niedziela, 4 maja 2025

Merja Otava - Priska

Taką oto pozycję znalazłam w budce, okrężną drogą idąc do Lidla. Alem się ucieszyła! Raz, że w serii z kogutem (którą mam zamiar tak jakby kolekcjonować), dwa że fińska, trzy, że w ogóle nie znam. Włożyłam na dno wózka na zakupy. 

Jak idę do sklepu z wózkiem, wkładam zakupy po kolei do środka, a potem przy kasie wyciągam do skasowania (i znów wkładam). Więc wyciągam, a tu wszystko cholera jasna upaćkane i lepiące się - najwyraźniej butelka z sokiem malinowym była niedokręcona czy co. A na samym dnie - tak, Priska na malinowo 😢 Suszyłam ją potem w domu, więc dała się przeczytać, ale część stron od góry pozostała różowiutka. 

Tak że, prąpaństwa, z książką od razu do domu, a nie po sklepach łazić! Z tym, że ja te poranne zakupy robię z duszą na ramieniu, czy Ojczasty na pewno jeszcze śpi i nic nie wydziwia, więc honem honem czyli biegusiem...

A książka naprawdę bardzo fajna. Poznajemy nie tylko Priskę, ale i grono jej szkolnych koleżanek i kolegów* - każdy ma jakiś problem, chociaż może sprawiać wrażenie osoby, której nic nie brakuje. 

* Psiapsióła z Daleka niedawno miała spotkanie klasy ze szkoły podstawowej, same dziewczyny, bo chłopcy uczyli się osobno - a jest w moim wieku. W różnych krajach różnie ta koedukacja wyglądała. Priska wyszła w Finlandii z 1959 roku.

 

Priska z Mollą wymyśliły sobie taką zabawę, że spacerowały po mieście, oglądały wystawy i mogły sobie na każdej wybrać trzy rzeczy. Też miałam taką zabawę, ale jako całkiem dorosła: jadąc tramwajem do pracy czy z pracy, jeśli nie czytałam, patrzyłam na kobiety na ulicy i mogłam wybrać dla siebie ubranie z co piątej albo z co dziesiątej 😂 No co, zabijanie czasu dobre jak każde inne!

Priska czyta po kryjomu, zasłaniając książkę podręcznikiem do geometrii, Dzieje guwernantki Jane Eyre. Czy w Polsce w 1971 roku, kiedy Priska wyszła, nie było jeszcze tłumaczenia tej powieści? Bo znany mi od zawsze tytuł brzmi Dziwne losy Jane Eyre. To chyba niemożliwe?

Początek:


Koniec:

Wyd. Iskry, Warszawa 1971, 174 strony

Tytuł oryginalny: Priska

Przełożyła: Cecylia Lewandowska

Z własnej półki (z knihobudki 29 kwietnia 2025 roku)

Przeczytałam 3 maja 2025 roku


Tak aktualnie wygląda moja półka z serią z kogutem. Większość wymęczona przez życie, wszystkie z drugiej ręki. Oczywiście szykuję się na następne - przynoście, ludzie, do biblioteczek plenerowych, a ja, zamiast je przeczytać i odnieść z powrotem, zatrzymam je dla siebie 🤣 Ale nic to, po mojej śmierci znów tam trafią (chyba, że córka uzna je za godne przeczytania).



Złośliwce w Pradze w tym samym czasie, co będzie Open House, organizują oczywiście różne swoje dni otwarte. I tak na przykład Dni Otwarte Budowy Metra D. Tego nie chciałam przegapić (i mam nadzieję, że jeszcze będę w stanie jeździć tą linią, gdy powstanie - w teorii tylko 4 lata czekania, może dożyję). Na Dniach Otwartych można będzie skorzystać z trasy podziemnej i powierzchniowej. Oczywistym jest, że chciałam zobaczyć to, co w głębi. Ale jak się wczytałam, jak to będzie i co to będzie i że nie polecają osobom z lękiem wysokości czy klaustrofobią i że się będzie schodzić w praktyce po drabinach - no to jednak nie, wykazałam się rozsądkiem i zarejestrowałam tylko na powierzchnię. Ale mi szkoda. W dodatku stracę przez to jakiś jeden czy dwa obiekty na Open House, no ale trudno. 

A potem przyszedł newsletter, że w związku z ogromnym zainteresowaniem wydłużają rejestrację jeszcze na trzeci dzień, na poniedziałek -  to ja hyc! Ale okazało się, że to dotyczy tylko trasy podziemnej (widać zainteresowanie tym, co na wierzchu, nie było tak ogromne). 

Z pobieżnego planu wynika, że prawie każdy dzień zajęty 😉 Ledwo przyjadę w środę i zatacham walizę do hotelu, jadę na jakieś oprowadzanie. W czwartek to samo, w piątek to samo, w sobotę i w niedzielę Open House, w poniedziałek przeprowadzka buuuu, we wtorek coś tam w teatrze, zostaje środa i czwartek (w piątek wracam). Kiedy ja do kina pójdę, pytam się??? Kiedy obskoczę knihobudki? Sierpnie są luźniejsze, bo nie ma Open House i wszystkiego, co naokoło.

A jeszcze taka ciekawostka. Przeczytałam w jednej mądrej książce o znanych budowlach w którejś dzielnicy, że jest tam hotel Praha z ciekawą historią, bo budowany przez partię po kryjomu (nie wolno było o tym pisać), a wielki jak cholera i z daleka widoczny, z takimi tarasami. Luksusy dla swoich to miały być. Zapisałam do zeszyciku. Dzień później wyświetlił mi się na YT filmik, wcale nie najnowszy, gdzie gość pokazuje miniatury różnych praskich budowli umieszczone w parku i nagle słyszę:

- Niektórych z tych budowli już nie ma, na przykład hotel Praha został zburzony.

No czy to nie cud, że akurat na ten filmik trafiłam? Zmarnowałabym kupę czasu na dojazd (bo to nie w centrum) i szukanie czegoś, czego już nie ma 😂 Książka z 2009 roku, więc cóż, mogło się wydarzyć... ileż to już budynków od tej pory wyburzono...


Również przypadkiem znalazłam karteczkę z instrukcją sprzed lat dla córki, jak ma zrobić pranie podczas mojej Pragi. Ciekawe, czy dziś końcówka byłaby aktualna 🤣

 

41 komentarzy:

  1. Priska! czytalam ja w mlodosci nieswiadoma, ze sama trafie w jej strony :))). Nazwiksko Otava mozna tlumaczyc jako "wielka niedzwiedzica", niebianskie nazwisko. Nazwe taka nosi tez duze wydawnictwo finskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanowiło mnie jedno zdanie. "Priska otworzyła okno, zwinęła dywaniki w rulony i przewiesiwszy je przez parapet pobiegła na balkon." I trzepie je potem - czyli jakby na balkonie, który jest piętro wyżej, bo potem "zbiegła ze schodów". Przyszło mi do głowy, że aby było bardziej logiczne, powinno być "przewiesiwszy je przez ramię", że niby pobiegła z nimi na ten balkon.
      Pomyślałam, że może po fińsku ramię i parapet brzmią podobnie i tłumaczka sobie pomyliła te dwa słowa. Zajrzałam więc do słownika fińskiego - TAK!!! MAM SŁOWNIK FIŃSKI 🤣 ktoś był łaskaw zostawić kiedyś w budce słownik fiński, szwedzki i duński - ale okazało się, że nie, że to całkiem różne słowa...

