niedziela, 17 stycznia 2016

Rynek Główny 23. Historia krakowskiej księgarni 1610-2010


Piękny mamy niedzielny poranek, nieprawdaż? No, właściwie już popołudnie, ale nie będziemy się spierać o głupią godzinkę czy dwie. Słoneczko świeci (moja koleżanka z pracy jest tak wyrafinowana, że uwielbia jedynie deszcz, mgłę i zawieruchy, a słoneczny dzień napawa ją obrzydzeniem), śnieg pięknie blikuje, no jest cudnie. Zwłaszcza, że - wbrew swym paskudnym zwyczajom świętowania Dnia Brudasa w weekend - wstałam, umyłam się, ubrałam i udałam na wycieczkę pod hasłem Literacki Kraków. Co przyniosło mi szereg inspiracji. W internecie znalazłam, że jest na przykład Szlak Lema, Szlak Pilcha (ten mnie jakoś nie pociąga) i różne inne. Dałby Bóg, żeby na wiosnę czy w lecie też zwlec się z wyra i ruszyć w drogę.

Czy mówiłam, że z mojej Pragi nici? Zaglądam ci ja na stronkę tego przewoźnika, co to oferował podróż łączoną (autokar + pociąg), w nadziei, że można już zabukować na maj... a tu zonk! NI MA! Skończyło się! Padło na pysk! Ooooo, myślę sobie, tak łatwo mnie nie zniechencom! Nie kijem go, to pałką! Znalazłam na jakimś forum podróżniczym porady, jak to należy pojechać busem do Cieszyna, odbyć tam 15-minutowy spacer przez granicę na dworzec kolejowy po czeskiej stronie, kupić bilet na pociąg do Pragi i wio. I tego się będę trzymać... tyle że te rady były z 2003 roku... ale już mi wskazano pewnego młodego człowieka, który na Czechach i podróżowaniu się zna jak nikt, więc dopytam.

I jeszcze coś z życia nielotów. Wpadło mi do tego głupiego łba, żeby sobie sprawić drona. Nie że lubię puszczać latawce, ale wiecie, aparat foto i zdjęcia (oczywiście Krakowa) z lotu ptaka. Jednakże. Lektura paru artykułów w internecie mocno nadwątliła moje postanowienie. Cosik tam piszą o licencjach, podaniach o zezwolenie na odbycie lotu (z 5-dniowym wyprzedzeniem), opłatach i w ogóle nie nad ludźmi, nie nad domami, nie nad miastem. To kurna gdzie, nad łąką??? Ale po co????
No nic, doczytam, bo to może jakieś złudzenie apteczne :).


Czytam - mało. Malissimo. Ale widać tak trzeba, organizm się pewnie domaga zwolnienia.
Tę pozycję machnęłam tak na szybko, bo przygotowywałam sobie trasę Pitaval krakowski, do której postanowiłam włączyć zbrodnię naprzeciwko ratusza. Jest na ten temat (zamordowania kierownika księgarni Gebethner i S-ka, Ferdynanda Świszczowskiego) rozdział w znakomitej książce Pitaval krakowski Salmonowicza, Szwaji i Waltosia, ale skoro Matras (mieszczący się tam obecnie) sobie zafundował monografijkę, to zajrzałam i tam. Na temat morderstwa były zaledwie dwa zdania, za to Matras chełpi się mianem najstarszej księgarni w Europie. Może trochę na wyrost, bo faktycznie w 1610 roku w kamienicy pod numerem 23 w krakowskim rynku Franciszek Jakub Mercenich otworzył księgarnię (jako że budynek należał do rajcy Ludwika Kromera, zwano go kamienicą Kromerowską - z dużej litery, państwo autorzy!), ale już w 15 lat później żadnej księgarni w tym miejscu nie było, a od 1791 roku działała tu cukiernia Wielandta. I dopiero w 1872 wróciły księgi pod tę strzechę :)

Gebethner i S-ka działał jako filia warszawskiej księgarni od 1875 roku i znacząco wpływał na życie kulturalne w Krakowie. W okresie okupacji była tu czynna księgarnia niemiecka (Deutsche Buchhandlung), ale zaraz po wojnie do lokalu powrócił Gebethner - nie na długo jednak, bo wkrótce firmę upaństwowiono. Przez czterdzieści lat działał tu Dom Książki, pod kierownictwem Aleksandra Słapy, którego urokliwe wspomnienia z dzieciństwa i młodości można przeczytać w Kopcu wspomnień. No a w roku 1998 zagościł w parterowych wnętrzach kamienicy Kromerowskiej Matras.

Któremu mam za złe. Niesłusznie. Wszak oni sprzedają, ale ja nie muszę kupować. Tymczasem na mózg mi padło i kupiłam za ponad 70 zł Tate, jedziemy do Krakowa!, które w chwilę później można było nabyć gdzie indziej za złotych 40. Faktem jest, że od tej pory tylko oglądam tam książki, a kupować idę gdzie indziej :)




Wstęp im napisał prof. Krawczuk, więc myślę, że dostał spory rabat na następne zakupy :)

Początek:
Koniec:

Wyd. MWK Warszawa 2010, 96 stron
Z własnej półki (kupiona - oczywiście w Matrasie - 25 sierpnia 2011 roku za 5 zł)
Przeczytałam 7 stycznia 2016 roku




NAJNOWSZE NABYTKI

Się sfrajerowałam. Zobaczyłam w Króliczej Jamie pokaźną knigę o urządzaniu wnętrz i jako że interesuję się tematem, a ostatni raz KSIĄŻKĘ z tego działu nabyłam jakoś tak za PRL-u oraz jako że cena była przystępna (15 zł) - kliknęłam na KUP TERAZ.
Niestety, zakup okazał się nietrafiony. Albowiem album nie prezentuje różnych tam autentycznych mieszkań, tylko udziela porad, jak wymalować/wytapetować, jak uszyć pokrowce na fotele, jak ozdobić szablonem meble lub ściany i tym podobne. A ja do robótek ręcznych to mam te, no, dwie lewe.
Tak że postaram się jak najszybciej Mieszkanie twoich marzeń opchnąć.

A przy okazji wzięłam dwie pozycje z działu cracoviana. Podwórko rozpoznajemy, nieprawdaż?
Dycha cała.
Zaś Steny za piątkę... i do końca nie jestem pewna, czy już ich kiedyś nie kupowałam. Katalog mówi nie, ale to jeszcze nic nie znaczy :)

A tu coś miłego za 3 zet:
Z braku laku czyli nieistnienia na rynku historii kina rosyjskiego/radzieckiego całościowej. Może ktoś weźmie i napisze, ale na razie puchy.


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

Marnie, marnie. Tak się nastawiłam na coś w rodzaju slow living, że w rezultacie czas przecieka mi między palcami, a ja - w związku z tym, że do Lidla rzucili po długiej przerwie musujące Lambrusco - tylko piję wino, rozglądam się (z zadowoleniem) po moich półkach - nie martwiąc się zbytnio, kiedy ja to zdążę przeczytać, przeglądam sobie czasopisma wnętrzarskie, których ostatnio ponownie zrobiłam na Grzegórzkach spory zapas (nielegalnie, okazuje się - w jednym z nich znalazłam ostrzeżenie, że sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów czasopisma po cenie innej niż wydrukowana na okładce jest działaniem na szkodę wydawcy i skutkuje odpowiedzialnością sądową, no ale dobra, sprzedaż, a nie kupno), planuję mały remoncik. Bowiem w tym samym czasopiśmie znalazłam inspirację kolorystyczną - tak sobie właśnie machnę dwa kawałki ściany, farbą "Zapach Prowansji". Jako że malowanie i tylko malowanie, bez żadnych dodatkowych zmian, mnie nie rajcuje, postanowiłam również wymienić półki nad łóżkiem (Pan Stolarz jeszcze o tym nie wie, ale będzie miał robótkę) oraz wymienić drzwi do bieliźniarki. Lata temu robiłam szafę w sensie umocowania dwóch drążków między ścianą a istniejącą bieliźniarką i dokupienia drzwi, takich zwykłych, białych, lamelkowych. Powinnam była od razu zrobić takie same do bieliźniarki właśnie, ale nie miałam piniondzorów. Potem się okazało, że już takich nie można dostać. Teraz mam piniondzory i przypuszczam, że dostać znów można, ale jeszcze się waham, czy nie zrobić drzwi lustrzanych... Pytanie, czy chcę oglądać swoją podobiznę rano i wieczorem (szafa jest w nogach łóżka, może lepiej sobie darować takie traumy?). No, więc takie dylematy. Do wiosny może się zbiorę w sobie, podejmę decyzje i wezwę fachowców :)

W związku z powyższym obejrzałam jedynie:
1/ niemiecką komedię TO NIE MÓJ DZIEŃ (Nicht mein Tag), reż. Peter Thorwarth, 2014
Trailer:


Dobra, sama sobie jestem winna. Ale nie oglądałam niemieckich filmów od lat (z wyjątkiem może NIEBA NAD BERLINEM), więc sobie pomyślałam: komedia hm hm, zobaczmy to niemieckie poczucie humoru...

