Alicję Nr 3 przygarnęłam ze stosów Szyszkodarowych. W maju czytałam Śpiewającego żółwia tego autora i okazuje się, że Alicja jest napisana według tego samego schematu: narratorem jest sam pisarz, żona trzymająca go pod pantoflem to ciągle Bożena, przyjaciel to major Downar, ba! nawet akcja zawiązana jest w ten sam sposób: dziewczyna poznana w samolocie dzwoni do Zygmunta z prośbą o pomoc, ale gdy dochodzi do spotkania, nie chce nic wyjawić.
Bowiem Zygmunt dostał zaproszenie do Włoch od swojej pierwszej żony, która tam sobie upolowała starszego pana na kolejnego męża. Nawciskawszy Bożenie kitów, jak to będzie szukał włoskiego wydawcy (kasa, misiu, kasa) rusza w podróż, niestety samolotem, choć boi się latania jak diabeł święconej wody - w końcu samolot to olbrzymi zbiornik benzyny umieszczony w pobliżu iskrzącego silnika... ale jechać dwa dni pociągiem to nie przelewki. Poznana w samolocie Alicja to piękna dziewczyna, ale coś smutna. Zygmunt cieszy się Rzymem w towarzystwie byłej żony i jej emerytowanego admirała, gdy któregoś dnia Alicja prosi o spotkanie. I tak Zygmunt zostaje wplątany w wielką aferę związaną z przemytem narkotyków i nie tylko.
Znów ZZ-Z kpi z samego siebie jako autora powieści kryminalnych oraz posiwiałego donżuana:
A tu niespodzianka! Dżendżejów (właściwie wieś koło Dżendżejowa) na tapecie jako miejsce urodzenia niezbyt lotnego, ale za to niepozbawionego muskułów Henrysia, który będzie robił Zygmuntowi za ochroniarza 🤣
Jakoś mnie nie dziwi większe zaufanie do młodych i ładnych niż do starych i brzydkich 😁
Za nic nie mogę sobie przypomnieć, co ja tu chciałam na tej stronie poniżej 🤣
Początek:
Koniec:
No właśnie - milicjant daje cywilowi tysiąc dolarów na drobne wydatki i powierza mu śledztwo w Rzymie 😉 Bujać to my, ale was! Ale przecież to tylko rozrywka 😎
Co mnie jednak teraz zastanawia, to ten Express Wieczorny. Skoro Wieczorny, to jakim cudem ZZ-Z ma go przy drzemce poobiedniej? Myśmy w Krakowie mieli popołudniówkę Echo Dnia. Na Wikipedii piszą, że
przez wiele lat wczesnym popołudniem przed kioskami po „Express” ustawiały się kolejki
Czyli Bożena skoczyła po gazetę jeszcze przed obiadem? 😉 Express WIECZORNY... oszukiści!
Wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1977, 235 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 8 lipca 2025 roku
W książce znalazłam artefakt z lat 80-tych 😵
Zaraz mi się przypomniało, jak to mama zaczęła dociskać tatę, żeby dał te lisy, co je trzymał u babci i uszyje się dla mnie futro 🤣 Z wielkim bólem serca tata lisy przyniósł, kuśnierz uszył, a ja w tym tałatajstwie nigdy nie chciałam chodzić. No weźcie, lisy!
Apdejt
Musiałam skoczyć po zamówioną książkę do biblio, więc przy okazji zaszłam na Kleparz (dziś będzie fasolka szparagowa na obiad!). A tam winiarnia i apteka pod numerem 14. W którym z tych lokali urzędował pan odświeżacz i renowator wyrobów futrzarskich to już będzie wiedział jedynie ktoś z lokatorów na wyższych piętrach... w sumie mogłam zadzwonić domofonem i zapytać 😉