Tymczasem informuję, że zauważywszy w biblio na półce z nowościami powyższy tom, złapałam go pod pachę i fru. Chwilę sobie poleżał przy łóżku, ale czytanie przyspieszył kolejny czytelnik, który się zapisał do kolejki. To jest nic, bo mam tu też pożyczoną niedawno jakąś japońską powieść nie za grubą, do której stoi w ogonku za mną SZEŚĆ osób! Kurde, czyżby to znowu był jakiś bestseller? Jeśli, to jam ci była tego nieświadoma.
Szarlatani tacy sobie, bo trochę mi nie leży styl pisania pary autorskiej, ale w sumie ujdzie, można sporo różnych ciekawostek wyczytać.
Dowiedziałam się na przykład genezy tego oto słupka. Wy może wiedzieliście, ale i tak się podzielę 😁
Coś podobnego (tylko zdaje się biało-czerwone, jak bym miała porządek, to bym szybko odnalazła zrobione wtedy zdjęcie; no ale porządku nie mam) widziałam na korytarzu jednego z uniwersyteckich budynków w Pradze i poszłam się dopytać na portierni, czemu by to miało służyć. Otóż to był alarm przeciwpożarowy, trzeba było tym kręcić i wtedy wszyscy obecni w budynku wiedzieli, że mają zmykać, bo wydawało dość donośny dźwięk.
A wiecie, od czego pochodzi słowo elektryczność? Siurpryza 😂
Pijawki - no, to jest piękny temat. Autorzy piszą, że skończyła się moda na nie na początku XX wieku. Bogać tam! Pamiętam jak dziś - to była końcówka lat 60-tych - u babci stał taki słój z pijawkami. Tyle że nie wiem, czy zapamiętałam, bo jednorazowo został przyniesiony/pożyczony i oczywiście zrobił na mnie piorunujące wrażenie czy też to była babcina własność, używana niekoniecznie sporadycznie. W każdym razie jest to wyjątkowo obrzydliwe (obrzydliwości w tej książce jest cała masa), ale też i ciekawe: te 300 zębisków wzbudza szacunek 😨
Wyd. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019, 349 stron
Tytuł oryginalny: A Brief History of the Worst Ways to Cure Everything
Przełożyła: Maria Moskal
Z biblioteki
Przeczytałam 8 stycznia 2023 roku
To papatki, idę nynać, do następnego!
Pijawki przyssały sporo wspomnień.
OdpowiedzUsuńNie medycznych, ale turystycznych, wędrówki po australijskich lasach po deszczu. Wystarczyło otrzeć się o krzak a już na nodze wiło się kilka czarnych wężyków. Po kilku minutach były tak opite że nabierały kształtu żaby.
Zasada była - nie odrywać pijawki na siłę, bo zostawi w skórze zęby i to będzie się długo ślimaczyć.
Trzeba było pijawkę delikatnie posolić a wtedy, z własnej woli, odczepiała się.
Gdy byłem na wędrówce z synem obaj byliśmy wyposażeni w solniczki i co parę minut syn wołał - tatusiu, zatrzymaj się, to cię posolę. I odwrotnie.
Tak, pisano tam o tym sposobie z solą 😁 Niemniej jednak mnie by to skutecznie odstraszyło od wszelakich wędrówek. Ale wiadomo - baba 😂
UsuńPijawki nadal są w użyciu. Widziałem nawet u siebie na mieście reklamę Kętrzyn Hirudoterapia Zabiegi leczenia pijawkami lekarskimi, Zdrowie i uroda i Usługi medyczne.
OdpowiedzUsuńTak że gdybyś chciała pewnie i w Krakowie spokojnie znajdziesz podobny zakład :D
Jasne, autorzy pisali o USA, zasadniczo - może u nich wyszło faktycznie już sto lat temu z mody 😀 Hirudoterapia... myślisz, że zapamiętałam to słowo, choć tyle razy się w książce powtórzyło? Akurat. Głowa siajowa i tyle.
UsuńTeż nie zapamiętam i wcale mnie to nie martwi :D
UsuńMnie trochę martwi, bo mniejsza o hirudoterapię, ale głowa nie ta... ogólnie już nie chce zapamiętywać, za to w tym drugim kierunku... oj, jak szybko pędzi!
UsuńA coś na skręcone kostki? Byle nie to co przewidziano topielców :P Swoją drogą, wiesz że w okolicy moich Dziadków "miśkować" oznaczało ni mniej ni więcej "kastrować" :D
OdpowiedzUsuńSkręciłeś kostkę? To chyba tylko okłady z altacetu 😁
UsuńO miśkowaniu wiem, to słowo ma wszędzie chyba jednakowe znaczenie, ale u nas w domu się utarło go używać, gdy jesteśmy zmęczone jak cholera. W sumie - wykastrowane (tyle, że z sił) 😂
Nie cierpię czytać na czas popędzana terminami, choć w bibliotekach to wymóg, bo niektórzy oddawaliby po roku lub wcale. Książka dla mnie, jak zdobędę to muszę poczytać:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Też tego nie cierpię i oczywiście, gdy mam kilka książek z biblioteki i jedna z niemożliwością prolongaty - to właśnie za tę nie chce mi się zabierać. Tak na złość 😂
UsuńPodobnie zresztą zawsze miałam, gdy trzeba było się uczyć do egzaminu. Wtedy wszystko inne dobre, nawet mycie okien!
Ale zaraz zaraz, czy to nie nasza narodowa cecha wedle miłościwie nam panującej władzy? Niechęć do przymusu?
To by znaczyło, żem Polka na 100%!
Miałam tak samo, gdy uczyłam się do matury, to robiłam przerwy na Bolka i Lolka...
Usuńjotka
Z tego, co kojarzę to w Polsce wykorzystuje się larwy muchy do oczyszczania ran, podobno z dobrymi efektami.Nie wiem tylko, czy w miejscach związanych z medycyną konwencjonalną czy też tą niekonwencjonalną. ConGame
UsuńTak, coś takiego istnieje faktycznie. Brrr.
UsuńBBM: Pamiętam, jak w dzieciństwie chodziłam po pijawki dla babci . Nie pamietam tylko, czy coś się za to płaciło, czy był to rodzaj sąsiedzkiej przysługi…
OdpowiedzUsuńPrzynosiłaś w słoju?
UsuńBBM: No! A za jakiś czas odnosiłam.;)
OdpowiedzUsuń😂
UsuńNawiasem mówiąc, można się zarazić czymś paskudnym przez takie pijawki przechodzące z ciała na ciało, z krwi na krew 😉
Widziałam na YT w Silver tv zaproszonego faceta z pijawkami, nawet sobie Beata dała przystawić to paskudztwo, brrr... Ja nie mogę znieść tego co pełza, aż mnie wstrząsa na samą myśl...
OdpowiedzUsuń