środa, 29 lutego 2012

Adolf Rudnicki - Niekochana


To ostatnie znalezisko na półce w Jordanówce.
Zachwycające opowiadanie o miłości, której może nigdy nie było... Ona, młoda Żydówka Noemi, nie wyobraża sobie życia bez niego. On, student ASP, wstydzi się ją nawet przedstawić swoim znajomym, nie wspominając o ojcu. Z 1937 roku. W tle przedwojenna Warszawa.
Janusz Nasfeter nakręcił według tego utworu film ze ś.p. Elżbietą Czyżewską. Oj, chciałabym go zobaczyć.
Do ostatnich zdjęć pozuje mój tegoroczny komin czyli skrzyżowanie szalika z czapką :)

A tu mamy plany na marzec:

Najpierw Projekt Siostry Woźnickie, bo niektóre trzeba oddać do bibliotek:
1/ Ludwika Woźnicka - Czarka
2/ Ludwika Woźnicka - Wakacje z Czarką
3/ Ludwika Woźnicka - Z Czarką w cyrku
4/ Ludwika Woźnicka - Irka Czarka i niezdara
5/ Ludwika Woźnicka - Z Czarką w rejs
6/ Biografie: Mariusz Urbanek - Broniewski
7/ Cracoviana: Tadeusz Kudliński - Młodości mej stolica
8/ Projekt Simenon: Georges Simenon - Maigret et les petits cochons sans queue
9/ Po włosku: Leonardo Sciascia - Una storia semplice
10/ Po rosyjsku: Daria Doncowa - Figura legkogo epataża
11/ Seria NIKE: Carlos Fuentes - Pieśń ślepców

wtorek, 28 lutego 2012

Tadeusz Kwiatkowski - Niedyskretny urok pamięci


Następny tom wspomnień, obejmujący okres po Płaci się każdego dnia czyli po wyzwoleniu Krakowa, a potem po zakończeniu wojny. Zaczyna się organizować krakowski oddział Związku Literatów Polskich, energiczni członkowie natychmiast pozyskują kamienicę przy Krupniczej 22, gdzie powoli osiedlają się bezdomnni pisarze i ich rodziny. Życie zaczyna się na nowo i choć na początku panuje euforia i powszechne zbratanie, okres ten nie trwa długo i do głosu dochodzą ludzkie charaktery.
Mnóstwo anegdot na temat postaci kiedyś bardzo znanych i znaczących w życiu kulturalnym nie tylko Krakowa, dziś już często zapomnianych. A przede wszystkich klimat tych czasów, radosnych po odzyskanej wolności, gęsto podlanych wódeczką, bo życie towarzyskie kwitło w sposób dziś już nieznany i niewyobrażalny.
Charakterystyczna anegdotka: Kwiatkowskim urodziła się córeczka, poprosili o ochrzczenie jej kolegę ze studiów na polonistyce sprzed wojny czyli Karola Wojtyłę, który właśnie został wyświęcony i wybierał się do Rzymu na studia. Pogoda była pod psem, malutka podziębiona, więc Wojtyła przyszedł ją ochrzcić do domu na Krupniczą. W korytarzu zostawił walizeczkę, bo prosto stamtąd szedł na pociąg, by jechać do Włoch. Pani Kwiatkowska potrąciła ją, walizka otwarła się i ze środka wypadły dwie kromki chleba z kawałkiem słoniny. To był cały prowiant na długą podróż.
Przeczytałam 27 lutego 2012.


Wczoraj był intensywny dzień książkowo-zakupowy. Najpierw po pracy pojechalam gdziesik na Ruczaj odebrać osobiście zakupione cracoviana, przy czym wcześniej wysłałam maila do Córuni z adresem, który miałam odwiedzić, a w którym być może czekała na mnie śmierć (tak, za dużo kryminałów, przedawkowałam):


Po powrocie znalazłam awizo w skrzynce i poleciałam w ostatniej chwili na pocztę (panie muszą uwielbiać tych klientów, wpadających za trzy siódma i formujących długaśną kolejkę). W paczce były Doncowe i inne rosyjskie kryminały, to tak a' propos:



A jeszcze w Jordanówce na półce było trochę różnych staroci i przytargałam cztery:

Ciżemkę oczywiście posiadam (nawet w tym samym wydaniu), ale w gorszym, bardziej obszarpanym stanie, to je sobie podmienię :)

niedziela, 26 lutego 2012

Danuta Wałęsa - Marzenia i tajemnice


W Jordanówce - po znajomości - odłożono dla mnie gorącą nowość (stąd jeszcze wystająca z książki karteczka), wypadało więc szybko przeczytać i oddać. Autobiografia okazała się z tych łatwych i przyjemnych, wystarczyło na nią jednej soboty.

Specjalnie ciekawa tej postaci nie byłam, ale wciągnęłam się w lekturę. Wrażenia? Smutne. To, co we mnie zostało, to uczucie niespełnienia, porażki na różnych frontach: ciągłe narzekanie na nieobecnego, a jednocześnie apodyktycznego męża, na bycie pozostawioną samej sobie z całą ogromną rodziną, choć z drugiej strony podziękowania dla tego samego małżonka za to, że wrzucił ją na głęboką wodę i musiała nauczyć się samej sobie radzić. Jej główne marzenie: posiadania zwartej rodziny w gruncie rzeczy nie spełniło się, dzieci też nie przyniosły jak dotąd należytej satysfakcji, mąż zamienił ją na komputer... gorzkie podsumowanie. Nieodzowny rozdział o JP2, za to brak szczątkowych choćby informacji na temat finansów. Owszem, wspomina, ile mąż zarabiał na początku ich wspólnej drogi życiowej, potem już nabiera wody w usta, ewentualnie napomyka o 40 jednodolarówkach pochądzących z listów z zagranicy, wpłaconych do banku, z którego w zadziwiający sposób wyparowały. Nie wiadomo, z czego żyje wraz z dziećmi. Cóż, damy o pieniądzach nie rozmawiają... ale wszak sama odżegnuje się od tego określenia, jako napuszonego.

Dziwne, ale czytając opisy życia na Zaspie i Polankach, miałam wrażenie déjà vu z Ojca chrzestnego. Toż to rodzina Corleone: liczne dzieci, ochroniarz, kuzynki, pracownicy, wszyscy koczujący w kuchni, pomagający w domu... Jednych można być pewnym do końca, inni zdradzają, przechodzą na stronę wroga...

Z ciekawością obejrzałam wszystkie zdjęcia, ale emocji w stosunku do chociażby tych ośmiorga dzieci nie poczułam. Jak były mi obojętne, tak pozostały. Za to pozazdrościłam czego innego: że sama nie mam takich zdjęć wykonanych przy prostych domowych czynnościach: mieszania w garnku, z rurą od odkurzacza w ręku, wyglądającej przez okno... cóż, nie rzucali się na mnie dziennikarze i fotoreporterzy :)

Skończyłam w niedzielny poranek 26 lutego 2012.

Wczoraj obejrzałam Drzewo cytrynowe, którego piękną recenzję, pełną pasji i zaangażowania napisała Papryczka, a dziś Hugo i jego wynalazek, najnowszą produkcję Scorsese, opowiadającą o początkach kina niemego i postaci Georgesa Melies. Nie obyło się bez sięgnięcia po 1 tom "Historii sztuki filmowej" Toeplitza. Polecał Notatnik Kulturalny.

sobota, 25 lutego 2012

Daria Doncowa - Bezumnaja kepka Monomacha


W sobotni poranek (który przez chwilę wydawał się słonecznym) 25 lutego 2012 skończyłam czytać kolejną Doncową - osiemnasty tom przygód Lampy Romanowej. Tym razem autorka skupiła się na niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą internet - i to, o dziwo, wśród dorosłych ludzi, choć zaczyna się wszystko rozpaczą Kiriuszki, którego zabito w wirtualnej grze. Mam duży zapas cierpliwości do tzw. ironicznych kryminałów Doncowej, ale tym razem odniosłam wrażenie, że żywcem brakuje jej pomysłów, nawet Lampka nie narobiła żadnych głupot :)

Przyszła część zakupów ostatnich z allegro:

Można się zastanawiać, na kiego grzyba mi ta rosyjska gramatyka... a ja powiem tak: jeszcze nic w życiu nie wiadomo :) a za te 3 złote...

Przyjemna niespodzianka czekała w skrzynce na listy: kolejna kartka z serii propogandowej, którą namiętnie kolekcjonuję:

Gaduła - gratka dla wroga :)
Takiej do tej pory nie widziałam. Niech żyje postcrossing!
Dziewczyna, która mi ją przysłała, ma nadzieję, że te czasy nigdy nie wrócą... a przecież mówią, że historia kołem się toczy...


W piątkowy wieczór Córunia zaprosiła mnie do domowego kina na Żelazną Damę. Wrażenia niesprecyzowane: czy to film o trudnej starości czy o historycznej postaci, która odegrała niebagatelną rolę w dziejach świata. Gra Meryl Streep świetna, toteż Córunia oznajmiła na koniec, że idzie na Filmweb dać 7 na 10 punktów filmowi :)

czwartek, 23 lutego 2012

Anna Kamieńska - Dom w domu


Zawieruszyła mi się książeczka dla dzieci autorstwa Anny Kamieńskiej, dopiero ponaglenie do zwrotu z biblioteki przy Rajskiej mi o niej przypomniało.
Historia 10-letniej Dorotki, mieszkającej z rodzicami, babcią i żonatym bratem, rozpoczynająca się od przyjścia na świat synka brata, Kuby.
Przeczytałam 22 lutego 2012.

środa, 22 lutego 2012

Maria Pruszkowska - Piękne dni Aranjuezu


Oderwałam się na chwilę od zaplanowanego programu czytelniczego, bo oto nadszedł z allegro mój ostatni łup :) Nie spodziewałam się, że to tak szybko zdobędę, bo dopiero niedawno dowiedziałam się o istnieniu tej książki, a co zaglądałam na all to kosztowała albo 99 zł albo 49 zł. Tymczasem któregoś ranka pojawiła się w cenie 24,20, a więc już do przyjęcia. Twierdzono tu i tam, że to trzecia część znanego cyklu (Przyniosę panu list i klucz oraz Życie nie jest romansem, ale...).

Tak i nie. Bowiem w drugiej części to Alina, siostra bohaterki, była wywieziona na roboty do Niemiec, tymczasem tutaj to nasza stara znajoma trafia po powstaniu warszawskim najpierw do obozu w Pruszkowie, potem na roboty do bauera (piękna scena, gdy udaje się z pomyjami do chlewu, a tam zostaje zaatakowana przez wielką świnię, szarżującą według wszelkich przepisów sztuki wojennej), wreszcie zaczyna nieustanną przeprowadzkę z jednego obozu do drugiego, nadchodzi wyzwolenie, podjęcie trudnej decyzji: do kopalni w Belgii czy do Ruskich... a w tym wszystkich piękna przyjaźń wojenna na śmierć i życie.
Czego tu było najmniej, to książek, ale cóż: nie szkoda róż, gdy płoną lasy...

A skąd tytuł? Otóż jeszcze przed wybuchem wojny w magistracie, gdzie Dyna zajmowała się kontowaniem, ogłoszono wieczorówki. Domyślam się, że chodziło o jakiś bilans, kiedy to pracownicy musieli zostawać w biurze dłużej (pamiętam bilanse w pracy u Mamy... i te drewniane liczydła...). Wówczas Dyna wygłosiła speech o tym, że powinny nastać szczęśliwe czasy, kiedy człowiek będzie miał dach nad głową i utrzymanie bez konieczności pracy. Ot, takie piękne dni Aranjuezu. Życzenie spełniło się szybciej niż przypuszczała, właśnie w obozie. I wówczas dopiero okazało się, że człowiek potrzebuje jednak celu w życiu i celem tym może być właśnie praca.
Przeczytałam 21 lutego 2012.

wtorek, 21 lutego 2012

Alba de Cespedes - Lala


Ależ przerwa w życiorysie! Najpierw dwa dni globusa, potem obłędne wkuwanie do pewnego oprowadzania, a potem taki spadek formy po całym stresie, jakiego dawno nie miałam. Wreszcie dopiero w poniedziałek udało się skończyć czytanie Lali, która na początku wydawała się ot takim czytadłem, o facecie, który ogarnięty obsesją na punkcie spotkanej przypadkowo dziewczyny knuje misterny plan w celu przespania się z nią. W tym celu udaje przed jej rodziną narzeczonego, kupuje jej megadrogi pierścionek, umawia termin ślubu... od początku tej historii wiemy, iż dostanie po nosie, mimo że teoretycznie to on jest górą: świetnie wyksztalcony, dobrze zarabiający adwokat z własnym studiem, zawsze otoczony pięknymi kobietami o pewnej klasie - a naprzeciwko ta nieokrzesana rodzina pochodząca z Południa.
Zostaje rzeczywiście wystrychnięty na dudka... ale powieść nie tylko o tym. Znalazłam w niej dużo rozważań na inne tematy, w tym niektóre jakby mnie osobiście dotyczące. Książka stała na półce 30 lat, ale dobrze, że wreszcie doczekała się swojej chwili :)
Jedyna z tej serii (bodajże Współczesna Proza Światowa), którą kupilam bez okładki, w czasach, gdy łapałam wszystko, co pochodziło z Włoch. Trochę mi szkoda, że nie wiem, jak ta obwoluta wyglądała.
Przeczytałam 20 lutego 2012.


Za to w środku znalazłam ciekawy dokumencik z lipca 1983 roku:

Interwencja w sprawie przyspieszenia wydania paszportu na wyjazd do Włoch, z 1983 roku :)
Paszport zresztą wydano i na stypendium pojechałam.
Karteczkę pieczołowicie złożyłam i z powrotem schowałam do książki.

W niedzielne popołudnie obejrzałam pozostałe 3 odcinki rosyjskiego serialu Luba. Lubow - nic to nie warte, ale sobie poćwiczyłam rozumienie ze słuchu :)

czwartek, 16 lutego 2012

Julio Cortazar - Ośmiościan


Osiem opowiadań - dziwnych to mało powiedziane, niby wszystko normalnie i raptem pojawia się jakiś fantastyczny element, który zresztą przez bohaterów traktowany jest jako coś całkiem zwykłego, ale wprowadza grozę. Ostatnie na przykład mówi o pewnym młodym człowieku dotkniętym taką przypadłością, że ręce mu same wędrują, by dotykać kobiet w metrze. I oto któregoś dnia spotyka dziewczynę, którą dręczy to samo. W rezultacie kończy nagi na klatce schodowej za drzwiami mieszkania dziewczyny, a wokół sąsiedzi wszczynają rwetes. W innym bohaterowi wciąż śni się zmarły przed 30 laty przyjaciel, on ciągle żyje, tylko jak, tylko gdzie, w jakiej rzeczywistości.
Świetnie stworzone takie mikroświaty...

Egzemplarz wzięty z antykwariatu, który prowadził Ślubny w latach 80-tych. On prowadził, a ja podprowadzałam (książki) :)
Serię NIKE czytam według kolorów, bo tak stoją na półkach. Systematyka równie dobra jak każda inna - a co, miałam ustawić alfabetycznie, jak w bibliotece?
Przeczytałam 15 lutego 2012.

wtorek, 14 lutego 2012

Ludwika Woźnicka - Jagoda dojrzewa


Druga część cyklu, wydana dopiero w 1980 roku.
Jagoda jest już w III klasie i ma pierwsze praktyki w szpitalu. To jest właśnie to, co misie lubią najbardziej, bo dosyć realistycznie opisany szpitalny dzień, konflikty zarówno między pacjentami jak i personelem. Ja naprawdę nie wiem, skąd mi się wzięło to upodobanie do szpitalno-sanatoryjnych klimatów w książkach - bo jest to coś, czego w życiu najbardziej się boję... może w ten sposób oswajam potwora :)
W każdym razie Jagodzie idzie świetnie, w przeciwieństwie do jej przyjaciółki Tećki, od zawsze prymuski, która dopiero teraz stwierdza, że zawód pielęgniarki nie dla niej, ma blokadę psychiczną przed wkłuciem się w żyłę, strach przed widokiem krwi... musi zrezygnować ze szkoły.
Przeczytałam 13 lutego 2012.
Z biblioteki na Rajskiej.
Dopożyczyłam jeszcze dwie Czarki w Dziecięcej na Królewskiej, ale brak mi pierwszego tomu i na razie nie mogę z tym ruszyć.

Wieczorem obejrzałam pierwszą częsć serialu rosyjskiego Luba. Lubow i bardzo mi przypadła do gustu, bo wszystko rozumiałam :) Tytułowa Luba dostaje się własnie na studia medyczne, poznaje sympatycznego kolegę i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ojciec, który odchodzi od rodziny. Luba bierze na ambit, nie chce ani grosza od ojca i zaczyna jednoczesnie, obok studiów, pracować w szpitalu jako sprzątaczka, bo matka cierpi na depresję i nie jest w stanie mysleć o domu. Podczas sylwestrowej zabawy Luba widzi, że jej chlopak caluje się z inną, dramat, ucieczka. Znaczy się - klasyczny wyciskacz lez :)

poniedziałek, 13 lutego 2012

Ludwika Woźnicka - Jagoda w mieście


Obwoluta z bibliotecznego egzemplarza (Rajska Dziecięca) zaginęła w toku dziejów :) więc przedstawiam również środek:

Jest to pierwsza część z 2-tomowego cyklu o Jagodzie ze wsi, która przyjeżdża do Warszawy uczyć się na pielęgniarkę. Zatrzymuje się u stryja, którego nigdy nie widziała i powoli zdobywa sobie przyjaciół. Przeraźliwie smutna to opowieść: rodzina stryja kompletnie nią się nie interesuje, nawet tym, czy coś jadła, jest zostawiona samej sobie, nie ma do kogo zwrócić się z pierwszymi problemami, jakie się pojawiają, rodziców w domu nie chce martwić i niepokoić, więc to wszystko przemilcza, aż wreszcie wplątuje się w kabałę. Płakać mi się chciało przy czytaniu i "Bułeczka" mi się przypomniała...
Przeczytałam 12 lutego 2012.
Powieść wydana w 1972 po raz drugi.

niedziela, 12 lutego 2012

Ludwika Woźnicka - Wdowa i lokator


Zabawna historia słodko-gorzka o pewnym studencie socjologii z Argentyny znajdującym schronienie (lokum) u wdowy-właścicielki czteropiętrowej kamienicy w Paryżu. O płaceniu nic się nie mówi, co jest przedmiotem powszechnej zazdrości międzynarodowej studenterii gromadzącej się na potage'u u Araba, za to wdowa ma swoje fobie: na przykład nie chce, żeby wodociągi zdzierały z niej skórę, więc wszędzie porozstawiane są kadzie z deszczówką, której trzeba używać, zamiast wody z kranu.
Nasz Michel jest jedynym lokatorem, zachodzi w głowę, ileż też Wdowa może mieć lat, skoro wspomina coś o Prusakach... na koniec okazuje się, że ma... a nie, nie powiem! W każdym razie Michel w pewnym momencie daje się naiwnie podejść wnuczce Wdowy i przykłada rękę do jej wyrzucenia z kamienicy... na szczęście wszystko dobrze się kończy :)
Książka została wydana w 1972 roku, ale napisana w 1966. Wspomina się w niej o OAS i wprowadzonej w Paryżu godzinie policyjnej dla Algierczyków.
Pożyczyłam z biblioteki na Rajskiej, ale już sobie kupiłam własny egzemplarz na allegro, za całe 2 zł i 2 grosze :)
Przeczytałam 11 lutego 2012.

sobota, 11 lutego 2012

Georges Simenon - L'amie de Madame Maigret


Tę powieść Simenon napisał w 1949 roku. Żona komisarza Maigreta ma wreszcie okazję pomóc małżonkowi w śledztwie. Wszystko zaczęło się od anonimowego listu, którego autor donosił policji, że pewien introligator spalił ludzkie zwłoki w ... no właśnie, w czym? w kaloryferze, jest napisane w książce :) uznałam, że chodzi o piec c.o.
Przeczytałam 10 lutego 2012.
W książce, nabytej 18 kwietnia 1988 roku za 250 zł, znalazłam metkę:

Relacja cen jest mniej więcej spójna, więc najprawdopodobniej to była moja spódnica, a nie poprzedniej właścicielki tomiku. Pracownia krawiectwa i dziewiarstwa Haliny Librant przy ul. Skarbińskiego chyba mieściła się w prywatnym mieszkaniu, bo telefon do tej osoby dalej figuruje w książce telefonicznej przy Skarbińskiego właśnie, ale w części prywatnej. Szkoda, że nie mogę przypisać kwitka do konkretnej spódnicy :)


A tu obraz sytuacji :) która rozwinęła się po opublikowaniu przez Notatki Coolturalne notki o twórczości sióstr Woźnickich. Poszłam na Rajską i voilà! Uruchamiam Projekt Siostry Woźnickie! Już do niego zaliczyłam wcześniej przeczytanego Olka.

środa, 8 lutego 2012

Zofia Woźnicka - Olek i wielka wyprawa


Na fali lektury Terzianiego MUSIAŁAM sięgnąć po jedną z ulubionych książek z dzieciństwa: Olek z Warszawy zachorował na astmę, a lekarz, dowiedziawszy się, że jego babcia pochodzi z Gruzji i ma tam brata, zaleca wyjazd klimatyczny. Tak zaczyna się wielka przygoda.
Książka do tego stopnia była przeze mnie lubiana, że opatrzyłam ją na grzbiecie numerem 1 :) zresztą jak bardzo jest sfatygowana przez kolejne lektury, widać na zdjęciu.
Dziś widzę, jak pełna jest różnych niewiarygodności, ale dziecko tego nie dostrzegało...
Zajrzałam za autorką do internetu, bo mi się wydawało, że to ona napisała serię o Czarce w cyrku... tak mi dzwoniło, tymczasem ta od Czarki to Ludwika - ale co się okazuje: bliźniacza siostra Zofii. Mało tego, obie podczas wojny (jako Żydówki) były ukrywane w tym samym miejscu, obie zostały wywiezione na roboty do Niemiec, obie wróciły do Polski, obie przyjaźniły się z matką Kaczyńskich, obie były ich matkami chrzestnymi, obie były autorkami książek dla dzieci i tłumaczkami (tyle że z różnych języków) i obie zmarły samobójczą śmiercią!

Przeczytałam 8 lutego 2012.

wtorek, 7 lutego 2012

Tiziano Terzani - Dobranoc, panie Lenin!


Terzani odbywał właśnie rejs rzeką Amur, kiedy usłyszał wiadomości o upadku radzieckiego mocarstwa. Postanowił przyjrzeć się w tej szczególnej chwili azjatyckim republikom radzieckim: jak reagują na ten upadek, jak usiłują wybić się na niepodległość, jakie są wzajemne stosunki między nimi.
Czego mi tu zabrakło, to uwag od redakcji o dalszych losach tych republik, wszak książka została wydana u nas w 20 lat po powstaniu i ja osobiście nic na ich temat nie wiem, a tymczasem traktuje się czytelnika jako świetnie obeznanego z tematem - gdyby tak było, po co w ogóle miałby czytać ten reportaż?
Przeczytałam 6 lutego 2012.

Jest to kontynuacja zasłużonej serii Naokoło świata.

niedziela, 5 lutego 2012

Hanna Januszewska - Pierścionek pani Izabeli


Kupione w antykwariacie za 3 zł, a wydane w 1978 roku. Ostatnio mam szczęście do pięknych ilustracji: tym razem to dzieło Jana Marcina Szancera, co chyba łatwo rozpoznać na przykładach poniżej.
Przeczytałam 4 lutego 2012.

