Jotka wspomniała o tej książce, że ktoś u nich podarował do biblioteki. Poszukałam więc w naszym katalogu, oczywiście była gdzie? Gdzieś tam w Nowej Hucie. To tak w większości bywa, gdy czegoś szukam 😁 No, a tak sprawa utrudniona.
Otóż gdy po zeszłorocznym pierwszym lockdownie wróciłam do pracy - bałam się tramwaju i jeździłam na rowerze. Wówczas to dokonałam wyczynu na miarę stulecia, bowiem pojechałam oddać zaległe książki właśnie do Huty i właśnie rowerem, co prawdopodobnie będę wspominać do końca życia (niezależnie od tego, ile mi go zostało). Jesienna aura przekonała mnie do powrotu na tory, od tej pory kupuję jednak tylko kartę na jedną linię, ot, żeby do Fabryki dojechać i tyle. W ramach oszczędności oczywiście, zwłaszcza, że przecież tylko praca-dom. Dodatkowo miasto skasowało karty na dwie linie (a to by było idealne - wzięłabym na czwórkę i byłoby git, a tak w weekendy, gdy jadę do Dżendżejowa, wysiadam na Bagateli i walę zu Fuss do dworca, ale to przecież tylko dwa przystanki; dziady skasowały też bilety 10-minutowe, zapłacić 4 zł za te dwa przystanki? no bez jaj).
Więc gdy trafię na nowohucką książkę, jest problem. Czekam z niecierpliwością na lipiec i emeryturę, będzie mi przysługiwał ulgowy i wtedy wrócę do karty na całą sieć. Tymczasem korzystam z uprzejmości Naszej Nowej Sekretarki, która się oferuje, że może mi pożyczyć to i owo i tak właśnie woziła mi Leviego wcześniej, a teraz tę praską dla dzieci.
Koniec bibliotecznej epopei.
A nie, jeszcze dla potomnych muszę wynotować, z których filii aktualnie korzystam. Otóż: biblioteka osiedlowa, na Królewskiej, na Sienkiewicza i na Krakowskiej (te są po trasie ósemki), a piechotką sobie dochodzę jeszcze do filii na Dietla. W przypadkach beznadziejnych jestem nawet w stanie dojść na Daszyńskiego, a w czasach pedałowania nawet się kiernęłam parę razy na Królowej Jadwigi, również na pogaduszki, bo tam obecnie kierownikuje pani Grażyna, która wiele lat spędziła na naszym osiedlu. Filii jest 56, więc jeszcze sporo przede mną 😁 Na przykład mogłabym któregoś roku uruchomić taki projekcik, że 56 filii na 52 tygodnie i z każdej coś pożyczyć 😂 Dobry pomysł, co nie? Pamiętam z czasów bytności na fejsie, że jeden chłopak realizował sobie projekt odwiedzenia wszystkich kin w Polsce! No, to dopiero jest wyczyn!
A teraz do książki. Przywiozła mi ją z nowohuckiego osiedla Nasza Nowa Sekretarka (niniejszym ustalam, że nazwy dla naszego obecnego pracowniczego zespołu będą: Nasza Nowa Sekretarka, Nowa Księgowa, Artystyczny i Derechcja) i rzuciłam się na nią (znaczy na książkę) jak szczerbaty na suchary, no bo Praga w końcu.
Oj, co za zawód.
Wiadomo, że ktoś taki jak ja tylko czyha na zmyłki w nazewnictwie czy topografii, skoro już jesteśmy w Pradze, ale przecież to nie jest mój jedyny cel. Wolałabym, gdyby powieść okazała się czytable. No niespecjalnie. To znaczy nie wiem, co na to target czyli dzieciaki, ale dla mnie duży knot.