      Usuń
    2. Musialabym zagladnac do Priski po finsku... moze :). Wydaje mi sie, ze tlumaczka wiele rzeczy, spraw naciagnela na polskie realia. Dodatkowo nalezy pamietac, ze finskie, helsinskie realia te te z lat piecdziesiatych, stare budownictwo itp.
      Jaki masz slownik, ten dwuczesciowy?
      Ramie i parapet sa dalekie w brzmieniu :) (ale to juz wiesz :)

      Usuń
    3. Słownik jest w obie strony, ale taki kieszonkowy. Tutaj jest zdjęcie 😀
      https://toprzeczytalam.blogspot.com/2025/02/jadwiga-rutkowska-roznica-pci.html

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Jestem w trakcie czytania ponownie Priski. Zwracam uwage na warunki mieszkaniowe rodziny Priski. Znajduje dokladniejszy rozklad mieszkania ale domyslam sie tylko, ze to mieszkanie w wiekszym budynku gdzie jest jakis balkon ale Priska wyglada przez okno na ulice a nie wychodzi na balkon, z ktoregos pokoju. Sam moment trzepania dywanika, po finsku jest bardzo logiczny i krotki bo Priska sie spieszy: zarys rozpoczetego sprzatania pokoju dziewczat i nagly pomysl przerzucenia tej czynnosci na wspollokatorke. Owszem wbiega po schodkach do pokoju ale przy pospiechu czytenastolatki jest to zrozumiale, ze biega troche chaotycznie. Slowo "parapet" ani "ramie" nie wystepuje. Okreslono tylko, ze biegnie z chodniczkiem na balkon z mysla powieszenia go. Wyrazono ten stan pewnego rodzoju imieslowem a jezyk finski jest dzieki temu precyzyjny.
      Usunelam poprzedni wpis, poniewaz opieral sie on na domysle.
      W sumie to jestem Ci wdzieczna za przypomnienie tej ksiazki. Czytam ja teraz z zupelnie innego punktu widzenia :).

      Usuń
    7. Czyli to "przewiesiwszy dywaniki przez parapet" to twórczość tłumaczki :)
      Wspominałam, że podziwiam Twoją znajomość fińskiego? Taki trudny język, o rany!

      Usuń
  2. Nie wiem, jak u Ciebie. U mojego Dzieciątka punkt ostatni zawsze aktualny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he he - ja nie wiem, jak u nas, bo nigdy nie zabrała się za pranie podczas mojej nieobecności!

      Usuń
  3. Znam tylko Dancing building i Black Madonnas, zawsze chciałam odwiedzić willę Milada, ale jakoś nie po drodze. Udanej wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam pisać, że nigdy nie słyszałam o willi Milada i co to ma znaczyć w ogóle - ale internety wyjaśniły sprawę. Słynny squat 😁 czytałam kiedyś coś o tym, ale zapomniałam nazwy. To się chyba spieszyć, bo nie wiadomo kiedy - i też będzie wyburzone :(

      Usuń
  4. Instrukcja obsługi pralki- kapitalna!🤣

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem pranie na tarze nad Rudawą albo co. Ale jednak pralka?
      /z tym, że ja konkretnie mam opanowany jeden czy dwa programy i tego się trzymam/
      /ludzie piorą w pralce buty - no jak to?/

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Co zrobiłaś autorce, że skasowała komentarze?

      Usuń
    4. Zdaje się, że zapomniałam dodać smajlika przy swoim komentarzu, który w ten sposób mógł zostać mylnie odebrany :(

      Usuń
    5. Aaa... nadwrażliwa :D

      Usuń
  6. Ostatnie zdanie w instrukcji - omal nie zakrztusiłam się herbatą!
    Chyba jakiś praski anioł nad tobą czuwa i podsuwa różne takie...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praski anioł?
      Znam takiego, jest taki wielgaśny na szklanej fasadzie budynku przy stacji metra nomen omen Anioł (Anděl) 😉 Z tym, że jest to anioł z filmu "Anioł w Berlinie", więc jednak mało praski!

      Usuń
  7. Priska brzmi bardzo ciekawie szkoda, że na nią nie trafiłam jako nastolatka. Uwielbiałam książki o młodzieży z innych krajów. Pamiętam np. łotewską, muszę poszukać, bo tytuł wyleciał mi głowy. Tzn. to był jeszcze ZSRR, ale jakoś się tego nie czuło, autor(ka?) skupił się na miłościach i innych perypetiach.

    Plany na Pragę megaambitne, przydałby się jeden dzień na nicnierobienie. Takiego właśnie zwiedzanie pod ziemią to się boję, niby łaziłam po podziemiach na przykład w Kłodzku czy Sandomierzu, ale sporo mnie to kosztowało.

    Takie instrukcje też piszę, szczególnie synowi😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż sprawdziłam w biblio, ani śladu Priski. ALE jest po niecałe 5 zł na Allegro
      A.

      Usuń
    2. Ciekawam tej łotewskiej, choć oczywiście nie zamierzam pożyczać, może się trafi w budce, nie? 😁
      Z tej serii z kogutem wyszło kilka czeskich i na te bym sobie głównie ostrzyła zęby.

      Nicnierobienie w Pradze?? No nie wiem. Choć nieraz się trafił dzień z mega globusem i wtedy bywało różnie.
      Właściwie bardzo często budziłam się z napieprzającym łbem i dlatego zawsze biorę zapas Magicznej Tabletki w takiej ilości, ile dni. Ale wczoraj wieczorem ustaliłam przyczynę - znaczy niekoniecznie, ale MOŻE TAK BYĆ 😂 otóż cierpię, gdy nie mam jaśka pod głową. W związku z tym zabieram jaśka tym razem (tego jeszcze nie grali).

      Usuń
  8. Ojej, Priska! Wzruszyłam się na widok okładki. Pierwszy raz czytałam tę książkę w piątej czy szóstej klasie podstawówki i wydawała mi się taka poważna, jak dla dorosłych, zupełnie inna od powieści Ożogowskiej czy Nizurskiego, którymi się wtedy karmiłam. Potem wracałam do niej jeszcze kilka razy, aż wreszcie gdzieś przepadła.
    Ciekawe z tą Jane Eyre. Może tłumaczka w rozpędzie przełożyła tytuł z fińskiego. AI mówi, że:
    >The Finnish title for Charlotte Brontë's novel "Jane Eyre" is "Kotiopettajattaren romaani", which translates to "The Governess's Novel"<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ona jest zupełnie inna! I nawet pierwsza strona z tym księżycem jakoś mnie nastraszyła, że to będą poetyczne nudziarstwa 🤣 ale zaraz potem już wszystko było dobrze.

      Z tym odruchowym przetłumaczeniem fińskiego tytułu - mogło tak być. Z drugiej strony powinno się sprawdzić. No, ale to stare (dobre) czasy bez internetu były.
      Jednak nazwisko autorki w książce występuje, więc wystarczyło zajrzeć do encyklopedii?

      Usuń
    2. "Kotiopettajattaren romaani" (Jane Eyre, 1847) - tak zatytulowano ksiazke napisana przez Charlotte Brontë, ktora uzyla pseldonimu Currer Bell. Na finski ksiazka byla tlumaczona dwukrotnie. Pierwszego tlumaczenia dokolana Tyyni Haapanen w 1915 roku, drugiego dokonala Kaarina Ruohtula w 1973. Kotiopettajattaren romaani mozna przetlumaczyc wlasnie jako "powiesc (romaani) guwernantki (kotiopettajattaren=domowej nauczycielki). Nie nowela (okolo stodwadziescia i kilka stron) raczej a powiesc bliska opowiesci, wiec moze "Dzieje guwernantki Jane Eyre"? Obydwa tlumaczenia zachowaly po finsku ten sam tylul. Gdzies doczytalam ze po angielsku tytul brzmial: Jane Eyre: An Autobiography i podano, ze jest to nowela... Ja sie dziwie skad wiec polski tytul: "Dziwne losy Jane Eyre"?

