piątek, 18 września 2020

Michal Ajvaz - Morderstwo w hotelu Intercontinental

Wiecie co, to jest tak praska książka, że powinnam ją chyba mieć... Czeski realizm magiczny, albo wręcz właśnie praski realizm magiczny. 
Dziwne, bo na początku mnie to odpychało - ale potem wciągnęło bardzo.
To są właściwie trzy osobne książki, trzy różne formy wypowiedzi, bo i wiersze i opowiadania i powieść. Ale pięknie się to składa w jedną całość i myślę, że dobrym pomysłem było wydanie ich w Polsce razem. 
A najlepsze jest to, że zamówiłam to w bibliotece myśląc, że będzie kryminał 😎😎 No co, zgodnie z tytułem. 
Spotkała mnie duża niespodzianka. 
Jestem teraz bardzo ciekawa dwóch innych tytułów: Prázdné ulice i Lucemburská zahrada, która dostała najważniejszą czeską nagrodę literacką; może kiedyś wyjdą po polsku, w oryginale nie będę ich szukać, bo proza Ajvaza wydaje mi się zbyt trudna (jeszcze) językowo. 
Ajvaz był jednym z tych, co pisali do szuflady, ale po późnym debiucie poszedł jak burza.
Coś mi się kojarzy, że faktycznie tak jest z tymi kamienicami na Nerudovej ulicy... ale bardzo bym chciała kiedyś dostać się do środka którejś i stwierdzić to na własne oczy 😍
A gdybym mieszkała w Pradze, to pewnie natychmiast pobiegłabym na most Karola, żeby sprawdzić, czy są te drzwiczki czy ich nie ma...
Początek:
Koniec:
Wyd. Fundacja Pogranicze, Sejny 2005, 359 stron 
Tytuł oryginalny: Vražda v hotelu Intercontinental - Návrat starého varana - Druhé město 
Przełożył: Leszek Engelking 
Z biblioteki 
Przeczytałam 17 września 2020 roku 


NAJNOWSZE NABYTKI
Miesiąc bez paczki z Pragi miesiącem straconym, powiedziałam sobie i zrobiłam zamówionko. 
Ale, cholibka, trzeba naprawdę przystopować. Nie mówię NIE KUPIĆ NIC... ale tylko naprawdę wybrane rzeczy. Żadnego pożal się Boże "uzupełniania" zamówienia. 
Bo rezultat jest taki, że biorę coś nic o tym nie wiedząc, na czuja - i różnie to wychodzi. A miejsce na półce zajmie! 
Ha ha - na razie zajmuje miejsce na stole w kuchni, bo jeszcze nawet dobrze nie obejrzałam wszystkiego, a my przy obiedzie kulimy się z talerzem 😈 

Na zdjęciu poniżej jest właśnie klasyczny przykład nabycia czegoś, bez czego można się było obyć. Dwutomowa powieść z roku 1848. Było w dziale pragensie, nosi tytuł Praskie tajemnice, wydanie jest z 1925 roku, ledwie 55 koron - wszystko przemawiało za tym, żeby brać. No, ale na Boga, czy ja kiedykolwiek po to sięgnę? Podejrzewam, że nawet po polsku by mi się nie chciało czegoś takiego czytać 😢

To zaś, co jeszcze niżej, akurat cieszy. Piękny tom z serii o sławnych budowlach - i to z mojej ulubionej dzielnicy Nusle, tak że od tego się zaczął cały zakup.
Taki przewodnik po Hradczanach to właściwie powinien mi służyć na miejscu, a nie w Krakowie. Ja się powinnam z tymi całymi zbiorami przeprowadzić do Pragi i wtedy korzystać z nich jak należy! Szkoda, że to się nigdy nie stanie... 

 Z literatury pięknej nabyłam same znane nazwiska, przy czym jedno, tej Radki, bardzo współczesne. Ma ksywę "Viewegh w spódnicy". Zobaczymy, czy zjadliwe. U nas wyszła jedna jej powieść i zdaje się docenili ją czytelnicy.
A' propos zobaczymy - w październiku zaczynam swój siódmy semestr czeskiego (tu nie może się obyć bez klasycznego jak ten czas leci) i cieszę się, że przemy do przodu w zgranej grupce, ale modlę się, żeby kurs był online, jak na wiosnę. Strasznie mi się nie chce do miasta po nocy jeździć. 

Ostatnie zdjęcie - kryminał, pitaval, filmowo (z jednego serialu, którego do tej pory nie oglądałam, ale czuję, że będę: seriale bardzo rozwijają językowo). I jakiś tomik z sześcioma opowiadaniami z Małej Strany, zdaje się stary (wtórnie oprawiony), ale nie ma daty wydania.
No i tak. Zaczęłam co prawda wczoraj "Piotrek zgubił dziadka oko", ale teraz nabrałam ochoty na czeszczyznę. Chyba zmienię plany na wieczór 😀 

Dotarłam do końca pierwszego posta napisanego na nowym blogspocie - już skasowali możliwość powrotu do starego. Bardzo jestem zmęczona, idę sobie 😎

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz