Cieszko to taka czeska Pollyanna chyba, bo on też potrafi we wszystkim znaleźć dobrą stronę. W związku z tym każdy dzień kończy myślą tośmy się dziś znowu nacieszyli światem. I ja bym tak chciała, tyle że jakoś nie wychodzi - więc dopiero, gdy przeczytam coś takiego, przypominam sobie, że halo, nie mam przecież tak źle, że zawsze można coś pozytywnego dostrzec zarówno w dzisiejszym dniu, jak i w całym życiu. Ale to, wiecie, trzeba mieć w charakterze, bo jak nie, to pomaga na chwilkę, a potem znów się zapomina.
Początek:
Koniec:
Wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2013, 142 strony
Tytuł oryginalny: Jak se Radovan naučil hvízdat
Przełożyła: Dorota Dobrew
Z biblioteki
Przeczytałam 19 stycznia 2023 roku
Nadejszła wiekopomna chwila, żeby wreszcie wypróbować nowy piekarnik. W wielkim strachu, że nic nie rozumiem z instrukcji. Akuratnie znalazłam prosty przepis na śniadaniowe bułeczki z prażoną cebulką. Co prawda, żadnej takiej na stanie nie miałam (ba, nawet w życiu na oczy nie widziałam), ale od czego zwykła cebula, wcześniej podsmażona i przestudzona?
Ja jednak, jak coś zrobię to już zrobię 😂 i teraz proponuję porównać oryginał (zdjęcie ściągnięte ze strony autorki) z tym, co mnie wyszło 😁😄
Mam pewne podejrzenia co do przyczyny tak spektakularnego rezultatu: ciasto drożdżowe to może należało trochę powyrabiać, a nie ledwie skleić do kupy i już kulki dawać na blachę 😜 Ale co tam, zjada się! O tym, że na początku zapomniałam o tej cebuli i posmarowałam sobie jedną bułeczkę dżemem - ciiiiiiiii.
Co mnie natomiast bardziej niepokoi, to fakt, że tam w środku przez cały czas pieczenia świeciła się żarówka. Po kiego mnie to??? Nie mam pojęcia, jak wyłączyć. Za to w duchu zero waste było, że ten ruszt z wyposażenia może służyć jako kratka do studzenia (a już myślałam, że trzeba będzie kupić).
Żarówka jest po to, byś nie przegapiła momentu lub kot miał na co patrzeć!
OdpowiedzUsuńWyszły Ci krucho-drożdżowe, ja tak robię rogale lub paszteciki, bułeczki muszą garować dwa razy...ale i tak bym kilka zjadła!
jotka
No właśnie... już połowy nie ma 🤣
UsuńWyglądają bardzo apetycznie! Brawo Ty! BBM
OdpowiedzUsuńPowiedzmy 😂 Ale nie będę się zniechęcać. Nawet bym dziś upiekła ponownie (bardziej się przykładając), skoro zostały drożdże... ale mąki mi nie wystarczy i nie ma chętnych, żeby się kiernąć do sklepu (choć akurat dziś handlowa niedziela).
UsuńJa to w sumie taki Cieszko jestem, tylko nie zawsze się ujawniam z tym optymistycznym podejściem do świata :D
OdpowiedzUsuńA smarowałaś swoje bułki przed pieczeniem jajkiem?
Ty Cieszko??? No weź nie żartuj 😂 chyba że się faktycznie nie ujawniasz... właściwie nigdy 🤣
UsuńSmarowałam mlekiem, jak autorka przepisu nakazała.
Samym mlekiem to ona na pewno nie smarowała.
UsuńMhm. No tak, trochę różnią się od oryginału, ale co z tego? Grunt, żeby smakowały, w żołądku wygląd się nie liczy.
OdpowiedzUsuńA no pewnie 😁 Z tego się nie strzela, jak mawiają 🤣
UsuńPsiapsióła z Daleka mówi, że musi się świecić podczas pieczenia. Znaczy, że jej piekarnik też tak ma. No czysta głupota i nieekologiczność!
