środa, 13 października 2021

Hanna Ożogowska - Głowa na tranzystorach

Trochę pociągam nosem, gdy teraz piszę. Raz, że gdy poszłam chodzić, zrobił mi się bardzo czerwony (zima już, czy co?), a dwa, że mi żal. Popatrzcie tylko na tę książkę! Gdy ją zdejmowałam z półki w niedzielny wieczór, jeszcze tak nie wyglądała...

Ale rozleciała się w trymiga. Niestety, klejona, fatalne lata 80-te. W stopce są dwa numery ISBN, jeden dla oprawy broszurowej, drugi dla twardej. Nawet nie wiedziałam, że taka była. Chociaż coś mi się kojarzy... ale na pewno nie Głowa na tranzystorach. Jakaś inna, ale okładka bez rysunku, brzydka. Ja naprawdę delikatnie obchodzę się z książkami, ale na to wydanie nie było siły, trzasło już na 48 stronie, a potem jeszcze kilka razy. Szkoda mi bardzo, ale przecież nie będę odkupować, kurde. Choć do czytania jeszcze kiedyś wezmę, bo mi się podobała. 

Otóż mianowicie nie pamiętałam jej ze szkolnych czasów (ale na pewno wtedy czytałam). I zaraz na początku chciałam tego Marcina zwanego Bigosem zabić normalnie - patologiczny kłamca. Bo co innego skłamać "w obronie własnej", a co innego zmyślać kompletnie bezinteresownie, że tak powiem 😁 Potem sobie przypomniałam, że moja mama nieraz mi zarzucała, że kłamię... przyganiał kocioł garnkowi więc? Ale ja naprawdę tylko wtedy, gdy już musiałam 😂 A biedne dzieci często muszą 😏 

W ogóle zgadzam się z bohaterami, że dzieciństwo, a zwłaszcza szkolne czasy są mocno przereklamowane. Naprawdę się cieszę, że już jestem w takim wieku, gdy nic nie muszę... jeśli coś faktycznie muszę, to raczej sama to sobie narzuciłam...

Niedawno czytałam artykuł, bodaj w Polityce, gdzie autor rozprawia się z ideą szkolnictwa, i w gruncie rzeczy z wieloma argumentami się zgadzam 😅 Szkoła to koszmar!

Początek:

Koniec:

Półka. Kompletnie teraz nie wiem, co zrobić - grzbiet był jeszcze chwilę temu cały, a teraz nie ma go nawet do czego przykleić 😟

Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1988, 270 stron, wydanie VII, nakład 50 tys. egz.

Z własnej półki (kupione kiedyś w antykwariacie za 3 zł)

Przeczytałam 13 października 2021 roku


Trochę zwariowałam, bo poszłam oddać ten praski kryminał, w filii na Dietla ustawiono biurko z komputerem zaraz przy wejściu specjalnie dla książek oddawanych lub pożyczanych z wcześniejszego zamówienia - ale naprzeciwko jest już dostęp normalny do półek i chciałam rzucić okiem na jakąś Marininę, a w rezultacie pożyczyłam trzy rosyjskie. To wczoraj. A teraz wracając z chodzenia wstąpiłam do naszej osiedlowej biblioteki i przestudiowałam zaledwie jedną z kilku półek z nowościami. Wynik - cztery sztuki. Plus zaległe praskie... nie wygrzebię się spod tego stosu.

A Dowłatow stoi z boku, jako już zaczęty.

  

Byłam też załatwić pewną sprawę... no i teraz ZAGADKA! Gdzie?

/zdjęcie czarno-białe, że niby będzie tak szlachetniej niż kolorowa pstrokacizna 😁/

A na koniec - zgodnie z tradycją, która trwa już ha ha od niedzieli - domofon. Praski domofon.

Nazwiska mniej więcej normalne, aż tu nagle Holých zamiast Holý. Ja sobie tak kombinuję, że w domyśle (mieszkanie) Holých, że to forma dopełniacza liczby mnogiej. 

I tak, dobrze się domyślacie - Holý to 'goły', czyli państwo Goli tam mieszkają. Ale nie powiem Wam, gdzie, niech będzie, że RODO.

/sama nie wiem, gdzie to dokładnie było/


Aha, jeszcze jedna sprawa, zapomniałabym. Na tym portalu Dafilms, co to od czasu do czasu truję o filmach dokumentalnych tam oglądanych, pojawiła się możliwość obejrzenia kilkunastu filmów krótkometrażowych z całego świata, biorących udział w Festiwalu Ji.hlava. Wyjątkowo można je oglądać za darmo, trzeba się jedynie zarejestrować.

Kto chętny, podaję link. Sama obejrzałam wczoraj cztery, ale akurat żodyn mnie nie zachwycił, jednak się nie poddaję, opisy kilku innych mnie zainteresowały 😀  Feler jest taki, że napisy są tylko angielskie i niech to dunder świśnie! Z moją doprawdy rudymentarną angielszczyzną daleko nie zajadę (zwłaszcza, gdy dużo gadają).

43 komentarze:

  1. Tak, książki w latach osiemdziesiątych wydawano strasznie marnie. Takie 20-30 lat od nich starsze bardzo często trzymają się o wiele lepiej.

    Tej powieści Ożogowskiej nie czytałem, a wygląda na ciekawą.

    Krówka o smaku miętowym? Jakieś dziwactwo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę polecam, jak najbardziej. Natomiast z krówkami miętowymi precz 😂

      Usuń
  2. Do naprawiania polecam taśmę papierową https://www.ceiba.pl/tasma_easy (sama bym pewnie wzięła taśmę washi, bo takie mam i używam, ale one przeważnie we wzorki...:) )

    OdpowiedzUsuń
  3. jedna z ulubionych książek moich podstawówkowych lat... akurat nie postrzegam Bigosa jako patologicznego kłamcę, tylko jako niefortunnego kombinatora, który nieopatrznie zaplątał się w spiralę długów... pamiętam kilka świetnych scenek, np. gdy Bigos próbuje wkręcić drugorocznego i mało rozgarniętego Basiora w zakład (który zresztą potem przegrywa), tłumacząc mu znaczenie słowa "goniosłowomatyzm", a że jest to słowo trudne, więc pierwszą reakcją owego Basiora jest riposta: "A w ucho chcesz?"...
    albo filozoficzne rozważania Marcina "co Piotruś /jego młodszy brat/ może rozumieć z Bonanzy /serial taki/?" lub gdy Kostek /przyjaciel/ tłumaczy co to jest kompleks: "To jest wtedy, gdy ktoś mówi, że deszcz pada, a ty myślisz, że to o twoich (odstających) uszach"...
    chyba miałem starsze (pierwsze?) wydanie Naszej Księgarni w ramach serii "Klub Siedmiu Przygód", takie paperbackowe z białą okładką, ale z kolorową obwolutą... całą seria zresztą była fajna, ongiś miałem tego sporo pozycji w biblioteczce...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niefortunny kombinator - tak, racja, on się kłamstwami broni przed (nie)skomplikowanym światem dorosłych (takim zerojedynkowym) - ale też, niestety, łże jak z nut w sytuacjach, które tego nie wymagają. Na przykład, gdy go któryś kolega zapytał, gdzie jedzie po kwiaty - natychmiast zmyślił, nie tylko, że do Zielonek, ale nawet opisał całą nieistniejącą drogę do babci w tych Zielonkach. A na pytanie Kostka, po co to zrobił, burknął coś w stylu "a co go to obchodzi". Co oczywiście się potem na nim zemściło, jakżeby nie 😉
      Jeśli już chciał być taki asertywny, mógł śmiało odpowiedzieć "nie twoja sprawa". Ale jemu kłamstwa same się z ust wylewają.

      Co nie znaczy, że jest antypatyczny, nie. Autorka jasno pokazuje, że chłopak się próbuje ratować przed dorosłymi, którzy nic nie rozumieją. Ale też, że jedno kłamstwo wywołuje następne i tak się toczy ta lawina. Właściwie jedynym dorosłym, który potrafi się z uwagą pochylić nad chłopcami, jest ten przyszywany dziadek - czyli osoba mająca dla dzieci CZAS. Pozostali sądzą jedynie po pozorach, wyciągają najprostsze wnioski i właściwie ograniczają się do egzekwowania bardziej niż do wychowywania. Marcin jest tu ofiarą w sumie...

      Usuń
    2. “Głowa na Tranzystorach” to jedna z moich ulubionych książek w Polsce—i chyba nawet posiadam ją z autografem autorki! Do tej pory pamiętam wiele scen: gdy uczniowie nie przygotowali się do zajęć, bo sądzili, że nauczyciel wyjechał do Włoch (faktycznie wyjechał, ale do tych koło Warszawy), gdy ich niesłusznie posądzili o kradzież kwiatów, gdy wmówili biednej nauczycielce—a ona uwierzyła—że rodzice wobec nich stosują okropne kary, gdy urządzili cyrk w namiocie... W każdym razie to była naprawdę super książka i zapewne wiele młodych czytelników mogło się identyfikować z jej bohaterami i ich codziennymi tarapatami.

      Usuń
    3. Dobrą masz pamięć 😀 Ale też wymienione przez Ciebie sceny są fajne.
      Chętnie bym przeczytałam jakąś biografię Ożogowskiej, ale chyba nic takiego nie powstało...

      Usuń
  4. Kiedyś były fajne książki dla młodzieży. Teraz też są, ale już inne... a pewnie i młodzież już inna.
    W każdym razie dobrze się to czytało!😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych nowych to nie znam, więc trudno mi wyrokować. Nawet zapytanie córki na niewiele by się zdało, bo to też już miniona generacja 😁 Nic, tylko Harry Potter!

      Usuń
    2. Ja czytuje czasem młodzieżowe książki Mariusza Szczygielskiego. Dobre są.

      Usuń
    3. A ja wcale nie znam tego autora. Rozumiem, że współczesny?

      Usuń
    4. Współczesny, dość młody (1972) i co chwila nagradzany w różnych konkursach na współczesną książkę dla dzieci i młodzieży. Ma już tytuł Liście Honorowej IBBY (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_Honorowa_IBBY)
      Ożogowska jest na niej z powieścią "Ucho od śledzia"

      Usuń
    5. Czy on czasem już nie jest na liście lektur? Chyba mi się jednak obiło nazwisko o uszy...

      Usuń
    6. Nie wiem, chyba nie. Ale jedna z jego książek (Za niebieskimi drzwiami) została zekranizowana. Mogłaś wtedy o nim usłyszeć. Albo przy okazji dość głośnego coming outu Tomasza Raczka, z którym jest w związku od jakichś dwudziestu lat.

      Usuń
    7. Chyba ani jedno ani drugie do mnie nie dotarło 😉 co do drugiego, oczywiście widziałam jakieś tytuły, ale nie jest to sprawa, na którą bym traciła czas (na klikanie w ten tytuł) 😁

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Bingo!
      I co najgorsze - kobita przede mną wybierała sobie smaki herbat! Tu stoi kolejka z przesyłkami, a tu się handluje herbatą i przebiera! Się w głowie nie mieści!

      Usuń
  6. Ożogowska. Uwielbiam. Bez wątpienia jedna z najważniejszych pisarek mojego dzieciństwa. Do tej pory wracam często do jej książek. I naprawdę wciąż sprawiają mi taką samą radość. "Głowa na tranzystorach", "Za minutę pierwsza miłość", "Dziewczyna i chłopak", "Tajemnica zielonej pieczęci" i chyba najukochańsza "Ucho od śledzia". Chyba zaraz sięgnę na półkę...
    Mam nawet autograf Hanny Ożogowskiej. Jakie to dziś (dla mnie) cenne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po "Dziewczynę i chłopaka" pewnie sięgnę niedługo... ale "Za minutę pierwsza miłość" niestety nieobecna w domu - trzeba będzie znów do biblio 😂
      To już jesteś druga wśród czytelników z autografem 😍

      Usuń
    2. No właśnie widzę 😀 i bardzo cieszą mnie takie pozytywne opinie o twórczości Hanny Ożogowskiej!

      Usuń
    3. Żeby było po sprawiedliwości, to jesteś PIERWSZA 😁 Jack napisał później. No 😂

      Usuń
    4. Ależ ja się nie licytuję, ja się bardzo cieszę, że tak miło o Ożogowskiej:))) Miłego weekendu życzę:)

      Usuń
    5. A! Jeszcze! Bo po raz kolejny zapominam napisać. Ilustracje i Gwidon Miklaszewski. Bez wątpienia najważniejszy ilustrator mojego dzieciństwa. Szancer, Uniechowski, Lengren też ukochani, ale jednak późniejsi 😀

      Usuń
    6. Późniejsi w sensie później poznani?

      Usuń
    7. Chyba w sensie oczarowania. Bo pewnie Brzechwa dzieciom i Baśnie Andersena z ilustracjami Szancera (Sznaucera jak mówi moja koleżanka z pracy i nie żartuje) były w domu odkąd sięgam pamięcią. Ale ta kreska Miklaszewskiego szczególnie przypadła mi do dziecięcego serca.

      Usuń
    8. Sznaucera! Bo skonam 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣

      Usuń
    9. I to na serio!!! A Ty wiesz, gdzie ja pracuję 😜

      Usuń
  7. Sila rzeczy ja tu mam inne ksiazki, innych autorow, wiec nic dziwnego ze tych ktore pokazujesz wogole nie znam.
    Ale Twa energia, moc wchlaniania ich jest zadziwiajaca.
    Nie znam sttystyk ale podejrzewam iz powiedzialyby ze wspolczesna mlodziez jesli czyta to tylko internet i szkolne podreczniki.
    Ja tez mam kilka rozlatujacych sie ksiazek , jakby psy sie o nie targowaly, ale co zrobic? trescia sa bezcenne.
    Wiem iz sa miejsca reperujace ksiazki ale nie ma ich w moim miescie niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jakby psy się o nie targowały" - dobre, nie znałam tego 😁
      Introligatornie są jeszcze (choć ich ubywa, podejrzewam, że wymierają starzy fachowcy, a młodego narybku nie ma), ale z takim egzemplarzem to się chyba nic już nie da zrobić.

      Serpentyno, a' propos innych książek - czytasz jakieś amerykańskie blogi o książkach?

      Usuń
  8. Półka bardzo znajoma:-)
    Te kiepsko klejone książki, to zmora każdej biblioteki, w dodatku materiały do naprawy książek są teraz coraz gorszej jakości, podobnie jak opatrunki dla ludzi...
    ta wystawa faktycznie wygląda jak na poczcie, bo tam teraz wszystko, tylko nie znaczki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, znajoma - przypuszczam, że wszystko to macie w szkolnej bibliotece i to w wielu egzemplarzach 😁
      Opatrunki dla ludzi są złej jakości? No popatrz, a ja myślałam (nie mając okazji do używania), że są właśnie na odwrót - coraz lepsze.

      Usuń
    2. Kup jakikolwiek plaster - masakra!

      Usuń
  9. Wreszcie wstałam z dowolnie wybranego boku. No bo ileż można wypoczywać, że nie napiszę brzydko "leżeć odłogiem".

    Polka znana i kilkakrotnie czytana. Szczególnie "Chłopak i dziewczyna". Słyszałam krytyczne głosy na temat tej książki,że w niej pokazana jest dziewczyna, kobieta, jako ta, której rolą jest szycie i gotowanie. Nawet jeżeli, to książka i tak mi się podoba.

    Natomiast mam problem z "Głową na tranzystorach" i jak pamiętam jej akurat nigdy nie czytałam. Może to będzie dziwne co napiszę, ale od tej książki odrzucało mnie to przezwisko Bigos. Nic nie mam przeciw potrawie, nawet lubię, ale
    nie przepadam,gdy zamiast imienia ktoś używa ksywki.I to mnie jakoś zniechęciło do tej książki. Podobnie mam z "Stawiam na Tolka Banana"

    Zobaczyłam na Twoim stosiku "Kobiety Nowej Huty". Czytałam i jestem pełna podziwu dla tych kobiet z"Nowej Huty".Podziwiac należy siłę i hart tych kobiet.

    Też pomyślałam o poczcie. Też mnie czeka pójście tam, ale to bliżej świąt.Mają tam śliczne karty świąteczne. Co kupię to kupię,a co pooglądam to moje. ��. Pozdrawiam. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardziej od Bigosa obrzydza Maciora 😂 ale do samej książki nie zniechęca, bez przesady 😉
      Rola kobiety jeszcze całkiem niedawno była, jaka była i oburzanie się na to ma tyle samo sensu, co zarzut, że... a, mniejsza o to, bo bym wkroczyła na tematy polityczne, a po co się denerwować od rana W PIĄTECZEK, prawda?

      "Kobiety Nowej Huty" były zdaje się do wygrania w konkursie na Magicznym Krakowie, ale jestem na nich obrażona (w pandemii najpierw się zamknęli dla postronnych i książki wcześniej wygranej nie można było odebrać, potem mieli malowanie, a jeszcze potem, gdy zapytałam, kiedy można przyjść, kobieta mi w ogóle nie odpisała, więc, powiadam, JESTEM OBRAŻONA i za karę nie biorę udziału w kolejnych konkursach 🤣). No to sobie pożyczyłam z biblioteki i już. Zawsze to ze 2 cm na półce uratowane. Tak sobie tłumaczę.

      Wczoraj wieczorem podeszłam pod osiedlową pocztę (chcąc zobaczyć która godzina i czy już odbębniłam swój marsz w wyznaczonym czasie). A tam - że w piątki czynna do 20.00! Co się dzieje, co się dzieje, PP wychodzi naprzeciw potrzebom!

      Usuń
  10. Miałam sporo pozycji z "Klubu siedmiu przygód", jeszcze w pudełku część się uchowała z dawnych lat. Twoja półka budzi tyle wspomnień... scenariusz do "Godziny pąsowej róży" pisałam w VII klasie, ale na tym się skończyło, bo się przeniosłam do W-wy... Holy to takie nasze Golce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Golcem masz rację 😂
      Ale co to znaczy, że pisałaś scenariusz? Mieliście wystawić sztukę czy jak?

      Usuń
    2. W szkole, w kółku teatralnym. Lubiłam się w takie rzeczy bawić 🙂

      Usuń
    3. Bo to pasjonujące przecież 😊

      Usuń