Przyniosłam z knihobudki w ramach nienazwanego jeszcze projektu czytania różnych staroci, których nikt w naszych czasach na oczy nie widział 😁 Po przeczytaniu wrzuciłam nazwisko autora do wyszukiwarki, a tu co się okazuje - pisał kryminały! Głównie marynistyczne, co nie wiem, czy by mnie nie zniechęciło do ich czytania, gdybym się na nie natknęła... ale że ta okoliczność do tej pory nie zaszła, to nie ma problemu.
Prawie pół wieku temu pisano na skrzydełku to i owo, a dziś Wikipedia podaje dodatkowo, że w 1983 roku wstąpił do nowego ZLP czyli tzw. neo-zlepu (no niech mu ziemia lekką będzie), że kochliwy był najwyraźniej, bo miał trzy żony oraz że zmarł w 1988 roku w Szczecinie.
A co, jeśli chodzi o Balladę o człowieku spokojnym? Film mi się przypomina, Niespotykanie spokojny człowiek, ale to nie ma nic wspólnego z powieścią, której akcja dzieje się w 1945 roku na Ziemiach Odzyskanych. Czy one tak na długo odzyskane, nie wiadomo i para ludzi kiedyś tam wywiezionych na roboty, a pochodząca z Kresów, nie bardzo wie, co ze sobą zrobić i gdzie się podziać, tym bardziej, że ona jest w zaawansowanej ciąży. Zdecydowali załadować trochę bambetli na furmankę i jechać "do Polski". Ale historia ciągle się dzieje (tu znowu przypominają się Sami swoi), niedobitki niemieckiej armii grasują po lasach i dokonują nawet egzekucji swoich, jeśli podejrzewają ich o pomoc ruskim lub Polakom. Nie znasz dnia ani godziny, a tu kobita zaczyna rodzić.
Nie mam powodu zatrzymywać Ballady... w domu, choć nie było to złe. Ale myślę, że to rzecz dla tych co albo mają jeszcze dużo miejsca w biblioteczce albo interesują się tematyką: II wojna, powroty, Ziemie Odzyskane. Tu mam trzecie przypomnienie, że od dłuższego czasu marzy mi się powrót - do sagi niedoskonałej Nepomuckiej (tam też pojawia się ten temat), ale odkładam i odkładam, bo jak zacznę to wsiąknę na długo, to w końcu sześć tomów.
Początek:
Koniec:
Wyd. Pojezierze, Olsztyn 1977, 151 stron
Z knihobudki
Przeczytałam 16 października 2025 roku
Migawki ze spacerów. W ramach 3-godzinnego wyjścia imieninowego dwa razy chodziłam (a to w urzędzie a to w domu kultury) do toalety... hm to co będzie w zimie?
Zwiedzałam cmentarz, a tam jeden pogrzeb się skończył, drugi trwał, przy okazji zobaczyłam, jakie udogodnienia teraz proponują zakłady pogrzebowe 😉
Dzielny piechur, jak ja 😁
Najnowsze nabytki
czyli urobek z minionego tygodnia, z knihobudek rozmaitych, chyba pięciu, bo zlokalizowałam dwie nowe 😁
Srebrna odznaka jest do sprawdzenia, czy nie lepszy egzemplarz od mojego. Cztery sztuki z serii Biblioteka Klasyki Polskiej i Obcej: Baczyński do zamiany, Słowacki do sprawdzenia, czy jednak nie zostawić swojego, Kasprowicz nie wiem, czy mam, więc też do poszukania. Bakakaj na pewno do oddania, bo mój egzemplarz ma okładkę i stronę tytułową od Daniela Mroza, więc... Trzy cienkie to Kuroniowe przepisy. A w naszej budce objawił się też taki album na zdjęcia old fashion, żal było nie brać, bo mamy jakieś zdjęcia luzem, więc się je tam da. Album stary, ale nowy, dodam. Pamiętam, że mam gdzieś (gdzie?) te trójkąciki czarne do wklejania, przydadzą się 😁
Aha, i jeszcze taka lekturka obcojęzyczna. Ciekawa jestem, czy rozpoznacie język? Tak na pierwszy rzut oka kojarzyć się może z litewskim, nie?
We wtorek wybieramy się z bratem do Ojczastego. Co by tu sobie zabrać do czytania do pociungu? Może tego Raczkowskiego...















Odwiedziłam dwie budki wczoraj i nic, w antykwariacie kupiłam J. Winterson. Próbuję sobie przypomnieć polski kryminał dzielący się w latach 1970tych, nierozwiazana sprawa mordercy, jego syn nasladuje jego techniki, a zdolny komisarz odkrywa sprawę po latach. Nic więcej nie pamiętam więcej pewnie nigdy nie odkryję co to za książka.
OdpowiedzUsuńNie znam, nie wiem, nie orientuję się, zarobiona jestem 😂 Jest taka strona klubmord.com o kryminałach milicyjnych, ale to byś pewnie musiała czytać po kolei wszystkie recenzje, żeby znaleźć...
UsuńMnie się z litewskim nie skojarzył, śpiewność tu bardziej taka śródziemnomorska. Esperanto?
OdpowiedzUsuń"Ballada o człowieku spokojnym".... 151 stron (uparta jesteś! :D ) zachęca. Jeśli egzemplarz nie bardzo zaczytany, a nadal w twoich rękach - dorzuć na moją kupkę :D Jak się uzbiera pięć będziemy finalizować :P
Nekrolog - no bez przesady, żeby aż tak infantylnie... A podobne udogodnienie przy pogrzebach (o ten namiot ci chodziło?) to u mnie funkcjonuje już od dawna.
Wiedziałam, że Ty to akurat zakwestionujesz, ten litewski, z wiadomych powodów 😂
UsuńOd razu uparta... raczej konsekwentna 🤣 Na kupce jest Zapolska, ale nie pamiętam, co było na początku... na pewno odłożyłam...
A moim zdaniem nie jest infantylny, tylko ciepło-rodzinny, najwyraźniej używali w rodzinie takich określeń i to mi się podoba, że nie myślą w stylu "co ludzie powiedzą".
Taki baldachim widziałam na pogrzebie osoby bardziej publicznej, natomiast pierwszy raz na takim "zwykłym". Ale w sumie gdzie miałabym widywać, nie chodzę na pogrzeby od bardzo dawna - najpierw nie pozwalała praca, potem sytuacja w domu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCoś się nie udało, wiec jeszce raz:
UsuńNa dole kupki powinno być coś skandynawskiego (?) o patologii, do której poczułem powinowactwo...
Już mam: Peter Seeberg - Ptaki niebieskie...
W sumie jak już buszujesz po tych knihobudkach, to możesz się rozglądać za dramatami, bo może akurat coś będzie dla mnie. A z konkretnych autorów za krakowskim poetą i prozaikiem Adamem Augustynem.
Ach tak, faktycznie, Ptaki niebieskie, ok.
UsuńCo znaczy "za dramatami"? W sensie sztuk teatralnych, obojętnie czyich?
Obojętnie to nie, ale jest większa szansa, że się zainteresuję niż przypadkową powieścią :)
UsuńNo dobrze...
UsuńRzeźba - i duża, i malutka- bardzo sympatyczna!😉
OdpowiedzUsuńTa malutka to dziecięca zabaweczka, dziecko może zgubiło, a ktoś postawił na chodniku 😉
UsuńEsperanto. Ziuta (miłośniczka opery).
OdpowiedzUsuńTak jest, Ziuto!
UsuńZabrałam, żeby spróbować odcyfrować, ale widzę, że nie będzie to łatwe...
Od razu rozpoznałem język Esperanto. Dla ciekawości: George Soros nie tylko mówi językiem esperanto, ale był on używany w jego domu i dlatego jest on rodzimym użytkownikiem (native speaker) tego języka.
OdpowiedzUsuńJak widzę w Polsce coraz więcej napisów, szyldów i reklam w języku angielskim to myślę, że minie jeszcze parę pokoleń i w ogóle nie będzie potrzeba się uczyć angielskiego, bo upodobni się do polskiego języka i z nim pomiesza. Jednakże zawsze zastanawiałem się, jak takie angielskie słowa, nazwy czy zwroty wymawiają osoby nie znające tego języka--bo jakby nie było, wymowa angielska nie jest akurat taka logiczna i prosta, nawet dla "native speakers".
Pamiętam, że gdy do PRL-u weszła Coca-Cola na początku lat 70. XX w., to niektórzy wymawiali tę nazwę w wersji polskiej, "Cocacola". Wówczas to był jeden z bardzo nielicznych wyrazów angielskich, które powszechnie się widziało. Również weszło w użycie słowo "hamburger", pojawiło się mniej więcej w połowie lat 70. ub. wieku--w Warszawie w Śródmieściu otworzono restaurację "Smak", serwującą właśnie hamburgery w stylu amerykańskim (chociaż daleko im było do tych z USA) i poszedłem tam po raz pierwszy z ojcem. Chyba też wtedy po raz pierwszy spotkałem się z ketchupem-który ma kilka odmian wymowy i pisowni.
Właśnie usiłuję sobie przypomnieć, jaka to ludowa nazwa istnieje na sieć sklepów Auchan. Tu akurat wchodzi w grę francuski, ale to jeszcze gorzej 😁 Niewątpliwie spotkałam się z wymową dokładnie tak, jak się pisze.
UsuńCo do ketchupu, to mnie osobiście wymowa 'keczap' wydaje się pretensjonalna (choć prawidłowa) 🤣 i zawsze mówię 'keczup'. A co!
Ale klasyka to 'ace piorun dece' 🤣🤣🤣 Uwielbiam!
Haha, ja do tej pory (w głowie) mówię Awon (kosmetyki Avon), Prince Polo (tak jak się pisze), Lewis (Levi's) I Kerfur. Co ciekawe, niby wiedziałam, jak się prawidłowo wymawia, ale każdy mówił źle, to i ja😅 Mówiąc te nazwy na głos muszę się pilnować
UsuńNawet mi nie przyszło do głowy, że Avon się wymawia inaczej 😂 A przecież ciągle w domu używamy powiedzenia "chcesz coś z Avonu?"
UsuńPrince Polo - podstawa 🤣
Jako że nie znam języka francuskiego, pewnie też wymawiałbym francuskie nazwy w polskim (lub angielskim) wydaniu. Zresztą muszę się przyznać, że nawet nie potrafię wymówić nazw niektórych miast w prowincji Quebec.
UsuńPoza tym wymowa tego samego wyrazu może być kompletnie odmienna w różnych krajach. Dla przykładu podam dwa wyrazy pochodzenia niemieckiego, które często się pojawiają w Ameryce Północnej--Weber i Schlage. Ja je raczej wymawiam w/g zasad niemieckich (veber i szlage), natomiast w Kanadzie ich wymowa brzmi "łeber" i "szleig". Słyszałem też niejednokrotnie, jak nazwisko Tuska wymawiano tutaj jako "task".
Ha ha, to mi przypomina, jak opowiadałam polsko-francuskim znajomym, że oglądałam film (francuski) pod tytułem "Monsieur Klein" i wymówiłam oczywiście z niemiecka 'klajn' - ależ to było śmiechu 😂 bo Francuzi oczywiście po swojemu 'klę'!
UsuńMój kuzyn też się zastanawiał kto to Szwarceneger, bo jako Amerykanin zna Słorcenega czy jakoś tak
UsuńO nie 😂😂😂
UsuńTegoż autora miałam w bibliotece Kawalera Maltańskiego, ale nie czytałam.
OdpowiedzUsuńChmielewskiej Traktatu o odchudzaniu nie znam...
Wypatrzyłaś sporo ciekawostek, niczym na spacerach po Pradze:-)
Z gatunku płaszcza i szpady - o nie! Toż ja trzymam do tej pory "Trzech muszkieterów" z nadzieją, że po -dziestu latach do nich wrócę... i jakoś nie wracam 😂 Ale sukces, bo wydałam francuską wersję!
UsuńTej Chmielewskiej też nie znam, ale wiadomo, że w ostatnich latach była ekspertką od wszystkiego, więc wzięłam to raczej do przeczytania i oddania.
Jakoś spacerując po Krakowie nie mam tego uczucia euforii, które mi towarzyszy w Pradze. A przecież kiedyś Kraków to było to najukochańsze. Ileż spacerów i miejsc odłożyłam na czas emerytury... A dziś znów wytypowałam do wydania kilkanaście cracovianów 😉
Esperanto, nie wiedziałem, że tam używa sie. tyle apostrofów i innych ptaszków nad literami.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiedziałam i bardzo mnie to zaskoczyło!
UsuńPrzeczytać 150 stron w jedno popołudnie to może nie jest wyczyn, ale rzecz rzadko spotykana. Esperanto poznałem przy użyciu translate.google.com Polecam jako słownik na przemian z deepl.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nieryba
P.S.
Są już jakieś plany na zimę przy waszym zalewaniu się czy macie tę gehennę przeżywać o mrozie i wodzie?
Nie nie 😁 To moje "przeczytałam 16 października" oznacza jedynie, że wtedy skończyłam. Choć oczywiście nie byłoby to ogromnym osiągnięciem... ale czytam teraz jedynie trochę do poduszki, reszta dnia jakoś zagospodarowana okrutnie.
UsuńCo do zalewania, to ho ho, daleko do rozwiązania problemu. Akurat dziś byli ze Spółdzielni na wizji lokalnej. W zeszłym tygodniu zaniosłam tę naszą petycję, bo zebraliśmy zgody (na udzielenie dostępu) wszystkich lokatorów z pionu. Są pieniądze, jest chęć, ale oczywiście tego się nie robi na już. Znaleźć wykonawcę, wstawić pozycję od przyszłorocznego (!!!) budżetu itd.
Przy okazji dowiedziałam się, że tył w ubikacji (za którą jest pion) do totalnej rozwałki. Po 12 latach od remontu nie znajdę już nigdzie takich płytek. Tak że trzeba będzie wykombinować coś - nie wiem - może kontrastowe płytki albo co. No, ale nic to, trudno, najważniejsze to wreszcie zrobić koniec z zalewaniem!
U mnie przy awarii toaletowej (nie pytaj!) fachowiec elegancko ściągnął płytki i udało mu się tylko uszkodzić jedną z zabudowy wokół zbiornika spłuczki (podwójnego, bo obok jest bidet). Po wszystkim okazało się, że wystarczyło rozebrać zbiornik i wymienić jedną uszczelkę, którą uszkodziłem kostką do... czyszczenia zbiorników od spłuczek. Zebrał się osad, wykrzywił gumę uszczelki, nie pozwalając zamknąć się mechanizmowi.
UsuńTakże jest wyjście. Najprościej i najtaniej (jeśli płytki są odpowiednio położone na regips) elegancko je wyciąć, ale jeśli to nie jest ścianka regipsowa to marnie to widzę. Jednakowoż jest to robota dla dłubaka i niewielu podejmuje się recyklingu płytek.
Pozdrawiam - Nieryba
Nie wiem, jaka to jest ścianka, możliwe, że tak jak mówisz - to jest sedes podwieszany, czyli za tą ścianką jest konstrukcja do podwieszenia plus zbiornik spłuczki. Skoro piszesz, że da się, ale jest to dłubanina, no tom ciekawa, czy znajdzie się ktoś cierpliwy... W piwnicy są jakieś resztki z remontu, ale na pewno nie ma aż tylu płytek: pięć plus pięć połówek (w tym jedna rewizyjna, czyli do uratowania bez problemu, bo zdejmowana) czyli w sumie 5 + 2 = 7, ale obok są jeszcze dekory w ilości 3 i pół - a te pewnie były kupowane na ścisłe wyliczenie... Powinnam chyba iść do piwnicy i spróbować się dokopać do pudełka... wiedziałabym na pewno.
UsuńNo jeśli podwieszany to 90% pewności, że da się zdjąć. Przypuszczam, że to jakieś 1-3 godziny roboty. I nie jest to chyba trudne. Gdyby nie to, że daleko to dałby Tobie numer do "mojego" fachowca.
UsuńPozdrawia - Nieryba.
Trochę nadziei dajesz... Tak czy siak warto by sprawdzić w piwnicy, na czym stoję. Nad czym moje książki stoją 😂
Usuńsklepy Auchan to powszechnie "oszołom" mMa
OdpowiedzUsuńWłaśnie, oszołom 🤣🤣🤣
UsuńA ten esperanto to myślałam, że nas bierzesz pod włos i to jakiś język afrykanski lub azjatycki zapisany alfabetem łacińskim zamiast "robaczkami"😆
OdpowiedzUsuńHe he. Mnie samą bardzo to zaskoczyło!
Usuń❤️😘❤️
OdpowiedzUsuń