piątek, 20 listopada 2020

Ja, My, Oni. Teresa Torańska w rozmowie z Małgorzatą Purzyńską

Wychodzi na to, że ja Torańskiej w ogóle nie czytałam. Znaczy reportaże gazetowe tak, ale już, żeby książkę jakąś, to nie. Po przeczytaniu tej rozmowy z nią stwierdzam, że warto się bliżej zapoznać z jej dorobkiem - właśnie, może nie znam, bo to jednak o polityce, a od tego się trzymałam z daleka do tej pory.

Nawet nie szukałam w katalogu biblioteki, co tam mają - i słusznie, bo w związku z tym, co niżej (wymiana dysku w laptopie) jest taka sprawa: najprawdopodobniej stracę wszyściutkie książki, które sobie odłożyłam na wirtualną półkę, do wypożyczenia na zaś. System biblioteczny nie przypisuje ich do konta, tylko do komputera.

Najpierw trochę (również wirtualnie) sobie popłakałam z tego powodu, a potem pomyślałam, że zgodnie z zasadą nie ma tego złego - może i lepiej. Dosyć tych bibliotek!

😀

Swoje trzeba czytać przecież!

Początek:
Koniec:

Wyd. Agora SA, Warszawa 2013, 149 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 10 listopada 2020 roku 

 

Zaniosłam laptopa do serwisu, dałam się namówić na jakiś superszybki dysk, jak mi go zainstalują, będzie ponoć komp hulać jak ta lala. W sumie nie wiem, czy mi było potrzebne to hulanie, ale niech już będzie. Tymczasem miałam przez chwilę o wiele więcej czasu, nie tracąc go w domu na internety - ale zaraz się rozszedł po kościach, ja doprawdy nie wiem, jak to robię 😓 Nawet nie czytam, ot, jedną książkę od poprzedniej niedzieli miętoszę i tyle. 

Od tygodnia męczy mnie sytuacja mojej znajomej, z którą byłam w zeszłym roku w Pradze. Nie jest to żadna przyjaciółka, dużo miałam do powiedzenia po tym wspólnym pobycie, jaka to dziwna osoba (choć - kto z nas nie jest dziwny), ale teraz dopiero widzę, że sporą część tych dziwności można przypisać chorobie, a za to już nikt nie ponosi odpowiedzialności. Ona już wtedy mówiła, że ma problemy z głową, ale narzekała raczej na pamięć tylko, że słów zapomina. 

Teraz się okazuje, że jest jak najbardziej zdiagnozowana (być może o tym nie pamiętała właśnie) - ma demencję. Ale nie to jest głównym problemem, tylko rak. W lecie mówiła, że znaleźli dwa guzy w płucach, że będzie miała radioterapię (a ma już za sobą - przed 20 laty - historię onkologiczną) i że musi sporządzić na wszelki wypadek testament na rzecz bratanka, który jej pomaga i objeździć z nim różne banki, gdzie ma poutykane lokaty i inne, żeby go do nich upoważnić.

Tydzień temu zrobiono jej operację - tym razem mówiła o guzach na kręgosłupie. Udało mi się wydębić od niej telefon bratowej i to, co usłyszałam, powaliło mnie. Właśnie demencja, ale przede wszystkim przerzuty - płuca, kręgosłup, tchawica. Ta operacja była dlatego, że guz (nieoperowalny) tak naciskał na krąg, że go złamał, umocowali ten krąg śrubami, a sam guz jedynie "odkleili". 

No i wypchnęli już ze szpitala. Ma terminy na kolejne radioterapie, ale z tego, co mówiła bratowa, sprawa jest pozamiatana w gruncie rzeczy. Gdy mieli ją wypisywać ze szpitala, trwały gorączkowe ustalenia, co zrobić, bo ona jest osobą samotną (brat nie żyje, rozwiedziony mąż mieszka za granicą, dzieci nie mieli). Najlepiej byłoby zatrudnić jakąś kobietę, która by u niej zamieszkała i się opiekowała. Pieniądze przecież ma (całe życie ściuboli i oszczędza na wszystkim; patrzyłam wtedy w Pradze na to ze zgrozą, ale wydedukowałam, że wynika ta mania sknerstwa z biednego dzieciństwa). Pytam, czy załatwiła te sprawy z upoważnieniem chłopaka, żeby można było sięgnąć do banku. A bratowa:

- Ależ skąd! 

Od lata, rozumiecie???

- Ona uważa, że wszyscy ją chcą okraść, albo i zabić. 

Jak boniadydy, myśli, że do grobu je zabierze???

Na razie stanęło na tym, że przyjechała siostra (z którą były skłócone) i się nią zajmuje od 2 dni. Wczoraj bratanek przywiózł z wypożyczalni chodzik i odbyła pierwszy spacer po mieszkaniu. 

Ciągle o tym wszystkim myślę, choć przecież nie jestem ani rodziną ani przyjaciółką, i córka mnie opieprza, żebym sobie nie brała do głowy...

3 komentarze:

  1. Pod koniec lat osiemdziesiątych czytałam zbiór wywiadów z dygnitarzami PRL pt."Oni" Świetne pióro autorki,perfekcyjnie przygotowanej do rozmowy. A teraz kończę biografię Goldy WEBTencer"Jidisze Mame". Wspaniała biografia wspaniałej osoby z Łodzią w tle. Gorąco polecam.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie słyszałam tego nazwiska. Co do Łodzi - zbieram się i nie mogę zebrać do obejrzenia po wielu wielu latach "Ziemi obiecanej"...
      O "Onych" sporo się w tej rozmowie mówi, to nie były łatwe spotkania, ale Torańska miała chyba dar nawiązywania kontaktu, który nie każdemu jest dany.

      Usuń
  2. Oczywiście, chodzi o Golde Tencer pozdrawiam. T.

    OdpowiedzUsuń