OdpowiedzUsuńZjadłabym, podobają mi się te Twoje wypieki. A to, że się trochę różnią od oryginału? Ważne, że są dobre. Brawa za odwagę (dla mnie pieczenie zawsze było symbolem odwagi kulinarnej).ConGame
OdpowiedzUsuńZjeść się zawsze zje 😁
UsuńPiekarnik ma pewnie z 2500 Wat mocy a żarówka 15. To śladowa oszczędność. Jeśli chcesz dbać o planetę nie piecz - jedz na surowo... ;-)
OdpowiedzUsuńNiby tak... ale w gruncie rzeczy zaoszczędzić mogę tylko śladowo, o cokolwiek by nie chodziło... No, gdybym się odkleiła od kompa, byłaby pewnie większa oszczędność, ale weź 😁
UsuńRozważam zakup zwykłego czajnika, bo wszędzie piszą, że ten elektryczny to masę prądu zużywa.
Ja i tak prawie nie piekę. Gdy przeglądam jakieś przepisy i widzę, że po przygotowaniu, ugotowaniu coś tam trzeba jeszcze zapiec - pomijam, idę dalej. Ale szczerze - bardziej z dbałości o kieszeń niż o planetę (nie ma co się okłamywać).
A z tą żarówką irytuje, bo niezależnie od tego, ile zużywa prądu - jest to kompletnie niepotrzebne, przecież powinnam sobie móc ją zapalić tylko wtedy, gdy chcę sprawdzić, jak to tam przebiega...
Polecam kupno nowego czajnika, elektrycznego ale małego (o małej mocy - 850W zamiast 2500W). Dlaczego? Dawno temu, kiedy liczniki prądu miały wirującą tarczę płaciło się za rzeczywiste zużycie prądu. Niestety teraz wprowadzono takie elektroniczne a te najzwyczajniej w świecie oszukują na korzyść elektrowni. Otóż, jak każde urządzenie cyfrowe, całkują one zużycie czyli dzielą czas na przedziały (odcinki) i liczą za najwyższe zużycie z każdym z nich. Zatem jeśli czajnik ma 2500W i zagotuje wodę w 3 minuty to i tak zapłacimy za 15minut zużycia 2500W czyli za 0,62kWh. Jeśli będziemy mieć pecha i wstrzelimy się w granicę pomiędzy przedziałami to zapłacimy za 30minut - 1,25kWh ! Gotując w małym czajniku tę samą ilość wody (cudów nie ma - potrwa to 3x dłużej - zatem ok. 9 minut) Zużyjemy tyle samo prądu ale zapłacimy za mniej bo za 15minut licznik "nabije" tylko 0,21kWh chyba ze będziemy mieć pecha (3x większe prawdopodobieństwo) i zapłacimy za 30minut - 0,42kWh - to i tak wyjdzie taniej...
UsuńOt takie uroki cyfrowego świata...
Toś mi zabił klina! Ale zakładam, że jako inżynier wiesz, o czym mówisz 😁 To jest, swoją drogą, haniebne, żeby tak ludzi oszukiwać...
UsuńNo nic, wczoraj spędziłam dobrą godzinę szukając w internecie czajnika na gaz, który by mi się spodobał (w sumie nie znalazłam) - dziś już wiem, że mam szukać elektrycznego, tylko małego 😉 Dzięki za podpowiedź i wyjaśnienie!
A mnie właśnie czeka kupno nowej kuchenki, bo raz że się drzwi od piekarnika nie domykają, a dwa że dwa palniki już wysiadły. Książka wydaje mi się ciekawa.
OdpowiedzUsuńUściski.
Mam mały problem z bloggerem i nie mogę się zalogować więc podpiszę się
Kasia Dudziak z bloga Kasinyswiat
Wiecznie mamy te kłopoty z bloggerem 🙁
UsuńSzukając nowej kuchenki dobrze przestudiuj oferty, bo ja wzięłam pierwszą lepszą i zaczynam sądzić, że nie był to dobry wybór...