wtorek, 31 października 2023

Donald E. Westlake - Ostre cięcia

Taka sprawa... laptop mi nie chce za żadną cenę (próbowałam go przekupić obietnicą zrobienia porządków) sczytać zdjęć z karty pamięci. Ha ha. 

Więc na sucho, no bo przecież ostatni dzień miesiąca, czyli muszę, wóz albo przewóz.

Jak widać z okładki (której nie widać) - jest to powieść kryminalna.

Tak i nie.

Bardziej psychologiczna, moim zdaniem. 

OK, wreszcie! Dokładam zdjęcia, musiałam z całej siły docisnąć kartę i poszło 😂 Ale jaki złośliwiec, dopiero jak opublikowałam post, to się ruszył!

Bohater traci pracę, a młody już nie jest, ma dwójkę już właściwie dorosłych (ale jeszcze uczących się, więc na utrzymaniu) dzieci, oczywiście niepracującą żonę, hipotekę etc. Był kierownikiem linii produkcyjnej w firmie papierniczej, a w wyniku kryzysu lat 90-tych ocknął się na bezrobociu. To już dwa lata, więc doszedł do ściany. Oczywiście ciągle wysyła CV, ale nic z tego nie wynika.

No i dochodzi do wniosku, że jedynym rozwiązaniem jest - pozbyć się konkurencji.

Najpierw trzeba ją zlokalizować. Burke daje więc ogłoszenie jako firma w tej branży, że szukają fachowca (na skrytkę pocztową). Przychodzi masa odpowiedzi, bohater typuje sześć najlepszych CV i rozpoczyna akcję likwidacji. 

Po co? Bo na samym końcu zlikwiduje siódmą osobę, która zajmuje JEGO stanowisko, niejakiego Ralpha Fallona. W sensie, że on idealnie by się na to miejsce nadawał, więc trzeba się pozbyć gościa i w odpowiedniej chwili, na moment przed (żeby jego oferta znajdowała się na samym wierzchu kupki), wysłać swoje CV.

Wpadlibyście na to? 

Na tak szatański pomysł?

Cóż, Burke przeszedł przez wszystkie etapy, jakie nie ominą nikogo, kto znalazł się po dekadach solidnej pracy na bruku z powodu cięć - i doszedł do jedynego słusznego według siebie wniosku. Nic osobistego, on ich po prostu musi usunąć z drogi, żeby mógł dalej żyć tak, jak do tej pory - bo był ze swego życia zadowolony.

Przyznam, że do końca podejrzewałam - a może raczej miałam obawy - że gdy już osiągnie cel, ten zakład po śmierci Fallona zlikwiduje jego stanowisko i wszystko okaże się zrobione na próżno.

I to słowo obawy jest kluczowe. Bo halo! Właściwie czytelnik kibicuje bohaterowi. Choć przecież tak samo jak on zdaje sobie sprawę z koszmaru przedsięwzięcia: zabić siedmiu ludzi, żeby dostać pracę??? A jednak...

Początek:

Koniec: 


Wyd. C&T, Toruń 2011, 210 stron

Tytuł oryginalny: The Ax

Przełożył: Łukasz Małecki

Z biblioteki

Przeczytałam 28 października 2023 roku


No, a skoro są już zdjęcia, przedstawiam oto Ministerstwo Dziwnych Kroków:



sobota, 28 października 2023

Czesław Centkiewicz - Anaruk, chłopiec z Grenlandii

Chodzi mi po głowie, że kiedyś ktoś tu wspominał, iż książki Centkiewiczów są już absolutnie nie dla dzisiejszych dzieci (chyba chodziło o Odarpiego). Tak być może, ale ten Anaruk mnie akuratnie się spodobał, a jak by na niego zareagowały dzieci, to już nie wiem i się nie dowiem, chyba że Wy mi powiecie 😉 Kiedyś lektura w trzeciej klasie, czy dziś też, nie mam pojęcia. Zapewne można to znaleźć w internecie, ale nie chce mi się szukać, straszliwy leń ze mnie, zwłaszcza w sobotni poranek, kiedy czeka mnie cotygodniowy rytuał kąpieli Ojczastego...

Za to całkiem niechcący, przeglądając w innej sprawie stronę Woofla (o językach) zobaczyłam, że jest tam artykuł o języku zachodniogrenlandzkim. Pomijam już kwestię, jakich to niesamowitych języków ludzie się uczą (i jakie mają motywacje) - ale trafiło akurat na moje zastanawianie się, gdzie Centkiewicz się tego nauczył, no bo w książce ciągle rozmawia z mieszkańcami osady, w której się zatrzymał, a czytelnikowi tłumaczy rozmaite zawiłości ich mowy.

Oczywiście książeczka dziś niepoprawna politycznie, opowiada o Eskimosach (co ponoć jest nazwą pogardliwą i należy ich nazywać Innuitami). Ale najwięcej myślałam o tym, że ludzie rodzą się w takim miejscu i nie szukają innego, lepszego do życia. Tak jak to wyglądało wtedy - to jeden koszmar. Oczywiście, że są do wszystkiego od pokoleń przyzwyczajeni i ich żołądki świetnie znoszą tę specyficzną dietę złożoną z surowego mięsa i tłuszczu, ale nikt mi nie powie, że jak dziadowie nasi żyli, tak i my musimy. Z drugiej strony widzimy dziś, jak się kończy poszukiwanie lepszego miejsca do życia mieszkańców Afryki...


Początek:

Koniec:

Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1988, 46 stron

Z własnej półki

Przeczytałam 24 października 2023 roku


 

NAJNOWSZE NABYTKI


Przyznaję się, no bo co będę ukrywać... To wszystko przywlokłam do domu jednego dnia. Najpierw odwiedziłam piekarnio-cukiernię na Targowej, gdzie Szyszkodar zrobił półki z odzysku, potem Klub Kazimierz, gdzie tenże Szyszkodar przywiózł nową dostawę z daru antykwariatu Abecadło bodajże i jeszcze zajrzałam do Tajemniczego Ogrodu, gdzie znalazłam tę Kłodzińską. Tajemniczy Ogród to moje ostatnie odkrycie - Szyszkodar sporządził mapkę budek z książkami w Krakowie i tam znalazłam, że obok magistratu jest w ogóle coś takiego. No, po prawdzie to wybrukowany dziedziniec między budynkami, ale urządzony ławkami, stolikami, krzesełkami i donicami z zielenią, przy ładnej pogodzie można tam wpaść na chwilkę i odpocząć od zgiełku miasta.

Mały to ja - zajrzałam, a tam ilustracje wypisz wymaluj jak z Dzieci z Bullerbyn. Jak go będę czytać, to sprawdzę, czy na pewno ten sam autor, ale tak na czuja to rękę bym sobie dała uciąć 😁 A jako że Dzieci z Bullerbyn uwielbiam, to mam nadzieję, że i ta książeczka mnie nie zawiedzie. No bo tak - ja je wszystkie będę przecież czytać. Toteż pracowicie wpisałam je do katalogu z uwzględnieniem lokalizacji, bo naturalnie wszystkie teraz trafiają gdzieś na tyły, do drugich rzędów i bez skatalogowania ani bym o nich nie pamiętała. Zabiorę się za to czytanie NIEZABAWEM, niech no tylko się wygrzebię spod pozostałości bibliotecznych. Jeszcze kryminał jakiś izraelski i może Krakatit, a potem hulaj dusza 😂 Wolność, panie!


Bazyl otworzył przede mną szeroko wrota blogosfery!

Otóż żeby skomentować będąc zalogowanym - wystarczy kliknąć na symbol tarczy z lewej strony paska adresu i odznaczyć Wzmożona ochrona przed śledzeniem - i już! Ach, jakie to było proste! 

Dodam, że to dotyczy Firefoxa, którego ja akuratnie używam.

Tak że - będę Was wreszcie odwiedzać!

środa, 25 października 2023

Yanek Świtała - Polski SOR. Uwaga, będzie bolało

Ledwom to zmęczyła. Oczywiście nie doczytałam przed wypożyczeniem, że autor to jakiś instagramer, no to miałam za swoje. Bowiem cała książka jest napisana w takim luzackim stylu, gdzie najczęściej pojawiająca się fraza to chuje muje dzikie węże etc. Po kilkudziesięciu stronach miałam wielką ochotę rzucić w diabły, ale przecież to jedna z ostatnich pozycji, które czytam z biblioteki 😂 (powiedzmy), więc nie wypadało ha ha. 

Ogólnie jaka jest sytuacja w służbie zdrowia (pardon, w ochronie zdrowia) każdy widzi... więc wiele nowego się tu nie dowiedziałam. Za to autor zachęca, żeby wykupować u niego kursy pierwszej pomocy. 

Ale nie, przypomniałam sobie, że coś tam mi z lektury zostało - że mam iść do spółdzielni zapytać, czy na terenie osiedla jest defibrylator, a jeśli nie ma, zawnioskować. Hm, może jest w przychodni? Zamkniętej po 18.00?


Początek:

Wyd. WAM, Kraków 2022, 286 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 23 października 2023 roku

 

To miał być dzień odpoczynku. Teraz, gdy już najgorszy okres w pracy się skończył, stwierdziłam, że chrzanić piniondze, muszę zadbać o jakąś równowagę. Czyli że będę pracować trzy razy w tygodniu, w dni nieparzyste, w tym w środy wieczorem (jak to już kiedyś miałam, w czasach przed pandemią). Więc wtorki i czwartki wolne, będę odpoczywać.

