piątek, 30 listopada 2012

Anatolij Aleksin - Trzeci w piątym rzędzie

Anatolij Aleksin napisał jedną z ulubionych książek mojej córki - Bardzo straszną historię.
Ma swoje hasło na polskiej Wiki, ale trochę więcej informacji jest na wersji rosyjskiej.
Niedawno znalazłam też na allegro Mój brat gra na klarnecie, będzie się czytać :)
Najpierw tradycyjnie opisy z okładki:
I strona tytułowa. Egzemplarz pochodzi z Biblioteki Dziecięcej na warszawskiej Woli...
choć ja mam opory przed zaklasyfikowaniem książki do kategorii dziecięcej czy młodzieżowej.
Jeszcze może oryginalne tytuły:
i przechodzimy ad rem.
Jest to nie powieść, jak już wiemy, ale zbiorek trzech opowiadań.
Opowiadanie pierwsze
Tutaj można znaleźć oryginalny tekst. Ja wiem, że to mało kogo interesuje, ale proszę wziąć pod uwagę, drodzy Czytelnicy, że to jest mój pamiętnik książkowy - i jak sobie coś gdzieś znajdę, to notuję (może kiedyś będę chciała wrócić). No!
Dima jest już dawno dorosły, ale gdy wraca do miasta, w którym spędził z mamą część wojny, wszystkie ówczesne wydarzenia stają mu przed oczami. Wsiada do taksówki i prosi kierowcę, by zatrzymywał się w miejscach, z którymi Dima był związany w owych odległych czasach. Ojca powołano do wojska, odjechał na front, gdy Dima miał 11 lat. W wyniku ewakuacji Moskwy matka z synem w październiku 1941 roku trafili na Ural. Towarzyszył im w podróży eszelonem "Podrzutek" - kolega mamy z pracy, Nikołaj, o którego ojciec był zawsze zazdrosny, a mama trochę podbijała bębenek, będąc osobą niezależną. Teraz, gdy mąż jest na wojnie i nie wiadomo, czy z niej wróci, żałuje swego postępowania, przykro jej, że nie mówiła mu o swojej miłości do niego.
Matka pogrąża się po uszy w pracy, jak wszyscy dorośli w tych ciężkich czasach, a Dima codziennie chodzi na pocztę do okienka poste restante w oczekiwaniu na wiadomości od ojca. Pewnego dnia list wreszcie nadchodzi, ale jego nadawcą nie jest ojciec, lecz władze, które zawiadamiają, że ojciec zaginął bez wieści. Nowy przyjaciel Dimy namawia go, by list schował i matce nie pokazywał...

Opowiadanie drugie
Tutaj oryginał.
Bohaterka kolejnego opowiadania przez wiele lat była pedagogiem. Teraz - już na emeryturze - opiekuje się kilkuletnią wnuczką Lizą, której rodzice wyjechali z ekspedycją na wykopaliska. Liza uwielbia oglądać zbiorowe fotografie klas, których wychowawcą była jej babcia, i słuchać opowieści o dawnych uczniach. Najciekawszym z nich wydaje się Wania Biełow, trzeci w piątym rzędzie na zdjeciu, bohater wielu dykteryjek, młody człowiek bardzo niezależny, o zdecydowanym sposobie bycia, wykrystalizowanym poczuciu sprawiedliwości i kategorycznych sądach. Gdy na przykład uważał, że nauczycielka postawiła koledze niesprawiedliwie dwójkę, w celu wymuszenia na niej lepszej oceny podjął głodówkę. Dla nauczycielki sytuacja była tym trudniejsza, że tym skrzywdzonym kolegą był jej własny syn. Już od dłuższego czasu borykała się z niepewnością co do zasad postępowania wobec ucznia-własnego dziecka. W końcu zdecydowała się na ucieczkę przed Wanią: przeniosła syna i siebie do innej szkoły. I oto po latach widmo Wani Biełowa znów staje przed nią: wnuczka jest operowana przez chirurga o nazwisku Iwan Biełow...

Opowiadanie trzecie
Tutaj oryginał.
Ostatnie opowiadanie spodobało mi się najbardziej. MOże dlatego, że snuje je dziecko, a nie dorosły.
Misza Kutusow ma uzdolnioną matkę. Pracuje ona co prawda jako księgowa, ale dysponuje rozlicznymi talentami, jest urodzoną artystką: śpiewa, tańczy, pisze wiersze. Rodzina często się przeprowadza, bo ojciec jest inżynierem, którego zadaniem jest "zwiększać moce" różnych zakładów. Przyjeżdżamy gdzieś, zwiększamy moce i jedziemy dalej. Najpierw jednak tatuś Miszy dowiaduje się, czy w nowym miejscu jest dom kultury - pole działalności mamy. W kolejnym mieście mama prowadzi Miszę do klubu, by zapisać go do chóru. Najwyższy to czas zetknąć się ze światem piękna! Tak poznają Wiktora Makarowicza, dyrygenta miejscowego chóru, znakomitego pedagoga, który wykształcił niejedno pokolenie śpiewaków. Niestety okazuje się, że Misza ani głosu ani słuchu nie ma i do chóru się nie nadaje. Kierownikowi chóru zrobiło się jednak żal chłopca, więc stwierdza, że za to będzie świetnym "zapowiadajłą". Misza rzeczywiście wprawia się w konferansjerkę, co i jego ambitnej matce przypada do gustu. Chłopiec postanawia też przyjść z pomocą sąsiadowi, zwanemu "Mandoliną", niewątpliwie utalentowanemu muzycznie, ale niedopuszczonemu do kółek zainteresowań przez dyrektora domu kultury - z powodu kiepskich wyników w nauce. Misza knuje plan mający doprowadzić do występu "Mandoliny" w czasie publicznego koncertu. Wszyscy usłyszą, jak on gra i zachwycą się! Niestety okazuje się jednocześnie, że dyrektor (zwany Dyrdomem) odpuszcza na emeryturę Wiktora Makarowicza, na jego miejsce przyjmując jego dotychczasową asystentkę/akompaniatorkę, niezbyt przez dzieci lubianą Margaritę Wasiliewnę. Tak być nie może!

Książkę postanowiłam jednak opatrzyć etykietą DLA DZIECI I MŁODZIEŻY, choć sądzę, że więcej z jej lektury wyniesie dorosły... to często o jego rozterkach mowa. Jeśli miałby ją czytać młody człowiek, niech to będzie ktoś o refleksyjnej naturze... choć może nie doceniam współczesnej młodzieży?

Kącik cytatów czyli rozwijamy się

Maszynę do pisania wydali na kwit. Myślicie, że sowieckie władze w którymś momencie skonfiskowały społeczeństwu maszyny do pisania, jak nam Niemcy radia?

Czyżby między Moskwą a (dawnym) Leningradem istniał taki antagonizm, jak nie przymierzając między Krakowem a Warszawą? Na razie się z tym nie zetknęłam.

Co to czecharda?
Oto zdjęcie z rosyjskiej Wiki.
I wszystko jasne.

Seria z kogutem
Przeczytałam 29 listopada 2012.


ŚLEDZTWO W SPRAWIE TRÓJKĄTNYCH LISTÓW
Zastanowił mnie ten trójkątny list. Nagle wydało mi się, że taki kiedyś widziałam. Skojarzyłam to z "przymusową" korespondencją z sowieckimi druzjami za szkolnych czasów. Ale zaczęłam szukać w internecie. Najpierw znalazłam piosenkę Wysockiego - Pismo przed bojem:
Pół godziny do ataku,
potem znowu pod czołgi!
Znowu słychać odłamków świst.
Nagle chłopcu młodemu,
...Wysłali z domu rodzinnego
Nieduży, trójkątny list.


Był też podany tekst oryginału:
Полчаса до атаки.
Скоро снова под танки,
Снова слышать разрывов концерт...
А бойцу молодому
Передали из дома
Небольшой голубой треугольный конверт.


Miałam więc już rosyjską nazwę i mogłam poszukać obrazków w rosyjskim internecie.
A nawet instrukcję, jak taki list złożyć:
Wydaje się, że trójkątne listy związane były wyłącznie z czasami II wojny światowej i pocztą polową. Żołnierz ruszający na front rzadko wiózł ze sobą papeterię. Gdy zdobył kartkę papieru pisał na niej list do domu, składał w trójkąt i wysyłał.

В жизни каждой женщины были «треугольники». Их читали не «к чаю». И ждали по-другому. «Так писем не ждут, так ждут — письма», — сказала Цветаева.
/W życiu każdej kobiety były takie trójkątne listy. Czytało się je nie "do herbaty". I czekało się na nie inaczej. "Tak nie czeka się na listy, tak się czeka na - list", powiedziała Cwietajewa/

Dla ponimajuszczich russkuju riecz dokument zatytułowany właśnie tak, Trójkątny list. Dwanaście minut spędzonych z żołnierzem, który na froncie stracił prawą rękę, a miał wówczas 17 lat.
Tu spróbuję wstawić:


Wniosek nasuwa się taki, że trójkątnego listu raczej nie mogłam dostać... a jednak! Znalazłam forum poświęcone przedmiotom związanym z sowieckim życiem, gdzie jeden z dyskutantów wspomina, że w latach 60-tych wysyłał takie listy. Więc może jednak dostałam? Kiedyś tam w 70-tych? Kto wie?
Pod zdjęciem na tym forum jest też osobny link do instrukcji składania listu. Nauczyłam się i planuję taki wysłać, ciekawą będąc, czy poczta to przepuści (te unijne normy...).

A na koniec plany na grudzień.
1/ Literatura dla dzieci i młodzieży: cykl Jerzego Szczygła, złożony z 4 powieści: Tarnina, Ziemia bez słońca, Nigdy cię nie opuszczę, Po kocich łbach (muszę szybko czytać, bo trzy z nich z bibliotek)
2/ Literatura polska: Michał Bałucki - Błyszczące nędze
3/ Cracoviana: Maciej Gutowski - O Paniach, Panach i zdarzeniach
4/ Reportaż: Jan Zakrzewski - Ameryka z pasją
5/ Literatura radziecka: Siergiej Antonow - Kolorowe kamyczki
6/ Projekt MARININA: Czornyj spisok
7/ Projekt SIMENON: Maigret se trompe
8/ Seria NIKE: Francis S.Fitzgerald - Odwiedziny w Babilonie
9/ Seria KIK: Wil Lipatow - Lato zielonej gwiazdy (też do oddania w bibliotece)

No i zapowiada się, że w styczniu dużo poczytam. Mianowicie kończy mi się w grudniu umowa na zakładzie, a nie ma dyrektora/osoby decyzyjnej, która mogłaby podpisać ze mną nową. Prawdopodobnie wrócę do pracy dopiero w lutym (daj Boże w każdym razie). Nie miałam ani jednego dnia wolnego w tym roku, przepracowałam całe wakacje, a tu w styczniu siedź człowieku w chałupie. Sportów zimowych nie uprawiam, temperatur niskich nie znoszę, od nicnierobienia dostaję migreny... nie zapowiada się to dobrze, ale cóż, c'est la vie. Pan z ochrony mi podpowiada, żebym skończyła uzupełniać swój katalog książek i nawet powzięłam takie postanowienie, że niby jedną półkę dziennie będę sprawdzać, czy wpisana i ewentualnie uzupełniać... ale znam ja swoją systematyczność (i słomiany zapał)! Obaczym.

PS. Ze wstydem muszę wyznać, że nie doczytałam jednej pozycji z planu listopadowego - wspomnień Fiszerowej. Wszystko przez nadmiar roboty w końcówce listopada. Na szczęście książka pochodzi z biblioteki na Rajskiej, a tam można prolongować trzy razy :)

środa, 28 listopada 2012

Charles Dickens - Dawid Copperfield

Młodsza generacja prawdopodobnie zna doskonale Davida Copperfielda... ale tego:
Czyli słynnego magika.
Ja jednak - jako osoba przez długie lata nie mająca styczności z telewizją - skłaniałam się bardziej ku książce Dickensa, aczkolwiek nie na tyle, żeby ją przeczytać :) Pickwicka proszę bardzo, Opowieść wigilijną kiedyś tam też, choć bez ekstazy, ale DC stał sobie grzecznie na półce i jeść nie wołał.
Dziwnym wobec tego wydaje mi się stan obwolut. Czyżby je tak zmasakrował mój Ojczasty podczas swojej lektury lat temu sześćdziesiąt? A może, o nieszczęsny, pożyczył swój egzemplarz komuś, kto myślał, że obwolutę można bezkarnie potargać? Ja bowiem uważam, że obwoluta jest SZALENIE ważna. Wbrew logice troszeczkę, która mówi, że obwoluta służy ochronie okładki. Cóż, kiedy zazwyczaj jest atrakcyjniejsza od tego, co kryje pod spodem. Osobiście obwoluty do czytania zdejmuję i pieczołowicie składam w bezpiecznym miejscu aż do zakończenia lektury. Stan obwoluty DC to jeszcze nic w porównaniu z tym, co zobaczycie za chwilę, w grudniowym czytaniu, na książeczce z serii NIKE. Ostrzegam.

Skończywszy z szatą zewnętrzną przechodzę do wewnętrznej.
Tak oto prezentuje się wyklejka. Na zdjęciu może mało wyraźna, ale w oryginale zapewniam, że chętni mogą śledzić peregrynacje Dawida do woli.
Następuje karta tytułowa, której nie mogę odpuścić, bo mówi nam co nieco o tłumaczce i wieku tłumaczenia. Wilhelmina Kościałkowska (1844-1926), przyjaciółka Orzeszkowej, pisała obrazki z życia i szkice literackie. Tłumaczyła też Kiplinga.
Zaciekawiłam się, kto przetłumaczył Pickwicka, a jako żem w robocie, nie mogę sprawdzić. Może też Wilhelmina? Styl jej w każdym razie bardzo mi przypadł do gustu i uważam - nie znając oczywiście oryginału, więc dyletanckie to mniemanie - że tłumaczenie jest kongenialne. Cały Dickens, taki jakim go widzę.
A jakim go widzę?
Ale zaraz zaraz, jeszcze jeden skanik, żeby już wszystko było jasne.

Czymże więc jest Dawid Copperfield?
Smutną historią chłopca, urodzonego jako pogrobowiec. Matka wyszła za mąż po raz drugi i będąc ciągle jeszcze młodą i niedoświadczoną dzieweczką trafiła na okrutnika, któremu zależało jedynie na jej mająteczku. Nowy mąż do spółki z siostrą-starą panną najpierw pozbywają się z domu Dawida, wysyłając go do szkoły-karykatury, potem robią, co mogą, żeby matkę Dawida sobie podporządkować, zdeptać, zdusić, co kończy się śmiercią biedaczki, a wreszcie przeznaczają Dawida do ciężkiej pracy zarobkowej, z dala od rodzinnego domu. Jedyną pociechą jest mu stara niania Peggotty, która czasem zabiera chłopca do swego brata-rybaka, mieszkającego w łodzi. Tam Dawid poznaje Emilkę, której obraz będzie mu zawsze stał przed oczyma. Wreszcie nasz bohater ucieka do ciotki Betsey, która była obecna przy jego narodzinach, ale odjechała natychmiast, gdy okazał się chłopcem, zniszczywszy w ten sposób piękny plan nadania swego imienia niedoszłej córce brata. Ciotka przejmuje opiekę nad nim i wiedzie go ku szczęśliwemu końcowi, choć nie bez cierni ta ścieżka.

No i cóż z tego, że historia smutna, gdy pękałam ze śmiechu nie raz i nie dwa. Humor i satyra w wydaniu Dickensa są niepowtarzalne. Cała galeria pysznych postaci, takich na przykład jak:
- pan Micawber i jego rodzina, ciekawam, jak się też to nazwisko po angielsku czyta? będę wdzięczna, jeśli mnie ktoś oświeci... pan Micawber żyje na kredyt bezustannie wystawiając weksle, które ma święty zamiar kiedyś spłacić, a sama czynność wypisywania weksla (połączona z myślą o szczęśliwym dniu spłaty, który na pewno nadejdzie) ma dla niego co najmniej tyle uroku co przyrządzanie ponczu
- Uriah Heep - który do tej pory kojarzył mi się z nazwą jakiegoś tam rockowego zespołu :) natomiast w powieści to schwarzcharakter, oślizgły typ, uosobienie hipokryzji, winien wielu nieszczęściom bohaterów powieści
- Barkis - ach, Barkis! dobrze przecież znany z Przyślę panu list i klucz Pruszkowskiej, gdzie to przezwisko dostał narzeczony bohaterki; słynna fraza Barkis gotów - wreszcie mi coś mówi! u Dickensa to woźnica, który właśnie w ten sposób oświadczył się Peggotty
- słodki pan Dick, z lekka niepełnosprawny umysłowo, ale zacności człowiek, zawsze służący dobrą radą
Mniej mi przypadły do gustu postaci młodych kobiet, z którymi przyjaźnił się lub które kochał Dawid: jakoś XIX-wieczne panienki są dla mnie mało strawne, choć trzeba oddać sprawiedliwość pisarzowi, że potrafił je doskonale opisać: swoją dziecinną żonę Dorę chociażby, typ, że zabiłabym!

Na zakończenie trochę ilustracji autorstwa Hablota K.Browne'a, który przyczynił się do popularności powieści Dickensa:
Ciotka Betsey przybyła do domu swego zmarłego brata...
A oto szkoła, do której ojczym posłał Dawida.
Dawid odwiedza po raz ostatni matkę.
Ciotka Betsey przyjmuje ojczyma Dawida wraz z siostrą i oznajmia im, że zabiera chłopca.
Dawid pokornie zaproszony na herbatę do Uriaha Heepa i jego matki.
Śmierć Barkisa.
Rodzina pana Micawbera, po raz kolejny rozpoczynającego nowe życie.
Dawid uczy się stenografii.


Znalezisko-wykopalisko z 2 tomu. Niestety tylko koperta, bez listu, a szkoda. Rok na niewyraźnym stemplu - chyba 1955.

Przeczytałam 28 listopada 2012.


Ostatnia przybyła paczuszka.
Wszystko to będzie w "recenzji" z czasem. Pisze w cudzysłowiu, no bo się nie poczuwam do serio pracy :)

Plus ostatnie zajrzenie do Księgarni Akademickiej, wczorajsze:
Ale na pewno nie ostatnie w tym roku, bo mają mi jeszcze sprowadzić inne tytuły hi hi.



Obejrzałam włoski (a może włosko-rumuński) film Cover boy w reż. Carmine Amoroso.
Trailer filmu:


Historia młodego Rumuna, którego ojciec zginął podczas zamieszek rewolucyjnych w Bukareszcie w 1989 roku. Przyjaciel namawia Ioana, który został mechanikiem samochodowym, do wspólnego wyjazdu do Włoch.
Ioan pierwszy z lewej.

Przyjaciel zostaje zatrzymany, a Ioan ląduje w Rzymie bez środków do życia, bez domu, bez pracy. Śpi na ulicy, myje się w fontannach czy publicznych toaletach. Wreszcie znajduje pracę na czarno jako mechanik. Poznaje Michele, 40-letniego Włocha, który pracuje w firmie sprzątającej dworzec Termini. Michele oferuje mu noclegi za parę euro w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu. Jest w gruncie rzeczy takim samym biedakiem: pochodzi z południa Włoch i cho dawno już powinien założyć rodzinę i osiągnąć jakąś stabilizację, ciągle boryka się z brakiem stałej pracy (to temat niezwykle nośny we Włoszech, tzw. precarietà czyli sytuacja wspólna dla wielu młodych i już nie tylko młodych: braku gwarancji pracy, braku pewności jutra, braku możliwości ułożenia sobie życia).

Właścicielką mieszkania jest nieudana aktorka, grana przez popularną włoską komiczkę Lucianę Littizzeto:

Między dwoma mężczyznami pojawia się przyjaźń i wspólny projekt: Michele dobrze gotuje, otworzą więc restaurację "U Ioana i Michele" w najpiękniejszym miejscu świata, jak określa je Rumun, czyli w delcie Dunaju. Na ten cel będą gromadzić środki.
Jednak życie nikogo nie głaszcze po głowie i obaj tracą pracę. Ioan spotyka fotografkę mody, która proponuje mu wyjazd do Mediolanu i pracę w charakterze modela.

Wszystko wydaje się świetnie układać, gdy Ioan odkrywa, że był dla niej tylko środkiem do celu: za pomocą fotomontażu wykonała plakat dla firmy produkującej odzież, z nagą postacią Ioana, a w tle scena z okresu rewolucji rumuńskiej. Iona decyduje się wrócić do Rzymu.
Czy Michele jeszcze na niego czeka?

PS. Pickwicka tłumaczył Włodzimierz Górski.

środa, 21 listopada 2012

Aleksandra Marinina - Smiert i niemnogo lubwi

Kolejny tom Marininej, siódmy z kolei.
"Śmierć i trochę miłości".
Dla Nastii Kamieńskiej nadszedł wreszcie ten dzień: jutro ma wziąć ślub z Loszą Czistiakowem. A potem długi, miesięczny urlop przeznaczony na miesiąc miodowy w Nastinym wydaniu czyli ona będzie tłumaczyć kryminał z francuskiego, a on pisać nową książkę. Właściwie to mogliby gdzieś pojechać, jest maj, sprzyjająca pogoda... no ale znamy Kamieńską i jej upodobanie do wypoczynku - wszak ona odpoczywa jedynie pracując. Nawet w piątek wieczór, na kilkanaście godzin przed ślubem, jeszcze siedzi na Pietrowce. A gdy stamtąd wreszcie wyjdzie, kogóż dostrzeże jej bystre oko w kawiarni koło metra? Znajomą jej parkę: on był podejrzany o gwałt, ale wykręcił się przedstawiając mocne alibi, które zapewniła mu przechodząca rzekomo, w drugim końcu miasta, nieznajoma potwierdzająca jego tożsamość. I otóż właśnie z tą nieznajomą niedoszły skazany Artiuchin planuje wyjazd do Turcji. Nastia oczywiście usiadła przy sąsiednim stoliku, żeby podsłuchać rozmowę, z której wynikało, że od dawna są razem. Z miejsca więc oznajmia Artiuchinowi, że śledztwo w jego sprawie będzie wznowione.
Toteż gdy następnego poranka, jeszcze przed wyjazdem do USC, ktoś wkłada w jej drzwi białą kopertę z kartką, mówiącą Nie rób tego. Pożałujesz - jest pewna, że to Artiuchin zaczął działać, chcąc ją nastraszyć.
Ślubu nie udaje się wziąć bez sensacji - w urzędzie zastrzelono inną pannę młodą. Szybko okazuje się, że to samo stało się w jeszcze innym USC. I narzeczone też dostały takie kartki, z tym samym napisem.
Czy wiąże się to z Artiuchinem czy też chodzi o udaremnienie innego ślubu? Zaczyna się śledztwo i Nastia nie potrafi trzymać się z daleka, choć jest przecież na urlopie.
Przeczytałam 21 listopada 2012.

Przyszła przesyłeczka z allegro na osłodzenie żywota:
Się bardzo cieszę z tej małej Panowej.


Obejrzałam włoski film Bianco e nero (Czarne i białe) w reż. Cristiny Comencini z 2008 roku.
Na YT fragment z końcówki filmu:


Plakat filmu mówi wszystko:
Mamy klasyczny trójkąt, a nawet czworokąt - dwa wydawałoby się szczęśliwe małżeństwa. Elena pracuje dla organizacji zbierającej środki finansowe dla Afryki i prosi męża, technika komputerowego Carlo, żeby poszedł z nią na kolejne nudne dla niego przyjęcie. Tam Carlo spotyka fascynującą Senegalkę Nadine - to z jej mężem, Bertrandem pracuje Elena. Zbliżają się urodziny córeczki (przerozpieszczonego bachora, ale to we Włoszech norma) Eleny i Carla, więc para zaprasza również dzieci Nadine na tę imprezę. Urodziny to prawdziwa katastrofa, długi szereg gaf i komicznych sytuacji, bowiem rodzice Eleny są klasycznymi rasistami: matka Eleny zadaje Nadine uprzejme w swoim mniemaniu pytaniu, gdzie znalazła taką oryginalną spódnicę (i opada jej szczęka, gdy słyszy krótką odpowiedź: Armani), a ojciec ciągnie ją do gabinetu, by opowiedzieć historię swego romansu na pustyni. Nadine pracuje w ambasadzie, pochodzi z inteligenckiej rodziny, ale biali postrzegają ją jedynie jako biedną Murzynkę - to akurat materiał na służącą lub dziwkę.

Nadine przynosi do Carlo zepsuty komputer do naprawy, a Carlo korzysta z tej okazji, by zjawić się u niej w domu z naprawionym sprzętem. Od tego tylko krok do łóżka.
Wybucha namiętność, która jest też ciekawością co do odmienności. Jak to jest być czarnym, jak to jest być białym? Jak Cię widzą ludzie, jak Ty ich postrzegasz?
I wreszcie czy taka historia ma szanse przetrwania?


PS. Następna notka będzie nieprędko, bo zaczęłam Dawida Copperfielda ( 2 tomy po ok. 400 stron), a najbliższe wieczory mam zajęte sprawami zawodowymi. Buuu.
W dodatku waham się: w Taniej Jatce jest Historia kina polskiego Lubelskiego za bodajże 45 zł. Brać, nie brać. Kwota nie taka niska. Z drugiej strony to i tak połowa normalnej ceny. Co robić?

niedziela, 18 listopada 2012

Michał Bałucki - Przebudzeni

Skoro już zaopatrzyłam się w te Pisma wybrane Bałuckiego, trzeba je przerobić, nie od tego są, żeby stać jedynie na półce (zwłaszcza że półki dla nich brak i leżą w kupie na stole).
Przeczytałam więc przedmowę Tadeusza Drewnowskiego - nie w kij dmuchał - 169 stron - i nabrałam jakiego takiego pojęcia o całości twórczości krakowskiego komediopisarza. Po czym zabrałam sie za jego pierwszą powieść, mówiąc sobie, że dalej może być tylko lepiej :)

Powieść to historyczna, traktuje o powstaniu styczniowym i została napisana i opublikowana jeszcze w czasie trwania insurekcji. Oczywiście pod pseudonimem: Elpidon. Dla zmyłki napisano też, że powstała w Paryżu, a drukowano ją w Brukseli. Powstała jeszcze druga powieść o tej tematyce - Młodzi i starzy, ale Wydawnictwo Literackie postanowiło oszczędzić czytelnika i nie włączyło jej do tego wydania.
Powieść była wezwaniem do broni. Gdy wyszła, powstanie jednak już wykrwawiało się. Była pisana na gorąco, właściwie jak kronika powstańcza i wygląda na to, że Bałucki był wtajemniczony w różne zakulisowe sprawy.
Powstanie miało być ogólnonarodową sprawą, a powieść budzić do walki szlachtę i chłopstwo. Głównym bohaterem jest Władysław, studiujący w Warszawie egipskie hieroglify. Jest rok 1962. Gdy pojawia się u niego Alkhadar i namawia do czynu zbrojnego, Władysław jest sceptycznie nastawiony.
- Ofiar już dosyć, może zanadto - mówi. Lepiej czekać.
Alkhadar jednak czekać z założonymi rękami nie myśli. Zaangażował się w konspiracyjną pracę i namawia krawieckiego czeladnika Ludwika Jaroszyńskiego do zamachu na wielkiego księcia Konstantego. Inny członek sprzysiężenia ma zgładzić margrabiego Wielopolskiego (namiestnika rządu cywilnego, pierwszego dygnitarza po Konstantym).
Następny rozdział to opis zamachu na Konstantego, poznajemy przy okazji młodego Franka, który dyszy żądzą zemsty na Rosjanach - ojciec zginął podczas demonstracji na placu Zamkowym. Pojawia się też kolejny bohater - Pankracy, wzorowany na autentycznej postaci Ignacego Chmieleńskiego.
To właśnie Alkhadar i Pankracy będą symbolami bohaterów walki o wolność. Kolejne pojawiające się na kartach powieści postaci też będą coś lub kogoś symbolizować: ksiądz proboszcz - wsteczny kler, wikary reformat - kler patriotyczny, kuzynka Irena - cynizm arystokracji, a Zosia, w której zakochuje się Władysław, wzór hożego dziewczęcia, zresztą samo imię jest już dla Polaków bardzo symboliczne.

Przebudzeni są nieco ciężkawą lekturą. Autor, początkujący literat, nie umie się zdecydować, czy pisze jeszcze staromodny romans czy już nowoczesną powieść. Czasami rozbraja melodramatyzmem, sentymentalnością, ckliwością, wręcz grafomanią, czasem znów zaskakuje drapieżnością. Dużo tu publicystyki i kronikarstwa.
Polecam jedynie, jeśli ktoś chce wczytać się "literacko" w dzieje powstania, poczuć, jak było powstańcom w lesie zimową porą w niedostatku jedzenia i picia czy ciepłej odzieży...
Przeczytałam 17 listopada 2012.


Nie mam wielu pozycji na temat historii Polski tego okresu.
Czworaczki Wyrozumskiego zabrał Ślubny. Jasienica to okres wcześniejszy.
Kiedyś w Taniej Jatce kupiłam jakąś serię, Wielka historia Polski w 8 tomach (tylko pierwszego nie było), żeby mieć do czego sięgnąć w razie potrzeby.
Wyciągnęłam więc tom piąty, żeby przypomnieć sobie podstawowe fakty na temat powstania styczniowego.
Lubię, jak są obrazki: reprodukcje malarstwa, portrety postaci historycznych.

W Boguckiej obrazków jest bardzo mało :)

Za to nie brakuje ich w Kronice powstań:




Obejrzałam film radziecki z 1972 roku Toczka, toczka, zapiataja (Kropka, kropka, przecinek) w reż. Aleksandra Mitty.
To film muzyczny, o czym na szczęście nie wiedziałam, bo bym może się przestraszyła, a tak obejrzałam i nawet mi się podobał.
Brak go w całości na YT, są jedynie wyrywki z niektórymi piosenkami.
Jak ta tutaj, z początku filmu.
Песня о двух пешеходах:


Bohaterem jest znowu 14-letni Losza Żylcow. Nie poważają go w klasie, oj nie. Wszyscy tam są w jakimś stopniu osobowościami, a biedny Losza nie umie zasłużyć na to miano. Przystojny też nie jest, sportów nie uprawia, dowcipem się nie wykazuje, a na lekcjach głównie patrzy w okno. Ma oczywiście problemy z nauką, których nie może zrozumieć ojciec: wszak chłopiec pochodzi z inteligentnej rodziny :)
Ma jednak przyjaciela - to młodszy sąsiad z tej samej kamienicy. Jak był mały, matka często prosiła starszego Loszkę o popilnowanie go i tak już zostało.
W klasie oczywiście jest krasawica, cóż kiedy nie zwraca uwagi na chłopca.
I oto pojawia się nowa uczennica, Żenia Karetnikowa, trochę nieśmiała, ale mądra, spokojna i poważna. Zaprzyjaźniają się.
Pod jej wpływem Losza zaczyna rozumieć, że musi się zmienić, wyznacza sobie cele do osiągnięcia, planuje rozkład dnia...
Zdarza się jednak taka historia: Loszka zadaje się z miejscowymi chuliganami, zatrzymuje ich milicja. Ech, co za czasy i co za chuligani, ot, szli ulicą grając na gitarze. Milicjanci pouczają ich i zawiadamiają szkołę.
Toteż na drugi dzień Loszka jest już osobowością: dziewczęta otaczają go kołem i wypytują o wszystko. Żenia zeszła na bok. Obrażona nie chce więcej widzieć Loszki.
Tymczasem chłopiec sięga wreszcie po podręcznik fizyki, a zachęcony przez drużynowego zaczyna też interesować się schematami elektrycznymi.
Nadchodzi dzień zawodów sportowych: klasa Loszki ma wziąć udział w sztafecie. Oczywiście Loszka jako szkolny łamaga jest na liście rezerwowej. Jednak jeden z kolegów skręca nogę i Loszka musi się wykazać...
Будьте здоровы!:


Ojca Loszy zagrał znany komik Jurij Nikulin: