środa, 14 sierpnia 2024

Lusia Ogińska - Przygoda misia Bidulka + PRAGA środa

Miś Bidulek obudził się z migreną... a nie, to ja. Miś Bidulek został zgubiony w lesie, a jako pluszowy niedźwiadek niezbyt lubił przyrodę i chciał do domku pod kocyk.

Początek:


Koniec:


Wyd. Aksjomat

Seria: Czytam z mamą czytam z tatą

Przeczytałam 14 sierpnia 2024 roku


Praga, dzień szósty

Pod prysznicem przyglądałam  się buteleczkom z żelem i szamponem... że trudno jest wycyrklować dokładną ilość do zabrania w podróż i że wzięłam za dużo (a przecież każde deko się liczy, nie na darmo ważyłam majtki)... no to słuchawka prysznicowa wyślizgnęła mi się z ręki i buteleczki poleciały w dół. Problem nadmiaru rozwiązany 🤣

W związku z migreną, która niespecjalnie zareagowała na Magiczną Tabletkę (czyżby to z powodu tych wszystkich książek do zabrania?), wyszłam z domu dopiero o 10.15 czyli już w upał i właściwie z jednym tylko celem. Z dzielnicowej gazetki pobranej z urzędu dowiedziałam się, że na Wyspie Dziecięcej zainstalowano kolejną ławeczkę Foglara, to już siódma. Wyspa nosi takie miano od lat 60-tych, gdy urządzono na niej areał dla zabaw i sportu dzieci. Czego tam nie ma! A co jest!

Jest na przykład zegar, przypominający dzieciakom, że mają wrócić do domu o określonej godzinie 😁 Ma też przycisk alarmowy, jak by co.

 

Jest takie urządzonko i wymyśliłam, że to do umycia nóg przed założeniem butów i powrotem do domu (ale tak być nie musi, to tylko moje przypuszczenie, bo tak nisko to siedzonko) 😉

Jak się spocisz przy grze, możesz wziąć prysznic, są dwa.


Ja się spociłam patrząc tylko na szalejące dzieciaki w tym słońcu. Stać mnie było jedynie na krótki spacer od tramwaju. 

Spacerował też pies przewodnik, nie wiem, czy on się uczył dopiero czy też niewidomy pan odbywał pierwsze przechadzki pod okiem psa i tresera.


 Ale ale, co się wydarzyło! Pod postem na FB o zamaskowanym garażu, zalinkowanym przeze mnie wczoraj, był też komentarz w stylu takich miejsc jest w Pradze więcej - ale bez konkretów, więc myślałam tere fere. A tymczasem idę sobie na tę wyspę, a tu po drodze:


Wniosek: trzeba mieć oczy szeroko otwarte, gdy ja je mam zazwyczaj szeroko zamknięte 😂

Przejechałam przez rzekę z powrotem, żeby iść jeszcze do tych sióstr, co to u nich będę pięć dni w maju przyszłego roku, dopytać o kuchenkę, kubki, talerze etc. W wejściu jakaś Azjatka myła szyby, ale recepcja była chwilowo zamknięta. Łamaną czeszczyzną dziewczyna kazała mi poczekać. Pani siądzie, pani poczeka, się załatwi. No dobrze, czekam, rozglądam się - mają tam specjalne pomieszczenie z szafkami na... buty 😂 zdaje się, że chodzi o czeski zwyczaj zostawiania butów na korytarzu, przed drzwiami; więc żeby nie ginęły. Mają też piłkarzyki, ale co mi po tym, mnie bez tego ręka boli (wspominałam, że pani doktor mówiła, że to może łokieć tenisisty? mam ortopedę 30 września).

Aż tu schodzi z góry kobieta z kluczem w ręku i też się za recepcjonistką ogląda. Wszystkiego się od niej dowiedziałam: jest kuchenka w korytarzu, jest lodówka, są naczynia. Więcej nic nie potrzebowałam, więc już mogłam sobie iść 😁

Dobrze, a teraz przyznam się do kolejnego grzechu. Była Christie za 10 koron... no jak mogłam nie wziąć? 



To wszystko przez to, że jest strona Swanna i strona Gourmantes. Strona Swanna czyli stacja metra/przystanek Staroměstská jest w porzo, żadnych pokus tam nie ma i w dodatku krótsza droga, stanowczo ją wolę. Ale ta druga czyli Národní třída... no właśnie antykwariat po drodze i jak wypadnie tędy wracać, robi się niebezpiecznie.

To do ilu tomów wzrosła moja siata łowicka? Bo nikt nic nie typuje!

A teraz przejdźmy do popołudnia. W kinie wyłączyłam telefon, no bo prosili. W sumie nikt by do mnie nie dzwonił, ale niech im będzie. Film się skończył, chcę włączyć z powrotem, żąda PIN-u. Wstukuję 6 cyfr - źle. Myśląc, że którąś pomyliłam, wstukuję ponownie i bardzo uważnie - źle. I została mi jedna próba. W wyobraźni już widzę, jak zostaję nie tylko bez możliwości kontaktów (w końcu mam laptopa, mogę pisać maile), ale i BEZ ZDJĘĆ. Kurcgalopkiem do domu, błogosławiąc chwilę przed wyjazdem, gdy jestem zdecydowałam zabrać kalendarzyk z adresami etc. A w nim - sześć cyfr. Tych, które wstukiwałam. 

Raz kozie śmierć, spróbuję pierwsze cztery, bo tak chyba kiedyś było.

Bingo!

Czy to nie jest jakoś tak, że PIN karty SIM to 4 cyfry, a telefonu sześć? Pomieszanie z poplątaniem normalnie. 

Jedno z moich ostatnich odkryć jest takie, że fotografowałam coś, gdzie był kod QR i nagle telefon zaproponował mi przejście na daną stronę. Och i ach! Wot tiechnika! Nie wiedziałam, że tak mogę 🤣🤣🤣 

Ja, dama z tabletem 😎

/jak wracam z miasta, też się tak rozdziewam, bo nie idzie wytrzymać tego gorąca/

 

Uszczęśliwiona, że telefon się odblokował (ja, co jeszcze niedawno ani bym tego do ręki nie wzięła!) pojechałam na zwiedzanie stadionu. Największego na świecie. Cóż z tego, skoro w stanie wskazującym. W teorii zmieści się tu 250 tys. widzów, w praktyce by się zawalił... Ale na koncercie Rolling Stonesów w 1990 było ich sto tysięcy (a może i więcy), w tym Havel. A' propos, chwilę posiedzieliśmy w prezydenckim saloniku 😊


Pan przewodnik obiecywał, że zwiedzanie potrwa godzinę, a zrobiło się z tego dwa razy tyle i już miałam dość, naprawdę jestem mało cierpliwa ostatnio do takich rzeczy 🙁 Zrehabilitował się tym, że nas zaprowadził do różowego traktora. Oczywiście David
Černý, któż by inny. Ja o tym czytałam przed dwoma laty, ale myślałam, że to taka instalacja na chwilkę i że tego już nie ma - bo to powstało na 40-lecie kapeli punkowej o nazwie Visací zámek (co znaczy kłódka), która powstała w pobliskim akademiku. Niedaleko stał kiosk z piwem, prowadzony przez humorzastego gościa, nazywano go kiosk u Johna Debila. Tam właśnie studenci postanowili założyć zespół i śpiewali:

Na strahovským kopci chybí výčep piva 

Jenom jedna možnost notorikům zbývá 

Stánek U Johna Debila 

John Debil tam sedí na svý pivní base 

Normálnímu člověku stěží podobá se

A dlaczego traktor? Bo to model Zetor 40. A także dlatego, że taki tytuł nosi jeden z hitów zespołu.


 Tyle na dziś, dzień krótki przez te dopołudniową migrenę, film chiński neo-noir niczego sobie, sześć pokoi rano się zwolniło, ale przyjechali jacyś nowi i leżą na łóżkach i czytają (zostawili uchylone drzwi) 😁

15.311 kroków + 10,3 km

15 komentarzy:

  1. "...Jest takie urządzonko..."

    W mieście Stratford w Ontario (słynącego z festiwalu szekspirowskiego oraz niejakiego Justina Biebera, w którym się wychował-do tej pory nie bardzo wiem, kim on jest) można zobaczyć ponad 120-tetnią fontannę, z której mogą się napić wodę "ludzie, konie i psy". Nie mogę znaleźć mojego zdjęcia, ale udało mi się zlokalizować u kogoś innego na Flickr: https://www.flickr.com/photos/snuffy/7680963466/sizes/l/. Tego rodzaju "fontanny" były dość powszechne, ale obecnie stanowią rzadkie zabytki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie pomyślane! Nie widziałam nic takiego do tej pory.

      Usuń
  2. Slečna Marplová - Zapomenutá vražda :D Za Chiny bym nie odgadł, że u nas to funkcjonuje jako Uśpione morderstwo.
    Książek dodatkowych pewnie uzbiera ci się ze dwadzieścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Uśpione morderstwo"? No proszę, czyli trochę podobnie. W oryginale dodane "Miss Marple's Last Case".

      Dodatkowych? Jak mam to rozumieć?

      Usuń
    2. No takich co pazernie wygrzebujesz po knihobudkach i w antykwariatach w pudłach z tanizną :D (nie wliczam zamówionych przed wyjazdem)

      Usuń
    3. A to "Miss Marple's Last Case" to chyba głównie z powodu, że powieść została wydana już po śmierci autorki* i nikt wtedy jeszcze nie myślał, ze jakiś inny autor przejmie pałeczkę po Christie i zacznie pisać o Poirocie, czy Marple.
      ______
      * ale napisana została w latach 40. W czasie II wojny światowej Christie obawiała się, że może zginąć w nalotach na Londyn i napisała dwie powieści, w których żegnała się ze swoimi ulubionymi detektywami - Poirotem (Kurtyna) i Marple i zdeponowała je w bezpiecznym bankowym sejfie. Jedna powieść miała być dla córki, druga dla męża.

      Usuń
    4. No to pisząc "ze dwadzieścia" nie doszacowałeś 😂
      I jakie pazernie!!! Czy Ty sobie zdajesz sprawę, z ilu zrezygnowałam???
      🤣🤣🤣

      Usuń
    5. A nie, nie umiem liczyć - prawie w dziesiątkę 🤣

      Usuń
    6. O, a ja mam tę "Kurtynę", ale chyba nie czytałam (choć kupiłam w 2007 roku). Nie wiedziałam, że to pożegnanie z Poirotem.

      Usuń
  3. nawet zrozumialam napis na ostatnim zdjeciu

    OdpowiedzUsuń
  4. BBM: Zapamiętywanie cyfr do tego takich, do tego innych to czysty horror! Człowiek wpada w panikę, że pomyli! A jeszcze za granicą!!! Współczuję natłoku emocji!😲

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż przypłaciłam dzisiaj (a i pewnie dołożył się upał i w nocy nagła zmiana - deszcz) migreną. Niech to.

      Usuń
  5. Jestem, nadrabiam, uściski posyłam 😘

    OdpowiedzUsuń