Znowu mi się namnożyły książki z bibliotek, ale tymczasem wzięłam jedną z własnej półki. Kupiłam ją jakiś czas temu, nawet pamiętam okoliczności - byłam właśnie w Pradze i gdzieś w internecie o niej przeczytałam, napaliłam się i szybciutko na allegro nabyłam, tak że jak wróciłam do domu, to już chyba na mnie czekała. Ja ją na półkę i... i kuniec.
No ale wreszcie zabrałam się za czytanie i bardzo się z tego cieszę: i z nabycia kiedyś i z przeczytania teraz. Świetna to rzecz, piętnaście rozmów z ludźmi kultury i nauki z Czech, Słowacji i Polski. Z większym zainteresowaniem przeczytałam pierwszą połowę, bo głównie właśnie o kulturze się tam mówiło, o filmie, o literaturze. Druga część bardziej zajmuje się historią, a ja jako neptek historyczny mam tu tak duże braki, że momentami się w tym gubię. Ale właśnie te wywiady potrafią rozjaśnić co nieco w głowinie. Przy okazji zapisałam sobie do kajeciku, że Josef Roth czeka. Chcę wrócić do Krypty kapucynów i zobaczę, co i czy ja jeszcze mam.
A' propos Austro-Węgier - byłam na Rajskiej, pożyczyłam tego Porucznika diabła (leży jeszcze na kwarantannie, więc nawet nie zajrzałam do środka, ale jestem dość przerażona objętością) i znowu szłam tymi niekończącymi się korytarzami. Teraz jest jeszcze gorzej, bo zamknęli dostęp do windy, trzeba było się wdrapać na drugie piętro, które w tym wypadku można liczyć za czwarte, bo nie oszczędzano przy budowie koszar na wysokości. I właśnie leząc po tych schodach pomyślałam, że może jednak ja przeszłam wtedy w grudniu tego covida? Bo tak się zmachałam, tak umęczyłam...
Początek: Koniec:
Półka. Ja wiem, to wygląda dziwnie, pomieszane książki i filmy. Ale te DVD, które przywiozłam z Pragi, już się nie mieściły na sąsiednim regale i wtargnęły obok.
Wczoraj przy okazji odkurzania odkryłam, że na którejś półce da się wcisnąć jeszcze jedną książkę. Matko i córko, ile z tym roboty! No bo najpierw szukanie, którą (chodziło o to, żeby miała biały grzbiet). Potem myślenie, co na jej miejsce z kolei. Następnie co na miejsce tej trzeciej. Wiecie, że do tej pory nie skończyłam? Jestem przy szóstej zamianie 😁
Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2006, 222 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 20 lutego 2021 roku
Donoszę, iż awizowany poprzednio film radziecki obejrzałam. Jest to istotnie historia sześciorga ludzi, którzy utknęli w windzie w sobotnie popołudnie, gdy wszyscy oglądają ważny mecz. Fachman od windy też, więc nie reaguje na wciskany guzik alarmowy. A ludzie w windzie są różni, od jakiegosiś naczelnika przywykłego do rozkazywania i dyrygowania ludźmi, poprzez dziennikarza rozczarowanego swą pracą, fryzjerkę, która wieki już nie była w teatrze, bo nikt jej nie zabiera, aż po skromnego mieszkańca bloku, który wracał do domu z wiadrem od śmieci. Oczywiście najpierw kłótnie, co robić w tej sytuacji, każdy się spieszy, wzajemne żale i urazy, potem rozmowy, próba własnoręcznego rozwiązania problemu, a gdy wreszcie drzwi windy otwierają się, właściwie już nikt nie chce odejść, rozstać się - polubili się...
Niestety części dialogów nie zrozumiałam - ten mój rosyjski ze słyszenia nie stoi niestety na najwyższym poziomie 😒 Może gdybym obejrzała po raz drugi, poszłoby lepiej - wiadomo, człowiek się wtedy tak nie skupia na samej akcji - ale skąd wziąć czas?
Не было бы счастья... 1983
A' propos skąd brać czas. Jakby tego wszystkiego było mało, dorzuciłam do codziennej rozpiski (coraz bardziej rozbudowanej) poranne oglądanie wiadomości z czeskiej TV. A one trwają około 50 minut! Żeby było śmieszniej w tygodniu daję jakoś radę (większa dyscyplina?), a w weekend jest gorzej 😀 No, w każdym razie jest to prawie godzina dodatkowego siedzenia przed komputerem, to wkurza, zobaczymy, jak długo wytrzymam. Większy sens by to miało, gdybym sobie na bieżąco z ołóweczkiem siedziała i zapisywała/sprawdzała nowe słówka. Ale taki kozak to ja nie jestem!
Najgorsze jest to, że we wtorek zaczyna się nowy semestr. Czeskiego znaczy. Takie były luzy w tym lutym, a tu znowu... Normalnie chyba zapominam, że to robię dla przyjemności 😂
Tymczasem jest niedziela, więc kuchnia. Zawsze, gdy mam w planie zupę jarzynową - i kupuję do niej śmietanę - powstaje problemik, co zrobić z resztą tejże (śmietany, nie zupy). I tak wczoraj wypróbowałam nowy przepis, który jej wymagał. Kotleciki Szu Szu 😎 Córka zażyczyła sobie wprowadzenia na stałe do menu. Przepis jest tutaj. To jest dobry pomysł, gdy chce się czegoś na szybciutko, a nie ma to być nieśmiertelny kotlet z piersi a' la schabowy. Znaczy na szybciutko - poprzedniego wieczora trzeba pokroić i zamarynować, ale to wszystko, potem już tylko usmażyć. Naprawdę smaczne!
Jak widać, całkiem z mięsa ciągle nie rezygnujemy. Ale na Jadłonomii, poleconej przez Teresę, już znalazłam przepis na spaghetti ratunkowe z ciecierzycą i ono będzie z przyszłym tygodniu.
Coraz bardziej zachęcasz mnie do wejścia w kulturę naszych południowych sąsiadów. A wiem o nich niewiele. Hrabal, Hawel, Czapek, czy nawet Dworzak to jednak malusieńki szczycik...
OdpowiedzUsuńAle to tak jest chyba generalnie - mamy o kulturze jakiegoś kraju te podstawowe wiadomości, dalsze zyskamy tylko w przypadku głębszego zainteresowania :)
Usuń'Havel. Zemsta bezsilnych" Kaczorowskiego mam na półce , czytałam , b.dobra książka o Havlu, jego historii oraz ogólnie o szerszym zakresie w konekście polityczno-historycznym , o komunistycznych meandrach , cenzurze , naciskach , trudnych momentach w czeskiej historii . Kaczorowski w niej też wspomina zespół Plastic People of the Universe , ich opór wobec władzy . Członkowie zespołu miali pokazowy proces. Menadżer zespołu Ivan Martin Jirous spędził w więzieniu 8 lat i został zwolniony z niego jako jeden z ostatnich więźniów politycznych w grudniu 1989r. Ot takie to historie. A teraz link , o który pytałaś :( to top 25 najlepszych czeskich filmów wg pewnego Anglika ) : https://czechfilmreview.com/2021/02/15/top-25-czech-films-so-far/. Renata
OdpowiedzUsuńHavla nie mam, tylko Hrabala z tej serii biografii. A powinnam mieć... chyba poproszę pod choinkę :)
UsuńO Plastikach przeczytałam po raz pierwszy przed wyjazdem do Pragi w maju 2016. Kupiłam "Pragę miasto magiczne" Pernala i tam było o nich przy okazji budynku sądu na placu Karola. Tak że nawet tam poszłam zobaczyć :)
A dwa lata później wybrałam się do knajpki na działkach, której właścicielem jest Petr Placák, klarnecista Plastików.
http://praskiefascynacje.blogspot.com/2019/04/u-budyho-na-piwie.html
:)
Dzięki za link, zaraz sobie przestudiuję.
Przejrzałam (do przeczytania wszystkiego po angielsku za leniwam), większość znam, ale są dwa, o których nie słyszałam: Kobry a užovky + Možnosti dialogu.
UsuńA "Valerie a týden divů" obejrzę sobie dzisiaj i to w wersji light, bo mam po polsku!
Przepis na kotlety brzmi smacznie.Konievxnie muszę zrobić, tym bardziej że praktycznie robi się samo.Z innej beczki. Z tego co czytam widać że jesteś osobą doskonale zorganizowaną. Szczerze zazdroszczę tego, bo niby mam ten czas wolny, ale trochę się ze wszystkim miotam i tak na prawdę nawet nie wiem czy jakoś spozytkowalam sensownie te wolne godziny pani z biblioteki zostawiła mi nowość pt. "Żywica" Książka, która w głowie siedzi jeszcze długo po przeczytaniu. Nie wiem czy przeczytalabym ją jeszcze raz. Pozdr. Teresa.
OdpowiedzUsuń"Opowiada o mroku ludzkiej duszy oraz o szaleństwie, do którego może doprowadzić traumatyczne przeżycie, jakim jest utrata bliskiej osoby."
UsuńOj, ciężko...
Ja teraz czytam kolejną Marininę.
Oj, już Ci mówiłam, jaka to ja jestem zorganizowana (na niby) :)
A i to jeszcze błogosławić pandemię ;) Wrócą normalne czasy, wróci praca w normalnym wymiarze, wrócą wyjazdy do Ojczastego w weekendy - i zaraz się ten wolny czas skurczy masakrycznie.
Ja teraz chyba tylko książki do biblioteki odniosę i zrobię sobie kilka miesięcy przerwy w pożyczaniu. Za dużo mam własnych nieprzeczytanych tytułów.
OdpowiedzUsuńTo sobie mówię CAŁE ŻYCIE!
UsuńAle może Ci się uda :)
Bez problemu. Znajoma bibliotekarka paliła akurat papierosa na dziecińcu, a obsługiwany przez praktykantkę nie czułem się zobowiązany do pożyczania czegokolwiek :D
UsuńBez problemu, dopóki nie trafisz w necie na kolejną książkę do przeczytania ;)
UsuńChyba, że ją sobie kupisz... tak źle i tak niedobrze he he.
Wpisałam i poleciało...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta misa w kształcie liścia:-)
Och, to cała historia sprzed kilku lat. Pojechałam do Nowej Huty odebrać książkę z allegro. Okazało się, że to jakiś rodzaj komisu - sklepu ze starzyzną. Czekałam, aż mi ją przyniosą z zaplecza i rozglądałam się - a tam kupa naczyń kolorowych fajnych fajansowych.
UsuńOkazało się, że można płacić tylko gotówką, a ja miałam przy sobie jedynie 70 zł. Wybrałam za tyle chyba sześć czy siedem salaterek i półmisków :)
Czytając o filmie radzieckim o sześciorgu ludzi, którzy utknęli w windzie, przypomniała mi się historyjka o dwóch ludziach uwięzionych w windzie:
OdpowiedzUsuńW bardzo prestiżowym budynku w Nowym Jorku na Manhattanie utknęli w windzie bezdomny żebrak i prezydent jednej z największych firm finansowych w USA. Sytuacja stała się trochę niezręczna. Po paru minutach milczenia odzywa się żebrak.
– A może porozmawialibyśmy? – Sądzę, że mamy coś wspólnego ze sobą.
Nie odzywając się, trochę zaintrygowany prezydent spojrzał się pogardliwie na bezdomnego.
– Z pewnością oboje nie płacimy podatków!
:) :) :)
UsuńJa obecnie kończę autobiografię Krzysztofa Skiby i jest świetna :-)
OdpowiedzUsuń