      Usuń
    3. Ale nowela w sensie short story/novelette? Bo novel to powieść
      Agata

      Usuń
    4. Teraz dopiero jestem zdziwiona!!! 120 stron? Przecież to o wiele grubsze jest!?

      Usuń
  9. Ale żeby książkę sokiem?! Fuj! Co za niechluja! Nie nie spodziewałem się! :D

    Polski przekład "Dziwnych losów Jane Eyre" zdążył już przejść do domeny publicznej, więc ta wersja tytułu mogła już była być znana tłumaczce. Ale widocznie nie była.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, i jeszcze niby moja wina?

      Mogła, ale nie była czyli braki w wykształceniu 😉

      Usuń
    2. W sumie ciekawa sprawa, bo widzę że to nie była jakaś przypadkowa osoba akurat znająca język, więc w sam raz do tłumaczenia książki dla dzieci, czy tam młodzieży, tylko tłumaczka pełną gębą
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Cecylia_Lewandowska

      Może ta zasada, że jak coś już było przełożone to dajemy tytuł znany z przekładu, kiedyś nie obowiązywała?

      Usuń
    3. Sama też pisała, okazuje się 😀 Szkoda, że z tego biogramu na Wiki nie wynika, skąd wziął się u niej ten fiński, w końcu to nie jest szeroko znany i uczony język. Na powiązania rodzinne nie wygląda.

      Usuń
  10. Choc od dawna Cie odwiedzam nigdy nie komentuje Twoich lektur bo zadnej nie znam, moze oprocz szkolnych lektur, klasykow.
    Czytam takie o zupelnie innych tematach.
    Natomiast pochwale sie ze mialam podobnie z praniem - i kotem. Moja pralka i suszarka w dawnym domu bedac nowoczesna mialy niesamowicie duzo programow , ustawien , na kazdy rodzaj materialu inne. Wcale nie ciezkie do ogarniecia jesli sie raz sprobuje. Oczywiscie praniem zawsze ja sie zajmowalam, ja bylam ta obeznana wiec gdy wyjezdzalam dokads zostawiajac meza samego na gospodarce to mimo slownych instrukcji zawsze robiac pranie dzwonil dopytujac sie, upewniajac. Podobnie bylo z kotem - przeciez na codzien widzial jakiej obslugi wymaga, mial rowniez slowne instrukcje a i tak dzwonil by sie dopytywac.
    Nie mam mu tego na zle bo z kolei gdy on wyjezdzal to ja nieraz dzwonilam gdy mi sie cos w komputerze czy innym urzadzeniu pokiklalo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się mężowi, bo ja sama, jeśli czegoś nie używam bardzo często, zapominam, jak to leciało. Teraz na przykład zastanawiam się, co się wyłącza w telefonie przekraczając granicę. Robię to tylko dwa razy w roku, więc...
      A co do instrukcji, to zostawiam córce również INSTRUKCJĘ PODLEWANIA KWIATKÓW, z zaznaczeniem, w które konkretnie dni ma to zrobić 😂

      Usuń
  11. Instrukcja mnie rozbawila. Ja udzielam telefonicznie Naczelnikowi.
    Bardzo lubię takie kartki z przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kartki z przeszłości YES. Zaraz ją sobie schowam gdzieś.
      Gdzieś znaczy wepchnę do którejś książki i nigdy już nie odnajdę 😂

      Telefonicznie to ciężko - bo pewne rzeczy robię na pamięć i kompletnie bym nie umiała określić, gdzie niby jest dany przycisk wśród innych. Jak piszę instrukcję to idę i sprawdzam.
      To samo z domofonem - podchodzę i wciskam kod. Ale jeśli się pomylę, to potem już mogiła, nie wiem, muszę wyciągać klucz. Tak samo, gdyby mnie ktoś spytał, jakie to są kolejne cyfry. To jest tylko w palcu.

      Usuń