czwartek, 16 stycznia 2025

Agnieszka Klessa-Shin - Polka w Korei


Spacerując po Półwsiu Zwierzynieckim zobaczyłam bibliotekę, musiałam przecież wejść, pooglądałam, porozmawiałam, wyszłam i wtedy rzuciłam jeszcze okiem na wystawę (bo akurat ta biblioteka ma) - a tam Pyra z Korei. Wróciłam upewniając się, że pewnie z wystawy to nie zdejmują - ależ zdejmują 😍

 

Pyrę z Korei oglądam na YT dość rzadko, na tyle rzadko, że ostatnio wyświetlił mi się film, który nagrała z pobytu w szpitalu z okazji porodu - a ja nawet nie wiedziałam, że była w ciąży. Poprzedni, który oglądałam, dokumentował jej nowy uśmiech - nosiła dłuższy czas aparat na zębach - i to było bardzo miłe, zobaczyć, jaka jest szczęśliwa, bo naprawdę jej wygląd zmienił się kolosalnie. Miała łzy w oczach ze szczęścia - i ja też 😁

Oczywiście dużo o Korei się już wie, jak się ogląda Pierogi z kimchi, nieprawdaż. Ale zawsze sobie można poszerzyć horyzonty i dowiedzieć się czegoś nowego, czasem dla nas szokującego, choćby kwestia urlopów pracowniczych - maksymalnie trzy dni na raz!

Książka napisana jest bardziej pod kątem ewentualnego turysty, więc podaje dużo informacji przewodnikowych (ale to głównie końcówka). Ja sobie wynotowałam jakieś filmy do wyszukania (a' propos, nigdy nie widziałam/słyszałam PSY, no ale muzyka koreańska pop to pewnie jedna z ostatnich rzeczy, która by mnie interesowała, a gdy słyszę ją w filmach, to naprawdę nie robi na mnie wrażenia) i nawet jeden już obejrzałam - nazywa się One Fine Spring Day i niechcący miałam przy nim lekcję angielskiego, bo oglądałam z czeskimi napisami (polskich nie było) i nagle w połowie filmu ich zabrakło, musiałam przejść na angielskie 😁 Dałam radę i może powinnam częściej to stosować? Tylko oczywiście przy filmach, gdzie nie ma zbyt dużo dialogów 😂


Początek:


Wyd. Znak, Kraków 2023, 411 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 12 stycznia 2025 roku 


Najnowsze nabytki

Nie z knihobudki, tylko ze Śmieciarki. Teraz dotrzymać przyrzeczenia i z każdej coś upichcić 😁


Ponieważ wyprawy śmieciarkowe mają być dla mnie odsapnięciem i okazją do poznania nowych miejsc, oto i takowe. Znaczy ja tamtędy przechodziłam kiedyś, ale tego muralu nie pamiętam, może go jeszcze nie było.


Jeśli zaś chodzi o przyrzeczenie, wykonałam pilaw z drobiu z gazetki Ryżowe specjały z serii Lubię gotować, nr 8/2002. Co córka, spytacie (albo nie spytacie, ale sama powiem). Córka nie cierpi rodzynek, tak to ujmijmy 😉 Ale nie ma wiele do gadania! Oczywiście żeby dusić 50 minut to jest bzdura, wystarczy pół godziny albo i mniej - tyle że ja użyłam cycka z kurczaka, może kaczkę czy indyka trzeba dłużej? Ale z ryżu zrobi się wtedy ciapa jakaś...

 

Jestem w niedoczasie, bo idę do tego kina na 14.30, a tu jeszcze obiad trzeba zrobić, więc rozpisywać się będę w następnym poście, a teraz tylko migawka z porannego Lidla. Uśmiałam się, ale to głupie, bo przecież mogą być - i to różne - powody, dla których obieraczka do ziemniaków stanie się must have. Na przykład rodzina wielodzietna. Albo kłopoty zdrowotne z dłońmi. Prawda?

 

A tutaj już się jakoś nie śmiałam, ciekawe, nie? 😂 To dlatego, że widziałam to niedawno w Media Markt i nawet wspomniałam córce, że takie coś istnieje... Tylko tam były chyba droższe, ale to pewnie zależy od marki.


W następnym poście:

  • o orzeczeniu o niepełnosprawności Ojczastego
  • o ulicy Mogilskiej
  • o serialu Palm Royale, do oglądania którego zmusiła mnie córka

 

Poniedziałek 13 stycznia: 12.314 kroków - 7,7 km

Wtorek 14 stycznia: 4.739 kroków -2,8 km

Środa 15 stycznia: 9.694 kroki - 5,8 km

29 komentarzy:

  1. Ciekawy mural.Chyba zapanowała moda na murale, bo nawet w całkiem małych miejscowościach bywają. W moim miasteczku też są, ale nic atrakcyjnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Murale są całkiem fajnym sposobem na zagospodarowanie ślepych ścian, ale wymagają artysty 😉

      Usuń
  2. Korea Południowa staje się coraz bardziej znana w świecie nie tylko z powodu swoich eksportowanych wyrobów, ale oczywiście filmów, których już sporo oglądałem. Jednakże dla mnie o wiele bardziej interesująca jest Korea Północna. Oglądałem na YouTube dziesiątki filmów i za każdym razem dowiaduję się o niej czegoś nowego (i często absurdalnego). W 1993 roku spotkałem Polkę, która spędziła rok studiując w stolicy Korei Północnej! Trochę mi opowiedziała na ten temat.

    Mogę tylko jeszcze dodać, że język koreański jest trudny, przynajmniej w wymowie. Kiedyś miałem koreańską koleżankę, która na szczęście używała "kanadyjskiego" imienia; gdy starałem się nauczyć wymowy jej oryginalnego, koreańskiego imienia, szybko poprosiła, abym jednak powrócił do angielskiej wersji... Zresztą co tu się dziwić-Kanadyjczycy (włącznie z moją partnerką) mają duże problemy z właściwym wymówieniem mojego polskiego imienia "Jacek" i zawsze w ich wydaniu brzmi ono nieciekawie. Dlatego od momentu przyjazdu do Kanady, zacząłem używać imienia "Jack", które obecnie znajduje się na wszystkich moich dokumentach, włącznie z paszportem i prawem jazdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio w czeskich Wiadomościach mówili o obowiązku dostarczania ekskrementów (ludzkich) w Korei Płn. Roczny obowiązkowy kontyngent znacznie przekracza możliwości wyprodukowania tychże przez przeciętnego Koreańczyka, również dlatego, że niedojadają... Toteż zdarzają się przypadki kradzieży...

      Co do wymowy w różnych językach, to właśnie słyszałam wypowiedź jakiegoś izraelskiego polityka i było to koszmarne "yhyhy hyhy". Nieustannie podziwiam osoby, które się potrafią nauczyć tak odrębnych od naszych języków!

      Usuń
    2. Czytałem wiele książek o Chinach i w jednej z nich autor wspomina, że jako młody chłopak miał taką pracę-już do rana biegał po zaułkach miasta, szukając i zbierając tego rodzaju skarby, za które rząd płacił. Ciekawe, jaką nazwę nosił taki zawód? Ja wymyśliłem "pozyskiwacz naturalnych nawozów."

      Hebrajski to jeszcze nic, można go się nauczyć, chociaż nie jest to proste i ludzie mieszkający tam lata mówią z dużym akcentem i niegramatycznie, a z czytaniem to dla niektórych tragedia. Może czytałaś o „code talkers” (indiańskich szyfrantach)? Byli to amerykańscy Indianie w czasie II wojny światowej, posługujący się zakodowanymi słowami z indiańskich języków i przekazujący w ten sposób przez radio zaszyfrowane informacje. Ich języki były tak skomplikowane, że profesjonalni kryptoanalitycy nie byli w stanie ich zrozumieć. Był nawet o nich film, „Windtalkers” (Szyfry wojny) z Nicolas Cage.

      Kiedyś wspominałem chyba na Twoim blogu, że wiele języków (a w szczególności ich wymowy) jest niezmiernie trudno opanować po 20 roku życia. Spotkałem sporo ludzi, którzy płynnie mówili np. po japońsku lub chińsku—oni pojechali do tych krajów do szkół w wieku 16-18 lat i dlatego chwycili te języki. Dwadzieścia late temu moja koleżanka próbowała mnie nauczyć kilku wyrażeń po wietnamsku—to było dla mnie niemalże niemożliwością, za to ona miała dużo ubawu, słuchając mnie.

      Usuń
    3. No to w Chinach przynajmniej płacą 😂 Podczas gdy w Korei Płn. każdy ma OBOWIĄZEK dostarczyć... a co znaczy nie wypełnić obowiązku, to wiadomo.

      Szyfry wojny, chyba słyszałam ten tytuł. Sprawdziłam, że jest na tej mojej stronce online 😀

      Nie pocieszasz z tym wiekiem, ale przecież zdaję sobie z tego sprawę. Widzę, jak jednym okiem/uchem wpada, a drugim wypada z mózgu. Jednak się nie zniechęcam, bo pomijając wszystko inne, ponoć nauka języków w starszym wieku bardzo pomaga przeciwdziałać Alzheimerowi etc.

      Usuń
  3. Ciekawe jaka jest ekonomia korzystania z takiej obieraczki. Może jak się obiera bardzo dużo ziemniaków, to człowiek zaoszczędzi trochę czasu. Ale tak do zupy, to pewniej dłużej zejdzie na późniejszym czyszczeniu takiej obieraczki.

    Korea jakoś nigdy nie kojarzyła mi się z jedzeniem psów. Widać cos mi umknęło.
    I znajomy pisząc z Korei niedawno mnie zaskoczył stwierdzeniem, że Koreańczycy są ogólne wysocy, pod 180 centymetrów., prawie jak Polacy. Żyłem w przeświadczeniu, że narody azjatyckie są raczej kurduplowate.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - zawsze się należy zastanowić w takich przypadkach, czy mycie/czyszczenie sprzętu nie zabierze więcej czasu 🤣

      Dużo się o tym jedzeniu psów mówi, ale to już powoli odchodzi w przeszłość, młodzi raczej w tym nie gustują.

      Usuń
  4. uwielbiam murale, koreanskie YT mniej nie znam Pyry. w naszym Lidl nie ma takich cudow tylko przecenione swiateczne slodycze/ozdoby. Objechalam ostatnio dzielnicowe budki i nic, pustka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś, kiedyś pewnie się wezmę za objazd krakowskich murali 😀
      A ja wczoraj zajrzałam do Biblioteki Wojewódzkiej na Rajskiej - są tam dwie półeczki - i znalazłam tomik reportaży Jacka Stwory, więc wracałam bardzo zadowolona.

      Usuń
  5. Ja mam saturator, innej marki (właśnie z Media Markt albo Media Expert- nie rozróżniam), już dłuższy czas, chyba ze dwa lata, i jestem bardzo zadowolona, głównie dlatego, że u mnie pije się bardzo dużo wody i możliwość stałego jej przygotowywania jest bardzo wygodna, do tego nie trzeba dźwigać butli ze sklepu, nawet jeśli to nie ja je zazwyczaj dźwigałam. Pozdrawiam, Viva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie zastanawiam się, czy w naszym wypadku miałby sens taki saturator. W sensie, jak to działa. W Media Markt obok tych urządzeń były półki pełne jakichś butli z syropami czy czymś... Czy to oznacza, że aby korzystać z saturatora, należy cały czas dokupować coś? Tak jak niegdyś do syfonów kupowało się naboje?

      Usuń
    2. Tak, trzeba kupować nabój z gazem, który jest dużo większy niz te kiedyś, i starcza na dłużej. Pierwszy raz płaci się więcej, potem przy zakupie oddaje się pusty nabój i cena jest niższa. My mamy trzy naboje, żeby zawsze była zapas. :-) żadnych syropów nie kupuję, zresztą je dodaje się po gazowaniu, czyli można dodać sobie jakiś fajny sok, jak kto lubi, absolutnie nie musi być „firmowy”, to nie ma znaczenia

      Usuń
    3. W PRL posiadałem tego rodzaju syfon. Kupowało się naboje z CO2 i można było robić wodę sodową. Przyjechawszy do Kanady, coś takiego widziałem-ale naboje było drogie i puste się... wyrzucało! Obecne saturatory są dość drogie, można robić różne napoje używając syropy. Jako że staram się unikać drinków z cukrem, wolę albo wypić czystą, filtrowaną wodę, albo za $1 kupić dwulitrową butelkę gazowanej wody-a jeszcze lepiej, pyszną polską wodę mineralną, np. Nałęczowiankę lub Muszyniankę, które są dostępne w każdym polskim sklepie (i od czasu COVID zdrożały o 100%, z $7 na $15 za 6 półtoralitrowych butelek).

      Usuń
    4. => Viva
      Ale te naboje kupuje się tam, gdzie saturator? Czyli na przykład w Media Markt? I pewnie do każdego modelu jest inny rodzaj?
      Jak pomyślę o szukaniu w sklepie pracownika od danego działu i proszenie się o informacje, to mi się słabo robi 🤣

      Usuń
    5. => Jack
      No właśnie, tez mieliśmy w domu taki syfon. Pamiętam wręcz kartonowe pudełeczko z nabojami, bo to się chyba kupowało jakąś większą ilość, nie na sztuki.
      Trochę mnie kusi ten saturator, bo ja jednak wody niegazowanej nie lubię (choć wiem, że zdrowsza)...

      Usuń
  6. Nawet nie wiedziakam, że gość od Gangnam style to Koreańczyk. Pamiętam jak syn z kolegami we wczesnej podstawówce się tym ekscytowali. Korea kojarzy mi się głównie z kosmetykami i wieloetapową pielęgnacją twarzy, z jedzeniem psów raczej nie🤓 Z Azji to bardziej mnie ciekawią Indie, "-istany" (Kirgistan, Uzbekistan itd.), chętnie bym odwiedziła Chiny i Wietnam, i poleniuchiwała w Tajlandii.

    Murale bardzo lubię, nawet mam w telefonicznej galerii specjalny album z muralami. Potrafię gdzieś specjalnie pojechać, żeby zrobić zdjęcie. U nas w Warszawie mistrzem murali jest Tytus Brzozowski. Stańczyk bardzo fajny.
    Półwieś - świetna nazwa 💗

    Co do obieraczki ziemniaków to ze 30 lat temu, kiedy zaczęła się era zamawiania z katalogów, skusiłam się w Bon Prix na równie praktyczne urządzenie do gotowania jajek🤡. Chyba z raz użyłam, bo dużo było z tym zachodu i tak sobie stało, stało, aż przy wyprowadzce wywaliłam.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy o tych koreańskich kosmetykach wspominają. Mnie to nic nie mówi, no bo nie używam 😁 Co to z którymś -stanem związanego ostatnio oglądałam... nie mogę sobie przypomnieć... Ale Polacy z YT tam często trafiają. Chyba Planeta Abstrakcja coś niedawno miała.

      Półwsie! Nie Półwieś 😂

      Gdy kiedyś takie urządzenie do gotowania jajek oglądałam, to sobie pomyślałam, że może to być dobre z jednego punktu widzenia - jeśli jajka tam podczas gotowania nie pękają 😁

      Usuń
    2. No faktycznie nie pękały, ale Tajemnica tego tkwiła chyba w igle dołączonej do tego ustrojstwa, którą trzeba było jajka nakłuć. Igłę sobie zostawiłam i wiele lat z niej korzystałam. Teraz raczej jadam jajka smażone, ale jeśli gotuję, to stosuje ten sposób.

      Półwsie? Moiściewy, czego to nie wymyślą!
      A ja czytam Półmordercę, to pasuje 😂
      Agata

      Usuń
    3. Dziewczyna z igłą 🤣
      /na którą pójdę w lutym, jeśli będą ją jeszcze grali/

      Właśnie natknęłam się na FB na dyskusję, jak gotować jajka we frajerze. I czy nie lepiej zwyczajnie 😁 Ale rozumiem, że ktoś chce wykorzystać możliwości urządzenia do maksimum.

      Półmorderca - czytam, że bohater jest samotnikiem cierpiącym na demencję starczą i nadwagę. No to się przypasowało 🤣

      Usuń
  7. Nie znam, nie oglądałam, może zajrzę:-)
    Czasami oglądam, co pokazują spece od gadżetów lub sama znajduje w sklepach ustrojstwa, które nie wiadomo do czego służą...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Speców od gadżetów nie oglądam... chyba że czasem coś w jakimś azjatyckim YT "przy okazji" ktoś pokaże. Często zresztą nie mam pojęcia, co i jak 😂

      Usuń
    2. Jak miałem telewizję, to non-stop były reklamy (głównie "infomercials") na temat dziesiątek pomocy kuchennych, bez których jakoby nie można było żyć! Gdybym zakupił tylko połowę z nich, musiałbym przeznaczyć na ich składowanie oddzielny pokój, i to duży. Parę lat temu z prezencie otrzymałem Instant Pot. Wiem, że niektórzy go używają codziennie i bardzo chwalą; ja go jeszcze nie rozpakowałem i nie mam pojęcia, czy mi przydałby się. Może usłyszę jakieś opinie od jego użytkowników?

      Usuń
    3. Instant Pot to pewnie coś w rodzaju szybkowara? Kiedyś szybkowara używałam, a potem nagle zaczęłam się go bać - że mi wybuchnie albo co 😂

      Usuń
    4. "....Instant Pot to pewnie coś w rodzaju szybkowara?..."

      Zanim napisałem poprzedni komentarz, poszedłem na strony polskie, aby dowiedzieć się, jaka jest nazwa tego urządzenia w ojczystym języku. Wszędzie było napisane, że "Instant Pot". Ta więc nawiązując do Twojego komentarza o uczeniu się języków--nie przejmuj się, jeżeli chodzi o angielski, to niedługo w Polsce nie trzeba się go będzie uczyć, bo wszystko będzie w tym języku!

      Usuń
    5. ".... potem nagle zaczęłam się go bać - że mi wybuchnie albo co 😂..."

      Pojęcia nie mam, czy one wybuchają, ale sądzę, że mają dużo zabezpieczeń, bo nie słyszałem a takich rzeczach. Jednakże ok. 35 lat temu niektórzy posiadali tzw. "pressure cookers" (szybkowar ciśnieniowy?), które rzeczywiście były niebezpieczne, bo można było je otworzyć, gdy jeszcze w środku ciśnienie było wysokie. Niechcący zrobił to mój kolega, pewnie używający to ustrojstwo po raz pierwszy i doznał oparzeń twarzy, na tyle poważnych, że zadzwonił na pogotowie i jakiś czas był w szpitalu. Głównie z jego powodu nigdy nie brałem pod uwagę zakupu "pressure cooker"-jednakże "instant pot", lub szybkowar, to jednak jest coś innego.

      Usuń
  8. Lubie pilaf ale gotujac go nalezy pilnowac tego co napomknelas - by nie rozgotowac ryzu, zreszta w kazdej potrawie.
    Od lat mam spokoj z wielkim gotowaniem, teraz mieszkajac samotnie jeszcze wiekszy a gotuje jedynie od czasu do czasu dla corki i ziecia, syna gdy mnie odwiedza. Za kazdym razem dziwie sie ze jeszcze pamietam jak ktora potrawe przygotowac........
    Nigdy nie mialam obieraczki do ziemniakow bo az tak leniwa nie bylam a takze obawialam sie ze nie wydlubuje niepotrzebnych w nich "oczek" albo nie skoruje zaglebien. Widze to w restauracjach ktore obieraja mechanicznie - ich ziemniaki maja oczka i drobne kawalki skory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno, nieraz już wspomniałaś, że nie gotujesz od przeprowadzki, tylko czasem dla rodziny. No to co Ty jesz teraz? Gotowce sobie odgrzewasz?

      Usuń
  9. Matejko w grobie się przewraca...

    OdpowiedzUsuń