Troszkę mnie wymęczyła ta Miodońska. Powiedziałabym, że, momentami, dość hermetyczna. Zwłaszcza wtedy, gdy mówi o ściśle polonistycznych sprawach. No ale to w końcu nie jest lektura dla wszystkich.
Ale co było interesujące? Opowieść o EGZAMINIE UNIWERSYTECKIM. Rozumianym jako rozmowa między studentem a profesorem.
Mój Boże... albo czasy już nie te albo rację mieli ci z nas, którzy twierdzili, że nasze studia to dalszy ciąg szkółki. Ja to zresztą do końca tak odbierałam.
Powiedzmy, że między mną a Miodońską jest różnica jednej generacji (urodzona w 1939), a jednak to cała przepaść. Wówczas jeszcze, gdy Miodońska studiowała, a potem zaczynała karierę pracownika naukowego, Uniwersytet wyglądał jednak inaczej.
Trochę więcej się tu spodziewałam krakowskich spraw, a tych jest niewiele. Właściwie tylko przedostatni rozdział, krótki w dodatku. Trochę o antykwariatach, bibliotekach. O zagęszczaniu mieszkań po wojnie. O prześladowaniu prywatnych sklepików i zakładów usługowych. O ogrodzie karmelitów. O wyludnianiu się centrum w ostatnich czasach.
Jeszcze jedna impresja, która pewnie zostanie mi w pamięci. Historia o tym, jak na studiach mieli przygotować jakiś materiał na ćwiczenia, jej wypadło o Wyspiańskim (w jakimś tam kontekście, bodajże funkcji didaskaliów), ale całkiem o tym zapomniała i dopiero koleżanka zagadnęła ją.
- Bardzo jestem ciekawa, co ty nam dzisiaj powiesz o tym.
NIGDY, ale to nigdy na moich studiach nie zdarzyło się, żeby ktoś z kolegów przejawił takiego rodzaju zainteresowanie... Zajęcia trzeba było odwalić i tyle.
Początek:
Koniec:
Wyd. Universitas Kraków 2013, 304 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 8 maja 2018 roku
Mam. Zaczęłam czytać i odłożyłam w okolicach setnej strony...
OdpowiedzUsuńNo wiesz! Myślałam, że akurat Ty, w związku z tym Wyspiańskim, to od deski do deski :)
UsuńKażdy człowiek ma swoją Historię, kiedy czytamy czyjeś wspomnienia, pamięć automatycznie podsuwa nam obrazy z naszego życia.
OdpowiedzUsuńZdzisław
No tak, to prawda. Czasem zresztą bywa, że to jedyna wartość książki ;)
Usuń