poniedziałek, 19 maja 2025

Stanisław Grzybowski - Taksówka Kuby + PRAGA poniedziałek


 Kuba taksówkarz w ramach swojej pracy opowiada pasażerom o zwierzętach w zoo albo pasażerka opowiada jemu o starożytnych dzbanach w muzeum, zawozi kolejnego pasażera szybko, bo skrótami, które zna, na pociąg, a gdy go zatrzymuje cudzoziemiec, który prosi nie o kurs, ale o pomoc w zwiedzaniu miasta (jesteśmy w Krakowie) - zostawia taksówkę i oprowadza gościa po Rynku Głównym 🤣 Co jeszcze? Codziennie jedzie do szkoły po Szymona i odwozi go do domu, żeby chłopiec nie musiał czekać na świetlicy. Co ciekawe, w domu czeka mama, która dziękuje Kubie za opiekę nad synem. 

No taki to jest dzielny taksówkarz!

Wyd. ProgresMedia, Kraków 2013

Ilustracje: Małgorzata Šinković

Przeczytałam 19 maja 2025 roku



Praga, dzień szósty

Ja też kursowałam niczym taksówkarz Kuba.

Obawiałam się tego poniedziałku i tej przeprowadzki, ale niepotrzebnie (wiadomo). Wszystko poszło dosyć sprawnie. Walizkę zostawiłam rano na starej recepcji, po czym podyrdałam z siatą z książkami do nowej. Siata była ciężkawa, tak że część książek przełożyłam jeszcze do torby na ramię (zabranej z domu tak na wszelki; przydała się). Ale zastanawiam się nad podróżą do domu, przecież nie dam rady z czterema bagażami 😂 Mszę to inaczej rozmieścić chyba...

Dyrdając z siatą przeklęłam po raz kolejny te praskie bruki - ładne, owszem, ale z walizką się po nich tarabanić to jest zgroza. Dlatego obmyśliłam na popołudnie drogę okrężną, tramwajową, z przesiadką nawet - ale już od przystanku do tutaj blisko. 

W pudle po 10 koron było to - jakże mi szkoda, że już nie mogę sobie pozwolić 😢


Tymczasem udałam się na ostatnie pożegnanie Jiřígo Bartoški w Rudolfinum (aktora, który niedawno zmarł). Dziwne, żadnych tłumów, a gdy wspięłam się po schodach zastałam zamknięte drzwi. Poszłam więc do wejścia od Wełtawy i pytam panny na recepcji, gdzie to pożegnanie.

- Pożegnanie będzie jutro.

Ale jak to, przecież miało być w poniedziałek 20-tego.

- No tak, 20-tego - we wtorek.

Tak mnie zmylić! Wszystkie plany na odwyrtkę!

Skoro jestem już nad Wełtawą, znajdę tę drugą toaletę 😁 Chciałam koniecznie ująć wieże katedry w całości, ale musiałabym przykucnąć... czy ja nie obiecywałam sobie przed wyjazdem, że będę ćwiczyć podnoszenie się z ziemi? I pewnie znów sobie obiecam po powrocie 😂

 

Nie wiecie przypadkiem, co to ma być? Dwa takie ustrojstwa widziałam na łodziach. Smart flower było napisane.

Włóczyłam się dziś w powolnym tempie. Trzy ćwiczebne tramwaje spotkałam, a tego pana niechcący przyłapałam na intymnej czynności. Ale może tylko sprawdzał, co w trawie piszczy?


Tę reklamę widziałam wcześniej z tramwaju, więc dziś podeszłam bliżej, bo mnie rozbawiła - już 30 lat staramy się o wasze ubezpieczenie 😁 


Z powodu, że dobrze byłoby skorzystać z toalety, zanim pojadę gdzieś dalej (no co, zimno jest), zajrzałam do znanego mi sprzed paru lat miejsca. Jest tam bardzo popularna restauracja samoobsługowa, która nie ma wychodka. Zapytałam niegdyś panią z obsługi, gdzie by tu i ona mi powiedziała, żeby iść do czegoś tam po drugiej stronie korytarza (jakieś biura czy coś). Czyli tak naprawdę nie ma żadnej kontroli, czy to klient czy nie klient korzysta - więc i ja dziś skorzystałam 😂 No, a tam oprócz darmowego WC (służę adresikiem, jak by co) jest paternoster! Paternosterowi nie można się oprzeć, więc sobie pojechałam na górę i z powrotem 😍

Czyli miałam zážitek, który mi genialnie poprawił humor. A i reszta dopołudnia nie była gorsza - skreśliłam z listy kilka kolejnych punktów, na przykład betonowe daszki dla pasażerów z lat 50-tych czy 60-tych, dziś ogrodzone, bo w awaryjnym stanie i zagrożone zniknięciem, a to też już prawie zabytek, więc może zdążyłam w ostatniej chwili.


Na stacji uświadomiłam sobie, że mam kompletnie niezrealizowane tradycje: nie jechałam pociągiem, nie płynęłam przez rzekę, nie byłam na cmentarzu ani w kinie... Do kina idę w czwartek, ale co z resztą? Tak więc wahałam się, czy nie wrócić do miasta pociągiem, ale było czekania na pół godziny, wybrałam więc odnalezienie street artu 3D z zeszłego roku i powrót tramwajem.


 

Skoro jest powiedziane, że taki malunek 3D należy oglądać z wyznaczonego punktu przymykając jedno oko, to ja się pytam - jak mam przymknąć jedno oko telefonowi 🤣 W dodatku od zeszłego roku malowidło wyblakło.


Obiad, a po nim reszta przeprowadzki, bo wybiła 14.00. Czyli transport walizki dwoma tramwajami. A tak naprawdę jestem blisko starego hotelu, to jest ta sama stacja metra. 

Chciałam zamordować siostrę, która mnie przyjmowała, bo tak się ze wszystkim dłubała, że rany boskie!

Mój pokój sąsiaduje z kaplicą, ale chyba nikt tam rano nabożeństw nie uskutecznia. Może w niedzielę jakiś ksiądz przychodzi? Siostra mi zarekomendowała kaplicę, gdybym potrzebowała. Chyba nie 😉

/choć może powinnam się pomodlić w intencji pomyślnego dotarcia do domu z tymi manelami/

 

Gdy już wreszcie znalazłam się w pokoju, odżyłam. Bardzo mi się tu podoba: łazienka nowiutka, w pokoju czajnik, kubki, talerze, szklaneczki, sztućce, ściereczki kuchenne, nawet cukier i herbatki różne owocowe, osiem kontaktów i nie muszę przesuwać stołu, żeby dosięgnąć z laptopem, dwa okna na ulicę - dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi brakuje okna na ulicę w tamtym hotelu, tu przynajmniej można wyjrzeć rano i zobaczyć, jak ludzie ubrani 😂 Lodówka i kuchenka mikrofalowa w korytarzu. Jest super. I jeszcze taniej! Gdyby nie to ograniczenie, że pobyt nie może być dłuższy niż tydzień, rozważałabym na przyszłość zmianę swego praskiego adresu.

Tylko zdziwko, gdy zobaczyłam łóżko 😂 że sama sobie muszę pościelić 😁

 

Rozłożyłam manele i pojechałam odkreślać kolejne punkty z listy. Po drodze do tramwaju okazało się, że mieszkam teraz prawie obok tych wisielców, których kiedyś widziałam. Niestety, pogoda jest, jaka jest, co prawda dziś nie padało (hura), ale ciągle zachmurzone i kiepsko zdjęcia wychodzą.

 


Z listy - Nakryty stół. Historii tego dzieła sztuki nie zrozumiecie, ale ja ją kiedyś na praskim blogu opiszę 😁 Dodam tylko, że stół ma mniej więcej moją wysokość, więc ciężko to ogarnąć na zdjęciu.

 

Taki sobie relief przy wejściu do bloku. W Czechosłowacji była zasada tzw. sztuki 4-procentowej. Nie chodziło o piwo, tylko o to, że gdy powstawała jakaś inwestycja, na przykład osiedle mieszkaniowe czy biurowiec, to 4% z ogólnego kosztu należało przeznaczyć na upiększenie obiektu czy jego okolicy. Czyli na sztukę. Dzięki temu powstawało w przestrzeni publicznej mnóstwo rzeźb.


Tego tym bardziej nie zrozumiecie 😉 ale to dopiero początek większej całości. Czuję, że resztę będę realizować dopiero w sierpniu.

 

A na mapie w telefonie (uwielbiam te mapy, one są coraz lepsze i dokładniejsze) zobaczyłam drewniane pingwiny, więc też musiałam je odszukać.


No i na zakończenie dnia zafundowałam sobie przepłynięcie przez rzekę (tradycja odfajkowana).




Ile tego było? 18.611 kroków - 11,8 km

Lepsze to, niż łazić po kominach.


 

Idę ścielić to łóżko, jutro wtorek 20-ty, wiecie - pożegnanie z Jiřím Bartošką. Chcę zobaczyć, jak to wygląda, bo nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w takim wydarzeniu.

13 komentarzy:

  1. Nie wiem, co bardziej infantylne w tej książeczce dzisiejszej lektury, tekst, czy ilustracje.

    Dzień przeżyty intensywnie i te prawie 12 km w nogach, masz dobrą kondycję. Co pozwala sądzić, że jednak te wszystkie kupione książki bez problemu przytachasz do domu. Wiesz co, leć może jutro jeszcze po tego Herriota. Przecież to cieniutkie jest, a po czesku pewnie dodatkowo zabawne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że najwięcej wydaje się książeczek dla dzieci, na to jest zbyt, a czego najwięcej to często i nie najlepiej...

      Jak cieniutkie? Wręcz przeciwnie! I proszę sobie tu nie robić jaj z nieszczęsnej, ogarniętej manią kobiety - w pewnym wieku w dodatku.

      Usuń
  2. "Z listy - Nakryty stół. Historii tego dzieła sztuki nie zrozumiecie".

    To mi przypomina scenę z "Misia" Barei z baru mlecznego "Apis". W filmie występują łyżki przymocowane łańcuchami oraz miski przykręcone do stołów; w przypadku praskiego dzieła miski i łyżki są po prostu przyspawane na stałe do stołu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skojarzenie z PRL-em? A tu wręcz przeciwnie - Europa i siadajmy razem do jednego stołu 😉

      Usuń
    2. Piękny ten "Nakryty stół" - nawet zupa jest na talerzu! :-D

      Usuń
    3. Pod warunkiem, że nie ma suszy 😂

      Usuń
  3. Sporo dziś ciekawostek, ładne WC nad rzeką, przynajmniej z zewnątrz.
    Za samodzielne ścielenie łózka powinna być zniżka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, to WC jest po prostu ładne.
      Żebyś wiedziała - co się wczoraj namęczyłam z poszwą na kołdrę! A gdy już doszłam do końca mordęgi, okazało się, że oblekłam na lewą stronę 🤣🤣🤣 Normalny człowiek (na przykład moja córka) powiedziałby - no i co z tego - ale ja nie, ja musiałam cała robotę na nowo wykonać 😂

      Usuń
    2. Myśmy są GUPIE baby 😁

      Usuń
  4. Po 11. przechodzonych kilometrach miałbym pięty w okolicach bioder. Gratuluję kondycji i wytrzymałości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięty w okolicach bioder - ciekawa konstrukcja, lepiej nie próbować 😂

      Usuń