Uff, zdążyłam w kwietniu choć jedną po czesku książkę przeczytać :) Moje postanowienia coraz częściej spełzają na niczym. Gdy wracałam w sierpniu z Pragi z masą czeskich filmów, mówiłam sobie, że co tydzień jeden obejrzę... akurat... no nie udaje się.
Tłumaczę sobie, że nic na siłę, no nie dam rady zrobić wszystkiego, co bym chciała, nie skicham się przecież :)
Dwa razy w tygodniu kończę pracę o 20.00, raz wracam o tej samej porze z powodu kursu czeskiego. Jest już wtedy za późno dla mnie na oglądanie filmu, nie mogłabym usnąć. Co drugi weekend jadę do taty. No to co mi zostaje?
Kiedyś wszystkie weekendy będę miała wolne... ale im później, tym lepiej...
Tę książeczkę nabyłam online w ciemno, po tytule :) który oznacza "Chłopcy z libeńskiej wyspy". Libeň to dzielnica Pragi, kto czytał Hrabala ten wie.
Nie była tania, wyszło prawie 25 zł, ale to rzecz przedwojenna, potem już nie wznawiana, więc cena jest, jaka jest.
Nawiasem mówiąc, ciekawa sprawa - nigdzie w książce nie ma daty wydania! Tę podają jedynie internety. Za to jest adres drukarni - i to w "moich" okolicach, ul. Jaromírova 21 czyli Nusle. Coś mi się wydaje, że zapiszę do kapownika, żeby tam podejść i zobaczyć, co jest pod tym adresem dzisiaj. Wiem, mogłabym wrzucić adres w google maps... ale to nie to samo :)
Jest to literatura przygodowa dla młodzieży. Grupa chłopców, zainspirowana słowami nauczyciela, który zachęcał ich do czynienia dobra i tępienia zła, zakłada spółkę. Na początek chodzi o wzajemną pomoc i wspólne spędzanie czasu, ale wkrótce nadarza się okazja do wykazania się umiejętnościami śledczymi :) Bowiem chłopcy wpadają na trop podejrzanych cudzoziemców.
Akcja powieści rozgrywa się w trójkącie między Libnią, Vysočanami a Prosekiem. Oczywiście dziś te tereny wyglądają zupełnie inaczej.
Zerknęłam do najstarszej mapy Pragi, jaką posiadam, z 1979 roku, z czasów komuny. Szczęśliwie mi się uchowała z dawnych lat (jak to dobrze nic nie wyrzucać, nigdy nie wiadomo, co kiedyś pokochamy) i kiedyś znajdę czas, żeby prześledzić zarówno rozwój miasta, jak i zmiany nazw ulic :)
To jest fragment tej mapy z libeńską wyspą, która jest tak naprawdę półwyspem. Tam chłopcy zbierali się na posiadówki.
Z przykrością muszę wyznać, że tam nie byłam. O krok tak, ale na samej wyspie nie. I już bym leciała, ale plan na majowy pobyt w Pradze jest tak napięty, że wątpię, abym tym razem dała radę.
Tymczasem zajrzałam na hasło na Wiki i znów odkrycie - tam właśnie toczy się akcja komedii Jan Hřebejka z 2008 roku zatytułowanej U mě dobrý, a opartej na twórczości zmarłego niedawno Petra Šabacha. Więc znów inspiracje filmowo-literackie :) I tak w nieskończoność!
I krucafuks ja ten film mam!
No, dobra. Jak mi się dziś uda przy niedzieli, to obejrzę :)
/mówię "jak się uda", bowiem chyba wybiorę się na świąteczny dyżur do przychodni, a tam to i parę godzin można spędzić w kolejce/
I już plany uległy zmianie. Żizń :)
Ale ale - wrócę jeszcze do książki. Chyba trochę rozumiem, dlaczego nigdy jej nie wznowiono. Otóż w charakterze przestępców - szpiegów przemysłowych występuje dwóch Chińczyków (którzy czasem są nazywani Japończykami... czy tam na odwrót). To były czasy kryzysu, lata trzydzieste, i fabuła tutaj jest oparta na pomyśle, że przyjeżdżają cudzoziemcy wykradać tajemnice produkcji czeskiego kolorowego szkła, żeby je robić taniej u siebie i zalać rynki, a biedni Czesi popadną w jeszcze większą biedę.
No i niestety, taka książka wtłaczała w głowy młodzieży, że cudzoziemiec = zło.
Są i dość poetyckie fragmenty. Opisy, gdy zapada wieczór. Jakżeż - znowu - różna ta Praga sprzed 80 lat od dzisiejszej! "Nad miastem rozjarzyły się pierwsze światła. Dalsze okolice ciemniały. Tylko w kotlinie między Żiżkowem a Petrzinem rozlało się morze białych świateł ulicznych." A na przedmieściach ciemno.
Początek:
Koniec:
Wyd. Vojtěch Šeba Nakladatelství, Praha 1934, 117 stron
Z własnej półki (kupione w antykwariacie Anděl w internecie 9 listopada 2017 roku za 144 korony)
Przeczytałam 29 kwietnia 2018 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz