wtorek, 29 sierpnia 2023

Aneta Pawłowska-Krać - Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce

 

To jest takie przyciąganie, te książki dotyczące kondycji służby zdrowia... nie, czekaj! jak to się miało nazywać? ochrona zdrowia? 

Byłam zresztą sama raz u psychiatry, z depresją oczywiście, i oczywiście w sumie po receptę tylko, którą wywaliłam do kosza (więcej uwagi mi nie poświęcono). Teraz czytam, że farmakologia to jednak pierwsza rzecz, którą się włącza w chorobach duszy, potem dopiero, gdy stan się jakoś ustabilizuje, idą inne, na przykład terapie.

Po prostu nie wierzę własnym oczom! Mamy to wszystko zagwarantowane w konstytucji!

Pewnie dlatego konstytucja to teraz brzydkie słowo.

Książka ciekawa, ale dla mnie, jednak luźno powiązanej z tematem, zbyt szczególasta. W sensie dokładnego opisywania sposobu działania poszczególnych instytucji, procedur. To mnie znudzało trochę, a do życia przywracały ludzkie historie. Ale rozumiem, że autorka chciała zrobić analizę opieki psychiatrycznej w Polsce, stąd takie a nie inne podejście. 

Jak jest z tą opieką w naszym kraju, wiemy - zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci i młodzież, bije się na alarm już od dawna. Toteż spora część książki opowiada o próbach wdrażania reformy, która miała za zadanie sytuację tę uzdrowić. Wyglądało na to, że projekt ma duże szanse powodzenia, były pozytywne oceny modelu psychiatrii środowiskowej (miała zmniejszyć liczbę hospitalizacji i tak się stało dzięki lepszemu dostępowi do opieki tam, gdzie zorganizowano centra zdrowia psychicznego), ale w 2021 roku Ministerstwo Zdrowia zmieniło front... Ówczesny minister N. nie chciał słuchać ekspertów, na członków zespołu do spraw kontynuacji reformy powołał głównie urzędników z resortu. No cóż... dziwi?

Początek:

Koniec:

Wyd. Czarne, Wołowiec 2022, 226 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 27 sierpnia 2023 roku

 

Kuchenne boje

Ryżowar został nabyty i wczoraj triumfalnie wypróbowany. Zgodnie z instrukcją liczącą bodajże osiem czy dziewięć stron, na samym początku powiedziałam, że nie, ja tego nigdy nie użyję. Ale dobrze, umyłam, zapodałam ryż i wodę, włączyłam i szafa grała...

... do pewnego momentu, gdy nagle z wielkim hałasem para zaczęła się wydobywać na zewnątrz nie tylko z przeznaczonej temu dziurki, ale jakby spod pokrywki. Aj waj, przerażenie. Co robić? Ograniczyłam się do podłożenia ścierki, a po chwili wszystko się unormowało. Może jednak za mało wody wlałam? Albo za dużo? Albo pokrywkę niedokładnie umieściłam?

Czego dałam NA PEWNO za mało, a konkretnie to NIC - to była sól. Jakoś mi to nie przyszło do głowy, no bo w instrukcji nic na ten temat nie było 😂 Córka co prawda twierdzi, że Wiola z Pierogów mówiła, że nie trzeba solić, ale NIE WYDAJE MI SIĘ 🤣

Najlepsze jest to, że dałam dwie miarki ryżu, bo jedna miała być do obiadu dla Ojczastego, który miał jeszcze jakieś mięso z sosem, a druga dla nas na spróbowanie (myśmy miały na obiad makaron). Tymczasem dwie miarki ryżu to cały sagan normalnie 😁 

W związku z tym zjadłam wczoraj na kolację zupę mleczną z ryżem (jestem wielką entuzjastką zup mlecznych), a dziś na obiad dla nas dwóch szykuję ryż smażony (z cebulą, kiełbasą i pieczarkami, bo to było w domu). Ale na pewno jeszcze tego ryżu sporo zostanie 😁

niedziela, 27 sierpnia 2023

Katarzyna Łoza - Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy

Nie szukałam, sama mnie znalazła 💚 Po prostu stała wśród nowości na bibliotecznej półce i w końcu pomyślałam czemu nie. A przede mną przeczytało ją już dziewięć osób, czyli zainteresowanie jest. I trudno się dziwić, skoro wielu z nas ma teraz Ukraińców za sąsiadów albo kolegów w pracy. Czy w szkole.

Książka przystępnie napisana, obfitująca w historie z życia - autorka wyszła za mąż za Ukraińca, a więc i za jego rodzinę 😁 ma więc o czym opowiadać. Choćby o dziadku, który miał dwa problemy w życiu: ziemniaki, którymi trzeba było co roku obsadzić pole, żeby świnie miały co jeść i świnie, które trzeba było hodować, no bo co zrobić z ziemniakami 😂

Ukraina, kraj wielkich kontrastów albo może kilka krajów w jednym? 

Olbrzymia korupcja, niewiarygodna wręcz w oczach człowieka Zachodu (za jakiego się przecież uważam 😉) - bez łapówki nie załatwisz nic. Pielęgniarce w szpitalu też należy zapłacić za to, że ci zrobiła zastrzyk. Dziecku idącemu do szkoły trzeba kupić tornister etc. - ale także ławkę. Pięciolatek w przedszkolu z okazji SWOICH urodzin ma zanieść dyrektorce butelkę szampana.  Żeby obronić pracę naukową, należy zacząć odkładać pieniądze grubo wcześniej, bo to kosztuje kilkanaście tysięcy dolarów.

Parcie na reprezentacyjny wygląd - to zresztą zauważyłam już dawno na polskich ulicach, w wykonaniu Ukrainek wystrojonych w środku dnia jakby się wybierały na Sylwestra, bo elegancja równa się falbanom, cekinom, brokatom i obowiązkowym wysokim obcasom. O zamiłowaniu do drogich zagranicznych marek nie wspominając. Głównie włoskich, co wiąże się z kolei z ogromną liczbą kobiet ukraińskich, które wyjeżdżały do Włoch zarobkowo - wyobraźcie sobie, że pieniądze przysyłane przez nie do kraju wynosiły prawie 8% PKB! - i tu z kolei powstał problem "włoskich dzieci", najczęściej wychowywanych przez dziadków, a mówi się o kilku milionach takich dzieci. Teraz z kolei młode kobiety wolą zostać surogatkami, o czym słyszeliśmy dużo, gdy wybuchła pandemia i zagraniczni rodzice nie mogli zgłosić się po odbiór noworodków. W samym Kijowie działa około 60 takich prywatnych klinik (dane sprzed wojny).

Jedzenie. Wiedzieliście, że w Ukrainie są pomniki: placka ziemniaczanego, pieroga i ogórka kiszonego? 😁 Mąż autorki, zanim wspólnie zamieszkali, zaczynał dzień od barszczu i schabowego. Teściowa w ogóle nie uznaje czegoś takiego jak kanapki jako posiłek. Sało czyli solona słonina - można spróbować sała w czekoladzie, zwanego lwowskim snickersem 😁 Barszcz, pierogi i sało to święta trójca dań narodowych. Pierogi robi się inaczej niż u nas - nie wałkuje się ciasta i nie wycina szklanką krążków, tylko lepi się małe kuleczki, rozgniata je w palcach i napełnia nadzieniem. Im mniejsze pierogi (podstawa niedzielnego obiadu), tym większy szacun dla gospodyni. Autorka wspomina też o torciku wątróbkowym, ale chyba nawet nie chcę wiedzieć, co to jest 😁

Ciekawostka: na weselu można spodziewać się wizyty tak zwanych zaporożców. To osoby, które nie zostały zaproszone, ale i tak postanowiły przyjść. Nie można ich wyprosić i należy im się poczęstunek, ale nie miejsce za stołem 😁

Początek:

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Poznańskie 2022, 291 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 25 sierpnia 2023 roku


Nagle okazuje się, że jest HANDLOWA NIEDZIELA. Co za debilny termin (jak sklep komercyjny za komuny) 😂 Przemyśliwam więc nad udaniem się po ten sławetny ryżowar... znalazłam dwa poważne powody, dla których należy go mieć. Właściwie trzy. Oto one:

1/ nie trzeba pilnować gotowania 

2/ nie paruje, jak z garnka na kuchence (a mam okropną wilgoć w domu)

3/ nie zajmuje miejsca na kuchence w momencie, gdy gotujecie czy smażycie coś do tego ryżu 

Dobrze mówię? 

Tyle że pewnie w galerii handlowej dziś tłumy z okazji tego niedzielnego handlu i w dodatku przed rozpoczęciem roku szkolnego, nie?

PS. Przypomniałam sobie. Dziś rano czytałam, że chyba mam osobowość ANANKASTYCZNĄ 😂

Jednym z typowych zachowań jest tworzenie planów, list, zwracanie ogromnej uwagi na szczegóły przy jednoczesnej utracie sensu wykonywania zaplanowanych czynności. Albo wkładanie wysiłku w tworzenie planu, którego z braku czasu nie realizują. Ponadto osoby z osobowością anankastyczną cechują perfekcjonizm, niemożność delegowania zadań i siłą rzeczy nadmierne poświęcanie się pracy  (pracują również na urlopie, by mieć wszystko pod kontrolą).  

Jeszcze inne charakterystyczne zachowania to nieumiejętność pozbycia się niepotrzebnych rzeczy, nadmierne oszczędzanie, wręcz skąpstwo. Ponadto duża skrupulatność i sztywne przestrzeganie zasad moralnych, przepisów, reguł i nietolerowanie tego, że ktoś inny może iść na skróty.

Kurka wodna!

czwartek, 24 sierpnia 2023

Hasso Mager - Vražda v hotelu Exzellent


 No, skończyłam wreszcie ten enerdowski kryminał, zaczęty jeszcze w Pradze. I najchętniej zabrałabym się za kolejny jakiś, ale dziwnym sposobem w domu jest TRZYNAŚCIE książek z bibliotek (i żadna z nich nie jest kryminałem po czesku). Jak to się stało, sama nie wiem. Trzy są na Ojczastego, bo założyłam mu kartę i tak sobie myślę, że kiedyś, jak już będę naprawdę Niepracującą Emerytką, to mi się ta dodatkowa karta bardzo przyda, tyle będę czytać. 

Ha ha ha. Już to widzę. Najpierw okulary trzeba sobie sprawić. Kurde, zapomniałam to dać na listę zadań wakacyjnych... przepadło. 

Za to te związane z panem Krzysztofem odhaczone, nowa bateria w umywalce zamontowana (pan K. mówi, żeby zaworki pod baterią raz w miesiącu zakręcać i odkręcać, taaaa) tudzież silikon pod prysznicem wymieniony. Jeszcze co prawda wpadłam na pomysł wymiany klamki przy drzwiach wejściowych, ale gdzie ja teraz pojadę klamek szukać!


 Wróćmy jednak do enerdowskiego kryminału. Sprawdziłam, tego pana Hasso Magera wyszło w Polsce sztuk jeden, W piątek między trzecią a szóstą, też kryminał, można kupić za 7 zł, ale po co. Tak w ogóle nie był specjalnie płodny, Wikipedia podaje jego cztery kryminały i kilka Andere Bücher, wśród których jest właśnie Freitags zwischen drei und sechs, więc ktoś tu ściemnia co do jego kryminalności...

Historia Morderstwa w hotelu zasadza się właściwie na dwóch przestępstwach: niezidentyfikowany sprawca potrąca przechodnia i ucieka z miejsca wypadku, a potem w hotelowym pokoju zostają odkryte zwłoki pewnego byłego przestępcy (dostał dożywocie, ale wyszedł za dobre sprawowanie po ponad 20 latach). I nie, nie była to zemsta za tamto przestępstwo sprzed lat (choć się z nim wiązała). 

Ponieważ zakładam, że nikt z Was tego czytać po niemiecku nie będzie, a po czesku tym bardziej, mogę na tym skończyć 😂 Jako kryminał nie powala, ale ja sobie po czesku poczytać lubię, więc zadowolonam z tej pamiątki z parku Folimanka w Nuslich. No, bo tam to zabrałam z knihobudki 😁

Z zapowiedzi serii Omnia, w której to wyszło,  znam jedynie dwa nazwiska: oczywiście Simenona oraz tego McBaina, ale tego tylko i wyłącznie właśnie z nazwiska, nigdy nie czytałam. A Wy? Znacie jeszcze któreś?


Początek:


 Koniec:

Wyd. Svoboda, Praha 1986, 180 stron

Seria: Omnia

Tytuł oryginalny: Mord im Hotel

Z własnej półki

Przeczytałam 21 sierpnia 2023 roku


 

Sąsiadka - wiecie, ta, co ją chciałam wysiudać z mieszkania obok, żeby je przejąć 😂 - zgłosiła się z pudłami i pakunkami na przechowanie przez dwa tygodnie, bo córka z zięciem przyjeżdżają. No jasne, jak to mawiają - jeszcze tylko tu na środku nasrać. Ale cóż, świadczymy sobie od czasu do czasu takie usługi, więc co robić.

Gorsza sprawa, a nawet powiedziałabym, że grom z jasnego nieba, iż jutro idę na Fabrykę. Skończyło się babci sranie! (Co ja mam z tą defekacją?!) 

Ja sobie ze zgrozą odliczam, że jeszcze tylko tydzień "wolności" (w bardzo dużym cudzysłowie), a tu nagle takie coś! W dodatku Stary coś kręci z umową, przynajmniej z maila niewiele rozumiem (proponuje mi przychodzenie trzy razy w tygodniu po cztery godziny - za takie pieniądze to ani myślę się bawić z ZUS-ami i skarbówkami), ale jutro się wszystko wyjaśni. 

Wczoraj widziałam dostawczak z ciekawym napisem na tablicy rejestracyjnej, niestety nie miałam ze sobą aparatu, więc podzielę się nim z pamięci: WAL ŚMIAŁO - SAMOCHÓD TEŚCIOWEJ.

A teraz idziemy spazieren z wózkiem inwalidzkim, choć średnio mi się chce, wolałabym sobie film jakiś pooglądać, bo na Ninatece widziałam cztery sztuki, którymi bym była zainteresowana (na przykład Jeśli masz serce bijące). Jednak my dorośli już wiemy, że w życiu nie ma tak, jak byśmy chcieli, nieprawdaż?

niedziela, 20 sierpnia 2023

Jarosław Abramow-Newerly - W cieniu paryskiej KULTURY


 

Jestem ciągle tak zamotana, że myślałam, iż autor to jest ten od Chłopca z Salskich Stepów. Dopiero, gdy opisywał wizytę swego ojca w Maisons-Laffitte i ten mówił, że napisał książkę wspomnieniową Zostało z uczty bogów, coś mi zaświtało 😂

No, więc jest tak: Igor Newerly to ten od Chłopca... i Wzgórza błękitnego snu (które kiedyś kupiłam, więc może przeczytam), a Jarosław to jego syn, kompozytor zresztą.


Wzięłam to z biblioteki dla Ojczastego, ale sama też byłam zainteresowana, więc przeczytałam i to szybciutko. Warto poświęcić parę godzin na tę lekturę, aby sobie przypomnieć (to ci starsi), jak to za komuny bywało. I tę schizofrenię - ludzie z kraju, bywający u Giedroycia po kryjomu, panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek, ale jak inaczej, gdy po prostu chce się żyć, a nie cierpieć za miliony?


 

Początek:

Koniec:

Wyd. MG, chyba 2016, 193 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 16 sierpnia 2023 roku



Szukałam przepisu na coś z cukinii,  czego jeszcze nie robiłam i znalazłam wśród miliona propozycji pana Dębskiego to:

Polecam, bo to proste i dość szybkie w przygotowaniu. Podałam z ryżem.

No i właśnie, ryż. Chodzi za mną ryżowar, ale żeby był taki mały, kompaktowy, no. I tak by trzeba dokonać jakichś przetasowań, żeby znaleźć na niego miejsce. Wybór w Auchanie żaden (a nigdzie mi się dodatkowo nie chce jeździć) - jeden taki właśnie malutki, a drugi wyraźnie większy, ale nie ma go na ekspozycji, tylko w kartonie...  Ogólnie nie mam pojęcia, czym się kierować przy wyborze poza wielkością 😁

Natomiast gdy w Pepco rzucił się na mnie ten termos, nie było zmiłuj się. Znaczy - mam w domu termos, nawet chyba trzy (rany boskie!), ale no MUSIAŁAM sobie go kupić. Oczywiście powstaje pytanie, po co mi w ogóle termos 😂 I wymyśliłam! Otóż napełniam go wrzątkiem i potem dwie następne herbaty obywają się bez kolejnego gotowania wody. Czyli - ekologicznie 😁


Ale. W oglądanym niedawno filmiku widziałam takie coś. I nie że koniecznie chcę mieć 😁 tylko mam pytanie - do czego to służy? Mam na myśli ten jakby dzbanuszek w dzióbkiem, ale chyba bez uszka.

To jest znów japoński profil, nazywa się TAKASU TILE, 29-letni mężczyzna żyjący samotnie na wsi.

 

A teraz WIELKA NOWINA TYCH WAKACJI! 

Przyszedł w piątek pan Krzysztof, spędził trzy upojne godzinki ociekając potem przy robocie, ale - powiesił z powrotem zdjęcia, które czekały od remontu kuchni czyli jakieś osiem miesięcy 😁 aż mi się wierzyć nie chce, siedzę przy stole naprzeciwko i się dziwuję 😂

Następnie umocował tablicę korkową (tę znalezioną na osiedlu pod którąś klatką czy śmietnikiem, nie pamiętam), powiesił lustro w sypialni (lustro, będące drzwiami od szafy - jest nawet klamka - też spod bloku), zamocował trzy haczyki w ścianie, żebym mogła podwiązywać dracenę (do tej pory sznurki były przytrzymywane przez książki...) i wreszcie zawiesił karnisz. Na którym ja potem zawiesiłam zasłony i w ten sposób odgradzam się w nocy od Ojczastego. No taki system wymyśliłam, bo nie szło dopasować rytmów życiowych...

Pan Krzysztof jeszcze przyjdzie po niedzieli, bo ma mi wymienić silikon pod prysznicem. W celu nabycia tegoż udałam się do Castoramy i to akurat poszło śpiewająco, ale chciałam też kupić nową baterię do umywalki (wymieniłby przy okazji) - i kurde nie znalazłam, żeby była na klik-klak i miała nisko umieszczoną wylewkę. Teraz się przyglądam aktualnej i tak sobie myślę, że ta wylewka w sumie mogłaby (chyba) być i trochę wyżej... Z czego wniosek, że KURKA WODNA będę musiała pojechać tam jeszcze raz! Matko, w te upały!

Wczoraj wieczorem udałam się po szczepkę wilczomlecza gdzieś na Półwsie Zwierzynieckie i właśnie upał mnie całkiem rozłożył, a przecież nie była to jakaś daleka wyprawa. Dziś jest jeszcze gorzej i parę domowych czynności też mnie zmęczyło. Posadziłam ten wilczomlecz, więc przynajmniej jakiś pożytek z roboty 😂


NAJNOWSZE NABYTKI

Oczywiście z półki w Jordanówce. Małe książeczki na przyszłoroczną Pragę.

A to chyba trzeba będzie odnieść z powrotem. Bo mówię o, fajne, ciekawostka językowa, warto mieć i kiedyś zajrzeć. A w domu przyjrzałam się bliżej i jest to tylko zeszyt ćwiczeń, a nie podręcznik, więc pożytek żaden...



środa, 16 sierpnia 2023

Weronika Nawara - W czepku urodzone

Przeczytałam tak z jedną trzecią tego enerdowskiego kryminału z Pragi, ale tu w domu czeka stos biblioteczny, więc biorę się za bary! Na pierwszy ogień poszedł ulubiony temat czyli lekarze, szpitale... a konkretnie pielęgniarki.

Wiecie, że mam tendencję do zwracania się do nich per siostro? A przecież już mnie wcześniej doszły słuchy, że nie lubią tego... Teraz może zapamiętam 😁 Podobnie zresztą nie lubią określenia służba zdrowia. Żeby stosować raczej ochrona zdrowia. Całe moje życie w piach!

Bloga bym chętnie czytała na bieżąco, ale nie podali adresu, spryciarze.*

Więc tak - autorka jest oczywiście pielęgniarką, ale oprócz opisania własnego doświadczenia przeprowadziła szereg rozmów z anonimowymi koleżankami i kolegami.  Jaki obraz się wyłania z tych rozmów? Że po pierwsze są źle traktowane, nie mają szacunku w społeczeństwie, ich pracę widzi się głównie jako podawanie basenu i mycie tyłków. Po drugie zarabiają koszmarnie mało, co przekłada się na szukanie dodatkowych etatów oraz, co może gorsze, ucieczkę młodych z tego zawodu. Średnia wieku wynosi około 50 lat i jeśli się nic nie zmieni, za chwilę pielęgniarek po prostu zabraknie. Po trzecie obciążenie pracą, co wynika z punktu drugiego. Zawsze na danej zmianie w szpitalu jest pielęgniarek za mało i ogarnięcie wszystkiego, co powinno zostać ogarnięte, staje się niewiarygodnym wyzwaniem. Po czwarte - brak solidarności między nimi samymi... A po piąte: że jednak większość z nich, choć oczywiście dopada je wypalenie zawodowe, kocha swoją pracę.

Początek:

Koniec:

Wyd. Otwarte, Kraków 2019, 301 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 15 sierpnia 2023 roku

 

NAJNOWSZE NABYTKI

Oj tam oj tam - ledwie siedemnaście. Ale gdyby się ktoś pytał o tematykę, to z pragensie jedynie CZTERY. Do tego doszło 😁 Osiem "obcych" kryminałów! A przy tym wydałam jedynie 175 zł na całość, co w porównaniu z majem ho ho (wtedy 400 zł) 😉 Jedną książkę kupiłam w księgarni, te sławne wille, i ta była najdroższa, bo kosztowała 80 zł. Reszta z antykwariatu lub z knihobudki.



 Filmów przywiozłam siedem i uwaga z całym bagażem dobrych postanowień, całkiem jak na Nowy Rok. Wśród nich jest takowe, że mam je obejrzeć do następnego roku 😁 więc już nawet zaczęłam i mam za sobą pierwszy czyli A zase ta Lucie. Pochwalę się przy okazji, że dzięki upałom mam czas usiąść po obiedzie i codziennie sobie coś obejrzeć, zamiast gdzieś latać. Toteż obejrzałam kolejne dwa filmy z listy zrobionej po przeczytaniu tego Kałużyńskiego i Raczka - jeden z nich to były Syreny, całkiem miło się na to patrzyło.

Jeśli chodzi o nabytki z Pragi, to mam jeszcze jakieś drobiazgi i te gazetki dzielnicowe, o których wspominałam w relacji bieżącej. To będzie najłatwiej gdzieś upchnąć, ale nie upycham, bo chcę jednak najpierw przeczytać 😁


Zawsze, gdy wracam z Pragi, mam na początku wrażenie, że to moje mieszkanie jest okropnie małe i zagracone. Co zresztą jest, ale nigdy tego tak nie odczuwam, jak wtedy. Mija po paru dniach, ale co z tego. Pewnie to dlatego, że tam w klasztorze są spore przestrzenie i wysokie sufity... 

Trafiłam dziś na You Tube (trzeba nadrabiać zaległości 😁) na profil chłopaka z Tokio - no, to porównując mogę się uważać za szczęściarę. Ja wiem, że to Tokio etc., ale na początku jeszcze myślałam, że to student, więc w teorii można jakiś czas wytrzymać w takich warunkach, ale - chyba nie - on chyba pracuje zdalnie... 7 metrów... nawet lodóweczki tam nie ma, a największym meblem (poza łóżkiem) jest pralka, pewnie z suszarką. Dwie zmiany ubrań i basta (szafy też nie ma).

 

Pierwsze dni minęły na lekkiej adaptacji (całkiem, jak gdybym wyjeżdżała na długie miesiące 😂). Ojczasty zapytany, jak było na wiledżiaturze, odparł, że normalnie. Taka z nim jest rozmowa ostatnio. Ale coś miałam podejrzenie, że on w ogóle o Pradze nie wiedział... więc specjalnie napisałam mu, że zawsze po powrocie jestem jakaś otumaniona. A on:

- To Ty byłaś w Pradze?

😂😂😂 podejrzenia się potwierdziły 🤣 I nic, walizka pod nogami zarówno przed wyjazdem, jak i po - absolutnie nic mu nie dała do myślenia. A sam o nic nie pyta.

Z lodówki społecznej córka przyniosła ciasto i schab (wszystko już uratowałyśmy czyli zeżarły) i słuchajcie, o niczym innym teraz nie gada, tylko że trzeba kupować ten Czarny Las 😁 Czy ja wiem? Znam lepsiejsze ciasta 😁



* co ślepemu po oczach... przecież jest adres na okładce 🤣

sobota, 12 sierpnia 2023

Marian Orłoń - Wielki dzień osiołka Barnaby + PRAGA sobota

 

Osiołek Barnaba nie skarżył się na swój los, choć jego dni wyglądały wszystkie tak samo: stary Błażej napełniał wodą ze studni beczkowóz, a Barnaba ciągnął go po całym miasteczku. Jednak zawsze marzył o czymś wyjątkowym. I taki dzień nadszedł, gdy strażacy zorganizowali wielką paradę z okazji dnia swego patrona, św. Floriana...

Początek:

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Poznańskie, 1983

Z własnej półki

Przeczytałam 12 sierpnia 2023 roku


Praga, dzień dziewiąty

Uff Antonio - fa caldo! Na szczęście kurtka zmieściła mi się do walizki, bo bym była nieźle ugotowana 😂


Melduję, że podróż powrotna minęła szybko i bezboleśnie (no, szybko... siedem godzinek), jak nigdy. Věra stawiła się z gościńcem w postaci tych koláčky, co to je wczoraj piekli (320 sztuk...), odciążyła mnie od siatki z książkami w drodze na stację, pomachała na pożegnanie, zrobiłyśmy sobie wzajemnie zdjęcia i żegnaj Prago na rok, a dokładnie na dziewięć miesięcy.


Przywiozłam do ojczyzny jedno kilo obywatela mniej. I siedemnaście książek, ale to już się podsumuje kiedy indziej. Teraz czekam na przyjazd Ojczastego.

Ale jeszcze się pochwalę, że wczoraj wieczorem byłam na śledztwie. To jest widok z mojego okna na zadaszone podwóreczko. W oknach wokół jest hotel i ja zawsze myślałam, że w podwórku pod tym szkłem hotelowi goście jedzą śniadanie.


 

Aż tu wczoraj przechodząc z tamtej strony odważyłam się i wdepłam do środka. A tam jest ogólnie dostępna restauracja 😁 Takiego to dokonałam odkrycia 😁

A gdy dziś rano wyglądałam z jeszcze innej strony, czy Věra nie idzie, zobaczyłam z góry dziewczynę stojącą na rogu - bynajmniej nie pod latarnią - i czytającą sobie spokojnie. Gdyśmy potem szły do metra, dalej czytała 😁 Słusznie prawią, że Czesi czytają na potęgę!


 

No i parę momentek na pożegnanie...



 Co to to nie!!!!



 

A taką przypinkę miała dziewczyna na oprowadzaniu 😍