Wyd. podpisane jako Wydawca i to już wszystkie informacje 🤣🤣🤣
Przeczytałam 19 maja 2024 roku
Praga, dzień czwarty
Oczywiście obudziłam się z globusem - wiem, jakie to nudne - nawet tabletki nie wzięłam, licząc, że przejdzie po śniadaniu. Nie przeszło. No cóż.
Jak to dobrze, że się Open House skończyło 😂 To jest maraton dla bardzo wytrwałych (i bez globusa). W pierwotnym planie miałam 5-6 sztuk na dzisiaj, a zrobiłam TRZY. I w ogóle podjęłam decyzję na przyszłość, że się tak nie będę rzucać na wszystko. Trzy miejsca w jeden dzień są akurat. Zwłaszcza że stoi się w kolejeczkach.
Czytałam na chacie (ach jo, bo się może nie pochwaliłam, jaka się robię alleluja i do przodu - ściągnęłam sobie aplikację Open House, co ją w tym roku po raz pierwszy zrobili), że gdzieniegdzie stania było na cztery godziny 🤣 Chyba by mnie musieli reanimować 😂
Zaczęłam od pewnego akademika, bo bardzo zacny - byłam tam kiedyś robić sesyjkę, oczywiście tylko z zewnątrz, więc nie mogłam przepuścić okazji ujrzenia i wnętrza.
Akademik był przez fundatora przeznaczony dla ubogich studentów, ale musieli się wyróżniać dobrymi postępami w nauce - miała to być przyszła inteligencja, więc obowiązkowo uczyli się języków i... szermierki. Dziś mają do dyspozycji siłownię, ale nie obowiązkową 😁
Fundacja tego fundatora działa do dziś i ponoć jest najstarszą w Pradze działającą nieprzerwanie. Oczywiście za komuny im akademik odebrano, ale po rewolucji odzyskali kamienice, z których się teraz utrzymują. I nadal dofinansowują wybranych studentów, którzy płacą za to mieszkanie jedynie 1200 koron miesięcznie.
Nawet myślałam, żeby kiedyś w lecie się tam zatrzymać, bo oferują taką możliwość, ale poczytałam w internecie recenzje i zrezygnowałam (że robactwo...). No ale remontują, więc kto wie, może w przyszłości?
Akademik (po czesku kolej, co mnie bardzo zdziwiło dawno temu) stoi obok pięknego gotyckiego kościoła, który był otwarty, więc kuknęłam do środka, a tam dopadła mnie pani chyba (?) farářka i naopowiadała, jak to było z powstaniem Czechosłowackiego Kościoła Husyckiego, a w tle słychać było brzęk naczyń i sztućców, oni zapraszają po nabożeństwie na śniadanie 😁Za to kolumbarium było zamknięte:
Ruszyłam do drugiego miejsca, mijając wiernych wychodzących z pobliskiej cerkwi - wszystkie kobiety niosły róże, może jakieś ichnie święto dzisiaj?To drugie miejsce to był były hotel, dziś miejsce pracy coworkingowej. Niegdyś miał tu siedzibę klub harleyowców - a może nadal jest, facet, który nas oprowadzał, mówił po słowacku, czym mi mącił w głowie, i bez tego napierniczającej...
Potem wyjechaliśmy na dach podziwiać widoki. To jest, wiecie, praska specjalność: tarasy na dachach. Mają tego multum. Tylko dlaczego te balustrady wiecznie szklane, to nie dla bojących jak ja...
Inna praska specjalność to pasaże, uwielbiam je (choć za sklepami, jak wiadomo, nie przepadam). Dzisiaj też skróciłam sobie drogę przez jeden z nich. Wiem o istnieniu książki na ich temat, ale gdy się pojawia w antykwariacie, cena skacze masakrycznie.
Teraz nadmienię ku pamięci, że meníčko pro seniory w jadłodajni Světozor zdrożało od zeszłego roku z 99 koron na 105, ale za to jest otwarte również w niedzielę. Ja zmierzałam do Lucerny, a tu patrzę, reklama, że czynne daily. Pani powiedziała, że od stycznia tak mają. Tłoku nie było, w przeciwieństwie do pory obiadowej w tygodniu 😁 Z innych nowości jest to, że organizują jakieś wieczorne quizy, ale to trzeba mieć team chociaż 2-osobowy 😁
Wróciłam do domu odpocząć, łeb bolał coraz bardziej, ale zmusiłam się ponownie do wyjścia, żeby choć jeszcze jedno miejsce zwiedzić. Kościół się nie liczy, bo nie był w ramach Open House.
Więc to trzecie miejsce to był majestatyczny budynek hali targowej z XIX wieku, której wspaniałą konstrukcję szklanego zadaszenia w latach 80-tych zakryto, żeby zaoszczędzić na ogrzewaniu, a kilka lat temu magistrat postanowił szukać środków finansowych na rekonstrukcję i ciągle ich nie znalazł. W międzyczasie wyprowadzili się ostatni najemcy i budynek stoi zamknięty. Pamiętam, że kiedyś tamtędy przechodziłam na przestrzał, ale to musiało być jeszcze przed covidem i jeszcze jakieś sklepy działały.
Chciałam jeszcze obejrzeć czwarty obiekt, siedzibę Fundacji Olgi Havlovej, ale gdy mi powiedziano, że następna tura zwiedzania będzie za 20 minut, odechciało mi się. Byłam blisko Masaryczki, za 8 minut miałam pociąg do Klanovic - i zdążyłam. Plan był trochę pochodzić po lesie, odetchnąć od wielkomiejskiego gwaru (😉, weekendy w Pradze są straszne! połykacze ognia, kibice hokeja w dziwnych nakryciach głowy, zwyczajowa gawiedź wlokąca się noga za nogą z trdelnikiem w ręku, ach!). A w Klanovicach cisza, spokój, nawet ptaki się nie drą i nie kłócą, tylko lekko popiskują, jakieś leśne odgłosy spadających gałęzi. No idylla. Tylko deszcz nagle lunął w pełnym słońcu 🤣
O takie zadaszenie dla rowerów prosiłam w naszej spółdzielni - nie stać jej.
Na stacyjce patrzcie tylko, co znalazłam wśród książek do pociągu!
Była też Potopa w dwóch tomach 😀 oraz ogłoszenie:
Dla siebie zabrałam:
Wróciłam do miasta i jadąc tramwajem przez Palmovkę przypomniałam sobie (mam w kajeciku zresztą zapisane), że są tam ponoć najdłuższe pasy w Pradze - tak kiedyś wyczytałam na FB - więc poszłam odnaleźć. Niestety długości nie znam. Można było krokami mierzyć, ale to mi przyszło do głowy później.
Pojechałam jeszcze na Strossmayerak, żeby zlokalizować knihobudkę, która tam wedle mapy tychże się znajduje. Mało jej nie przeoczyłam, bo wisi na słupie 😁 Patrzę, a tam książka tej mojej ulubionej pary szwedzkiej Sjöwall i Wahlöö stoi! Serce zabiło... ale już ją mam, tylko w innym wydaniu...
Więc wróciłam do domu - wystarczy na dzisiaj.
Ach nie, zapomniałabym - oba motyle już wiszą. Teraz pytanie, kiedy zostaną uruchomione?
I jeszcze jedno mi się przypomniało: nie mając wprawy w posługiwaniu się telefonem ciągle wsadzam palca, gdzie nie potrza. Oto klasyczny przykład z wczoraj:
Akurat pasuje - film grozy, nadciąga kataklizm 🤣
Zdjęcie z paluchem mnie rozbawiło :) A motyle piękne!
OdpowiedzUsuńJedno może rozbawić, ale gdy się tego nazbiera więcej, to diabli biorą 😁
UsuńPodczas ostatniego pobytu w Pradze codziennie w drodze z hotelu do metra przechodziłam obok tego kościoła. Piękne są te kościelne wieże. I te kostkowe chodniki też. Ziuta
OdpowiedzUsuńMasz na myśli kościół na Strossmayeraku, jak rozumiem. Tak, on jest szalenie fotogeniczny. Czyli spieszyłaś na metro Vltavska 😉
UsuńTylko złośliwie, właśnie gdy wysiadłam z tramwaju, zaczął bić jak szalony. Nie wiem, czy codziennie o 18.00 czy też ze względu na niedzielę - ale mój łeb myślał, że pęknie. Może dlatego ledwo tę knihobudkę zauważyłam 🤣
Grunt, że możesz w ogóle robić zdjęcia i już sobie radzisz z ich wrzucaniem na bloga.
OdpowiedzUsuńA ogólnie podziwiam. Mnie dzisiaj nawet bez bólu głowy fotek nie chciało się robić. Wystarczyło 26 stopni ciepła i już tylko chodziłem w cieniu do ławki do ławki po ogrodzie ekologicznym zmodernizowanym za 2,5 mln złotych.
Dzisiaj jest pierwszy dzień, gdy obudziłam się z "czystą" głową i w ogóle bez budzika, nigdzie się nie muszę spieszyć. Jakie to cudowne uczucie 🤣
UsuńTakich temperatur jednakże nie mamy. Dziś widzę w porywach do 23 stopni, ale od 14.00 ma padać, jasna sprawa. Toteż wybieram się do kina, niech se pada.
Za EKOLOGICZNY ogród niska cena 🤣 Hm, co to w ogóle znaczy w odniesieniu do ogrodu???
Oglądałaś "Misia" Barei? Ten ogród to taki nasz współczesny miś.
Usuń".. przeciwna pracy, za to zwolenniczką dochodu gwarantowanego."
OdpowiedzUsuńNo proszę, już 55 lat temu mieliśmy - czy się stoi, czy się leży, 2,000 się należy. Po co to było zmieniać??
Tę czarną chmurę na zdjęciu inne osoby też widziały, przecież na zdjęciu widać jegomościa, który ją fotografuje.
Lechu, moim zdaniem to zupełnie inna koncepcja. Czy się stoi czy się leży wyrażało jedynie kompletną pogardę dla pracy jako takiej oraz sposób traktowania pracowników przez państwo (które wówczas było właściwie jedynym pracodawcą). Że nie ważne, czy dobrze pracujesz czy źle, raczej nie doczekasz się pochwały lub awansu, co oczywiście totalnie demoralizuje.
UsuńNo toteż mówię, to nadciągała katastrofa, niektórzy już widzieli 🤣
W Kanadzie też się ciągle mówi o "dochodzie gwarantowanym". Mieliśmy już przedsmak takiego dochodu podczas COVID-19, gdy Ci, którzy stracili pracę, mogli b. łatwo uzyskać po $2,000 miesięcznie. Rezultaty? Między innymi brak pracowników-bo wiele ludzi było albo kompletnie usatysfakcjonowanych tą kwotą i nie chciało pracować, ale po prostu dorabiali sobie drugie (albo trzecie) tyle pracując "na czarno". Osobiście jestem przeciwnikiem tego konceptu. Jednakże Kanada to kraj coraz bardziej socjalistyczno-lewicowy i wszystkiego się można spodziewać.
UsuńRównież chciałbym dodać, że w Kanadzie osoby mające 65+ lat otrzymują minimalny dochód (który zależy od ich innych dochodów). Dla przykładu-osoba samotna, nie mająca żadnego dochodu, otrzyma ok. $21,000 rocznie i nie będzie musiała płacić na tą kwotę żadnych podatków.
Czyli ktoś, kto sobie nie zapewnił emerytury pracą, nie jest skazany na wegetację z zasiłku? Dobrze to rozumiem?
UsuńAż za dobrze. Jeżeli ktoś mieszkał w Kanadzie przez minimum 10 lat i ani jednej godziny nie przepracował (przynajmniej legalnie) i nie wpłacił ani grosza na plan emerytalny, kwalifikuje się na taki zasiłek. Nie jest on zbyt wysoki, ale z pewnością pozwala na przeżycie, szczególnie, jak się komuś uda znaleźć tanie mieszkanie lub mieszkać u rodziny. Często ci, co ciężko latami pracowali w Kanadzie, otrzymują niewiele większe emerytury. Jak wspominałem, Kanada jest krajem niezmiernie lewicowym i socjalistycznym i cały czas zmierza w tamtym kierunku.
UsuńJeżeli chce się posiadać emeryturę w wysokości, która pozwoli na normalne życie, to albo trzeba mieć emeryturę z pracy (ale nie każdy pracodawca oferuje takie plany), albo samemu sobie założyć plan emerytalny.
Na przykład niedawno spotkałem nauczycielkę, która przeszła na emeryturę. Jej emerytura rządowa "wypracowana" to $11,300; zasiłek rządowy za "bycie w Kanadzie" $7,800 oraz emerytura z pracy $45, 500, razem $64,600 rocznie (oczywiście, minus podatki). Z tego już można nie najgorzej żyć, szczególnie jak się ma spłacone mieszkanie, a może jeszcze dodatkowe dochody z inwestycji.
BBM: Motyle wyglądają genialnie. Mają się jeszcze ruszać??… No, to już przesada!😉
OdpowiedzUsuńNo żeby motyle miały nie ruszać skrzydłami??? Nie da się 😂 Gorzej, że mają też świecić, no ale zobaczymy, jak to będzie wyglądać.
Usuń24 czerwca ma być ponowne otwarcie domu handlowego MAJ, być może wtedy też nastąpi inauguracja motyli. Na razie trzeba to wszystko podłączyć, zaprogramować, zakryć resztę fasady...
Na pocieszenie melduję, że tez mam globusa...
OdpowiedzUsuńU nas tez chyba tarasy na dachach powstają, a pasaże to dobra alternatywa na upały lub deszcz!
A wiesz, jeszcze nie trafiłam w miejscach gdzie zostawia się książki na cos wartościowego...
jotka
Już niedługo przekonam się, na ile mi będą przeszkadzać w planach globusy na emeryturze. No bo w teorii skoro nie muszę do pracy, to co tam. W teorii. W praktyce obowiązki okołoOjczastowe (że tak to nazwę) są też pracą, której nie można odłożyć.
UsuńJa nieraz widziałam książki, które - gdybym ich w domu nie miała - zaraz bym chapsła 😁
Widze ze masz niezwykle aktywny i ciekawy pobyt w Pradze. Ciekawostki i przygody na kazdym kroku a co mnie zadziwia to ze pomimo globusa chce Ci sie. Gdy jeszcze mialam swoje globusowe lata to byly tak dokuczne ze nie chcialo mi sie nic , nawet by sie ktos do mnie odzywal, nie mowiac ze nic mnie nie interesowalo.
OdpowiedzUsuńPodobaja mi sie te motyle - oprocz kadlubow o czym juz meldowalam jako ze sa "samolotowe".
Ten antyczny Harley-Davidson u nas kosztowalby majatek i jeszcze chetni kupcy by sie bili o niego a nabywca jezdzil by nim dumny jak paw.
Gdy jest taki globus porządny, jak piszesz, to ja też nie daję rady, nie myśl sobie. Powiedzmy, że są różne stopnie zaawansowania globusa 😉 Przy każdym nic się nie chce, ale czasem można.
UsuńJa myślę, że i tutaj taki motocykl kosztuje majątek. Przy czym nie wiem, czy właściciel nie bałby się nim wyjechać na drogę, żeby broń Boże nie uszkodzić - pewnie raczej zachowuje go na jakieś festiwalowe okazje.