No niech szlag trafi taki odpoczynek! Bez wdawania się w szczegóły - chyba bardziej odpoczywam w pracy (a przy tym zarabiam) 🤣 Tak byłam zdegustowana tym "odpoczynkiem", że wieczorem nie pojechałam na odsłonięcie muralu Nowosielskiego, a miałam taki plan... Teraz sobie obiecuję, że któregoś z wolnych dni, gdy będzie ładna pogoda, pojadę na Lotniczą 22 i pokażę Wam ten mural. Może jutro, kto wie?

Gdy szukałam przepisu na kapuśniak, w jednej z książek z lat 90-tych znalazłam kilka kartek z przepisami spisanymi z "Kobiety i Życia" z 1997 roku. Wśród nich talarki jarosza z kalarepki. A że akuratnie w Lidlu była promocja na to warzywo, kupiłam i wypróbowałam. I polecam! Delikatne, mięciutkie. Przepis już sobie wpisałam do zeszytu czyli do korzystania w przyszłości 😁 Za tym pierwszym razem pokroiłam plasterki na pół jeszcze, ale nie ma takiej potrzeby.

 



 Poza tym donoszę, że po skończeniu Dzieci Arbatu aktualnie oglądam Lalkę. Po pierwszym odcinku prawie mnie rozbolała głowa (chyba za dużo tam było Izabeli i jej majaczeń o mocarzach z nagimi torsami), ale przy drugim już wszystko jest w porządku (Pamiętnik starego subiekta).

Seriale to chyba faktycznie teraz coś dla mnie. Cały film mogę właściwie obejrzeć tylko w sobotę lub niedzielę, a w tygodniu da się jedynie wykroić tę godzinkę na odcinek serialu. A w domu jest ich miliony!

niedziela, 22 października 2023

Zygmunt Kałużyński, Tomasz Raczek - Perły kina. Leksykon filmowy na XXI wiek - tom II (Ekranizacje literatury)

Prolongując nie wiem który raz wreszcie skończyłam ten tom. I chyba już innego nie zacznę. Nie dlatego, że nie chcę, że mi się nie podoba, tylko generalnie muszę się jednak odkleić od bibliotek. Nawet w tym tygodniu już kilka książek odniosłam nieczytanych i właściwie szykuję się na zrobienie tego samego z resztą, z wyjątkiem dwóch kryminałów 😂 i tego SOR-u, który teraz czytam, ale z niesmakiem poniekąd.

Po lekturze poprzedniego tomu Pereł kina (w lipcu) zrobiłam długą listę filmów do obejrzenia, z czego wykreśliłam do tej pory raptem osiem. Teraz mam do zrobienia kolejną listę 🤣 Tak się będę bawić do końca świata... Ale sukcesem jest, że wczoraj obejrzałam ostatni (alfabetycznie) film z tej nowej, jeszcze niepowstałej listy, a był to mianowicie Żurek z fenomenalną Katarzyną Figurą. Obie listy zawierają filmy kiedyś już obejrzane oraz te dla mnie dziewicze, i Żurek był z ostatniej kategorii. Bohaterka niedawno została wdową po samobójczej śmierci męża, żyje biednie, a do tego 15-letnia córka, niepełnosprawna umysłowo, właśnie urodziła dziecko i teraz głównym zadaniem jest znaleźć ojca tego dziecka i ochrzcić je, bo święta idą. No i oczywiście co ludzie powiedzą. Koszmarny obraz prowincji i przenikające do szpiku kości zimno - ale przecież nie będę zawsze oglądać komedii, nie?

Generalnie najbardziej lubię czytać rozmowy obu panów, a gdy trafiają się recenzje napisane przez jednego tylko z nich, to jednak Kałużyńskiego czyta się lepiej - miał swoje przekonania, trochę przedwojenne, miał charakterystyczny język, to, co mówił/pisał było bardzo barwne, choć nie zawsze się z tym zgodzę.


Początek:

Wyd. Instytut Wydawniczy Latarnik, Michałów - Grabina 2005, 405 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 18 października 2023 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Zaczyna mnie przerażać moje nieopanowanie, jeśli chodzi o zgarnianie książek. Nie jest jeszcze tak, że BIERE wszystko, ale stanowczo za dużo tego 🤣 Popatrzcie tylko - romanse sprzed lat 😂 Znaczy to akurat wzięłam, bo akcja w Wenecji, ale jakoś powątpiewam, żebym kiedykolwiek znalazła cierpliwość na przeczytanie czegoś takiego... Swego czasu, gdy (jeszcze przed Pragą) na tapecie była właśnie Wenecja, trochę takich zbierałam, ale i tak jedyną chyba, do której wracam i będę wracać, to L'amante senza fissa dimora. Reszta może leżeć. Taki jestem ambitny czytelnik!

A o kuchennych to już nawet szkoda gadać. Nazywało się to, że trzeba ratować przed deszczem, bo ktoś wystawił karton koło jednego z bloków na moim osiedlu. Więc uratowałam 🤣

Zaraz zajrzałam do Zup, bo wreszcie zabieram się za ten kapuśniak na żeberkach, co się go Ojczasty domagał. Jak nic nie wiedziałam, tak dalej nie wiem. W każdym przepisie inaczej. Ziemniaki osobno, ziemniaki razem. Kapusta osobno, kapusta razem. Żeberka gotować 20 minut, żeberka gotować 35-40 minut, żeberka gotować godzinę. Zaraz się muszę za to zabrać i jestem kompletnie zdezorientowana.

 

W jubileuszowym Lotto były dwie trafione 🤣 Aż sprawdzałam w internecie, czy coś za to płacą; no kurka nie 😁

 

PS. Ło matko, jak śmierdzi ta gotowana kapusta 🤣

niedziela, 15 października 2023

Łukasz Drozda - Dziury w ziemi. Patodeweloperka w Polsce

 

Czekałam w kolejce chyba pół roku, a teraz za mną jest 18 osób 😎 Temat nośny. 

Z powodów, o których poniżej, aż mi się nic pisać nie chce o książce... Macie ostatnią stronę okładki i tyle. 

 

Początek:

Koniec:

Wyd. Czarne, Wołowiec 2023, 218 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 11 października 2023 roku

 

Mam fatalny poranek. Ojczasty odmówił pójścia na wybory.

A było tak, że najpierw wydzwaniałam do jakiejś tam krakowskiej komisji wyborczej czy jak się to zwało, z pytaniem o możliwość przyjścia komisji z urną do domu.

- Nigdy czegoś takiego nie było. 

Dziwne, ja pamiętam z czasów komuny, że zawsze pokazywali w Dzienniku, jak urna przychodzi do różnych leżących osób itp. No to pytam, co wobec tego. Należy ustanowić pełnomocnika. W tym celu należy podyrdać do nich po papiór na początek, a potem załatwiać (przyjdzie do domu gość z Urzędu, aby pobrać to pełnomocnictwo osobiście i w obecności). Oczywiście papiór można pobrać w godzinach urzędowych, tych samych, co i ja pracuję.

Więc olałam. Jakoś sobie poradzimy.

A w tym tygodniu przeczytałam na Magicznym Krakowie, że można zamówić bezpłatny transport na wybory, poprzez Referat d/s Problematyki Osób z Niepełnosprawnościami. Zaraz zadzwoniłam i bez najmniejszego problemu umówiłam przyjazd kierowcy na godz. 14.00. Dziwne, w tej komisji nie wspomnieli o takiej możliwości, bidoki nie wiedzieli?

Ja zadowolona, jak by mi kto w kieszeń napluł, przy śniadaniu tłumaczę, jak należy postąpić z kartką na referendum, a Ojczasty mówi, że on nie ma siły, żeby się udać na wybory i że wiek go zwalnia z tego obowiązku! I nie było dyskusji.

Czuję się tak zawiedziona, że słów brak. Polityka to jeszcze jedyna rzecz, którą przecież się interesuje, w środy i w piątki rano tylko czeka, żebym leciała do kiosku po jego czasopisma - a tu takie coś! 

Jeszcze dobrze, że w tym referacie mają dziś oczywiście dyżur i mogłam odwołać pana kierowcę, może ktoś w ostatniej chwili skorzysta, skoro się termin zwolnił.

Ale cały humor mi szlag trafił.

środa, 11 października 2023

Izabella Stachelska - Własna biblioteczka

Znalazłam to niedawno na półce do wzięcia 😁 Jak bym mogła nie zabrać! Wreszcie się dowiem, jak powinna wyglądać domowa biblioteczka, choć moje zasoby już dawno na tę nazwę nie zasługują (ze względu na rozmiary).

No i otóż tak. Biblioteczkę warto sobie założyć, ale trzeba o nią dbać nie tylko w zakresie okładania książek w szary papier, strzeżenia ich przed młodszym rodzeństwem oraz przed insektami. Należy otóż książki katalogować, inwentaryzować i klasyfikować, jak to widzicie w spisie treści.

