sobota, 2 sierpnia 2025

Ladislav Pecháček - Dobří holubi se vracejí

Myślałam, że zdążę przeczytać w lipcu i będą dwie książki po czesku w miesiącu, jak sobie obiecywałam, ale takie proste to nie było. Mam masę powieści po czesku, za które się zabiorę nie wiem, kiedy, bo jednak nie wszystkie są łatwe językowo. Tak to jest, jak się przerwie naukę i polega tylko na tym, co się przeczyta czy obejrzy czy usłyszy... 

I do tej powieści myślę wrócić za parę lat, z nadzieją, że w międzyczasie mój poziom czeskiego wzrośnie (ciekawe, w jaki sposób). Powieść była sfilmowana i kiedyś ten film widziałam, ale już nie pamiętam 😉 Tytuł brzmi Dobre gołębie wracają, a treść? Cóż, závislost na alkoholu. Dobrzy pacjenci wracają na odwyk. Bohater Lexa co prawda kiedyś zaczął studia, ale ich nie skończył i pracuje jako palacz. Na przykład w teatrze, ale jako palacz. Jego miłość ze szkolnych lat w tym samym teatrze śpiewa...

Eksperymentalny sposób leczenia przymusza pacjentów do pisania dziennika - aby mogli poznać siebie samych i w ten sposób zrozumieć, czemu piją. A to już pół drogi do wyzdrowienia. Lexa odkrywa w sobie chęć (i talent) do pisania, ale czy to go wyprowadzi na drogę trzeźwości? 

Jak napisał w liście pożegnalnym jeden z pacjentów po powrocie do domu: Wybaczcie mi wszyscy, ale nie znam innego sposobu, nie mogę równo stać, będę przynajmniej równo wisieć. 

Powieść bardzo mi się podobała i uważam, że nie byłoby od rzeczy wydać ją w Polsce, z wiadomych względów.

Początek: 

Koniec:

Wyd. Melantrich, Praha 1988, 231 stron

Z własnej półki (kupione online 23 grudnia 2020 roku za 19 koron w Ulubionym Antykwariacie, większy zakup w ramach pocieszenia pandemijnego) - to już 5 lat od korony, patrzcie się!

Przeczytałam 1 sierpnia 2025 roku
 

Ponieważ zdjęcie najnowszych nabytków z knihobudki dołączyłam po fakcie w poprzednim poście - a wiem, że często zaglądając na blogi ponownie czyta się jedynie komentarze, a nie patrzy już na post - daję je jeszcze raz, na wieczną rzeczy pamiątkę. No i dlatego, że się cieszę 😁

Od dłuższego czasu chodzi za mną marzenie, żeby mieć regalik, gdzie zgromadzę wszystkie kryminały - no żeby były pod ręką, bo teraz większość gdzieś pochowana w drugich rzędach. Ale wiadomo, nie mam miejsca na nowy mebelek...
 

Strach ma wielkie oczy czyli córka dała radę i przywróciła internet w moim laptopie. Z tym, że już sama nie wie, jak ani co to było, długo nad tym siedziała i nagle JEST 😂 Powiem Wam, że chyba zaczynam przyjmować rozmaite katastrofy domowe z pewnym takim spokojem... jedyne, co mnie zdenerwowało, to że miałam właśnie zamówić książki z Ulubionego Antykwariatu, do odbioru w Pradze. Miałam ich tam w koszyku ponad 30 i stał przede mną wybór maksymalnie dziesięciu - ale koszyk pamięta mój laptop, a telefon nie. Więc pierwsze, co zrobiłam, gdy internet wrócił, to zamówionko dziewięciu sztuk, a wieczorem, gdy skończyłam czytać Pecháčka, domówiłam jeszcze jedną, jego autorstwa. Odbiór we wtorek, a jutro po przyjeździe planuję skoczyć do knihobudki w Ogrodzie Botanicznym czynnym do 19.00 - żeby tradycji stało się zadość i już w pierwszym dniu coś chapsnąć 🤣

A właśnie, taka ciekawostka. Wyruszam godzinę później niż do tej pory, a przybywam dwie godziny później 😲 Ciężko zrozumieć, nie? To opóźnienie następuje w pierwszej fazie podróży, tej autobusowej. Dotychczas jechaliśmy prosto: Kraków - Ostrava Svinov. Teraz najwyraźniej będziemy zajeżdżać po drodze na lotnisko w Pyrzowicach. Niech ich trzaśnie!

Niech też trzaśnie wszystkie remonty. Moja stacja metra jest nieczynna, bo jakieś mendy podpaliły schody ruchome. A od dziś kolejny remont unieruchomił znaczną część jednej linii - niby tam jest autobusowa komunikacja zastępcza (która jeździ co 2-3 minuty), ale umówmy się: ile jedzie metro, a ile autobus 🤔

Nic to, przeżyjemy. I mam nadzieję, że pogodę również. Věra donosi, że jest jak na huśtawce, co trochę spada deszcz. Nie cieszy... ale ruszam 😎



PS. A gdyby ktoś był ciekawy, to już dziś mam Reisefieber... co za ustrój, ech.