Autor to jakiś harcerz, który postanowił iść w ślady Pana Samochodzika, sam się z tego podśmiewując zresztą. Naprodukował całą masę książek, a ta praska jest z serii Tajemnice i zagadki, gdzie każdy kolejny tom rozgrywa się w... no jasne, w innym europejskim mieście. Oczywiście nie mam pojęcia, czy pan Petek te wszystkie miasta odwiedził czy też posiłkuje się mapą i przewodnikiem, nieważne. Ważne że lubię, jak w powieści wszystko trzyma się kupy. A czy trzyma się kupy zdanie cała piątka starała się zerkać tacie przez rękę i przez ramię - gdy w aucie siedzą mama, dwie córki bliźniaczki i synek? Aż wróciłam do początku, przekonana, że przeoczyłam jakieś dodatkowe dziecko. Najwyraźniej w zerkaniu tacie przez ramię tata też bierze udział. Rodzinka wyrusza starym fordem do Pragi z okazji takiej, że tata dostał wynagrodzenie za publikację w amerykańskiej książce historycznej. Fajnie, że tak płacą - 5-osobowa rodzinka udaje się mianowicie prosto do Grand Hotelu Europa przy placu Wacława. Dobrze. Mama, choć naukowiec, za zabytkami nie przepada (za to jak każda mama ma zawsze przy sobie zestaw jedzenia i picia dla swojej trójki i podręczną apteczkę, nie wspominając o swetrach, gdyby się ochłodziło - trzech swetrach), 8-letnie bliźniaczki też do tej pory nie przejawiały takich zainteresowań, ale ze starszym o 2 lata bratem będą poszukiwać Golema, bo taką zagadkę zostawił im zwariowany dziadek, pracownik Ministerstwa Kultury i Sztuki (coś nam to przypomina, nie?).
Przyznam się, że takich mądrych dzieci to ja nie znam. Trzeba przeczytać teksty, które wygłaszają - przypominam: 8 i 10 lat. Tatuś też nie jest lepszy, bo ledwo się zatrzymają koło jakiegoś zabytku, ten recytuje zdania żywcem z przewodnika (nudnego przewodnika), typu, że dany budynek powstał w 1386 roku albo tu stał pomnik, który w 1879 roku przeniesiono na Wyszehrad. Albo że w Muzeum Narodowym schody są oświetlone kulistymi lampami (no, informacja niezwykle istotna, to w ogóle chyba jakiś fenomen - kuliste lampy, no coś takiego). Mama też jest wiarygodna: nikt z nich nie zna czeskiego, ale ona widząc szyld hotelu U Zlatých nůžek od razu wie, ze chodzi o Złote NOŻYCZKI. Akurat!
Bardzo mnie też zaciekawił następujący poranek rodziny. Uwaga, liczymy. O wpół do dziewiątej schodzą na śniadanie. W godzinę później wyruszają - samochodem - na drugą stronę Wełtawy. Samochód zostawiają na parkingu i jadą kolejką na Petřín. Tam wchodzą sobie na praską wieżę Eiffla, potem idą do labiryntu luster, następnie posilają się ciastkami i colą z mamy torby, dokładnie oglądają i opukują Mur Głodowy (długości kilometra), idą na piechotę Kampą i przez most Karola na Stare Miasto, spędzają chwilkę na placu Mariańskim, wreszcie dochodzą na Rynek Staromiejski i teraz słuchajcie: pora na obiad, mają 40 minut, jedzą ten obiad, jeszcze sobie fundują trdelniki na placu i oto... pięć minut brakowało do dwunastej, kiedy to będą mogli obejrzeć Orloja w całej krasie. Czyli dokonali tego wszystkiego do 9:30 do 11:55, w dwie i pół godziny!
Rany rany, jak ja bym chciała, żeby mi w Pradze czas też się tak rozszerzał i rozstępował!
W obliczu różnych nieprawdopodobieństw nie warto już chyba wspominać, że kościół Cyryla i Metodego, w którym zginęli spadochroniarze, znajduje się według autora na palcu Karola. To już nie wiem, w jakim przewodniku wyczytał.
Cytując pierwszą stronę: moje usta rozszerzyły się w uśmiechu niedowierzania 😂
Reasumując - to nie jest pragensie, które chciałabym w domu mieć.
Początek:
A' propos - Weronika, która rozparła się w samochodowym fotelu, siedzi z tyłu, razem z resztą rodzeństwa. Fordy mondeo mają z tyłu fotele? Tak pytam, z ciekawości...
Na kolejnej stronie mama otwiera usta, które przypominają teraz tunel pośpiesznego pociągu. Rozumiem, że tunel pociągu osobowego wygląda inaczej?
Słuchajcie, tam takie głupoty są co krok. Nie notowałam, bo szkoda czasu.
Koniec:
Wyd. Dookoła Świata, Kutno 2013, 182 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 15 grudnia 2021 roku
Dziś kolejna porcyjka (další várka) z krakowskich ulic. Poszukałam w internecie - geil znaczy zajebisty 😁 Nawiasem mówiąc, nie cierpię tego słowa.
Wiggle to poruszać, kołysać, huśtać (się). Dalej nie rozumiem.
Miałam dziś mówić o czeskich filmach, ale przypadkiem (jasne...) trafiłam na YT na dokument Michałkowa o Michałkowie - czyli syna Nikity, reżysera, o ojcu Siergieju, poecie - i obejrzałam na jednym tchu. Ta rodzina mnie fascynuje, nieraz sobie myślałam o tym, jakie to ważne przyjść na świat w takim, a nie innym środowisku, właśnie zainspirowana rodziną Michałkowów-Konczałowskich. A film OJCIEC (2003) to hołd oddany twórcy radzieckiego i rosyjskiego hymnu przez krąg rodziny właśnie, w 90-lecie urodzin. Siergiej Michałkow zmarł sześć lat później, ciągle w znakomitej kondycji intelektualnej. W filmie na pytanie, co jest najważniejsze w życiu, odpowiedział, że twórczość. Jest jeszcze drugi dokument, o mamie, obejrzę jak najszybciej.
Co do Nikity Michałkowa oczywiście trzeba jednak rozróżnić twórcę od człowieka, komu się może podobać jego poparcie dla Putina... ale Spaleni słońcem zawsze będą arcydziełem. Odkąd mam projektor i duży ekran obiecuję sobie do nich wrócić, ale z drugiej strony boję się, boję się okropnej migreny nazajutrz, bo zawsze się na tym filmie okropnie spłakałam 😥
I to by było na tyle, idę się myć i na nowo pakować, oczywiście mając nadzieję, że tym razem żadna błyskawiczna migrena hybrydowa mi nie przeszkodzi w wyjeździe do Dżendżejowa 😀 Pociung wedle nowego rozkładu jazdy jest nieco wcześniej. Do czytania zabieram czeski kryminał stary, niedawno kupiony (jestem w połowie), oraz coś po czesku, co już kiedyś czytałam i chcę sprawdzić, na ile się posunęłam językowo. Czyli same czeszczyzny aktualnie. Proč ne?
DOMOFON praski, ale międzynarodowy. A przy tym krzywy. Za to Tesla. Wulffa to bym się bała!
Jak zawsze Twe dni i zajecia sa ambitne i duzo ich. Jak temu radzisz nie mam pojecia a wychodzi Ci dobrze.
OdpowiedzUsuńDzisiaj przyjezdza do mnie pierwsza czesc gosci, ta z kotem, a akurat mam leniwy dzien, wcale mi sie nie chce robic ostatnich przygotowan.
No, ale wiesz - ja się jednak głównie własnym przyjemnościom poświęcam 😁
UsuńNie przepadam za gośćmi, bo to jednak wymaga pewnych gospodarskich umiejętności, których mi a; brakuje b/ szkoda mi na nie czasu...
A najgorsze są właśnie ostatnie przygotowania!
Tak sobie myślę, że to właściwie dobrze, że nie będę miała wnuków... Na pewno nie byłabym taką babcia, która zawsze czeka z jedzonkiem, ostatnim banknotem z emerytury odjętym sobie od ust etc.
😂😂😂
Kiepsko, może dlatego ktoś się pozbył? Bo generalnie wielu ludzi czyści swoje księgozbiory z niechcianych książek i nazywają to darami...a biblioteka nie z gumy.
OdpowiedzUsuńTramwajem lubiłam jeździć w Poznaniu, lepsze połączenia i szybciej, niż autem.
W naszym domofonie tylko dwa nazwiska, reszta się ukrywa...
Może tak, może nie...
UsuńGdy wczoraj szłam do tramwaju, pod tym pojemnikiem na odzież widziałam cały stos pudełek z puzzlami, scrabblami i czym tylko. Aż pożałowałam, że się spieszę na pociąg 😉
Trochę to dziwne, że biblioteka nie pozbywa się chłamu. Może nikt dotąd nie zwrócił na to uwagi?... U nas podobne "arcydzieła" wystawiane są do tzw. wędrującej książki i zawsze ktoś się na darmochę skusi. Zresztą sama z tej formy też korzystałam, ale udało mi się trafiać na niegłupie pozycje, z którymi chciałam się zapoznać.
OdpowiedzUsuńAle jak ma się pozbywać, skoro ludzie chcą to czytać? Nasz blogowa gospodyni aż głowę koleżance z pracy zawracała, żeby się tylko do tej książki dorwać :D
UsuńNo i chyba ogólnie jednak lepiej, jak się czyta chłam z biblioteki, niż wydaje na takie książki ciężko zarobione pieniądze.
Te argumenty mnie przekonują. ;)
UsuńTo jest przecież zawsze kwestia gustu - jednym się nie podoba, innym wręcz przeciwnie, więc trudno, żeby biblioteki się pozbywały. No i rację ma Dariusz, że - jak widać na załączonym przykładzie - niektórzy dużo zrobią, żeby się na własnej skórze przekonać o jakości 😂😂😂
UsuńI całe szczęście, że nie musiałam tego kupować, żeby przeczytać 🤣
Dobrej podróży i wesołego czytania (to jak wesołych świąt) 🎄🎄🎄
OdpowiedzUsuńJestem zadziwiona, jak lekko minął ten weekend wyjazdowy, nie było się czego bać. No, a najważniejsze, że już z powrotem w domku 😍
UsuńJestem zadziwiona, jak lekko minął ten weekend wyjazdowy, nie było się czego bać. No, a najważniejsze, że już z powrotem w domku 😍
UsuńNie ma jak w domku 🙂
UsuńZałożę się, że jaskiniowcy też tak mówili 🤣🤣🤣
UsuńA nie wygodniej z przystanku Kraków Bronowice z przesiadką na Głównym?
OdpowiedzUsuńBilet łączony liczony jest podług kilometrażu, zatem powinien kosztować mniej więcej tyle samo co z Głównego...
O tym nawet nie pomyślałam... i w ogóle - jak? Jak się to robi? Jak się ten bilet kupuje? Muszę sprawdzić na stronie chyba...
UsuńFaktycznie, jest taka możliwość 😀 Kosztuje tylko 2 zł więcej (gdy kupujesz z miesięcznym wyprzedzeniem, jak ja to zazwyczaj robię).
UsuńJedyne, co mnie niepokoi, to że mam 18 minut na przesiadkę na Głównym. A co, jeśli ten Regio się spóźni? Ale trzeba by może kiedyś wypróbować 😁
Do kupna biletów łączonych polecam portal https://bilkom.pl/
UsuńMożna tam ustawić minimalny czas przesiadki oraz wybrać przewoźników - polecam KMŁ (Koleje Małopolskie). KMŁ jeżdżą z Balic, to nie mają jak się spóźnić.
Jedyny problem to przystanek Kraków-Bronowice, który ma aż 4 perony na 2 poziomach - trzeba trafić na ten właściwy a KMŁ i Regio odchodzą z różnych...
Może wcześniejszy spacer dla obadania?
Obadam 😀 Bo byłam tam w dniu otwarcia, ale przecież nie sprawdzałam, gdzie co i skąd jedzie 😁
UsuńMasz rację, nie warto tego czytać. Naśladowca Nienackiego nieudany.
OdpowiedzUsuńJa się w każdym razie nie szykuję na żaden kolejny tom, choćby nawet z akcją w Krakowie był 😂
UsuńBa, powiem więcej, choćby był z akcją w Dżendżejowie!