Tak, należy założyć książkę inwentarzową i książkę ubytków 😂 Ba, nawet zrobić pudełka na katalog alfabetyczny i rzeczowy 😂 Wszystkiego można się tu dowiedzieć, są zreprodukowane karty biblioteczne, więc na ich wzór można sporządzić takowe własnoręcznie. 

Autorka pewnie skończyła bibliotekoznawstwo, więc dzieli się wiedzą, jak wygląda system UKD (Uniwersalna Klasyfikacja Dziesiętna) i jak to zastosować w domowym zaciszu.

Nie no, nie ma się co śmiać, chyba chodziło o to, żeby wychować nowe szeregi, które wzmocnią stare kadry biblioteczne. Bo innego celu w tym namawianiu, żeby prowadzić książkę ubytków za bardzo nie widzę 😁 

Z drugiej strony przecież sama katalog prowadzę, nie? Ale jak biedny uczeń ma kilkadziesiąt tomów w domu, to doprawdy raczej wie, co i gdzie ma... Sama jeszcze do niedawna wiedziałam ha ha.

Fajnie jednak było się zanurzyć w tę atmosferę ze szkolnych lat, poczytać o liniuszku (w nawiasie: ryga) podkładanym pod kartki w zeszycie inwentarzowym, o tym, jak zrobić pieczątkę czy wręcz ekslibris (tu już odpadłam normalnie, przy instrukcji sporządzania drzeworytu i linorytu). Zachwyciła mnie strona 104, gdzie okazało się, że mój osobisty sposób na odkurzanie czyli TRZEPANIE książek jest jak najbardziej polecany 😂 Bo ja je trzepię za oknem 😂 Raz na ruski rok, ale w lockdownie wytrzepałam wszystkie. Przy czym przypominam, że mieszkam na parterze, żebyście nie myśleli, że komuś na pranie... 

A na końcu książeczki jest bibliografia, to ja ją tu daję na wsiakij pożarnyj. Ona oczywiście obejmuje publikacje wydane do 1978 roku. A niektóre znam i mam!

To Czarno na białym kupiłam na allegro w czasach mojego szmergla rosyjsko/radzieckiego. Może kiedyś przeczytam? Jak bym tak wzięła i oddała te wszystkie biblioteczne tomy, które są w domu, to bym mogła nawet zaraz się za to zabrać...

A w Bibliotece Kraków są dwa punkty biblioteczne. Aż nabrałam ochoty, żeby pojechać i sprawdzić, jak to wygląda i dlaczego się tak nazywa. Tylko kiedy.

 

Znaliście te wszystkie serie? Bo ja nie. To pytanie bardziej do moich równolatków, ludzi z PRL-u.


No, a to już nie wróci, teraz studia obowiązkowe. Jak zawsze przypomina mi się koleżanka z klasy w liceum, która zapytana, na jakie studia się wybiera, powiedziała, że na bibliotekoznawstwo. Jednocześnie sama bez bicia przyznawała, że nigdy nie przeczytała żadnej książki poza lekturą 😂


Bibliografia, proszbardzo!


Wyd. Zakład Wydawnictw CZSR, Warszawa 1978, 119 stron

Seria: Biblioteka Spółdzielni Uczniowskiej

Zastanawiałam się, czy dać taki hasztag, ale nie ma sensu - pewnie nigdy więcej nic już nie znajdę. W internecie wyszperałam jedynie, że były wydane Akwarium i jego mieszkańcy oraz Żółwie w domu. Co po raz kolejny udowadnia, że nie wszystkie znajdziecie w internecie 😉

Z własnej półki

Przeczytałam 7 października 2023 roku


Z rozpędu wyjęłam moje książeczki na Pragę zza Glogera i policzyłam (nie mówię, że od razu skatalogowałam). Jest ich aktualnie 46. W przyszłym roku będzie mi potrzebnych 10 na maj i tyleż samo na sierpień. Zaszalałam, co? A jaki zapasik zostanie!



A teraz oddalam się w podskokach, Ojczasty zjadł kolację, posprzątane, mogę oglądać czwarty odcinek Dzieci Arbatu. Kocham ten serial! Kto widział, ten mnie zrozumie.

sobota, 7 października 2023

Donald E. Westlake - Złe wieści

Wzięło mi się zdjęcie zrobiło w pionie, zamiast w poziomie. Nie tak miało być 🙄

Trochę się obawiałam tej lektury - że wiecie, ten poprzedni kryminał Westlake'a mi się podobał, bo czytałam po czesku, a że po polsku to już będzie nie to 😁 

Ale BYŁO TO! 

Może dlatego, że głównym bohaterem jest znowu Dortmunder i że ogólnie podobna sytuacja: dwóch drobnych przestępców zostaje zaangażowanych do wykonania pewnego zabronionego prawem czynu, z planem ich potem zlikwidować. Ale Dortmunder i Kelp nie są w ciemię bici, jak to się okazało już poprzednim razem. 

A jaki to był czyn? Otóż trzeba wykopać z grobu starą trumnę (z zawartością oczywiście), a na jej miejsce podrzucić inną, równie starą i też z zawartością. Chodzi o to, że można się załapać na grubą kasę, jeśli się udowodni pokrewieństwo z nieboszczykiem (za pomocą badania DNA oczywiście), dlatego w jego grobie przed ekshumacją musi się znaleźć autentyczny przodek osoby udającej rodzinę.  Podkreśliłam przed, bo oczywiście zawsze musi coś pójść nie tak...

W każdym razie jest wesoło i cmentarnie i oczywiście znów przyłapałam się na trzymaniu kciuków za całą tę bandę. W filmach tak jest często, że widz kibicuje przestępcom, żeby im się powiódł skok - ale w książkach? W powieści kryminalnej zazwyczaj kibicujemy dzielnej policji czy detektywowi prywatnemu, prawda?


Początek:


Koniec:

Wyd. BAOBAB, Warszawa 2004, 244 strony

Tytuł oryginalny: wedle stopki Bed news (ale chyba korekta nie zadziałała, nie powinno czasem być Bad news? bo łóżkowych nowin to tam za bardzo nie ma🤣)

Tłumaczył: Wojciech Madej

Z biblioteki

Przeczytałam 4 października 2023 roku

 

Wiecie, że jestem śmieciara 😁 Jak tylko przeczytałam, że w Lamusowni należącej do przedsiębiorstwa oczyszczania miasta otwarto kontener, gdzie można przynieść dobre, ale niepotrzebne już rzeczy i gdzie można sobie też przyjść je zabrać - do godziny 18.00, a nie że tylko w biurowym czasie - zaraz się wybrałam oblukać.

Garnki, wózki, puzzle, gry, książki dla dzieci, pluszaki, zabawki. Oczywiście wyszperałam jakieś trzy sztuki książeczek na Pragę, ale nie mogłam też  zostawić tych dwóch gości. Znaczy te dwie sówki. No nie miałam serca 😂 To są drewniane solniczka i pieprzniczka. Jeszcze nie znalazłam dla nich imion. Macie jakieś propozycje?

Moja córka też jeszcze nie wie, jak nazwie swoje... no cóż, swoje KURY.

Otóż ma ona od niedawna takie marzenie, żeby mieć kury, najlepiej dwie, najlepiej czarną i białą. Wyszukała już w internecie, że takim kurom wystarczy poświęcić 30 minut dziennie, że do iluś tam (80 sztuk czy jakoś tak) nie trzeba tych kur nigdzie rejestrować, tylko je trzeba zaszczepić. Ja bym chciała zobaczyć, jak je prowadzi na sznurku do przychodni, ale ona mówi, że raczej weźmie każdą pod pachę.

W związku z tym jej marzeniem zainteresowałam się ogłoszeniem wiszącym na osiedlu, że ktoś ma do sprzedania działkę (ogródek działkowy) w pobliżu. Zapytałam nawet sekretarkę na Fabryce, po ile chodzą u niej działki - ona ma pod Kopcem Kościuszki, no to exclusiv lokalizacja - i faktycznie, mówi, że po stówie. Wieczorem zadzwoniłam z tego ogłoszenia i proszę bardzo, skoro nie w środku miasta, to od razu inna cena: 25 tys. tylko. 

- No - mówię - trzeba będzie tylko zbić z desek czy innych listewek grzędę, kury muszą mieć grzędę.

Bo kurnik już jakby jest, w sensie że domek drewniany jakiś. 

🤣🤣🤣

Jak myślicie, czy to dobra inwestycja?

Nie w kury, tylko w taką działkę 😉Pamiętam, że w pandemii było istne szaleństwo i ceny poszły wtedy bardzo w górę, ale ogólnie jak to teraz wygląda, to paniatia nie imieju.

Zresztą, to i tak tylko gdybanie, bo pani powiedziała, że jest rezerwacja ze strony jakiejś rodziny. W przyszły piątek zbierze się ichni zarząd i ma uchwalić przepisanie działki na jej tatę - ona jest na zmarłą mamę - wtedy będzie można dopiero ją sprzedać. Mam więc zadzwonić w sobotę wieczorem, bo będzie już znała decyzję tej rodziny.

Napaliłam się nagle jak szczerbaty na suchary (abstrahując od kur), ale ja tak mam często, coś mi nagle padnie na mózg i robię dalekosiężne plany. Na szczęście potem nic z tego nie wychodzi 😁

No ludzie! Jeszcze mi działka potrzebna!

AHA I JESZCZE COŚ!

Nie wiem, co to się dzieje, ale u wielu z Was, choć byłam, nie mogłam zostawić komentarza. Nie udaje mi się zalogować, ani też opublikować napisanego komentarza jako Anonimowy - dostaję wtedy komunikat, że wystąpił błąd. I kuniec 😢

wtorek, 3 października 2023

Anna Sawińska - Przesłonięty uśmiech: o kobietach w Korei Południowej

 Takie małe postanowienie zrobiłam, że od tej pory żadnych zaległości! Czyli że jak przeczytam książkę, to zaraz teraz piszę posta - no tak dla spokojności sumienia 😁 Książkę skończyłam czytać w niedzielę, ale jako że w sobotę byłam na Fabryce, to na następny dzień przeszło kąpanie Ojczastego, trzy prania, gotowanie obiadu - a po południu, zamiast zasiąść przed laptopem co zrobiłam? Obejrzałam Znachora (fajny w sumie melodramacik, oglądable, nie znudził mnie). 

No to mówię - w poniedziałek. A w poniedziałek wchodzi do mnie zapytać o coś jeden z panów malarzy, którzy działają piętro wyżej i mimochodem tak zawiadamia, że jutro rano robią u mnie. Że niby moje biuro będą malować. Zgłupiałam, bo nikt nie uprzedzał. W pierwszej kolejności pochowałam herbatę, cukier i sok malinowy 🤣 a w drugiej zarządziłam, że jutro nie przychodzę do roboty w takiej sytuacji. 

Noooo, to jak wróciłam do domu, od razu ułożyłam plan na ten nagle wolny wtorek. Gdzie oczywiście napisać post na bloga. A teraz uwaga - wtorek się z jednej strony rozciągnął, z drugiej skurczył: pojechałam na zakupy do Auchana (same spożywcze), obejrzałam jakieś filmiki z You Tube'a, podałam jeden obiad nam (mnie i córce), drugi Ojczastemu, poszłam do przychodni zamówić leki, przyniosłam z półki w Jordanówce 4 książeczki dla dzieci (na Pragę), wyszperałam w Lidlu ŻEBERKA (ludzie, w życiu z tym nie miałam do czynienia, ale Ojczasty coś nudzi o kapuśniaku, a internety mówią, że kapuśniak na żeberkach), wreszcie zabrałam staruszka na długi spacer, ponieważ córka twierdzi, że to był ostatni ładny dzień dzisiaj i tak się tym podochociłam, że po powrocie poszłam jeszcze z książką na leżankę na łące (długo to nie trwało, bo - wiedzieliście, że o w pół do siódmej już się robi ciemno?).

A teraz pozmywałam po kolacji Ojczastego (stoję na zmywaku praktycznie całymi dniami, gdyby ktoś pytał) i myślę jak nie teraz, to kiedy. Jutro mogę skończyć kolejną książkę i już będą tyły 😂

No dobrze, to wyjaśniwszy wszystko milionem słów przechodzę do rzeczy (do brzegu, jak mawia Klarka). Sytuacja kobiet w Korei Południowej nie jest różowa, w przeciwieństwie do tej okładki. Niekoniecznie to wygląda tak, jak na vlogach Pierogi z kimchi, gdzie widzimy kraj technologicznie ogromnie zaawansowany, a kobiety, również zwykłe gospodynie domowe, mają do dyspozycji szereg udogodnień. I partnerskie małżeństwo. Sawińska opisuje kobiece historie z tu i teraz, ale one robią wrażenie, jak by dla kobiet nic się nie zmieniło od stu lat. Są nowe wynalazki, ułatwiające życie, ale mentalność koreańska nie zmieniła się albo zmienia się bardzo powoli. Kobieta jako taka, bez wsparcia mężczyzny i zaplecza jego rodziny, kompletnie się nie liczy. W pracy może być sto razy zdolniejsza i bardziej wykształcona do kolegów, ale zawsze zostanie kimś na uboczu, nie branym pod uwagę przy awansach i zarabiającym oczywiście mniej. Za to niewątpliwie będzie brana pod uwagę jako obiekt seksualny. Przemoc istnieje i w pracy i w rodzinie. Domaganie się ukarania sprawcy to próżny trud. Mąż może prawie bezkarnie zatłuc żonę, a szef gwałcić podwładną. 

Kobiety są wychowywane w kulcie mężczyzny i ich zadaniem jest im usługiwać. Jeden z rozdziałów traktuje o Koreance, która wyrastała za granicą, gdzie pracował jej ojciec. W Stanach czy Kanadzie. Przejęła sposób bycia i myślenia swoich rówieśników stamtąd - taki, jaki mamy też my, w Europie. Gdy wróciła do kraju, absolutnie nie mogła się odnaleźć. Stała się obca.

Co mi się nie podobało - styl pisania autorki, polegający na używaniu czasu teraźniejszego przy opisywaniu przeszłości. No nie lubię tego w takich ilościach. W dodatku momentami zaburza rozumienie tekstu, nie wiemy, czy to, o czym teraz mowa, działo się kiedyś czy aktualnie.

DOPISEK

Jeszcze mi się przypomniało - seriale kształcą 😁 Oglądałam kiedyś taki o młodej dentystce, która traci pracę w renomowanej klinice w Seulu i na chwilę zaczepia się w małym miasteczku. Tam poznaje chłopaka, który co prawda bardzo jej się podoba, ale kompletnie go nie bierze pod uwagę jako kandydata do spraw sercowych, ponieważ on pracuje jako coś w rodzaju złotej rączki dla wszystkich mieszkańców. Ja tak trochę myślałam, że akurat ta bohaterka jest taka zmanierowana, ale nie. Książka potwierdziła moje bardziej pesymistyczne domysły - mężczyzna jako kandydat na męża musi mieć dobrą pracę (najlepiej dla Samsunga). Żeby dostać dobrą pracę, trzeba skończyć dobrą uczelnię (są trzy na topie). Żeby dostać się na dobrą uczelnię, należy uczyć się całe swoje szkolne życie bezustannie, szkoła, lekcje i korki, cały dzień i codziennie. Inwestycja w wykształcenie jest podstawą. Całkiem niedawno w polskiej prasie czytałam, że w czasie matur w Korei policja obstawia mosty, bo młodzi ludzie, którym kiepsko poszło, mają tendencję do rzucania się do wody... Zresztą w ogóle statystyki samobójstw wśród młodzieży są zatrważające.

/wykształcenie jako papierek, bo nie chodzi oczywiście o to, żeby być mądrym, tylko żeby umieć rozwiązywać testy/

W tym samym serialu widziałam, że starsze kobiety mają zazwyczaj na łbie krótką trwałą (czasami to wygląda jak peruka nawet). Sawińska pisze, że to właściwie znak rozpoznawczy kobiet 50+ w Korei.

 


Początek:

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022, 277 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 1 października 2023 roku


Który był Narodowym Dniem Złodzieja. Wiecie o tym, że 1 X weszła w życie nowelizacja kodeksu karnego, zarządzona przez pana Zero, który na studiach (prawniczych) nie dowiedział się, że podnoszenie wymiaru kary nie działa odstraszająco na przestępców i że żaden bandyta nie studiuje kodeksu i nie zastanawia się aha, czyli jak użyję noża przy napadzie to mi grozi 10 lat, a jak nie, to tylko 4, więc lepiej zostawię nóż w domu. A skoro się nie dowiedział, to popodnosił.

/w sumie wiem przecież, że to posunięcie czysto przedwyborcze/ 

/podoba mi się też list gończy za Sebą, wystawiony po 2 tygodniach, żeby Seba mógł zniknąć na końcu świata, prawo i sprawiedliwość, wiecie/

Ale dlaczego Dzień Złodzieja? Bo jednocześnie Szeryf Z. podniósł też kwotę, powyżej której wykroczenie staje się przestępstwem. Do tej pory było to 500 zł, teraz jest 800. No bo inflacja. Mniejsza o protesty handlowców, bo przecież to ich głównie dotykają te kradzieże.

W związku z tym należało w niedzielę wypuścić z więzień wszystkich tych złodziei - chodzi o kilka tysięcy osób, które ukradły towar wartości na przykład 700 zł. Czy choćby 501 zł. W związku z tym sędziowie musieli na gwałt przejrzeć wszystkie sprawy z ostatnich miesięcy, żeby zadekretować zwolnienia. W związku z tym jak nie zdążyli, to teraz taki więzień będzie się domagał odszkodowania (tak, z naszych pieniędzy, z pana, pani pieniędzy). 

Uwielbiam ten kraj, to państwo. Uwielbiam.

Myślicie, że gdy, ewentualnie, PiS przesra wybory, to coś się zmieni? W sensie - idiotów przy władzy zawsze chyba mieć będziemy... może tylko mniej?


NAJNOWSZE NABYTKI

Nie, spokojnie, nic nowego nie było. Tyle że na stoliku na Królewskiej znalazłam Anię z Avonlea z obwolutą (po prawej), a w domu miałam to samo wydanie, ale pozbawione tejże (po lewej), więc sobie wymieniłam 😁

A te książeczki na Pragę to już chyba mam zapas na cały 2024 rok i część 2025 🤣 Dokładnie nie wiem, bo chowam je na jednym regale w tylnym rzędzie (za Glogerem) i tylko dopycham i dopycham.