Tak sobie myślę, że powinien ją przeczytać każdy bezkrytyczny wielbiciel Ameryki, o wyznawcach Konfy i wolnego rynku nie wspominając. Autorka po wielekroć udowadnia, że twierdzenia typu ciężką pracą wydostaniesz się z biedy są absolutnie pozbawione podstaw. Jeśli nie masz partnera, z którym dzielisz koszty mieszkania - jesteś skazany na życie w motelowym pokoju (masz tam łóżko i telewizor) i jedzenie fast-foodów. Jedna praca nie pozwoli ci na zaoszczędzenie na kaucję, żeby wynająć mieszkanie, a w rezultacie za ten motel i tak płacisz więcej niż wynosiłby czynsz za samodzielną kawalerkę. Tygodniowy system płac powoduje, że żyjesz od poniedziałku do niedzieli, a jeśli nie daj Boże przytrafi ci się coś, czego nie zlikwidujesz prostą tabletką przeciwbólową, to po tobie. Przy okazji zrozumiałam, skąd tak wielkie spożycie painkillers* w Stanach. Że nie są tacy głupi, tylko nie stać ich na lekarza, po prostu.
* akuratnie przerabiałam to słówko na angielskim 😂
We wstępie autorka wyjaśnia, jak doszło do tego wcieleniowego reportażu.
Początek:
Wyd. Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2022, 270 stron
Tytuł oryginalny: Nickel and Dimed: On (Not) Getting By in America
Przełożyła: Barbara Gadomska
Z biblioteki
Przeczytałam 21 stycznia 2025 roku
Zaległe tematy to:
- o kolejnych wytypowanych do wydania książkach
- o skwerze z nartami
- o brakach farmakologicznych
- o kompasie w Muzeum Narodowym
Książki nie tylko wytypowałam, ale wszystkie już wydałam i miejsce po nich zagospodarowałam, bo to malutkie formaty przeważnie były. Z krótkich przemyśleń wynikło, że nigdy mi się już nie przydadzą. Pożegnanie z Afryką to brzydkie wydanie, może znajdę ładniejsze, a Słoneczniki - znalazłam jakiś czas temu w cieniowanej serii i zdecydowałam, że już nie chcę tego starego wydania, pozbawionego okładki i nawet ostatniej strony (tak mocno sczytanego), choć to był mój oryginalny egzemplarz jeszcze ze szkolnych czasów. Do Torunia też już raczej nie pojadę 😁
Skwer z nartami musi przejść na następny post, bo nie wyrabiam (zdjęcia trzeba zładować jeszcze). Braki farmakologiczne polegają na tym, że znów nie ma w aptekach mojej Magicznej Tabletki na migrenę. Poprosiłam o receptę na 12 sztuk, żeby już sobie robić zapas na Pragę, a tu nic nigdzie. Żeby się recepta całkiem nie zmarnowała, dałam sobie wtrynić 6 sztuk zamiennika - ale w niego nie wierzę - i teraz czekam na pierwszego globusa (choć wcale mi do niego nie tęskno), żeby zażyć i się przekonać. Jeśli pomoże, to wykupię pozostałe 6 tabletek - ale to muszę zdążyć do 9 lutego.
Z kompasem było tak, że córka coś kiedyś mędziła, że widziała taki z brelokiem w sklepiku muzealnym, toteż gdy pewnego piątku przechodziłam w pobliżu, wstąpiłam i nabyłam. Były dwa rodzaje, z brelokiem i bez, przy czym ten z brelokiem był tylko jeden egzemplarz. Wzięłam, wieczorem prezentuję córce, a ona pyta, w jaki sposób to północ wskazuje.
Oż carramba, faktycznie! Nie ma tej strzałki-igły. Atrapa jakaś.
Więc w sobotę idę tam znowu i słyszę:
- Ale u nas nie ma zwrotów.
I pokazują mi karteczkę przy kasie, gdzie proszą o przemyślane zakupy. No fajnie, zakup był przemyślany, ja chcę ten kompas, tylko dajcie mi niewybrakowany egzemplarz!
- Ja nic nie poradzę, zwrotów nie ma, a to był ostatni, więc wymienić też nie mogę.
Kierowniczka zaś jest na urlopie.
Osz kur... mówię, nie odpuszczę. Potoczyłam się do innego oddziału, gdzie mieli tego więcej i upewniłam się, że mają tam dobre, a ja mam bubel.
Potem niedziela, pewnie kierowniczka dalej na urlopie, a w poniedziałek wiadomo, muzea nieczynne. Więc we wtorek idę znowu. Po drodze przeglądam w internecie, jak to wygląda z rzecznikiem praw konsumenta 😂
Po utarczce ze sprzedawczynią jestem dopuszczona do rozmowy telefonicznej z górą, gdzie oczywiście słyszę te same argumenty o niezwrotach etc., ja powtarzam swoje o bublu etc. i w końcu kierowniczka się poddaje:
- To proszę pójść do drugiej filii i tam wymienić na inny egzemplarz. Ja poinformuję.
Co też od razu uczyniłam i dzięki temu córka ma kompas z brelokiem za DZIESIĘĆ złotych. Tak, za 10 zł trzy razy wizyta w sklepiku jednym i dwa razy w drugim, ile czasu zabrały mi dojazdy, nie chce mi się nawet liczyć. Ale nie odpuściłam 🤣 Co to znaczy nie ma zwrotów, jak sprzedaliście mi bubel?!
A teraz co będzie w następnym poście:
- ciągle zaległy skwer z nartami
- wizyta Rodzinnej u Ojczastego
- o tym, że dostałam medal
- o szwedzkim filmie starożytnym
- i diabli wiedzą, co tam się jeszcze urodzi
Piątek 24 stycznia: 6.230 kroków - 4,2 km
Sobota 25 stycznia: 8.163 kroki - 5,1 km
Niedziela 26 stycznia: 6.788 kroków - 4 km
Zaintrygowała mnie magiczna tabletka, zdradzisz nazwę? bo nadal miewam migreny!
OdpowiedzUsuńjotka
Sumigra 100. To jest sumatryptan. W ulotce piszą, że można stosować do 65. roku życia... Pomaga, ale trzeba wziąć natychmiast - czyli jak ja się budzę nad ranem z globusem, to od razu łykam i próbuję jeszcze zasnąć chociaż na godzinę, a potem budzę się z czystą głową.
UsuńTeraz kupiłam zamiennik Cinie. Jest to niby to samo, ale już tak miałam, że gdy zażyłam jakiś inny zamiennik, to on nie podziałał - jednak to może być po prostu w głowie: wiem, że nie mam Sumigry i że nic mi nie pomoże 😉
abc gdzieś mi się jeszcze pałęta po domu ale generalnie tego typu wydania już dawno wynosiłam do mojej teatralnej knihobudki. nie jestem w stanie wynieść moich komponowanych przez lata albumów malarskich. a to dlatego że są przepięknie wydane. a mam też jeszcze z czasów komuny za bezcen ruskie na kredowym papierze, choć zdarzają się i czarno białe, no sie jeszcze zastanawiam, czy przez sentyment nie zostawić? ale teraz już decyzja zapadła, po co mi biało czarne wydania malarskich prac?? swoją drogą czy to nie idiotyzm?
OdpowiedzUsuńSumigra - sprawdziłem w mojej aptece - jest, tylko na australijską receptę, zaledwie kilka sztuk w opakowaniu i całkiem drogi.
OdpowiedzUsuńPraca w USA w najniższych kategoriach pracowników - to wygląda mi raczej na lokalny problem, to znaczy pewnie w każdym kraju są takie kategorie, ale jednak specyfika jest inna.
W Australii rząd i związki zawodowe nieustannie śledzą minimalne stawki zarobków i co pół roku mamy jakieś podwyżki.
Wspomnienie w USA, rok 1991 - widziałem jak na parkingu przed jakimś barem doszło do bitki - okazało się, że w tym barze kelnerzy pracowali za darmo - znaczy tylko za napiwki i w tym przypadku kelner dostał za mało i oddał z nawiązką.
Panie warto by zgłosić do UOKiKu, bo łamią przepisy. Brak możliwości zwrotu towaru nie oznacza braku możliwości reklamacji wadliwego, to wynika jasno z przepisów UOKIK ("Odpowiedzialność sprzedawcy z tytułu niezgodności z umową jest obowiązkowa i dotyczy wszystkich towarów"). Myślałam, że już dawno wszyscy sprzedający to wiedzą. "Nie ma zwrotów" dotyczy tylko sytuacji, że się klientowi odwidziało bez powodu (ja unikam takich miejsc, jeśli to możliwe, uczciwy sklep nie ma z tym problemu). A po co córce kompas?
OdpowiedzUsuńDlaczego nie chcesz jechać do Torunia? Dla mnie to jedno z piękniejszych miast.
Brawo za wydanie kolejnej transzy, faktycznie człowiek kiedyś kupował dużo książek z założenia jednorazowych. W zasadzie to powinno się zostawiać tylko te ukochane, do których się wraca, ew. jakieś pamiątkowe - no ale jest jak jest🤣
Ja typowych migren nie mam, ale głowa boli mnie dość często i czasem cały dzień od przebudzenia (👿), biorę zwykłe proszki. Kiedyś w odruchu rozpaczy kupiłam lek bez recepty, 2 tabletki, to był almotryptan. W ulotce napisali, że absolutnie nie mogą tego brać ludzie bez zdiagnozowanej migreny. Wzięłam z duszą na ramieniu, ale jakoś niespecjalnie podziałało i wyleczyłam się z (ryzykownych zapewne) eksperymentów.
O dziwo znacznie rzadziej boli mnie głowa odkąd a) zaczęłam znowu jeść mięso, b) znacznie ograniczyłam węglowodany na rzecz białka i tłuszczu.
Agata
Ja jestem wielbicielka USA, od 41 lat zamieszkania w nich.
OdpowiedzUsuńCo napisze opartym bedzie bedzie nie tylko na mym doswiadczeniu czyli tym ze nam, mojej rodzinie poszlo dobrze a nawet lepiej niz sie spodziewalismy ale rowniez co moglam zaobserwowac : ze ksiazka wcale nie podaje prawdy.
Wszystko zalezy od kilku czynnikow - jakie masz wyksztalcenie, prace a nawet miejsce zamieszkania, nie mowiac o rozsadnej gospodarce finansowej. Oczywiscie sa rodziny czy osobnicy nie radzacy sobie, zyjacy w bardzo skromnych warunkach jednak u nich wystepuje zawsze ten negatywny czynnik, czesto alkoholizm czy narkotyki. Ale to inna kategoria ludzi, sama sobie winna. Przecietna wiekszosc zyje na dobrym poziomie a wielu na wysokim do czego wcale nie trzeba byc milionerem.
Dodam ze w moim dawnym miescie dokad przybylo troche polskich rodzin w tym samym czasie co ja, kazda jedna bardzo szybko wypracowala sobie doskonale warunki zycia i bycia a przeciez wielu bylo np mechanik samochodowy, piekarz ( zalozyl piekarnie/cukiernie i zostal milionerem), jedna Polka zajela sie sprzataniem domow co pozwolilo jej z czasem tak rozbudowac swoje zajecie ze zalozyla firme sprzatajaca dajaca jej niesamowity dochod - dokladnie stalo sie jak mowia o USA , ze jest krajem spelniajacym marzenia i zamiary. Owszem, biednych nie brakuje ale gdyby poznac przyczyny tego to wychodzi iz nigdy sie nie ksztalcili, nie wysilali, nie probowali.
Mnie stac na bardzo przyzwoity apartament choc nie tani i jeszcze co miesiac oszczedzam, podobnie zyje syn po rozwodzie, tez w fajnym apartamencie a nie motelu. Oczywiscie ani mnie ani jego nie byloby stac na mieszkanie na Manhattanie gdzie to za male klitki placi sie grube tysiace co faktycznie wynajmujacego zmusza do skromnego zycia.
W zwiazku z tym ta ksiazke oceniam za bardzo bledna i dajaca nieprawdziwy obraz USA. Zreszta ilez czytam podobnie blednych faktow o Ameryce ! Nie dziwota ze opinia reszty swiata jast jaka jest.