środa, 27 maja 2020

Jacek Dehnel - Ale z naszymi umarłymi

Uważny obserwator naszego grajdołka z tego Dehnela...
Gość mnie ani grzeje ani ziębi, zdaje się wręcz, że nigdy nic jego nie czytałam (o, sorry, zapomniałam o Szymiczkowej) - a to wzięłam "na pandemię", bo na okładce przeczytałam o tej kamienicy w Podgórzu...

A gdy już zabrałam się za czytanie, dosłownie wybałuszałam oczy! Wszystko wydawało się tak bardzo aktualne i na czasie, że szybciutko sprawdziłam datę wydania (zeszły rok), bo myślałam, że to teraz, już w tym czasie siedzenia w domu :)
Bo co prawda rzecz jest o nieco innej zarazie, zarazie nacjonalizmu (i naszej polskiej pisowskiej rzeczywistości), ale trudno tego nie odbierać TERAZ w odniesieniu do pandemii.
Prześmiewcze, ale i mocno dołujące.

A język! Przyzwyczailiśmy się, że od języka jest u nas Masłowska. No nie tylko, okazuje się :)

Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, 316 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 24 maja 2020 roku


Z frontu robót
Skończyłam kolejny zestaw regałów, taki dobry, nie za duży :) Niedawno go pokazywałam w stanie sprzed kilku lat. Cóż, dziś jest dokumentnie wypełniony. Gdybym jeszcze pozbyła się tych gazet spod sufitu... ale nie potrafię. Jeszcze.

I zabrałam się za nieco większy zestaw. Przewidywany czas zakończenia - za 3 tygodnie. Potem jeszcze w kuchni - 18 dni. I zostanie najgorszy, koło łóżka, tam prawie wszędzie podwójne rzędy i konieczność przeorganizowania...
Gdyby nie to, że nigdy się nie upijam, to bym sobie taką akcję solennie obiecała na sam koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz