piątek, 17 maja 2024

Ewa Stadtmueller - W głębinach mórz + PRAGA piątek

Coś akurat na deszczowy dzień. 

Przy czym zdanie tu w głębinach, gdzie najpiękniej jest na świecie - cosik nie dla mnie. Ale podzielam zdanie ośmiornicowych dzieci, że taka mama to wygoda, wszystkie naraz może przytulać czy ucierać im nosy.

Początek:

Koniec:

Wyd. Skrzat, Kraków, nie wiadomo kiedy

Ilustracje: Kazimierz Wasilewski

Seria: Zwierzaki-Dzieciaki

Przeczytałam 17 maja 2024 roku

 

Praga, dzień drugi

No to miałyśmy o 11.00 stawić się na wycieczkę organizowaną nie wiem, przez kogo - Věra wie, bo ona to znalazła. Wycieczkę odwołano, ale my dwie i tak chciałyśmy się wybrać szukać orloja na własną rękę. Tyle że ja obudziłam się z globusem już w środku nocy, wzięłam nawet Magiczną Tabletkę (która nie pomogła), więc o siódmej rano napisałam do mojej dzielnej praskiej przyjaciółki, że nici z wycieczki. Na co ona, że i tak ma padać, a nawet, że już zaczęło. W chwilę później usłyszałam szum deszczu i ja, mimo zamkniętego okna (bo mi zimno, jak to niefajnie nie mieć ze sobą ciepłego szlafroka). 

Widzę, że narzekam jak staruszka. Którą jestem 🤣

W końcu się wyzbierałam, bo trzeba było jechać na zakupy do Lidla. Matko, sześć przystanków, kruca bela i jeszcze w takim małym autobusiku, który tu popyla po Starym Mieście wąskimi krętymi uliczkami i tak człowieka wytrzęsie, że szkoda gadać. Lepiej nie jeździć po obiedzie... Kiedy wreszcie skończą remont domu handlowego MAJ, ja się pytam. Tam było Tesco, a jest to parę kroków stąd. O ile oczywiście Tesco wróci?

Z serialu Praskie chodniki. To chyba jest wzór Dama na koso. Cokolwiek to znaczy.


Przywiozłam zakupy i powlokłam się wydać trochę pieniędzy na filmy. I takie fajne dziewczyny spotkałam. Ta w czarnej bluzie jest właścicielką Rościsława (tak naprawdę żółw ma na imię jakoś na S, ale od razu wypadło mi z głowy), niosły go ze szkoły do domu, spytałam jak idiotka, czy na wakacje zabierają (pamiętam, że się tak kwiatki do domu nosiło) - gdzie jeszcze do wakacji? 😂



 
Zaproponowały, żeby go pogłaskać i na moje zdumienie, że przecież nie poczuje przez skorupę, zapewniły mnie, że jak najbardziej czuje. Bo właścicielka uczy się na kierunku weterynaryjnym 😀 Po drugiej stronie ulicy jest jakaś restauracja, zobaczyła nas przez okno kelnerka i też przybiegła się popieścić z żółwiem 😂


 Potem do znudzenia (znudzenia od nudności) przeglądałam filmy po 20 koron (widać u nich takie filmy są priorytetem 🤣), nabyłam kilkanaście, w tym dwa włoskie z Mastroiannim, bo ich nie mam w domu hi hi.

 
Zjadłam obiad w dietetycznej stołówce, bo była najbliżej i wpadłam na pomysł, że nie wracam jeszcze do domu, tylko podjadę na stację w Dejvicach, bo tam jest knihobudka. Ale prezentowała się mizernie...
Chciałam wrócić do miasta pociągiem, jednak pan motorniczy* czy jak go tam nazwać, zapytany gdzie jedzie, odrzekł, że do Kladna. 
- Czyli w tamtą stronę?
Tak, w tamtą. 
- A w odwrotną nie jedzie coś?
Nie, bo jest výluka i w drugą stronę nie jeżdżą. Ja bym pojechała nawet i do Kladna, ale musiałam wracać do miasta, bo miałam zwiedzanie o 16.00. Przywitałam się tylko po latach z Masarykiem, który stoi przed stacją, obejrzałam drzewo w objęciach, zapoznałam się z instrukcją na drzwiach nie-wiem-do-czego i tyle mnie widzieli.

 


W metrze właśnie zjechałam na dół, gdy zobaczyłam dziewczynę z dzieckiem w wózku, stojącą z błędnym wzrokiem przed ruchomymi schodami na górę, więc zapytałam, czy mogę jakoś pomóc. Tak, ubezpieczać ją z tyłu, gdy ona będzie podtrzymywała wózek. Jakiś pan też się dołączył do pomocy i tak sobie wjechaliśmy procesją 😁 To jest bieda, że na niektórych stacjach nie ma windy... Dziewczyna nam obojgu na koniec uścisnęła na poważnie dłoń 😁

W związku ze zwiedzaniem jest znów zagadka. Do czego wlazłam?

Naoglądaliśmy się różnych technicznych szczegółów budowli, a na koniec wyjechaliśmy na dach, gdzie oczywiście dostałam dygotu gir, gdy tylko zbliżyłam się do szklanej balustrady. A w windzie, która też jest szklana, musiałam się odwrócić plecami do widoków 😁

Tu poniżej jest mała podpowiedź co do zagadki...

Skoro nie udało mi się przejechać pociągiem, chciałam jeszcze wieczorem kiernąć się z innej stacji i w innym kierunku, ale oprowadzanie się przeciągnęło i w sumie zrezygnowałam. Że też pan musiał nas ciągać po wszystkich kotłowniach, schładzarniach, parkingach, lodówkach na bio, pomieszczeniach z agregatami i systemami przeciwpożarowymi... Wspomniał, nawiasem mówiąc, o niedawnym pożarze w Polsce, że na pewno w tym centrum handlowym nie mieli - chodziło mu o jakiś cyngiel, który się instaluje pod sufitem, jest w nim czerwona rurka i jak temperatura w pomieszczeniu wzrośnie do określonego poziomu, rurka pęka i jak to na filmach widzieliśmy, zaczyna tryskać woda (Pozor! Pozor! Budu triskat!).

No,  w każdym razie wróciłam sobie okrężną drogą do domu, zamiast do pociągu. Na wystawie antykwariatu, takiego noble, zobaczyłam Kodeks karny Marii Teresy z instrukcjami do tortur - za jedyne 40 tysi (aktualnie 7 tys. zł).

Przy Teatrze Narodowym przyglądałam się chwilę młodzieży udającej się na przedstawienie Piękna i bestia, wyelegantowanej że ho ho, dziewczyny w wieczorowych sukniach. Ale się wstydziłam robić im zdjęcia. Obejrzałam za to wystawę o budownictwie drewnianym na piazzetta (chciałam to odmienić, ale nie wiem jak: piazzetcie?) koło teatru i dowiedziałam się, że w Czechach co 108 sekund dorasta drzewo na jeden dom.

Stoły do ping-ponga, które mnie przyciągnęły swym różem, okazały się dziełem sztuki, choć użytkowym. Pink Ponk nazywa się ta instalacja.

No nie, jeszcze???

I na koniec dnia dwie momentky z ulic.

O narodowość tych panów nie muszę chyba pytać 😂

Koniec dnia z globusem, a jutro Open House. Powinnam sobie chyba wymoczyć nogi tak na zaś, tylko miski nie mam.

W hotelu dziwnie - jest zajęta tylko jedna półka w lodówce oprócz mojej, cisza taka panuje, nawet poszłam przed chwilą do kuchni w piżamie, skoro nikogo nie ma 😛 Przecież w piątek się zawsze zjeżdżają weekendowi goście? Czyżby pogoda ich wystraszyła?

 

* no maszynista przecież! 

14 komentarzy:

  1. Przykro, ze globus meczy, ale wrazen I tak duzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. żółw zabierany ze szkoły na wakacje skojarzył mi się od razu z Kasia i Krokodylem . Właśnie szukając informacji na temat tej książki wpadłam na chwilę na tego bloga ... i podczytuję od lat.Udanego wyjazdu !!!
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację!!! Kasia i krokodyl! 😍
      Pozdrawiam, Doroto!

      Usuń
  3. Globus - słabo - mam nadzieje, że jutro (i już do końca pobytu) będzie lepiej.

    Co do zagadki - jakiś szyb wentylacyjny stacji metra? Narodowości panów nie potrafię odgadnąć - Anglicy?

    Ten znak 2 metry człowiek od człowieka - za chwilę nawet dla ciebie stanie się całkowicie nieczytelny. Zapisz, że to pamiątka po covidzie, straszliwej pandemii, która miała wygubić ludzkość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś o piątej znów brałam tabletkę, ale teraz po śniadaniu jest kapkę lepiej, może poradzę sobie z tym dniem.

      Nie jest to szyb wentylacyjny metra. To wnętrze pewnego dzieła sztuki współczesnej, jednego z najpopularniejszych w Pradze.
      Jasne, że Anglicy, któż by inny 😂

      W sumie dobrze, że dodałeś o tym covidzie, bo może rzeczywiście się zapomni? Ja już teraz wspominam ten czas z pewnego rodzaju sentymentem...

      Usuń
  4. WIele wrażeń mimo marnej pogody i samopoczucia - życzę żeby jedno i drugie się poprawiło.
    Narodowość tych panów? Jedyne co mi przyszło do głowy to że może oni chcą pograć w tego pink-ponka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panowie - jeśli dotarli w to miejsce (a byli niedaleko) - to istotnie mogą chcieć zagrać, choć to nie Azjaci 🤣

      Usuń
  5. panowie -Polacy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeeeee 😂
      To przedstawiciele europejskiego kraju (aczkolwiek spoza UE), znani i u nas - w Krakowie - z weekendowych wyjazdów pijackich czy tam wieczorów kawalerskich.

      Usuń
  6. Każdej z nas przydałoby się czasem 8 rąk:-)
    Tabletka na globusa nie pomogła? mi nic nie pomaga, trzeba swoje odcierpieć.
    Piękne te chodniki, a wlazłaś do jakieś schronu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, "trzeba" odcierpieć. Niech to szlag.
      Nie był to schron.
      Zastanawiam się teraz, czy byłam w więcej niż jednym schronie w Pradze, bo właśnie jeden jedyny pamiętam 😂 I te betonowe podłogi pod prysznicami. Mam nadzieję, że w schronach budowanych dzisiaj przynajmniej tam, w części sanitarnej, wygląda to przyjaźniej.

      Usuń
  7. W sprawie zagadki stawiam na luk startowy (czy jak to się nazywa) rakiety kosmicznej ;-)
    Drzewo w objęciach skojarzyło mi się z aparatem korekcyjnym na zęby. Dobrej pogody na jutro życzę, a globus niech sobie idzie precz!

    OdpowiedzUsuń