niedziela, 17 listopada 2024

Wojciech Żukrowski - Córeczka

Wzięłam z knihobudki zwabiona tytułem. W sumie nie znam Żukrowskiego - Kamiennych tablic nigdy nie czytałam, a gdy widzę, że to powieść polityczna, to tym bardziej nie zamierzam. Życiorys miał pokręcony, a Córeczka wyszła w czasach stalinowskich i cóż, w kilku miejscach autor oddaje papieżowi, co papieskie, chwaląc nowy ustrój. 

Niemniej jednak podoba mi się ta książka, bardziej niż powieść - zbiór opowiadań, złączonych osobą dziecka, tej Basi, która pojawiła się w życiu pisarza i jego żony i za którą teraz są oboje odpowiedzialni (choć Jan zawsze marzył o córeczce z płomiennie rudymi sterczącymi warkoczykami, którą ubierałby na turkusowo, ale i ta też da się kochać) i osobą pisarza, który ma podpisane umowy, czas płynie, ale trudno mu się zabrać na serio do pisania - kryzys twórczy? zwykła to rzecz, chyba tylko Kraszewski i Balzac go nie przeżywali. O ileż przyjemniej jest patrzeć za okno na drzewa i ptaki czy pójść z Basią do zoo! Jako osoba przyziemna i praktyczna zastanawiałam się nawet, czy do wrocławskiego ogrodu zoologicznego był wolny wstęp w zaraz powojennych latach, bo Jan z córeczką są tam prawie codziennymi gośćmi, ale potem była mowa o kasie przy wejściu i biletach (dla innych). Przyjazne układy z dyrektorem zoo niewątpliwie były, bo książka została mu zadedykowana 😀

A więc córeczka, pisanie, życie małżeńskie, uważna obserwacja otoczenia, sąsiadów, pracowników zoo, . Zwykłe sprawy, powszednie życie. Ale powiem Wam, że bardzo mi się Córeczka spodobała i zostawiam ją sobie. Piękny, ogromnie bogaty język w opisach przyrody, trochę humoru. Polecam.


 Początek:


Koniec:


Wyd. Czytelnik, Warszawa 1981, 126 stron

Seria Kolekcja Polskiej Literatury Współczesnej

Z własnej półki (przyniesione z budki na Orlenie 30 października 2024)

Przeczytałam 16 listopada 2024 roku

 

A teraz o biblioteczce, tej "mojej". W zeszłą niedzielę przyjechał Szyszkodar z nową dostawą (część do mnie do domu, część od razu do niej). Załadowana po brzegi, moja córka - zła, że niby nikt teraz już nic nie może przynieść, bo nie ma miejsca 😂

Bowiem córka się wciągnęła jak diabli, też chodzi codziennie sprawdzać, co się pojawiło, bierze, co jej tam w duszy zagra, ale przynajmniej ona czyta. Czyta i na drugi dzień odnosi. A ja - nędza z tym moim czytaniem. Jak pomyślę, że od lat odkładało się na emeryturę tyle lektur, a teraz jest gorzej niż było, to mi się słabo robi. Gdy pracowałam to przynajmniej czytałam w drodze do i z pracy, a teraz... szkoda gadać: w ciągu dnia absolutnie nic, wieczorem przed samym spaniem chwilę, ale już jest 23.00 i trzeba gasić i to tak. Jutro poczytam więcej. Akurat.


 

Ale nałóg sprawdzania co parę godzin biblioteczki jest. Jeśli wychodzę do sklepu rano, to najpierw tam - i od razu widać, jak urzędowano.


 

Więc co ja robię? Zabieram się za porządki 😂 To jest silniejsze ode mnie, muszę natychmiast równo poustawiać, czasopisma do czasopism, książki do książek, ordnung muss sein.

 

Zabrałam sobie "na Pragę" serię Poczytaj mi mamo, którą ktoś dołożył, w maju będziemy przerabiać 😁


 

A tę oto pozycję po angielsku znalazłam na półce z gratisami w Jordanówce i gdzieś tak za pół roku się z nią spróbuję zmierzyć (jeśli to nie jest zbyt optymistyczne założenie).


 

Zastanawia mnie, że ludzie przynoszą do budek całkiem nowe, porządnie wydane książki. W związku z tym uruchomiłam projekt: chcę się przekonać, ile takich książek pojawi się w ciągu miesiąca - czyli jak szybko można sobie zorganizować własną biblioteczkę z nowościami. Zabieram je teraz i odkładam na stosik u siebie i czekam na koniec projektu za 3 tygodnie 😂 Będziemy wtedy miały co wynosić!

Znowu kupiłam trolle 🤣 To już naprawdę ostatnie... no nie mogłam się im oprzeć, zwłaszcza że je sprzedawali w Pepco po dysze 😉 Kiedyś, gdy kanapa wróci na swoje miejsce (rozumiemy się?), i one będą miały swoje. Słowo harcerza, więcej nie kupuję!


 

Tymczasem taką dekorację zrobił u siebie Ojczasty 😁 Pisałam już, że nieraz coś mu się śni, niby wstanie, że się obudził, ale dalej jest w tym śnie. Tym razem obudziły mnie jakieś szelesty. Siedział na łóżku i obracał w tę i we wtę rolkę papieru toaletowego. Zapalam światło, próbuję gestem zapytać, o co chodzi, ale nie zwraca na mnie uwagi. W końcu podnosi się, doczłapuje te dwa kroki do etażerki i zawiesza tam ten papier, po czym zadowolony wraca do łóżka 😉 Sto pociech, gdyby nie to, że on sobie idzie chrapać dalej, a ja już mam przekichane... Ja się nie dziwię, że w DPS-ach przywiązują pensjonariuszy do łóżek.

No dobra, czas mu robić kolację, zmiatam stąd.



Czwartek: 11.898 kroków - 7,6 km

Piątek: 10.708 kroków - 6,3 km

Sobota: 7.636 kroków - 4,1 km

45 komentarzy:

  1. Pies trącał "Kamienne tablice" - nie czytałaś nawet "Porwania w Tiuturlistanie"?

    Zestaw książeczek "Poczytaj mi mamo" bardzo ładny - klasyka, a nie takie straszne coś do krzywdzenia dzieci i deprawowania im gustu, co miałaś ostatnio :D

    Taka biblioteczka plenerowa ma sens dopóki ktoś nad nią czuwa i dba o porządek. Czyli dobrze, że masz to natręctwo z układaniem książek. Przyklaskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porwanie pewnie w szkole, ale kompletnie tego nie pamiętam, nawet nie miałam własnego egzemplarza.

      Czasem mi trochę szkoda, ale jednak bezlitośnie wyrzucam z niej (i innych, które są pod moją opieką) śmieci. Czyli na przykład książki bardzo zniszczone, z urwanymi okładkami etc. Niektórzy myślą najwyraźniej, że to "skup" makulatury...

      Usuń
    2. Niestety takie biblioteczki pozbawione opieki mają właśnie tendencje do przekształcania się w skupisko makulatury. Mam tylko nadzieje, że nie jesteś nadmiernie bezlitosna w swojej ocenie zostawianych książek :D

      Usuń
    3. Nadmiernie na pewno nie, bo mi zawsze szkoda 😂

      Usuń
  2. W. Żukrowski - bardzo mi się podobał.
    Porwanie w Tiuturlistanie czytałem w szkole podstawowej i coś tam pamiętałem jeszcze do wczoraj. Kamienne Tablice bardzo mi się podobały.
    Angielska książka - My Diary - pamiętnik aktorki - wbrew pozorom to może być ciężka lektura. Osobiście polecam książki typu fikcja pisane przez renomowanych autorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz 😁 To pisała 10-letnia dziewczynka o tym, co w domu, co w szkole, co na planie filmowym - więc nie przypuszczam, żeby to była bardzo ciężka lektura. Otwieram na chybił trafił - opowiada, jak poszła z ciocią do zoo i chciała karmić ptaki, ale niegrzeczny chłopczyk jej zasłaniał czy coś w tym stylu 🤣

      Usuń
    2. Trwam przy swoim - według mnie trudniej jest zrozumieć dziecko niż osobę, która posługuje się poprawnym językiem.

      Usuń
    3. Generalnie masz rację - w sensie, że mylnie się uważa, iż książki dla dzieci w obcym języku mają być łatwiejsze. To fakt nie.

      Usuń
  3. Kamienne tablice czytałam, nawet doczekały się ekranizacji, Córeczki jakoś nie złożyło się przeczytać.
    Nie mam żadnego krasnala, chyba czas zakupić!
    U nas na regałach pustawo, nie ma co porządkować!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że była ekranizacja (też nie widziałam, to już były czasy moje studenckie, brak dostępu do tv, a do kina na polskie filmy się nie chodziło 🤣) i że w niej grała ta para: Chamiec i Łącz.

      Usuń
  4. Oj - mam tak jak Ty z poprawianiem nierownego. Drazni mnie na przyklad stos recznikow ulozony okraglym brzegiem do frontu a ktos niechlujny dolozy nastepny inna strona. W bibliotece gdy szukam ksiazek to najpierw wyrownuje caly rzad pod linijke. Czasem nawet znajduje jakas zaplatana w zlym porzadku alfabetycznym to przenosze. W sklepach, oprocz tego ze gdy ogladam jakis ciuch i rozloze go to kladac spowrotem skladam w kostke, podnosze zabawki czy slodycze stracone przez dzieci co powinna robic mamusia a nie robi.
    Wcale sie wiec nie dziwie Twemu uporzadkowaniu szafki tym bardziej ze to Twoje "dziecko".
    Ze zdjecia widac jakim jest wielkim sukcesem, gratuluje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy tak samo 😁 Z tym, że czekaj - w sklepie chyba nic nie wyrównuję... tak przynajmniej myślę, dopóki się na tym nie przyłapię...
      Ale córkę sztorcuję, że T-shirty składa byle jak 🤣

      Usuń
  5. ach jakie to ładne ta pełna biblioteczka plenerowa.
    oraz nie mam takich odruchów w miejscach publicznych :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna biblioteczka i pełne stosy u mnie w domu, gotowe do wyniesienia... Wiewiórczy zapas na zimę?

      Usuń
  6. Hasło: Żukrowski, odzew: Wędrówki z moim guru. W późnej podstawówce fascynowalysmy się z przyjaciółką Indiami, Buddami, nirwanami itp. To była jedna z nielicznych wtedy książek mniej więcej o tej tematyce i miałyśmy do niej nabożny szacunek. Mam ją do dziś, ale trochę sie boję wrócić, że czar pryśnie. Kamienne tablice też wspominam dobrze, polityki nie pamiętam. Natomiast nie przebrnęłam przez Dom bez ścian z biblioteczki rodziców.

    Podziwiam Twoją córkę, że traktuje tę knihobudkę faktycznie jak bubliote(cz)kę. Ja biorę i gromadzę. Dopiero niedawno trochę wyniosłam, nietrafione łupy.

    Też mam problem z wieczornym czytaniem - cały dzień czekam, że poczytam przed snem, a potem padam. Czytam głównie podczas jedzenia, chociaż to brzydko😁

    Knihobudka aligancka - tak dobrze zaopatrzonej jeszcze nie widziałam na żywo. Natomiast przyłapałam dwa razy w bibliotekach przy tych regałach z książkami do brania (chyba) handlarzy, bo brali do wora jak leci. Nie wiem czy takie starocie to dobry biznes, no ale normalny człowiek wybiera, a nie zgarnia wszystko?
    Ja po ludziach nie układam, ale np.kubki mam ustawione wszystkie uchem w jedną stronę, wie gesagt - Ordnung muß sein😁
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - o tych Wędrówkach z guru to czytałam, że humorystyczne, to może bym dała radę, mimo Indii, które mnie nie ciągną 😁

      Też muszę trochę przerzedzić swoje łupy, bo już stanowczo przesadzam. Tymczasem przerzedziłam jedną własną półkę, wystawiwszy siedem francuskich staroci na Śmieciarkę. Ale nikt się nie zgłosił po te rupiecie 😂 Poczekam jeszcze dzień-dwa i wyniosę do budki, zobaczymy, czy stamtąd zniknie.

      Podczas jedzenia nie czytam, a kiedyś miałam taki zwyczaj. W sumie nie wiem, jak i dlaczego przestałam.

      Co do handlarzy, mam pewne podejrzenia. Ale z drugiej strony - jeśli uda im się sprzedać, to w końcu cel - uratowanie książki - został osiągnięty, nie? Gorzej, jak zabierają do spalenia...

      Wie gesagt = jak powiedziano? Dobrze się domyślam?

      /a my też mówimy 'aligancko' 🤣/

      Usuń
    2. A mam tu pod ręką "Tygodnie zdumienia" Bratnego. Znasz? Reportaż z Indii, 1971, rysunki prof. Zina.

      Usuń
    3. Nie znam. Ale mi te fascynacje szybko przeszły 😁
      U nas niestety każdy je kiedy indziej i często gdzie popadnie (a zawsze marzyłam o wspólnych posiłkach przy dużym stole, jak w serialach, no cóż) to sobie czytam no bo co kurczę blade, jak mawiał Mikołajek.

      A ja czytam o kobietach Witkacego, ten to miał krzepę, tabuny kochanic😱
      Agata

      Usuń
    4. Każdy je kiedy indziej - i sobie sam odgrzewa czy jak?

      Różne miał hobbies ten Witkacy 🤣

      Usuń
    5. No jak są wszyscy naraz, to razem, ale często różnie wracają, wtedy dostają osobno. Albo ja daję albo jak piszesz, sami podgrzewają (i tu air fryer super się sprawdza). Szczególnie córka teraz na studiach późno wraca, do tego pracuje sobie dorywczo.
      Bardzo ciekawym człowiekiem był Witkacy jako artysta. Natomiast nie wiedziałam, że miał aż tyle bab. W książce jest opisanych ze dwadzieścia ważniejszych pań (żona Boya, Lilka Pawlikowska, Irena Solska itd), do tego jeszcze mnóstwo romansów z fryzjerkami, kelnerkami, czy też wręcz (jak sam pisał) "dziffkami". Plus żona😅
      Agata

      Usuń
    6. Znaczy we frajerze można też podgrzewać? A jak to się robi?

      Pytanie, czy te ostatnie można nazwać romansami... czy tylko przygodami jednorazowymi?

      Usuń
    7. No tak samo jak w piekarniku
      Agata

      Usuń
    8. Yyy 🤣 żebym ja kiedykolwiek w życiu podgrzewała coś w piekarniku 😂

      Usuń
  7. BBM: Żukrowskiego kiedyś dobrze się czytało, więc może warto wrócić do niektórych książek?…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość, że do wielu książek warto wrócić, to jeszcze ciągle odkrywa się nowe (choć stare). Masakra 😁

      Usuń
  8. Biblioteczka do pozazdroszczenia. W naszych osiedlowych zastoj calkowity nie ma nic nowego od tygodni. Moze to i lepiej, bo w innych stanach mamy wolnosci zabieraja wszystko na smietnik, zeby dzieci bron boze nie nauczyly sie czegos z ksiazek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko bosko, co to są mamy wolności???

      Usuń
    2. Z Wikipedia-
      Moms for Liberty to amerykańska organizacja polityczna, która występuje przeciwko programom nauczania w szkołach, które wspominają o prawach LGBTQ, rasie i pochodzeniu etnicznym, krytycznej teorii rasy i dyskryminacji. Wiele oddziałów prowadziło również kampanię na rzecz zakazu książek poruszających kwestie płci i seksualności w bibliotekach szkolnych.Założona w styczniu 2021 r. grupa rozpoczęła kampanię przeciwko reakcjom na COVID-19 w szkołach, takim jak nakazy noszenia maseczek i szczepień. Moms for Liberty ma wpływową pozycję w Partii Republikańskiej.

      Usuń
    3. Well... ludzkość się raczej nie rozwija, tylko zwija, jak widać 🤣🤣🤣

      Usuń
    4. O, to takie hamerykańskie Ordo Iuris!
      Agata

      Usuń
  9. Martwię się co będzie z Biblioteczką Plenerową przy zacinających opadach deszczu i deszczu ze śniegiem.

    Przymus poprawiania mam we krwi. Mógłbym zamieszkać przy biblioteczce ulicznej i poprawiać. Niestety klimat nie służy.

    Żukrowski kojarzy mi się z książką "Zapach psiej sierści", ale znam ją tylko ze słyszenia.

    Pozdrawiam - Nieryba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbadałam sprawę - w sensie zmierzyłam krokami (właściwie kroczkami) - po dziewięć od każdego brzegu w najkrótszej linii prostej. Od brzegu sufitu, mam na myśli. Chyba muszę zdjęcie zrobić, które to unaoczni. W każdym razie aż tak chyba nie będzie zacinać 😁 Wilgoć w powietrzu to inna sprawa i tu może pomóc jedynie szybki przepływ książek.

      Dziś "przyłapałam" jedną panią na tej samej czynności 😂 Jest nas wielu!!!

      Ten Zapach psiej sierści znam jako tytuł, ale dlaczego? Musiał być film chyba!
      Pozdrowienia, Nierybo!

      Usuń
    2. Ten Zapach to nie był z Wilhelmim? Coś mi tak świta...
      Agata

      Usuń
    3. A nie wiem... ale możliwe 😁 Może by sobie obejrzeć?

      Usuń
    4. A wiesz, że to dobry pomysł. Widzę, że jest na CDA, tylko w niskiej rozdzielczości niestety
      Agata

      Usuń
    5. A ja sprawdziłam u siebie - i nie mam :( Co za skandal i niedopatrzenie!
      W ogóle to pod wpływem aktualnej lektury (reportaż z Poradziecji - taka nazwa fajna) zapragnęłam obejrzeć "Lecą żurawie" i żeby je wyciągnąć z szuflady pod łóżkiem, należy złożyć kanapę, która stoi na środku pokoju. Ajajajaj! I jeszcze książki poprzesuwać! Tyle roboty...

      Usuń
    6. Ściągnij sobie apkę CDA, tam jest dużo filmów za darmo, głównie starszych. Ja oglądam na telefonie🙈
      Agata

      Usuń
    7. Apkę do oglądania filmów na telefonie??? O nie, kochana, nie ma mowy 🤣🤣🤣

      Usuń
  10. jesli chodzi o ten film z Wilhelmim , to jest na you tube, pozdrwiam Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, nawet w dwóch wersjach, obie chyba fatalne jakościowo, ale innych się nie zobaczy 😉

      Usuń
  11. Z ostatniej chwili... coś mnie tknęło, popatrzyłem na biblioteczne półki i znalazłem Córeczkę - wydawnictwo Iskry, rok 1976 - dlaczego to kupiłem? Jedyne uzasadnienie to, że mieliśmy wtedy już dwójkę dzieci i może zamierzałem im przeczytać?
    Ale chyba nie przeczytałem - to teraz przeczytam dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest książka dla dzieci, ale właśnie dla rodziców - więc może jednak kupiłeś dla siebie 😁

      Usuń
  12. "Zapach psiej sierści" czytałam (bo pies), "Wędrówki z moim guru" mam jeszcze, w dzieciństwie czytałam ileś razy "Mój przyjaciel słoń", właściwie w każde wakacje, bo u babci w szafie było dużo moich "wakacyjnych" książek. "Kamienne tablice" oczywiście też, pamietam, że bardzo przeżywałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki anonimowy! To telefon psikusy płata. Dobrego dnia 🙂

      Usuń