czwartek, 7 listopada 2024

Magdalena Filak - Angielski w tłumaczeniach. Słownictwo, poziom A1-A2

 Wczoraj ukończyłam przerabianie pierwszego podręcznika do angielskiego. 

Seria mi się podoba (siedziałyśmy z koleżanką na egzaminie, ja czytałam Pawlowską po czesku, a  ona taki podręcznik do hiszpańskiego, od razu wiedziałam, że tego właśnie potrzebuję na emeryturę) i niewątpliwie nabędę kolejny tom, ale to za jakiś czas, bo teraz zabiorę się za gramatykę z tej serii (też poziom podstawowy), którą zapobiegliwie nabyłam już w lipcu.

Przerabianie polegało na tym, że każdego wieczora przed snem czytałam sobie po jednej stronie - znaczy dwie, bo po lewej polskie zdania, a po prawej ich angielskie odpowiedniki, najpierw próbując przetłumaczyć bez zaglądania na stronę obok. Niestety takie czytanie w łóżku to wiadomo - nie to samo, co usiąść przy stole z zeszytem i robić notatki. Zaczęłam 2 lipca, z przerwą na sierpniową Pragę, tak więc zabrało mi to prawie cztery miesiące. Bardziej niż prawdziwą nauką było wieczorną rozrywką. Ile z tego zapamiętałam - Bóg raczy wiedzieć. Chyba trzeba będzie co jakiś czas zerknąć tam znowu na randomową stronę i zobaczyć, czy jeszcze coś pamiętam.

A, i jeszcze taki drobiazg - do tej pory nie pobrałam z internetu nagrań 😂 Tak że o właściwej wymowie nawet nie mówmy... No, ale jak miałam, skoro brałam podręcznik do ręki o 22.30 w łóżku 😂 OK, umówmy się - dzisiaj to zrobię!

Początek:

Koniec:

Wyd. Preston Publishing, Warszawa 2024 (dodruk),222 strony

Z własnej półki (kupione 20 czerwca 2024 za 37,99 zł w Empiku)

Przeczytałam 6 listopada 2024 roku

 

Ze spaceru z Hałabałą 😂


 

Ktoś zostawił w "mojej" biblioteczce takie dwa zeszyciska, ofoliowane jeszcze, córka zajrzała tam wieczorem (też się wkręciła, masę książek stamtąd przynosi i błyskawicznie czyta i odnosi, nie to co ja) i mi je przyniosła, bo wie, jaki jestem pies na zeszyty. One mają po 500 kartek! Teraz zagwozdka - na co je przeznaczyć 😂


Na drugim planie rezultat Wielkiej i Trudnej Decyzji. Dwie półki teczek z wycinkami i kserami o Krakowie. Wydaję. Nie zaglądałam do tego od lat, więc prawdopodobieństwo, że kiedyś zajrzę, jest małe. Zgłosił się ojciec dziewczyny, która robi właśnie kurs przewodnicki i ma dziś wieczorem zabrać. Pewnie, że mi trochę szkoda, ale - DWIE WOLNE PÓŁKI! I to te wysokie!

 

Zaglądałam do tych teczek szykując je do wydania, tak na chybcika, i oto jedna z nich wyjawiła mi tajemnicę ulicy Wiedeńskiej. To jest obok osiedla i często tam chodzę na przebieżki. Od dłuższego czasu zastanawiałam się, w którym z domów był honorowy konsulat Meksyku, bywałam tam w latach 90-tych i ciekawa jestem, czy ci państwo jeszcze żyją (a nie pamiętałam nazwiska). No to teraz już wiem, pod którym numerem szukać; może zapukam zapytać o ich losy, pan był baaaardzo sympatyczny...

 

W innej teczce na wierzchu leżały trzy skserowane kartki z nie wiem jakiej książki dotyczącej II wojny światowej. Zabierać ich i wtryniać z kolei nie wiadomo gdzie nie miało sensu, ale sfotografowałam je. To byłby fajny projekt (na lato) sprawdzić, czy choć jedno z tych przejść jeszcze istnieje.


 

Kuchennie  

Rozpoczęłam produkcję ciasteczek od przepisu, który na pewno nie wejdzie do pudełek prezentowych, ale za to Ojczasty zeżre 😂 

W dodatku był to przepis już kiedyś wypróbowany, sądząc z notatek. Ale po pierwsze straszliwie słodkie i właściwie to są takie biszkopty, jakie się w sklepie kupuje, a po drugie w trakcie miksowania - na szczęście już pod koniec, gdy dodawałam po trochu mąkę - mikser odmówił współpracy, a tego bym się po nim nie spodziewała 😥 Nie dożył czterdziestych urodzin, biedak! Teraz problemos, bo po nowy trzeba by jechać gdzieś i wybierać, co samo w sobie jest horrorem, a jeszcze ten stary był na tyle wąski, że mieścił się idealnie w luce w jednej z szuflad, akurat znajdę podobny! W sumie pomyślałam, że zlecę zakup w charakterze prezentu pod choinkę mojemu bratu, ale okazuje się, że wybiera się z narzeczoną do Egiptu w ten to świąteczny czas, a poza tym przecież mikser będzie mi potrzebny wcześniej przy produkcji ciastek! Albowiem podjęłam uchwałę nr 1, że co tydzień jakiś przepis wypróbuję. Niezależnie od Nowego Przepisu, też co tydzień mającego mieć premierę w naszej kuchni 🤣 W poniedziałek miało mianowicie premierę buraczane risotto, z racji tej, że po raz pierwszy w życiu nabyłam (oczywiście na promocji) gotowane buraki i szukałam, co z nich zrobić 😂 Przy czym to zdjęcie chyba jest do góry nogami... I chyba następnym razem trzeba pokroić te buraki jeszcze w drobniejszą kostkę.
 


 

Wtorek: 8.186 kroków - 5,2 km

Środa: 10.170 kroków - 5,6 km

14 komentarzy:

  1. Buraczane risotto ech. Wyje z bolu. Choć może się skusze

    OdpowiedzUsuń
  2. No faktycznie, istny Hałabała🥰 i ma szykowne mokasyny.

    U nas ciasto musowo co tydzień, aczkolwiek wprowadzilam ten obyczaj całkiem niedawno, raz ja piekę, raz córka albo syn (mam ambicję nauczyc go tak gotować, żeby ewentualnej synowej kapcie spadly z wrażenia i trenujemy od 2.roku życia acz nieregularnie). Mikser mam z Lidla, ale nie polecam, wszystkie moje urządzenia tam kupione popękały, jakiś badziewny plastik. Z miksera działa główne miksowanie, ale kielich do koktajli juz po roku się rozpadł. Za to blender Boscha wytrzymał pół roku, więc i "lepsze " firmy są do bani.

    Fajnie być narzeczoną Twojego brata😎

    Ja niestety nie umiem (już) się uczyć języków z książek, robiłam podejścia do włoskiego i (przypomnienia sobie) rosyjskiego i długo nie wytrwałam.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mokasynami była cała historia, jak to mój brat zabrał go do sklepu, a gdy przymierzył i uznał, że dobre, zaprowadził do kasy. I tu szczęka Ojczastemu opadła, bo był przyzwyczajony, że mu mama kupowała na targu za 50 zł 🤣 Nie mógł się opamiętać, ile też buty kosztują 🤣

      Ciasto co tydzień fajna sprawa... nie prowokuj 😉 Ale ambicje DOSKONAŁE!

      Mam z Lidla frajera, więc nie strasz! Po mikser pewnie się wybiorę do Media Markt lub Auchana, bo są blisko. Marka obojętna, szczerze mówiąc, nic już nie jest na wieki, jak ten mój 38-letni Zelmer (chyba Zelmer?).

      Ja tam tym narzeczonym nie zazdroszczę. Ciężki ma chłopak charakter.

      Właśnie, kwestia JAK DŁUGO WYTRWAM. Na ile stawiasz? 😂

      Usuń
  3. Zeszyty na pamiętnik, ale i tak piszesz w laptopie...
    Dwie wolne półki? niebywałe!
    Buraczane risotto bardzo apetyczne, dobrze że po obiedzie czytam!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętnik jako taki piszę w kalendarzu, więc nie 😀
      Dwie wolne półki, ale to nie koniec, bo zaczęłam też akcję wynoszenia do "mojej" biblioteczki czasopism. Na pierwszy ogień idzie "Dom i Wnętrze", aktualnie 2014 rok 😂 Oczywiście przed wyniesieniem pracowicie każdy numer przeglądam, więc trochę to potrwa.

      Usuń
  4. Mnie by się przydał taki jeden zeszyt. Szkoda, że nie mieszkam po sąsiedzku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zeszyt z 500 kartkami?
    Wydaje mi się bardzo nieporęczny - sztywne okładki więc tego nawet przekartkować nie można.
    Natomiast Ojczasty na spacerze wygląda bardzo godnie, miło popatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nieporęczny? W sumie nie wiem , bo to zależy, do czego go przeznaczysz 😁
      Ojczasty dłonie zaciska - poszliśmy więc do Pepco po rękawiczki.

      Usuń
  6. Ciekawy pomysł z tymi tajnymi przejściami. Sprawdziłam na szybko pierwsze dwa - Agnieszki 8 i Asnyka 8. No i zonk! Przejścia istnieją... poniekąd, ale kamienic już nie ma. mMa

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi sie Ojciec w tej jesiennej zlotej oprawie - jednakowo pogodni i piekni. Glowe dam ze spacer dal mu wiele przyjemnosci, pieknie robisz ze mu zapewniasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dał albo nie dał - żeby to jeszcze coś powiedział 🤣

      Usuń