Pedantyczny i spokojny pracownik banku, Till Reiners (Axel Stein), jest znudzony swoim poukładanym życiem, a jego praca i drobnomieszczański styl życia działają mu na nerwy. Wszechobecny marazm odbija się także na małżeństwie Tilla. Sytuacja zmienia się, gdy na filię banku, w której pracuje mężczyzna, napada gangster, Nappo (Moritz Bleibtreu). Nappo, chcąc poprawić swoje finansowe położenie, dokonuje rabunku i porywa Tilla jako zakładnika.
5/10

2/ kolejne dwa odcinki (5 i 6) serialu rosyjskiego RIEŁTOR (Риэлтор), reż. Aleksandr Chwan, 2005
Diabli wzięli serial na You Tube (konto usunięte z powodu wielu powiadomień o naruszeniu praw autorskich przesłanych przez osoby trzecie)

3/ czeski film JEDNA RĘKA NIE KLASZCZE (Jedna ruka netleská), reż. David Ondříček, 2003
Cały film po polsku:


Standa jest pechowcem, przeznaczenie naigrywa się z niego, a on nie robi nic, by zapobiec nieszczęściom. Właśnie wychodzi z więzienia i ma nadzieję, że karta się odmieni i wreszcie wyjdzie na prostą. Jego były szef jest mu winien pieniądze, warunkiem otrzymania ich jest milczenie. Niestety spotyka Andrzeja, który jest jeszcze większym nieudacznikiem niż on sam. Próbują oni odzyskać pieniądze Standy od Zdenka. I tu napotykamy na kilka ciekawych postaci, mianowicie samego Zdenka (prowadzi wegetariańską restaurację, która jest tylko przykrywką), jego żonę (despotyczna maniaczka zdrowego życia) oraz dwójkę ich dzieci: syna (lubi przebierać się w ubrania siostry) i córkę (konstruuje ciekawe urządzenia, w jeszcze bardziej interesującym celu). Dochodzi jeszcze wątek prezentera telewizyjnego i jego córki, którzy odgrywają dość znaczną rolę w tej typowo czeskiej komedii.
6/10


Dobra, idę otworzyć następną butelkę. Jak się nie skończy w Lidlu to Lambrusco - wpadnę w nałóg. Z drugiej strony, czerwone wino działa odchudzająco... pod warunkiem, że nie zakąszamy. Więc do obiadu piję teraz wodę (ja! wodę! fuj!), a wińsko do... no, do komputera, do lektury, do projekcji :)

23 komentarze:

  1. Jak zwykle czujna w niedzielne popołudnie-jestem;)
    Mimo, że bardzo lubię książki pani Rolleczek (zwłaszcza Kochaną rodzinkę i Cesię), to Zaczarowana plebania jakoś mi nie podeszła i chyba nawet jej nie doczytałam.
    A te Steny, to o czym tak w przybliżeniu?
    I dlaczego Praga nie wypaliła? Już wszystko zajęte???
    Matras,hmmm...zna się, zna, jak to mówią niektórzy-z własnej autopsji;) brrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeze mnie też przemówił sentyment do dawnej Rolleczek... a no, zobaczymy, może jakoś się zmoże :)
      Steny oczywiście o wojnie. Cytuję ze skrzydełka: dzieje krakowskiej konspiracyjnej fabryki broni zwanej montownią nr 5. Są adresy :) więc dla mnie cenne, bo coś tam się może wykorzysta na Przewodniku (jeśli wreszcie się tam reaktywuję).

      A Praga, cóż, padł przewoźnik. To był z Czech niejaki LEO, który miał dowozić z Krakowa autokarami do Bohumina, a tam przesiadka na ichni ekspres. Jeszcze w zeszłym roku, gdy to odkryłam dzięki ulotce, wchodziłam na ich stronę, ale plan rezerwacji nie sięgał maja 2016. A teraz to już d... zbita. I nawet nie wiem dokładnie co i jak, google kierują do strony jakiejsiś o kolei, ale żeby przeczytać artykuł z archiwum, trzeba być zalogowanym, a żeby się zalogować, trzeba z kolei być prenumeratorem kolejowego czasopisma. I tak, o.

      Usuń
    2. A widzisz, to te Steny jednak dla mnie. Bo ja teraz to tylko wojna i wojna.

      Usuń
    3. Noooo, to by Ci się przydało to tomiszcze o losach pracowników UJ w czasie wojny :)

      Usuń
    4. Alma Mater w podziemiu? Ne cedat Academia?

      Usuń
    5. To też. Ale miałam na myśli to:
      http://toprzeczytalam.blogspot.com/2014/03/relacje-pracownikow-uniwersytetu.html

      Usuń
    6. O! Dzięki! Jakoś mi umknęło u Ciebie:)

      Usuń
    7. No raczej trudne do zdobycia:)

      Usuń
    8. Kupiłam to w Księgarni Akademickiej... o ile dobrze pamiętam, panowie sprowadzili na życzenie :)

      Usuń
    9. A to napiszę:) Wspominam panów jako niezwykle uprzejmych:)

      Usuń
    10. Bardzo! Trochę mi wstyd, że ich zdradziłam dla Bonito...

      Usuń
  2. Twoje zbiory książek o Krakowie oglądam z niekłamaną zazdrością. Gdzież tam moim marnym trzem, czy czterem książkom do Ciebie. Ale, że niedługo i ja zawitam do królewskiego grodu to może powiększę mój krakowski zbiór. A do Pragi to rzeczywiście nie powinno być problemu z samodzielną podróżą. Tym bardziej, że jak rozumiem masz niezbyt daleko. :) Osobiście preferują tylko takie podróże, tyle, że raczej lotem z uwagi na odległość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, jak się człowiek specjalizuje od lat, to trochę tego towaru nazbiera :)

    Co do Pragi to najważniejsze dla mnie - NIE jechać pociągiem przez całą noc, nie nadaję się. A lotów z Krakowa chyba nie ma. Ech, ja już w ogóle podróżować nie lubię, stara jestem i wygodna... żeby to nie była Praga (o której marzę od lat), to bym się nigdzie nie ruszyła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ci powiem, że mimo tego, że pasjami uwielbiam podróżować ostatnimi czasy robię się coraz bardziej wygodna (żeby nie mówić o wieku, że tu i tam coś strzyka) i wybieram coraz krótsze trasy, coraz mniej przesiadek i nie w nocy. Po ostatnim nocnym locie obiecałam sobie nigdy więcej lotów w nocy. Sprawdziłam, nie dowierzając, rzeczywiście nie ma bezpośrednich lotów z Krakowa do Pragi.

      Usuń
    2. No właśnie, Ty jesteś zawołana podróżniczka :) trochę to pocieszające, że nie ja jedna robię się coraz bardziej wygodna, żeby nie powiedzieć wymagająca. Jak sobie przypomnę tego stopa do Hiszpanii w studenckich czasach, to aż mi się wierzyć nie chce, że to byłam ja...

      Usuń
  4. Do Pragi jeździ Tiger Express (zdaje się, że to busy i autokary). Co prawda znam ich tylko ze słyszenia, ale może, może?

    pozdrawiam
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki wielkie, może to będzie TEN trop. Niestety, ich rozkład jazdy nie sięga na razie maja, ale poczekamy, zobaczymy.

      Usuń
  5. Z niemieckich polecam "Honig im Kopf". Po trzykroć warto!!!
    http://www.filmweb.pl/film/Honig+im+Kopf-2014-713568

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Honig im Kopf" jest już na liście, obowiązkowo, choćby ze względu na temat. Jak gdzieś jest starość, to ja się piszę :) Tak że jeśli nie w weekend, to w tygodniu. Dziś francuski.

      Usuń
  6. Jestem ciekawa Twoich wrażeń, ja się zryczałam, pośmiałam. Wszystko w jednym.

    OdpowiedzUsuń
  7. A Polskim Busem z Krakowa do Pragi się nie da? Na maj już powinny być rozkłady, a i bilety niedrogie można tam dorwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę. Już się napaliłam... ale weszłam na stronkę i okazuje się, że do Pragi nie ma :( Ale jest do Brna! Może by więc? A stamtąd już się pociągiem dojedzie w 3 godzinki :) No to idę sprawdzać dokładnie wszystko, diky!!!

      Usuń
    2. Nie mają jeszcze rozkładu na drugą połowę maja... ale wygląda na to, że TO BĘDZIE TO :)

      Usuń