czwartek, 30 czerwca 2016

Witold Gombrowicz - Trans-Atlantyk

Zaległy kanon. Znów nie wiem, gdzie jest domowy egzemplarz i musiałam się pofatygować do biblo. Z Gombrowiczem to jest tak, że w szkole się o nim nie mówiło, takie czasy były jeszcze. W domu było parę książek, ale nigdy nie miałam chęci się z nimi zapoznać (mówię tu o czasach licealnych).
Potem, w czasach studenckich, Gombrowicz wybuchł :) seria biało-czarna Wydawnictwa Literackiego, wcześniej bezdebitowe dzienniki... ale ciągle mi był nie po drodze i właściwie znam tylko Ferdydurke, tak mi się wydaje.
Tak że gdy okazało się, że następną propozycją na liście Dyskusyjnego Klubu Czytelniczego jest Trans-Atlantyk, ucieszyłam się. Wreszcie jest pretekst do zapoznania się (tak jakbyśmy pretekstów potrzebowali do wyboru lektur).
Jeszcze bardzie się ucieszyłam, gdy okazało się, że to taka cienka książeczka - nie namęczę się, gdyby cienka, a ciężka jednak się okazała.



No i co?
Uczucia mieszane.
Bo z jednej strony fenomenalna faktycznie.
A z drugiej jednak umęczyła.
Czytałam przez kilka dni, po 30 stron i odkładałam.
Miałam z nią trochę jak stary Swann ze wspomnieniami o żonie-nieboszczce: lubił o niej pomyśleć, ale nie za dużo na raz :)

Bo groteska, ale temat jednak poważny: stosunek do polskości, rozrachunek z polskością, polskość-Ojczyzna odmieniane przez wszelkie przypadki.
No ale zabawne. I ten język taki świetny, na sarmacki udrapowany. I dyskurs z Mickiewiczem (oj, nie tykać mi Pana Tadeusza!).


Początek:
Koniec:

A przedwczoraj było spotkanie Dyskusyjnego Klubu Czytelniczego i gadało się... dwie i pół godziny! Dopiero na przystanku tramwajowym w drodze do domu zerknęłam na zegar i zdumiałam się. Jak to jednak potrafi wciągnąć. I jak szybko czas mija na takich dyskusjach, nawet jeśli się tylko przysłuchujemy.
A na następny, po wakacjach - nie wiem, czy się wybiorę. Bo będzie Tokarczuk i ten jej pług. A ja jakoś nie trawię tego. Zasadą jest jednak, że trzeba książkę przeczytać, żeby móc skrytykować :)


Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2007, 127 stron
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 27 czerwca 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI
Zajrzałam do Króliczej Jamy na allegro, no i skutek wiadomy. Wydawnictwa jubileuszowe słynnych szkół, Cygarfabryka w wykonaniu Mazana, który wyspecjalizował się z produkcji takich okolicznościowych albumów, a to kolej, a to "Wawel" a to teraz trafiłam na tę Cygarfabrykę - nawet nie wiedziałam, że istnieje.
Kupiłam ponad tydzień temu i zwlekałam z wycieczką po odbiór osobisty. No to oczywiście teraz już musiałam jechać, dłużej czekać niepodobna, więc naturalnie w największy upał. W tamtą stronę to przynajmniej była klimatyzacja w autobusie, ale z powrotem to już trupem starym jechałam, a głowa rozbolała jeszcze w pracy :( Koło domu zdobyłam się jeszcze na zakup torebki bobu, bom głodna i ostatkiem sił nastawiłam do gotowania. Ale jestem taka wykończona, że nawet mi się nie chce przejrzeć tych wydawnictw.
I taki to koniec czerwca.
Idę próbować, czy już bób doszedł...

wtorek, 28 czerwca 2016

Antoni Czechow - Trzy siostry

Lubię czytać sztuki teatralne. Człowiek sobie wtedy stwarza własną inscenizację w głowie.
Mniej lubię oglądać.
Kiedyś, pamiętam, teatr to było COŚ, wielkie przeżycie, święto.
Gdzieś się zagubiło po drodze, razem z tymi udziwnieniami, których pełno. Nie lubię uwspółcześniania dawnych tekstów, a jeszcze bardziej minimalistycznej scenografii. Jak to są Trzy siostry, to chcę dworek wśród brzóz i prawdziwy samowar wnoszony na scenę.
Jakie to święto, gdy od kulis miota się baba z gołym cycem.
Oczywiście, każdemu co kto lubi, więc rozumiem, że są zwolennicy Nowego.
Mogę im tylko pozazdrościć - że chodzą sobie do teatru i oglądają. Że mają co.



A mnie się nic nie podoba. Z dwojga złego, już bym chyba wolała teatr Bagatela z jego Mayday.
Taki jestem ćwok teatralny i ćwierćwałek intelektualny.
Więc pozostaje mi czytanie.



Ale znalazłam w swoich hm hm zbiorach dwie rosyjskie realizacje filmowe Trzech sióstr i kilka teatralnych.
I teraz się boję.
Oglądać? Nie oglądać?
A! Raz kozie śmierć! Może w weekend?

Początek:
Koniec:

Wyd. Dzieła, tom X, Czytelnik Warszawa 1960. strony: 435-554
Tytuł oryginalny: Три сестры
Przełożyła: Natalia Gałczyńska
Z własnej półki
Przeczytałam 21 czerwca 2016 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film amerykański PÓŁNOC - PÓŁNOCNY ZACHÓD (North by Northwest), reż. Alfred Hitchcock, 1959
Wracam do listy IMDB TOP 250 :) nr 39.
Słynna scena oczekiwania na agenta w środku niczego:


Pracownik agencji reklamowej, wzięty omyłkowo za agenta służb specjalnych USA, trafia w sam środek afery.
8/10

sobota, 25 czerwca 2016

Donna Leon - Po nitce do kłębka

Zajrzałam na Rajską po Trans-Atlantyk (bo będzie tematem następnego spotkania Klubu Czytelniczego, a gdzie jest domowy egzemplarz, diabli wiedzą, zaczynam powątpiewać w jego istnienie, no w każdym razie nie chciałam tracić czasu na szukanie i wolałam się udać do biblioteki), a tam Donna Leon, której nie znam, musiałam wziąć, nespa.

Z biblioteki, więc nie powinno być zdjęć z półki, ale stała sobie na takowej, więc zrobiłam :)



Z okładki:

No to już wszystko wiecie.
Od siebie dodam, że co najmniej kilka razy miałam wrażenie niezręczności tłumacza... ale nie wiem, czy to ten sam co zawsze, czy jakiś nowy czy też to potknięcia autorki. Ogólnie jednak czytało się dobrze, choć tym razem już bez mapy Wenecji pod ręką :) Wenecja jakoś odeszła na dalszy plan przy Pradze... tak to dawniejsze miłości ustępują nowym... ale czasem się do nich wraca. Teraz jednak finansowo nie podołałabym Serenissimie. Dosyć się wyprztykałam z pieniędzy w ostatnich latach, to remont łazienki, to malowania etapami, to nowy regał, to drugi laptop, to znowu projektor... kasa wyszła i coś nie wraca. Niby teraz powinien być spokój i można próbować przynajmniej zaoszczędzić... to znowu córka mi jakiś mobing urządza w sprawie wymiany kuchenki, a i piecyk w łazience też dożywa swoich dni.
Spółdzielnia ogłosiła instalację ciepłej wody miejskiej zamiast niebezpiecznych piecyków... no ładnie się ocknęli, teraz jak ja mam nową i piękną łazienkę to oni myślą, że mi rury poprowadzą po wierzchu... nie ma takiej opcji. Jednak 60% lokatorów zdecydowało się na tę operację, głównie z myślą o dopłatach. Oczywiście nie mam pewności, że za parę lat wymiana nie będzie obowiązkowa (i to po kosztach rzeczywistych)... ale parę lat bez rur też dobre :)


Początek:
Koniec:

Wyd. Noir Sur Blanc Warszawa 2014, 330 stron
Tytuł oryginalny: Drawing Conclusions
Przełożył: Robert Sudół
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 18 czerwca 2016 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
Z allegro.

































W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ pierwszy odcinek rosyjskiego serialu ZAKOŁDOWANNYJ UCZASTOK (Заколдованный участок), 2006
Na YT:


Jak wyrzut sumienia leży kartka z wydrukowaną filmografią Stanisława Liubszina, gdzie utknęłam na latach 2000, głównie dlatego, że są to już same prawie seriale... ale co tam, wracam do nich!
I wtedy się okazało, że to jakby dalszy ciąg wcześniejszego serialu UCZASTOK, bez udziału Liubszina. Cóż było robić...

2/ pierwszy i drugi odcinek serialu UCZASTOK (Участок), 2003



3/ kolejne odkrycie - że był taki czeski film Dům na Ořechovce, 1959
A ja Ořechovce poświęciłam jedno popołudnie w Pradze, gdy na FB przeczytałam, że to taka willowa dzielnica. Właściciel hotelu pomógł mi ją zlokalizować i pojechałam. I teraz mam sentyment. I odkrywam, że film jest, więc go zdobywam i zabieram się za oglądanie.
Zdjęcia z oglądania, bo na YT nie ma.
Ale jest polski plakat:

To drugi obejrzany w oryginale film czeski, a jeśli dodać ten, który widziałam w przepięknym kinie LUCERNA, to trzeci. Nie wiem czemu ten z kina zawsze traktuję osobno :) Nawiasem mówiąc, dopiero teraz zajrzałam do słownika, czy lucerna coś znaczy (bo jakoś tak kojarzyłam raczej ze Szwajcarią, jak u nas kino Kijów na przykład) i okazuje się, że tak - latarnia!
Wracając do filmu, mniej więcej się rozumiało :) To historia właściciela willi na Ořechovce, który z braku pieniędzy wynajmuje jeden pokój studentowi medycyny. Ten kończy studia, zaczyna pracę, żeni się i chciałby oczywiście żonę sprowadzić do siebie, wynajmując również drugi, przyległy do swojego pokój. Tak rozpoczyna się walka dwóch stron: jedna chce spokoju i ciszy, druga tylko miejsca do życia dla siebie. Problem mieszkaniowy nie tylko u nas był (od "Skarbu" do "Daleko od szosy") i nie tylko u ruskich (patrz "Mistrz i Małgorzata").



Kilka wspomnień z majowej Ořechovki:

Dyrektor dał mi przyzwolenie na październikową Pragę, czekam teraz aż Polski Bus ruszy z rezerwacjami na ten termin, ale nie mogę odżałować maja i rozkwitu wiosny...

wtorek, 21 czerwca 2016

Magdalena Kicińska - Pani Stefa

Z panią Stefą spędziłam ubiegłą niedzielę.
Wbrew jej rezerwie i powściągliwości, a także dyskrecji, było to bardzo przyjemne popołudnie. Pozwoliło mi przybliżyć się nieco do tej postaci, absolutnie mi dotąd nie znanej (nawet "Korczaka" Wajdy nie oglądałam).



Byłam pełna podziwu dla autorki, że potrafiła wydobyć z tak niewielu danych archiwalnych, które się zachowały, postać z krwi i kości. Współpracownicę Doktora, o której tak mało się mówi, która pozostaje w jego cieniu, a która poszła razem z nim i dziećmi na śmierć. Służyła im całe życie, choć ideą Domu Sierot była rozczarowana i chciała emigrować do Izraela. Ale ciągle wracała do Warszawy i wróciła również w maju 1939 roku. Kilkanaście lat wcześniej w szafie w swoim pokoju powiesiła kartkę: Po mojej śmierci proszę ciało oddać do prosektorium. I żeby dzieci nie przerywały nauki.
Mój Boże, czy mogła przypuszczać, że nie będzie ciała, a dzieci przerwą naukę na zawsze...

No i proszę. Chciałam podarować swój zewłok studentom (coby i córce zaoszczędzić kłopotu), a tu mi każą do notariusza ze świstkiem chodzić. Też coś! Kiedyś kartka przypięta pluskiewką w szafie miała wystarczyć...

Bardzo mi się podoba słowo 'pluskiewka'. Zawsze się używało pinezek (pinesek), a teraz pluskiewka. Z jednej strony jestem ciekawa, jak wygląda prawdziwa pluskwa, z drugiej strony boję się dowiedzieć i nie klikam :)

Początek:
Koniec:


Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, 266 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 12 czerwca 2016 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ włoską komedię LA SCUOLA PIU' BELLA DEL MONDO (Najpiękniejsza szkoła świata), reż. Luca Miniero, 201
Trailer:


Pitu pitu na temat tradycyjnej włoskiej opozycji Północ - Południe oraz tragicznej kondycji szkoły oraz kpina z politycznej poprawności.
5/10

2/ film polski POPIÓŁ I DIAMENT, reż. Andrzej Wajda, 1958
Cały film:


Młody akowiec, Maciek Chełmicki, otrzymuje rozkaz zastrzelenia sekretarza KW PPR. Zbieg okoliczności powoduje, że zabija kogoś innego. Spotykając się twarzą w twarz ze swoją ofiarą doznaje szoku. Staje przed koniecznością powtórzenia zamachu. Poznaje Krystynę, dziewczynę pracującą jako barmanka w restauracji hotelu "Monopol". Uczucie do niej uświadamia mu jeszcze bardziej bezsens zabijania w chwili zakończenia wojny. Wierność złożonej przysiędze, a tym samym obowiązek podporządkowania się rozkazowi, przeważa szalę.
10/10

niedziela, 19 czerwca 2016

Maciej Miezian - Nowa Huta

Cudze chwalicie, swego nie znacie...
Praga Pragą, a Nowa Huta warta jest mszy :)
Ponad dziesięć lat temu powstała seria przewodników po Krakowie, wydana przez Bezdroża. Część nowohucką napisał Maciej Miezian, historyk sztuki, pracownik Muzeum Historycznego m.Krakowa.




Pełen tytuł książki brzmi: Nowa Huta. Socjalistyczna w formie, fascynująca w treści.

Zaglądałam do niej nie raz, ale teraz dopiero przeczytałam od deski do deski. A to przez Magdę - Dziopę z Podgórza, która ostatnio opowiadała z zapałem o swych wycieczkach do Nowej Huty i do tamtejszych muzeów.
Nabrałam ochoty, żeby też się tam wybrać. Nie pierwszy raz zresztą. Tyle że - przynajmniej w ostatnich czasach - moje wycieczki do Nowej Huty związane były z zakupami na allegro i odbiorem osobistym, a uważni czytelnicy pamiętają, że różnie z tym bywało :)


Ale fascynowała Huta od zawsze. Czego żałuję, to że kiedyś mieszkaliśmy prawie dwa lata na jednym z nowohuckich osiedli, ale pozwoliliśmy, by ten czas minął nie odcisnąwszy się w żaden sposób na naszej świadomości - tak byliśmy nastawieni na Kraków, spojrzenie tak było skierowane na zachód, że nie włóczyliśmy się po okolicach wcale. Zresztą był to czas, gdy NH miała naprawdę złą opinię, a nasze osiedle było uważane za jedno z najgorszych. Toteż była to tylko nasza sypialnia, wynajmowane mieszkanie, z którego czym prędzej uciekliśmy do Krakowa, gdy tylko nadarzyła się okazja.


Ominęła nas wtedy sposobność do zakochania się w tej dzielnicy, pełnej zieleni, ciekawej architektury - mówię teraz o starej części Nowej Huty. Człek parł do Królewskiego Stołecznego :)
A szkoda.
Dziś myślę sobie, że to fajne miejsce, a przy tym z fascynującą historią. Śledzę jakieś nowohuckie profile na FB i z zainteresowaniem oglądam pokazywane tam stare zdjęcia, z pionierskich czasów budowy pierwszych osiedli. Myślę o przyszywanych cioci i nieżyjącym już wujku, którzy też w jakiś sposób budowali Nową Hutę, choć niekoniecznie łopatą.
Przewodnik przeczytałam z uczuciem nostalgii... że to tak blisko, a jednak daleko... w przestrzeni i w czasie.
Czekam na wakacje, żeby pojechać na nowohucki spacer - a przecież można by równie dobrze któregoś dnia po pracy, póki dzień długi.
Jak się zmobilizować?

Początek:
Koniec:

Wyd. Bezdroża, Kraków 2004, 190 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 11 czerwca 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

Z poduszczenia Moniki świeżutki zakup:


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film radziecki SŁUCZAJ IZ SLIEDSTWIENNOJ PRAKTIKI (Случай из следственной практики), reż. Leonid Agranowicz, 1968
Na YT w całości:


Makarcew odsiaduje wyrok za kradzieże i nagle przyznaje się do morderstwa popełnionego 10 lat wcześniej. Wskazuje na wspólników, dziś szanowanych ludzi.Prokurator Suchariewa grzebie w ich przeszłości i wydaje się, że ma już w ręku wszystkie dowody, gdy... w jej biurze pojawia się sama ofiara morderstwa, mężczyzna o przezwisku Barża. Przeżył i nawet nie wiedział, że w jego sprawie toczy się postępowanie. Co teraz? Zapomnieć o wszystkim, zwłaszcza że podejrzani dawno zerwali z przestępczą przeszłością? Czy jednak pociągnąć ich do odpowiedzialności?
7/10

2/ film islandzki BARANY. ISLANDZKA OPOWIEŚĆ (Hrútar), reż. Grímur Hákonarson, 2015
Trailer:


Komediodramat Grimura Hákonarsona rozgrywa się w scenerii dalekiej Północy i opowiada historię dwóch braci, mieszkających na odludziu. Gummi i Kiddi są rywalizującymi ze sobą hodowcami rzadkiej odmiany islandzkich owiec. Żyją w zgodzie z wielowiekową tradycją. Cenią ponad wszystko swoją wolność. A przy tym nie rozmawiają ze sobą od czterdziestu lat. Listy dostarczane z pomocą pasterskiego psa są jedyną formą ich sporadycznej komunikacji. Wieloletni braterski spór nabiera nowej siły, gdy nieprzewidziane zdarzenia zagrożą ich dotychczasowemu życiu.
8/10

3/ komedia francuska JESTEM DO USŁUG (Je suis à vous tout de suite), reż. Baya Kasmi, 2015
Trailer:


Hanna jest czarującą i lubianą przez wszystkich trzydziestolatką o algierskich korzeniach. Problem w tym, że dziewczyna nie potrafi mówić ludziom „nie”. Wielokrotnie cierpi, przedkładając potrzeby innych nad swoje. Jej rodzico też zdarza się być przesadnie uczynnymi. Tylko jej brat, Hakim, zachowuje zdrowy egoizm. Z tego powodu często nie dogaduje się z członkami swojej rodziny, a szczególnie z Hanną. Pewnego dnia jednak niespodziewany obrót zdarzeń sprawi, że rodzeństwo będzie musiało zbliżyć się do siebie. Ciepła, bezpretensjonalna opowieść o poszukiwaniu siebie i wyznaczaniu własnych granic.
6/10


środa, 15 czerwca 2016

Olga Grjasnowa - Rosjanin to ten, kto kocha brzozy

No to mnie trochę nie było. Znów mam jakiś kryzys śpiączkowy, chyba muszę zapytać endokrynologa, czy to nie coś na tle tarczycy, no bo przecież niemożliwe. Ostatni weekend spędziłam w łóżku, aż wstyd mówić, marnuje się najlepsze dni (potem będzie lato, za gorąco, albo będzie padał deszcz)...
Zaległości robią się coraz większe - we wszystkim.

Matko, a jaki mam straszny bałagan na biurku! Leżą czeskie książki jeszcze od Pragi, leżą czeskie filmy, które nie zostały wpisane jak trzeba do katalogu (tylko tytuły), leżą ostatnio nagrane filmy, leży podręcznik od czeskiego (dziewiczy), leżą książki przyniesione z biblioteki (!), leży kalendarz, żeby w nim omówić ostatnie dni i kalendarzyk jako siła pomocnicza, okulary słoneczne, aparat fotograficzny, odebrana po długich staraniach jako Paczka w Ruchu książka o przedwojennych krakowskich Żydach, zegarek, łyżeczka do cukru z portretem Beethovena, kupiona dla mamy w Rudolfinum (żeby jej się śpiewająco słodziło), "Strach" Rybakowa oddany wczoraj przez znajomą tudzież przez nią zwróceni "Spaleni słońcem" oraz koperta z banku z nową karta kredytową, o wiele brzydszą od starej... wystarczy?
I teraz, ponieważ muszę zrobić zdjęcie nowo kupionych Żydów, trzeba to wszystko uprzątnąć.



Książka mię, że tak powiem, chwyciła ze serce tytułem. W bibliotece. Zanotowałam do kapownika na zaś, a tu się okazało, że mam przy sobie kartę jednak, więc mogę pożyczyć od razu. Co nagle to po diable, mówi mądrość ludowa i jak zwykle ma rację.
Niby z okładki wszystko OK (jak zawsze na okładce, w końcu po to ona jest):


Po bliższym zbadaniu okazało się, że powieść powstała w języku niemieckim, a nie rosyjskim, jak naiwnie myślałam. No, to jest mniejsze zło. Ale kompletnie nie przypadła mi do gustu. Wkurzała mnie bohaterka, jej problemy, jej wyobcowanie, jej brak zdecydowania nawet w kwestiach orientacji seksualnej, jej taka - nowoczesność. Z drugiej strony rozumiem, że coraz więcej osób boryka się z taką sytuacją życiową, uchodźcy, emigranci są wszędzie, no a już w Niemczech to wiadomo. Gubi się poczucie tożsamości, zacierają związki międzyludzkie i poczucie więzi czy zakorzenienia. O tym jest ta powieść i pewnie dokładnie oddaje ducha XXI wieku w zachodniej Europie.
Ale chciałoby się potrząsnąć mocno bohaterką.
To ciekawe, bo sama nie lubię podejmować decyzji i zazwyczaj jest tak, że czekam, by życie je za mnie podjęło. I dopiero gdy w książce pojawia się podobna osoba, wkurza mnie to.
Więc jednak dobra książka? Zmusza do refleksji, przewartościowań.
Pokazuje życie od innej strony.
Uporanie się ze stratą kogoś bliskiego to zresztą problem w każdym wieku.
Młodzi ludzie to nie tylko Erasmus i wesołe studenckie życie.
Choć oczywiście aż chce się wyć: czego wam, dzieciaki, brakuje? My za komuny nawet nie mogliśmy marzyć o waszych możliwościach!
A jednak. Problemy egzystencjalne istnieją zawsze, w każdych warunkach ustrojowych.

Początek:
Koniec:


Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, 245 stron
Tytuł oryginalny: Der Russe ist einer, der Birken liebt
Przełożyła: Elżbieta Kalinowska
Z biblioteki w Jordanówce
Przeczytałam 1 czerwca 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

O takie. Saxony mi zapodała cynk i nabyło się.

Z biblioteki zaś przywlokłam:
Trans-Atlantyk będzie tematem kolejnej dyskusji czytelniczej pod koniec miesiąca. Naturalnie - jest gdzieś w domu, ale jak pomyślałam, że będę szukać, może bezowocnie, tak jak Opowiadań Iwaszkiewicza, to wolałam pożyczyć.

Córce kupiłam, ale nie trafiłam, bo jest bez obrazków, a ona twierdzi, że skąd ma niby wiedzieć, jak coś ma wyglądać...

Na wystawie Maxa Ernsta w Międzynarodowym Centrum Kultury, z okazji 25-tych urodzin, sprzedawano stare wydawnictwa po 5 zł :)

A wczoraj dostałam na urodziny od znajomego siatkę książek o Pradze z jego własnych zbiorów (mówi, że już nie pojedzie, kłopoty zdrowotne), niektóre się dublowały z tymi, co mam sama, ale z tego albumu się bardzo cieszę:



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film francuski fińskiego reżysera CZŁOWIEK Z HAVRU (Le Havre), reż. Aki Kaurismäki, 2011
Trailer:


"Człowiek z Hawru" to najnowsza komedia mistrza czarnego humoru Akiego Kaurismakiego. To opowieść rozgrywająca się w zapomnianym przez świat portowym mieście, gdzie żyje grupa wyjątkowo barwnych postaci. Galerię komicznych typów tworzą: uroczo naiwny pucybut, uciekinier z Afryki, cyniczny detektyw, dawna gwiazda rock and rolla, a także wyjątkowo inteligentny pies.
7/10


2/ film radziecki WPIERIEDI - KRUTOJ POWOROT (Впереди - крутой поворот - Przed nami zakręt), reż. Richard Wiktorow, ZSRR 1960
Film w całości:


Kryminał psychologiczny. Samochód potrącił na szosie kobietę. Milicja poszukuje kierowcy, który zostawił na poboczu fotografię swojej narzeczonej. Okazuje się, że znalazł się on tam przypadkowo, nie był sprawcą wypadku, ale mógł wezwać pomoc, bo kobieta jeszcze żyła. Tymczasem szofer, który tamtędy przejeżdżał nocą, powoli uświadamia sobie, że to musiał być on, choć w momencie wypadku nawet nie zauważył, że coś się stało. Który jest bardziej winny?
8/10

3/ film polski EXCENTRYCY CZYLI PO SŁONECZNEJ STRONIE ULICY, reż. Janusz Majewski, 2015
Trailer:


"Excentrycy" to niezwykła historia jazzmana (Maciej Stuhr), który u schyłku lat 50-tych XX wieku powraca z Anglii do Polski. Wraz z grupą ekscentrycznych muzyków zakłada swingowy big-band. Gwiazdą zespołu zostaje Modesta (Natalia Rybicka), wspólnie odnoszą wielki sukces. Muzyk szybko traci głowę dla uwodzicielskiej 
i tajemniczej femme fatale. Wkrótce zaczyna ich łączyć gorący romans. Jako "Król 
i Królowa swingu" ruszają w trasę koncertową po Polsce, a ich życie zaczyna przypominać hollywoodzki film. Czy uczucie okaże się prawdziwe?
7/10

4/ film francuski DWAJ LUDZIE Z MIASTA (Deux hommes dans la ville), reż. José Giovanni, 1973
Trailer:


Były przestępca, który kiedyś obrabował bank wychodzi po 10 latach z więzienia. Pragnie zacząć nowe życie. Pomaga mu w tym pracownik socjalny. Ale na jego drodze pojawia się policjant z przeszłości, który zaczyna go nękać.
8/10




No i nie daję sobie rady sama ze sobą. Miałam się uczyć czeskiego intensywnie, żeby za rok, jak następnym razem do Pragi pojadę, już błyszczeć znajomością języka... tymczasem jakoś nigdy nie ma czasu. To znaczy czas może by się znalazł, ale motywacji coś brak. Codziennie sobie mówię - jutro to już na pewno.
A tu tymczasem wyjazd się przybliżył - wyobraźcie sobie, co za numer: wchodzę na stronę hotelu i chcę zrobić rezerwację na przyszły maj, a tu ZONK, wyprzedane, mówią. Na kwiecień też. Na czerwiec też. No klops. Z tej rozpaczy zabukowałam sobie sześć dni ... w październiku tego roku. No bo były wolne :) I mam nadzieję, że jak we wrześniu wrócę do pracy po sierpniowej przerwie, dyrektor się nie zdziwi, że zaraz chcę mieć wolne. Chyba mu lepiej teraz powiedzieć? Tak będzie dyplomatyczniej. I że tylko 3 dni (wyjeżdżam na sześć dni w sobotę, a czwartek mam akuratnie wolny z definicji, więc tylko poniedziałek - środa).
I modlę się teraz o pogodę.
I myślę, że mam cztery miesiące, a nie jedenaście, na osiągnięcie celu...
Kurs regularny nie wchodzi w grę, zbyt mam rozkład jazdy poplątany. Pomyślałam o lekcjach prywatnych, choć to większe koszty, no ale raz w tygodniu to bym zdzierżyła. Teraz nie wiem, jak ich szukać. Weszłam na jakiś portal edukacyjny i napisałam do jednej z ogłaszających się tam dziewczyn, ale na razie nie dostałam odpowiedzi.
Więc - w ramach lekcji zapodałam sobie jeden z przywiezionych z Pragi filmów. Musical, więc było łatwiej. Jeszcze łatwiej jest przez to, że Czesi dodają do swoich filmów napisy czeskie, bo tak z samego rozumienia to gorzej. Kilka razy zatrzymałam film, żeby sprawdzić w słowniku jakieś słówko, więc uznajmy, że to była lekcja :)

5/ film czeski DAMA NA KOLEJICH (Dama z tramwaju), reż. Ladislav Rychman, 1966
Film w całości:


Motornicza tramwaju Marie poświęca się dla męża i rodziny. Pewnego dnia spostrzega jednak swego małżonka całującego się na ulicy z jakąś blondynką. Marie porzuca tramwaj i z książeczką oszczędnościową udaje się do banku, by wybrać wszystkie pieniądze i wreszcie zadbać o siebie.
7/10

6/ włoski film BANANA, reż. Andrea Jublin, 2015
Trailer:


Bohater przezywany jest Bananem, bo nosi żółto-zieloną koszulkę i jest zafascynowany brazylijskim futbolem. Tymczasem na szkolnym boisku nie radzi sobie jako bramkarz i jest pogardzany przez rówieśników. Jego największym wyzwaniem staje się próba wyciągnięcia z dwój na koniec roku dziewczyny, w której się podkochuje. Banan rozpaczliwie poszukuje szczęścia, którego wszyscy naokoło zdają się pozbawieni.
7/10

7/ film radziecki POKÓJ PRZYCHODZĄCEMU NA ŚWIAT (Мир входящему), reż. Aleksandr Ałow, Władimir Naumow, 1961
Dziwne, nie ma na YT. Znalazłam tylko fragment:


Początek maja 1945 roku, ostatnie dni wojny. III Rzesza dogorywa a Armia Czerwona toczy ostatnie boje. Świeżo upieczony absolwent szkoły oficerskiej lejtnant Iwlew po przybyciu na front otrzymuje zadanie dostarczenia na tyły ważnej przesyłki oraz kontuzjowanego żołnierza Jamszczikowa (ogłuchł na skutek wybuchu) i ciężarnej Niemki Barbary do szpitala. Młodemu oficerowi zadanie to zupełnie nie odpowiada – wolałby walczyć z Niemcami nie tracąc ani jednej z ostatnich godzin wojny. Karnie jednak wykonuje rozkaz. Podróż zdezelowaną ciężarówką przez przyfrontową autostradę pełna jest niebezpiecznych sytuacji – wojna się kończy, ale naziści ciągle walczą, od niemieckich kul ginie kierowca Rukawicyn, ciężko ranny zostaje Jamszczikow. Jednak wszystko dobrze się kończy – rodząca dociera na czas do szpitala, a narodziny synka w momencie ogłoszenia kapitulacji Niemiec nabierają symbolicznego wymiaru. Wspólny los zbliża do siebie tych, zdawało by się zupełnie odmiennych ludzi – Iwlew zaczyna rozumieć, że wojenna rzeczywistość mało ma wspólnego z tym co wykładano mu w szkole oficerskiej, radziecki kierowca i kontuzjowany żołnierz zaczynają dostrzegać we "wrogu" – brzemiennej Niemce bezradną kobietę. Wszyscy w końcu okazują się być zwykłymi ludźmi.
8/10

8/ film polski PANNY Z WILKA, reż. Andrzej Wajda, 1979
Film w całości na YT:


Kiedy Wiktor odwiedza dwór, w którym spędził młode lata, na nowo mierzy się ze wspomnieniami przeszłości.
W trzech momentach pojawia się sam Iwaszkiewicz. Miało go być więcej, ale ponoć "się nie otworzył" podczas zdjęć.
9/10

9/ włoska komedia UN MATRIMONIO DA FAVOLA (Bajeczny ślub), reż. Carlo Vanzina, 2014
Trailer:


Kilka historii o tym, że kłamstwo ma krótkie nogi. Przyjaciele z liceum spotykają się po 20 latach na ślubie jednego z nich. Każdy ma jakąś skrywaną tajemnicę. Oczywiście wszystkie wyjdą na jaw, ale to oczyści atmosferę.
5/10