Tu BYŁ wpis dotyczący poprzednich właścicieli, usunięty na ich żądanie.




sobota, 4 lutego 2012

Michał Choromański - Zazdrość i medycyna


Kupiona jakieś parę lat temu w antykwariacie - po cenie (6 zł) wnoszę, że w najtańszym antykwariacie w mieście czyli przy Grzegórzeckiej - świętej pamięci, bo przejeżdżałam tamtędy tramwajem kilka miesięcy temu i już go nie ma :(
Serię tę - Biblioteka Klasyki Polskiej i Obcej - bardzo lubię, choć niezbyt bogato się ona prezentuje na moich półkach, ot tak, do przeczytania w miesiąc, jak by się zawziął. W tym Chłopi, których planuję, ale mnie trochę przerażają... A może właśnie się w nich zakocham, kto wie :)
Przeczytałam - w zachwyceniu - 3 lutego 2012.
Wspaniałe studium zazdrości. Proszę Córunię, żeby mi film ściągnęła, ale się doprosić nie mogę. Kiedyś go musiała widzieć, bo pamiętam wyraźnie Marka Karwowskiego z Czterdziestolatka jako Borucha i Łapickiego jako doktora Tamtena.
Zafascynowały mnie opisy operacji, atmosfera szpitala, chyba to mam od czasu przeczytania Czarodziejskiej góry...

Obejrzałam w czwartek świetną włoską komedię z 1967 roku Ti ho sposato per allegria, z cudowną Moniką Vitti, a wczoraj film kryminalny Maigret tend un piège w wersji językowej rosyjskiej (miało to tytuł Megre rasstawliajet sieti) czyli po prostu Maigret zastawia pułapkę.
Maigret - Jean Gabin (po raz pierwszy w tej roli, zagrał Maigreta jeszcze dwa razy), a drugą główną rolę grała prześliczna Annie Girardot. Całość z 1958 roku.
Tu o filmie: http://fr.wikipedia.org/wiki/Maigret_tend_un_piège_(film)

środa, 1 lutego 2012

Sherwood Anderson - Miasteczko Winesburg


Już za chwileczkę nie będzie można wstawiać zdjęć książek do internetu - nawet tych własnoręcznie wykonanych - no bo okładka to też dzieło autorskie :(
Ten zbiór opowiadań nabyłam - oczywiście w antykwariacie - 7 października 1981 roku - a więc na samym początku moich studiów - pamiętam te szaleństwa zakupowe, kiedy okazało się, że tyle książek jest nagle dostępnych - po prowincjonalnej księgarni i średnio zaopatrzonych bibliotekach mego dzieciństwa. Łupy zwoziłam do domu przemycając je pod ubraniami do prania :) no bo wydawałam na nie pieniądze zamiast na jedzenie...

Anderson podobno wywarł wielki wpływ na szereg pisarzy amerykańskich, zwłaszcza tych zajmujących się tematyką życia na prowincji.
Miasteczko Winesburg to zbiór obrazków z życia Ohio, pełnych postaci pogłębionych psychologicznie i walczących ze swoją samotnością.
Przeczytałam 1 lutego 2012.

Odkryciem dla mnie był twórca przekładu - Jerzy Krzysztoń. Znam go oczywiście jako autora Obłędu, ale dopiero teraz zajrzałam do jego życiorysu i okazuje się, że był filologiem angielskim z wykształcenia. Swoją drogą Obłęd też prosi się o przypomnienie.



Tomik ma cudowne ilustracje autorstwa Andrzeja Heidricha. Wikipedia podaje, że to autor wielu znaczków i banknotów, natomiast nic nie pisze o ilustracjach książkowyych. Gdzie indziej znalazłam informację, że studiował na ASP właśnie na Wydziale Książki. Już sama obwoluta jest cudna, a tu parę przykładów ze środka: