poniedziałek, 31 lipca 2023

Justina Blakeney - Mieszkaj boho. Dobre wibracje w twoim domu


 Znowu z biblioteki. Chciałam w sumie pooglądać obrazki, bo na fejsie czasem je przeglądam na takich boho profilach i nawet nieraz lajkuję. Ale wiecie co? Chyba bym w tym żyć nie umiała, tak na co dzień. Jest w tym za dużo koloru, za dużo rzeczy, za dużo wszystkiego. Fajne, malownicze, ale jednak.

Po Nowej Kuchni zaplanowałam sobie, że u mnie powstanie tylko taka mała ściana boho (bo się kawałek uwolnił spod regału z książkami), kupiłam jakąś makramę na kwiatka do powieszenia, jakieś dwa lustra... i wszystko to czeka na zawieszenie. Był u mnie w tym miesiącu pan Krzysztof (dostałam na niego namiar) i wstępnie jesteśmy umówieni na drugą połowę sierpnia. Miejmy nadzieję, że to wreszcie zostanie załatwione.

Tymczasem książka. Koń by się uśmiał.

Dobra, obrazki pooglądałam, ale jak zaczęłam czytać tekst... ludzie kochani! Co to też nie można nawymyślać! Autorka na przykład opisuje w rozdziale Przejrzystość, jak to mieszkała we Włoszech i pewnego dnia wyszorowała drzwi balkonowe, zmywając brud z szyb. I oto! Do pokoju wpadało dwa razy więcej światła!

🤣🤣🤣🤣🤣

I w tym stylu, z takimi odkryciami, książka. 



 

Co trzeba mieć w głowie, żeby takie pierdoły pisać? Paprotka nad kuchenką przepada za parującym makaronem!



Wyd. ZNAK, Kraków 2021, 284 strony

Tytuł oryginalny: The New Bohemians Handbook: Come Home to Good Vibes

Przełożyła: Maria Kabat

Z biblioteki

"Przeczytałam" 30 lipca 2023 roku

 

W sobotnie popołudnie udało się oddać lampion do Ikei, a nawet obejrzeć film (Czarny kot, biały kot - czyste szaleństwo), więc w nagrodę za dobry dzień (bo przecież to dzień kąpania Ojczastego, przebierania, prania czyli ten najbardziej męczący w tygodniu) w niedzielny poranek obudziłam się z globusem i już było przechlapane, dzień na straty. A tu już tylko cztery dni do wyjazdu, czas najwyższy się szykować!

W koszyku w Ulubionym Antykwariacie miałam kilkanaście książek, w międzyczasie część z nich mi podkupiono - i całe szczęście, bo kto by to wszystko przywiózł, a przecież na miejscu na pewno znów coś upoluję. Dziś rano zaczęłam rozważać, z czego jeszcze zrezygnować, a co już zamówić. Miałam tam jakiś thriller z akcją w Pradze, autorstwa niejakiej Magdy Stachuli. Podejrzanie mi to wyglądało, więc sprawdziłam i cóż się okazuje - to Polka i to z pokaźnym dorobkiem powieściowym, choć raczej chyba nie dla mnie ta twórczość. No to sobie daruję 😁

O tej porze zazwyczaj mam już wyciągniętą i rozłożoną na podłodze walizkę, chodzę i dokładam rzeczy - cóż, kiedy teraz, gdy jest nas troje, nie ma na nią miejsca...  Brat przyjedzie po Ojczastego w czwartek, pewnie po południu, i dopiero wieczorem będę mogła się pakować (wyjście z domu w piątek o 7.00). Toteż muszę mieć dokładną listę wszystkiego, żeby w ostatniej chwili o czymś nie zapomnieć. Stresuje mnie to dodatkowo. 

Moje postanowienie, że będę na luzie jeździć sobie czy chodzić, gdzie mi się zamarzy, też mnie stresuje, bo zaczynam zdawać sobie sprawę, że ja tej Pragi NIGDY nie ogarnę tak, jak bym chciała. Dziesiątki, setki miejsc czekają, a cóż ja? Ja jadę dwa razy w roku na parę dni, a przecież nie wiadomo, jak długo mi jeszcze zdrowie pozwoli jeździć, prawda? Gromadzę te koszmarne ilości pragensie, ale czy je wykorzystam? Wczoraj wyciągnęłam jedną książkę i trafiłam na ciekawą historię zabójstwa gajowego jaśnie pana, którą upamiętnia pomniczek gdzieś w lesie. Od razu nabrałam chęci, żeby tam pojechać, wiadomo 😂 Zaraz będę tego szukać na mapy.cz i sprawdzać, czy daleko od szosy, no bo samej strach 😂 Ogólnie wycieczka na pół dnia, bo wydaje mi się, że najprościej będzie tam dojechać pociągiem i potem borem lasem. Chyba byłoby dobrze namówić na towarzyszenie mi Věrę, bardzo możliwe, że tego nie zna, ale odczuwam coraz większą niechęć do jakiegokolwiek umawiania się, stawiania na godzinę, tego jakiegoś przymusu, w dodatku ona jest ranny ptaszek i proponuje nieprawdopodobne godziny. No nic, napisała, że postara się być w Pradze przez czas mojego tam pobytu - do mojej dyspozycji. Na pewno wybieramy się w następną środę odwiedzić najmniejsze muzeum w Czechach, bo gdy tam byłam bodajże w zeszłym roku, nie utrafiłam w godziny otwarcia.

Poza tym mam wykupione trzy komentowane spacery, więc już wolny czas się skurczył. Skróciłam pobyt do 9 dni, ze względu na Ojczastego, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam, że brat go do siebie zabierze. Za to teraz się rozochociłam na przyszłość i zrobiłam rezerwację hotelu na maj 2024 też na 9 dni, bo ogłosili daty przyszłorocznego festiwalu Open House. Mam nadzieję, że brat stanie na wysokości zadania 😁

Po wczorajszym przebimbanym dniu wstałam dziś pełna energii i mam nadzieję, że góry poruszę! 

 

PS. Kupiłam dziewięć sztuk, w tym SZEŚĆ kryminałów 😂

sobota, 29 lipca 2023

Aleksandra Marinina - Motywy osobiste (na bis)


Słuchajcie, jestem NIENORMALNA!

O moje biedne hipokampy, o których niedawno wyświetliło mi się wspomnienie sprzed paru lat, z wizyty u neurologa, która orzekła, że mam je PIĘKNE.

Tymczasem moja głowina jest najwyraźniej u kresu swoich możliwości. 

W bibliotece starą czytelniczką będąc zapytałam, gdzie Marinina stoi (bo to nie moja filia była) i wybrałam to. Oczywiście z okładki nic nie kojarząc. Zresztą teraz, po przeczytaniu, mogę śmiało powiedzieć, że i tak nic się tam nie zgadza 😂

A czytając miałam troszeczkę wrażenie déjà vu, ale naprawdę momentami tak, a innymi nie. Twardo postanowiłam, że nie sprawdzam na blogu - dopiero teraz, gdy przystąpiłam do pisania notki. Otóż OCZYWIŚCIE, że czytałam, raptem pięć lat temu. Ale mało tego! Ja ją mam własną!!!!

🤣🤣🤣

No powiedzcie, że to zwykła rzecz...

Dobra, więc z pisania notki czuję się zwolniona, kto ciekaw, może zajrzeć do poprzedniej. A ja będę musiała jeszcze przed wyjazdem zasuwać na Krakowską, coby oddać.



 Początek:

Koniec:

Wyd. Czwarta Strona, Poznań 2017, 554 strony

Tytuł oryginalny: Личные мотивы

Przełożyła: Aleksandra Stronka

Z biblioteki

Przeczytałam 28 lipca 2023 roku


Ale to nie koniec. Wczoraj po południu zebrałam się, żeby oddać w Ikei ten lampion. Delikatnie go odkleiłam z drzwi szafy, gdzie sobie grzecznie wisiał, położyłam na fotelu w kuchni. Po drodze do autobusu zajrzałam jeszcze na półkę w Jordanówce (opłaciło się, bo było polskie wydanie tej bajki Nu, pogodi, o, przyda się do Pragi - a potem zmieniłam zdanie, nie, zachowam ją sobie 😁). Właśnie autobus dojeżdżał na przystanek, gdzie miałam wysiąść, gdy zorientowałam się, że...

halo...

jadę oddać lampion...

który został w domu na fotelu 🤣😁😂

No mało mnie szlag nie trafił!

Najpierw miałam myśl, żeby iść na przeciwległy przystanek, pojechać do domu, zabrać i dawaj z powrotem, ale w sumie nie chciało mi się. Poszłam do hipermarketu, zobaczyć, czy nie ma promocji na jakieś warzywa etc. I dobrze zrobiłam, bo były, tanie zakupy wyszły 😉

No, ale lampion dalej leży na fotelu i dziś obiecuję sobie, że już o nim nie zapomnę. Chcę się wreszcie tego pozbyć!

 

Na zakończenie tej fascynującej notki dzielę się profilem czeskiej studentki medycyny, bardzo mi się ta dziewczyna podoba ze swoim podejściem do życia. Dziś w ramach odpoczynku po kąpieli Ojczastego (zaczynam już nabierać rutyny i aż tak bardzo mnie to nie męczy, ale jednak) obejrzałam dość długi odcinek, gdzie Aneżka opowiada, jak się zdecydowała na wybór specjalizacji.

Nikomu z Was się to do niczego nie przyda, ale wiecie - kochany pamiętniczku 😂

I idę zabrać się za to leczo!

czwartek, 27 lipca 2023

Kanoko Okamoto - Gorączka złotych rybek


Raz w bibliotece zajrzałam, co słychać na stoliku do wzięcia, a tu nic nie było słychać, bo właśnie odbywał się wernisaż i stolik zabrano pod poczęstunek. No to z rozpaczy wyszukałam tę książczynę do pożyczenia. Całe szczęście, że taka cienka, bo grubszej bym nie zdzierżyła. Te miłosne dramaty już chyba nie dla mnie... Znudziła mnie, ale za to interesujący był wstęp przedstawiający sylwetkę autorki - to była niezła aparatka, zwłaszcza na swoje czasy (wystarczy powiedzieć, że z mężem i dwoma kochankami prowadzili ménage à quatre), aż szkoda, że nie bardzo mogę wyfocić te wszystkie strony i Wam tu pokazać 😕


 


Początek:


Koniec:


Wyd. TAJFUNY, Warszawa 2020, 83 strony

Tytuł oryginalny: Kingyo ryōran

Przełożyła: Anna Wołcyrz

Z biblioteki

Przeczytałam 24 lipca 2023 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Gdzież by się obyło bez nowych nabytków 😁 Te dwie bajki w tle to oczywiście do Pragi. A Musierowicz jakaś dla dzieci, nie wiem, czy mi to w ogóle potrzebne!

Co mi natomiast było potrzebne, to radyjko do kuchni (zwłaszcza teraz, gdy spędzam większość czasu stojąc przy garach). Byłam meldować Ojczastego, ale w filii urzędu w centrum handlowym (bo bliżej), jeszcze nie było otwarte, więc wstąpiłam do sklepu na literę M i takie coś nabyłam. Z powodu, że ma wejście zarówno na pędraka, jak i na małą kartę pamięci. Wieczorem usiłowałam się z tym czymś dogadać, ale nie szło bez instrukcji. Ja cię kręcę, kiedyś - powtarzam się, wiem - kiedyś przyniosło się radio ze sklepu, podłączyło do kontaktu i GRAŁO, tak?

Na drugi dzień zaczęłam studiować tę instrukcję i powiem tak: gdy włączam 'radio' odzywa mi się RMF Classic, nie chce mi się jeździć po tych stacjach, więc na razie tak zostało, ale wkurzają mnie reklamy między muzyką. Yyyy, czy są radia bez reklam? Natomiast zarówno pędraka (max 32 GB) jak i karty pamięci muszę poszukać, więc odkładam to na... (przyszły żywot?).

A na pierwszym planie widzicie? Sąsiadka mi przyniosła kabaczki. Nie miałam z nimi do tej pory do czynienia, z jednego usmażyłam dziś placki (ha ha ha, wiem, że uwielbiacie), a z reszty planuję robić leczo. Chyba, że macie jakieś inne pomysły, ale już kupiłam paprykę i kiełbasę. 

I jeszcze jedno. Były do wzięcia dwa ogromniaste tomy Antologii dramatu rosyjskiego. Zaglądam do jednego na spis treści, a tam Gribojedow i Mądremu biada. Ten Gribojedow, o który tyle mowa w Mistrzu i Małgorzacie. Ja bym bardzo to chciała przeczytać, no..... Ale naprawdę wielkie te tomiska i w dodatku tak sfatygowane trochę, nie wiem, czy z wilgocią nie miały do czynienia, zostawiłam, ale serce mnie boli!

wtorek, 25 lipca 2023

Zygmunt Kałużyński, Tomasz Raczek - Perły kina. Leksykon filmowy na XXI wiek - tom III (Komedie, przygody i animacje)

 

Tak! Wzięłam i przeczytałam LEKSYKON 😂

Oddawałam w jednej filii bibliotecznej książki córki i przed wyjściem zerknęłam na półkę z nowościami. Ten tom zresztą stał tam chyba przez przypadek, bo żadna to nowość przecież. No, ale wzięłam, w tramwaju już zerknęłam do niego i wysiadłam koło następnej biblioteki zapytać, czy mają inne tomy. Mieli drugi - a pozostałe są oczywiście w filiach nowohuckich. Dobrze więc, wzięłam ten drugi, który poświęcony jest ekranizacjom literatury, nie wiem, czy będę zachwycona 😉

A póki co przeczytałam pierwszy czyli trzeci - słowo daję, od deski do deski. Nudne były dla mnie jedynie rozmowy wokół animacji, bo słabo mnie to pociąga (poza paroma wyjątkami). Sporządziłam dwustronicową listę filmów do obejrzenia (większość do przypomnienia tylko tak naprawdę) i nawet zaczęłam realizować PLAN, gdy wreszcie dotarłam do końca Stawki większej niż życie: mam już za sobą Big Lebowski, Kto zabił ciotkę Cookie, Klątwę Skorpiona i Smażone zielone pomidory. Dziś, jeśli zdołam, bo wybieram się po obiedzie do miasta, włączę sobie Gusta i guściki. Niech żyją powtórki! Czy to filmowe czy książkowe!


Pan Kałużyński nie cierpiał Allena, więc zazwyczaj go zjeżdża z góry na dół, ale ja tam oglądam z przyjemnością (oczywiście te starsze tylko).

Wyd. Biblioteka Latarnika, Michałów - Grabina 2005, 397 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 22 lipca 2023 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

I skoro już o filmie mowa, to znalazłam wczoraj kolejną książkę na ten temat, więc pewnie będzie co dokładać do listy. No i ta Edith Warton 😍

Poza tym nic się nie dzieje. 

Uskuteczniłam pierwszy samodzielny spacer z Ojczastym na wózku. Nie umiem wjechać nawet na niski krawężnik i muszę obracać wózek i tyłem go, tyłem. Może też powinnam przeczytać instrukcję?

Znalazłam koło sąsiedniego bloku lampion papierowy w doskonałym stanie, trochę lepszy od tego w kształcie kuli, który ostatnio kupiłam na wymianę w Ikei (bo mój w sypialni był już dość sfatygowany) - lepszy, bo ma kształt elipsy (czy jak to nazwać) i nie grozi ryzyko zawadzenia o niego ręką wyciągniętą do góry - no wiecie, jak na przykład człowiek się przeciąga pośrodku pokoju 😂 Lampion założyłyśmy i teraz w planie jest odwieźć ten nowy z powrotem do Ikei (13 zł w kieszeni zostanie 🤣).

Wyrosła mi różyczka na parapecie za oknem - a myślałam, że już jest na straty cała roślina i podlewałam tylko z przyzwyczajenia. Nagle pojawił się też groszek, którego do tej pory w ogóle nie było 😍 Takie to radości powszedniego dnia 😂


sobota, 22 lipca 2023

Eliza Orzeszkowa - Panna Antonina

 To jest tom opowiadań, znaleziony na półce w Jordanówce i przytulony, bo w domu miałam tylko broszurowe wydanie Dobrej pani. Która to Dobra pani też jest w tym zbiorze. Jest tu też opowiadanie W zimowy wieczór, to może przeczytam - w jakiś zimowy wieczór.

Ale spójrzcie tylko, komu ten zbiór zafundowano. Fantazja organizatorów czy wychowawców nie znała granic. Na pewno się chłopak ucieszył z takiej nagrody. Z drugiej strony być może wybór w księgarni był, jaki był... w końcu to były inne czasy. O tym zaś, że pożałowano wpisania daty na dedykacji, szkoda gadać. Być może Jerzy Niżnik po latach zastanawiał się, w której klasie był na tych koloniach? Czy myślicie, że skoro kolonia nazywała się zdrowotna, to odbywała się w kopalni? I Jerzy Niżnik grzecznie leżakował w komorze solnej?

Panna Antonina zaś to klasyczny pozytywizm. Tytułowa bohaterka nie miała możliwości finansowych, by się wykształcić odpowiednio do swych pragnień i jak to często bywa, wykształciła sobie za to na tym punkcie NAUKI dużego bzika czy też hysia. Można równie dobrze powiedzieć ZAJOB 😂 Poświęciła się nauczycielstwu (a cóż niby mogła zrobić uboga dziewczyna bez wsparcia rodziny), ale z tą aberracją, że po nocach studiowała mądre księgi, niekoniecznie z nich coś rozumiejąc. To niedosypianie plus kiepskie warunki mieszkaniowe w końcu doprowadziły do rozwoju choroby, a reszty się pewnie domyślacie...

Orzeszkowa jako przedstawicielka czy orędowniczka feminizmu, równouprawnienia, prawa kobiet do pracy - w tym opowiadaniu unaocznia czytelnikom, jak ciężkie jest (znaczy było) położenie kobiet ówczesnych i jak nawet najlepsze chęci nie wystarczą, by, mówiąc dzisiejszym językiem, mogły się one realizować.

Minęło prawie półtora wieku - jak myślicie, czy sytuacja już się kompletnie uzdrowiła? Bo mnie się wydaje, że jednak pewne przypisane kobietom role społeczne ciągle są aktualne.

Choć... mamy od pewnego czasu nowych młodych sąsiadów i w tym roku urodziło im się dziecko. Szczęśliwy tatuś wziął 3-miesięczny urlop tacierzyński. Widać po nim zmęczenie i niedospanie (kolki), ale myślę, że miał niepowtarzalną okazję błyskawicznego nawiązania z dzieckiem więzi, której czasem ojcom brakuje.

Początek:

Koniec:

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1970

Z własnej półki

Przeczytałam 11 lipca 2023 roku


Przyjechał brat, przywiózł wózek no i proszę, od razu się okazało, kto tu ma autorytet: jak ja się prosiłam wyjdźmy przed blok na ławeczkę to nie, za słaby jestem, choć chodziło tylko o pokonanie tych dziewięciu schodków z parteru. Jak się pojawił brat i zadyrygował wychodzimy, to od razu 😁 Przy okazji ogolił mu łeb, więc wygląda teraz jak oświęcimiak, no ale dobrze.

Wózek sam w sobie jest ciężki do wytarabanienia na dół, jeszcze nie miałam okazji wypróbować swoich sił, to było we wtorek, w środę popadywało, w czwartek byłam w pracy, w piątek wybrałyśmy się z córką na rajzę, a dziś sobota czyli najgorszy dzień (kąpanie, zmiana pościeli, pranie), jestem po tym wszystkim wykończona.  W soboty w związku z nawałem roboty robię obiad na odwal się, a skoro już o tym, to zademonstruję Wam obiad ZA NIC z tego tygodnia 😂 otóż z lodówki społecznej córka przyniosła trzy opakowania sałat, które trzeba było szybko wykorzystać 😁 a ja do tego wreszcie odnalazłam przepis sprzed lat chyba dwudziestu pięciu na PLACUSZKI Z PŁATKÓW OWSIANYCH, które zamieniłam na płatki jęczmienne, bo mam ich w domu spory zapas (kiedyś codziennie rano jadłam, potem już mi się nie chciało stać przy kuchni i mieszać w rondelku). Przepisu nie podaję, bo Wy coś jesteście oporni, jeśli chodzi o placki 🤣

Wracając natomiast do wózka, trzeba będzie znów wybrać się na spacer i opanować wszystko, bo w piątek mamy badanie słuchu, na które musimy pojechać tramwajem. Ojczasty upiera się bowiem przy nowych aparatach, które miałyby mu zwrócić słuch 😉 Zobaczymy, co powiedzą, a zwłaszcza w jakiej cenie...

 

NAJNOWSZE NABYTKI 

Kontynuuję najnowsze hobby czyli oblatywanie knihobudek etc. Christie - że może kiedyś zabiorę się za czytanie po angielsku (to zaczęłam w tramwaju i było jednak trochę ciężko). A mapę Katowic wzięłam normalnie z rozpaczy, że nic innego tam nie było 😁 Ale wiecie, kiedyś sobie myślałam, że do Katowic się wybiorę na jednodniową wycieczkę, bo tam mają interesującą architekturę nowoczesną. Taaa, jak mi tu włosy na dłoni wyrosną, co nie?


wtorek, 18 lipca 2023

Z Pokorą przez życie. Wojciech Pokora w rozmowie z Krzysztofem Pyzią

 

Tak tak, nie pożyczam z bibliotek, ale brałam coś dla Ojczastego i patrzę - Pokora. Czy ktoś z Was kiedyś nie ostrzegał przed tym? Może Teresa?

Jeśli nie, to ja teraz ostrzegam.

Niewiarygodne, jaka to nuda. Flaki z olejem się cisną naprzód (aczkolwiek nigdy nie próbowałam, nawet i bez oleju). Nic tam nie było ciekawego, a sam Pokora okazał się prywatnie (na ile oczywiście tej prywatności rąbka uchylił) właśnie nudnym człowiekiem. 

Tak że tak - lepiej filmy z nim oglądać, niż wywiady czytać. 

A pan wywiadujący mógłby też czasem wstać z kolan.


Początek:

Koniec:

Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, 357 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 9 lipca 2023 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Najpierw przywlokłam (z półki oczywiście) pięć wielgaśnych i ciężkich jak cholera ksiąg kucharskich. Nie muszę chyba dodawać, że jeszcze nie znalazłam czasu, żeby do nich zajrzeć 😂 Za to znalazłam dla nich miejsce! Stały tam zeszyty A4, w których od lat zapisuję wszystkie wydatki 😉 Zostały traslokowane na inną półkę i voilà. Przy czym Dania z ryb ofiaruję bratu, bo on amator tych świństw (i dzisiaj przyjeżdża).

Na miejsce po rybach wskoczy kolejny nabytek z półki 🤣

Może mnie zdopinguje, żeby serial obejrzeć w całości, co planuję od lat... Na razie - chwalę się - mam za sobą 7 odcinków Hansa Klossa.

A to wczorajsze łupy, ciągle z półki. Okazało się, że nie mamy tej Siesickiej. Dialogi wzięłam - zasadniczo - dla zapoznania się z aktualnościami (sprzed siedmiu lat) i ponownego wyniesienia.

W ogóle to zaczynam nabywać pewności, że jak nie zrezygnuję z pracy, to guzik tam przeczytam to wszystko. Czy ktoś mógłby podjąć za mnie tę decyzję?

 

Teraz tak. Byłam znów w Ikei po te półeczki do szafek kuchennych i wpadła mi w oko lampa a' la kreślarska. Wyszło na to, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla Ojczastego, bo można nią manewrować we wszystkie strony, więc kupiłam, a płacąc zapytałam w kasie o możliwości zwrotu tej poprzedniej. Pani mi doradziła, żebym z nią przyjechała rano, jak na zwrotach są jeszcze pełni życzliwości dla ludzi (ale oni tam chyba zawsze są) 😁 Tak zrobiłam następnego dnia i cóż. Przyjęli, ale że minęły dwa tygodnie od zakupu, a lampa była rozpakowana (żeby nie powiedzieć używana), nie mogli mi oddać gotówki, tylko na talon refundacyjny czy coś w tym guście. Znaczy - za te pieniądze mogę sobie - bezterminowo - kupić coś innego. Trochę szkoda, ale dobre i to. Nawet żarówki od tej lampy przyjęli z powrotem 😍

Jak widać poniżej, kupiłam od razu (znaczy bezgotówkowo) między innymi nowy lampion do sypialni, bo mój stary muchy obsrali, niczym Najjaśniejszego Pana. A że nie chce mi się zabrać za montaż i demontaż, lampion powiesiłam chwilowo na drzwiach szafy 😂 Zaś obok łup spod śmietnika na osiedlu czyli tablica korkowa. Mam plan, żeby ją powiesić docelowo właśnie na tych drzwiach. Mam też telefon do pana Krzyśka ze spółdzielni, który znajomej wykonywał różne drobne prace domowe - może się wreszcie zbiorę, zadzwonię do niego i umówię na to i owo.

A tu z kolei ślad katastrofy kuchennej. Ucho się urwało temu misiu, jedno, a drugie, gdy garnek rąbnął o dno zlewu - bo właśnie odcedzałam makaron. Mogę dziękować Nieistniejącemu, że to się stało nad zlewem, a nie wrzątek na moje nogi!!!

Nawiasem mówiąc, zapałałam chęcią ponownego obejrzenia Historii kuchennych i wtedy się okazało, że moja ex-koleżanka z pracy pożyczyła i nie oddała. Będę musiała prosić córkę o załatwienie... a to ciężka sprawa, bo ona mnie molestuje, żebyśmy obejrzały jeden stary film francuski, a mnie się nie chce...

I chyba tyle na dziś, bo trzeba się brać za obiad...


czwartek, 13 lipca 2023

Kaja Herman - W tym domu straszę

 

No normalnie nie wiem, co powiedzieć! Może za mnie coś wyjaśni to zdjęcie poniżej?


Wiecie, to się tak mówi - a, wezmę sobie coś dla odmóżdżenia. Ale co to właściwie znaczy? Czym ma być lektura dla odmóżdżenia? Sposobem na zrelaksowanie się przez czytanie? Po ciężkim dniu czy coś w tym rodzaju? Że ma być lekko, łatwo i przyjemnie, bez wywoływania smutnych myśli czy głębszych refleksji?

No to nie było. 

Dejcie spokój 😝 Nie warto tego dźwigać z biblioteki i z powrotem... Nagrodzona w konkursie na powieść komediową... Ale kto ten konkurs ogłosił? Wójt Pcimia (nie żebym coś miała do Pcimia, nie znam)? Nagroda pocieszenia? Misterna i zabawna. Ło rany boskie!

Po raz ostatni - obiecuję - przeczytałam coś do końca, mimo, że chciałam rzucić po pierwszej stronie. Jak zwykle nie przeczytałam przed wypożyczeniem nic o autorce, a przecież wystarczyło zajrzeć na skrzydełko, żeby wiedzieć już wszystko.

/gdybyście szukali tego bloga wspomnianego na skrzydełku, to już go nie ma/




 Początek:


Koniec:


 

Wyd. Dragon sp. z o.o., Bielsko-Biała 2021, 302 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 6 lipca 2023 roku

 

NAJNOWSZE NABYTKI

Znowu półki z bibliotek, z wyjątkiem tej chińskiej powieści, którą kupiłam Ojczastemu na Dzień Ojca. Różne kolory to opowieści o malarzach (adresowane do młodego czytelnika, bo to Nasza Księgarnia), z jakiegoś powodu założyłam, że będę to czytać 😁  Makuszyńskiego była cała seria na stoliku na Królewskiej, wzięłam jeszcze Szaleństwa panny Ewy, ale w domu okazało się, że mam je z cieniowanej serii, to jednak je wolę i wyniosłam ten pobrany egzemplarz z powrotem. Słownik holenderski... no cóż, przecież wiemy z Chmielewskiej (Wszystko czerwone), że w porządnym domu muszą być różne słowniki 🤣 A Literatura na Świecie to numer poświęcony Brodskiemu, więc MUSIAŁAM wziąć. Najlepsze jest to, że gdy robiłam porządki w pandemii, wydałam całe dwie półki Literatur... ale tego tam chyba nie było 😉

A cóż ja poza tym? Nagle jest już ćwierć wakacji za mną, jak to się porobiło??? Oglądam - sami widzicie, co 🤣🤣🤣 I biję się w głowę, że nie kazałam zrobić dodatkowej półki na odtwarzacz DVD tam w środku tego mebelka! Od razu byłoby tam i miejsce na piloty i koszyczek z pendrajwami... Ach, too late.

Zapisałam Ojczastego do pani doktor u nas w przychodni. Przyszła na wizytę domową, obadała, osłuchała, zawyrokowała, że my jesteśmy chore, a on zdrowy 😂 Coś tam mruczała, że dywanów nie powinno być - nie nie ma takiej opcji! Wystawiła skierowanie na pobranie krwi (pielęgniarka przyszła rano ze sprzętem) i na rehabilitację w warunkach domowych. Termin dostałam na listopad, jak by się ktoś pytał - a to dlatego, że pilne 😁

Tymczasem taka ciekawostka: brat poodkurzał książki, które zostały w Dżendżejowie i umówił się z pewnym antykwariatem na literę T, który akuratnie wybierał się w świętokrzyskie. Ja wcześniej uczulałam brata, że taka na przykład seria klasyków filozofii jest dość cenna, on sobie posprawdzał, że niektóre tytuły chodzą po 150-200 zł.

I teraz - ci z antykwariatu przyjechali, przejrzeli, wybrali około 250 tomów (w tym oczywiście tych filozofów) i... i zgadnijcie, ile za nie zaproponowali 🤣


Profil Hayao już znamy, nieprawdaż? Ten chłopczyk, co go na początku wzięłam za dziewczynkę i dopiero Mokuren mnie naprostowała 😉 Uroczy odcinek - rodzinka wybrała się na wakacje, spakowała parę rzeczy (ach, ten minimalizm), zadbała o nawodnienie kwiatków na balkonie i fruuuu do samolotu! Czekam z niecierpliwością, co będzie dalej!