 stron
Tytuł oryginalny: Rue des Boutiques Obscures
Przełożyła: Eligia Bąkowska
Z biblioteki
Przeczytałam 22 sierpnia 2022 roku
Żadne argumenty nie przekonają Ojczastego, że należy podciąć brodę. Już starożytni uważali brodę za symbol mądrości, gada. I nic tam, że nie niechlujną brodę! Nie pozostaje nic innego, jak uciąć mu ją - na zdjęciu 😁
Nowy cykl - NA RYNNIE
Wcale nie jest nowy, bo już się tu pojawiały takie vlepki, ale dopiero teraz przyszło mi do głowy go nazwać. Tak mam z segregacją wielu rzeczy, nie wiem, gdzie je przypasować, plączą się bezdomne, a gdy już wreszcie wpadnę na pomysł, to porządkowanie zaszłości staje się syzyfową pracą...
Właśnie kupiłam, w związku z tematem, jeszcze jeden dysk zewnętrzny. I znowu tylko 250 GB. To celowa polityka - jak przestanie działać, mniej stracę 😂 W końcu jeden stary dysk sprzed lat leży do tej pory w szufladzie, żadne nasze urządzenie go nie czyta...
A kupiłam, bo - UWAGA - mam jeszcze 650 zł na ten miesiąc! Tak tak 😎 Lipiec był okropny, ale to wynikało z tego, że jeszcze musiałam ZUS płacić za poprzedni miesiąc, teraz już z górki 😊 Z czego wynika, że dobry sobie ustaliłam limit miesięcznych wydatków, absolutnie do dotrzymania. A właśnie, przyszły faktury za gaz do czerwca przyszłego roku i wzrosły tak o 5-7 zł jedynie. Natomiast Ojczasty zainterpelowany przez mnie w tej kwestii wyznał, że do tej pory płacił za butlę 50 zł, teraz - 90!
No, zobaczymy, co prąd.
Myślę, że nie docenia się roli tłumacza a dobry tłumacz- to skarb!!
OdpowiedzUsuńDaj spokój Ojczastemu! Skąd wiesz, co Tobie przyjdzie do głowy pielęgnować na starość?... Lubi, cieszy się, niech ma! :) Broda dodaje mu animuszu!
A co do finansowej przyszłości- podsumujemy i ocenimy dopiero po zimie, o ile uda nam się względnie bezproblemowo ją przeżyć. ;( BBM
Nikt mu nie chce zabrać brody jako takiej, tylko podciąć, wyrównać. No ale nie pozwala, trudno - pewnie, że to jego wybór.
UsuńMasz rację, co do zimy. Dlatego też z jednej strony pluję sobie w brodę (nomen omen 😁), że wracam do tej pracy, ale z drugiej może nie ma tego złego...?
Na tym zdjęciu to chyba Ho Szi Minh?
OdpowiedzUsuń🤣 Może rzeczywiście na nim się wzoruje, bo broda identyczna 😂
UsuńCzytalismy ja po angielsku w naszym klubie ksiazkiwym, bardzo mi sie podobala, ale ja wole Szymborska po angielsku wiec kto wie jak to z tymi tlumaczeniami. Slubny tyl ostatnio wiec doszedl do wniosku, ze broda bedzie dobrym rozwiazaniem na zakrycie podbrodka, teraz po operacji chudnie, ale nie chce sie ogolic.
OdpowiedzUsuńSłuchaj, od zawsze wiadomo, że do dobrego łatwo się przyzwyczaić. Konieczność golenia się dobra nie jest, jak już zasmakował w niegoleniu, to teraz nie chce z tego rezygnować 😉
UsuńTo takie małe dyski zewnętrzne jeszcze produkują?
OdpowiedzUsuńA dlaczego by mieli nie produkować? Dla mnie jedyne sensowne rozwiązanie - im większy dysk mi padnie, tym więcej danych stracę przecież, więc duże dyski wcale nie są takie atrakcyjne. A doświadczenie uczy, że pada wszystko 😥
UsuńA na Twoje pytanie pod tamtym postem nie mogę odpowiedzieć - już wcześniej zauważyłam, że zdarza się, iż pod starym postem ktoś jeszcze skomentuje, a mnie nie pozwala odpowiedzieć... co to wyprawia ten blogspot...
UsuńW każdym razie - nie wiem, dlaczego nie było komentarzy, post nie był znikąd importowany, ale zdaje się, że wtedy głównie siedziałam na FB...
Dziwne. Z tym blogspotem.
UsuńOni w ogóle cudują.
UsuńA od dwóch dni chyba mogę normalnie tu skomentować - w sensie, że mnie nie wywala z zalogowania. Co ostatnimi czasy było nagminne. Ale widzę, że Jotkę dalej wywala.
No popatrz, a salonów dla brodziarzy teraz mnóstwo, nawet podobno alkoholem częstują i piękne panie można trafić:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Myślę, że ani jednym ani drugim Ojczasty nie byłby zainteresowany 🤣
UsuńFacetom to dobrze, brody zapuszczają i zmarszczek im nie widać, kremów nie muszą drogich używać itd. Niech Ojczasty sobie tę brodę ma 🌝
OdpowiedzUsuńJa wiem, że to jest próba narzucania własnego zdania z mojej strony... chciałabym, żeby lepiej wyglądał po prostu - no ale to nigdy nie jest obiektywne 😕 Trudno, niech sobie ma.
UsuńLubię u panów długie włosy, mogą być siwe, wcale mi to nie przeszkadza, a inni się z tego śmieją 😃 Różne są gusta i guściki 😃
OdpowiedzUsuńTo w Czechach miałabyś za kim się oglądać na ulicy 😁
Usuń"Mimo że nie podoba mi się tłumaczenie."
OdpowiedzUsuńDobry tłumacz to skarb...ale generalnie rzadko docenia się jego rolę. Zafascynowany jestem na przykład tłumaczeniem Daniela Defoe "Przypadki Robinsona Kruzoe" przez Józefa Birkenmajera-genialne! Angielskie tłumaczenie "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta wykonane przez Charles Kenneth Scott Moncrieff uważane jest przez niektórych za lepsze od oryginału. Swego czasu czytałem w tym samym czasie książkę Johna Grishama "King of Torts", "Król Odszkodowań" po angielsku i po polsku. Nie przypuszczam, aby książki tego autora były specjalnie trudne do przetłumaczenia, ale parę rzeczy mi się nie podobało w tłumaczeniu.
Słyszałam o współczesnej taktyce wydawniczej, polegającej na tym, że dają różnym adeptom na tłumaczy po jednym rozdziale książki do przetłumaczenia "na próbę" (czyli za darmo) i potem zestawiają z tego całość. Co z tego może wyniknąć, nietrudno się domyślić 😕
UsuńOkoło 20-25 lat temu czytałem ciekawy artykuł w prasie polskiej o tłumaczeniach popularnych książek z języka angielskiego na polski. Ponieważ tłumaczy było (za) dużo, często robiono przetargi i ten, który otrzymał kontrakt, pracował za grosze. Tak więc nawet nie pofatygował się przedtem przeczytać książki, tylko po prostu ją otwierał i tłumaczył. Autor tego artykułu wskazywał na pewne rażące błędy w tłumaczeniach, które nieraz powodowały, że czytelnik miał problemy ze zrozumieniem fabuły książki, bo tłumacz nieprawidłowo przetłumaczył pewne niezmiernie ważne niuanse. Nota bene Bronisław Zieliński, zanim przetłumaczył na polski "Moby Dick" Melville'a, spędził bodajże 2 lata wertując słownictwo związane z żeglowaniem, ówczesnymi statkami i tematyką morską.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, czy ten artykuł mówił już o "czasach dzikiego kapitalizmu" czy też jeszcze o PRL. Bo mam raczej wrażenie, że przed 1989 tłumaczenia były raczej solidne, a dopiero potem, gry otworzył się rynek wydawniczy i różne firmy-krzaki rzuciły się na hurrra publikować wszystko to, co wcześniej nie wychodziło, byle tylko zarobić i się dorobić, zapanowała wolna amerykanka...
UsuńJak najbardziej w "czasach dzikiego kapitalizmu"-świetnie to dalej ujęłaś. Czytałem parę dni temu w "The Wall Street Journal" o AI (Artificial Intelligence). Nie miałem pojęcia, że coraz więcej różnego rodzaju artykułów na Internecie jest napisanych przez... roboty! (https://www.wsj.com/articles/can-you-tell-whether-this-headline-was-written-by-a-robot-11668204880?st=vns7ui2ljz4dyci&reflink=desktopwebshare_permalink). W takim razie nie dziwiłbym się, że niedługo tłumaczenia książek będą wykonywały programy komputerowe.
OdpowiedzUsuńJak wiesz, prowadzę blogi i zazwyczaj piszę je najpierw po angielsku, potem "tłumaczę" na polski. Jeden z pierwszych blogów napisałem w 2007 roku jedynie w języku polskim i jakoś nigdy go nie przetłumaczyłem na angielski. Rok temu postanowiłem to zrobić i bardziej z ciekawości użyłem Google Translator. Muszę powiedzieć, że byłem zaszokowany dokładnością tłumaczenia-można było całą jego treść bardzo dobrze zrozumieć! Oczywiście, nie było idealne i musiałem spędzić trochę czasu robiąc poprawki, ale mimo wszystko niezmiernie ułatwiło i skróciło mi pracę. Od tamtej pory używam Google Translate, który robi coraz bardziej dokładne tłumaczenia-w każdym razie nie ma porównania do tego, co było ponad 10 lat temu, wychodziły nieraz takie dziwności, że za diabła nie dało się nic zrozumieć. Zresztą bardzo często tłumaczę różne gazety i artykuły Google Translator z języka hiszpańskiego i generalnie nie mam żadnych problemów ze zrozumieniem treści.
To prawda, Google Translate bardzo się poprawiło i myślę, że cały czas się doskonali.My w pracy dla zaoszczędzenia czasu też z niego korzystamy i tylko wprowadzamy drobne poprawki.
UsuńPrzed laty ktoś przywiózł z Włoch bodajże podkładkę śniadaniową z jakimś mottem, przetłumaczonym za pomocą GT na kilka języków, po polsku było to coś kompletnie absurdalnego, ale nie mogę sobie przypomnieć, jak to szło... może kolega będzie pamiętał, zapytam 😁