środa, 9 marca 2016

Arkady Vaksberg - Łysina Lenina. Wspomnienia adwokata

Rzucił się na mnie ten Arkady w Taniej Jatce, a jak coś o CCCP to ja biorę, wiadomo. No i się nawet nie rozczarowałam, bo czytało się szybko i przyjemnie. Autor był adwokatem, z prawniczej rodziny, ale szybko się przekonał, że jako adwokat niewiele zdziała w sowieckim sądzie dla swoich podopiecznych i przekwalifikował się na dziennikarza. Zanim to jednak nastąpiło, zdołał zebrać trochę historii i po latach odkurzył notatki w starych teczkach.
Kto chce poczytać, jak działał wymiar sprawiedliwości w Związku Radzieckim, to do jego dyspozycji ponad 400 stron. Przy czym nie chodzi tu, jak można by przypuszczać, o dysydentów, ale o zwykłe (niezwykłe) kryminalne historie.

Jak się okazuje z ciotki Wiki, Vaksberg był też scenarzystą. Przestudiowałam listę jego filmów, okazuje się, że nie znam żadnego. Słuchajcie, czy to możliwe, żeby życie było tak krótkie i dane tylko raz? Czy ja naprawdę nigdy nie poznam większości tych filmów, które tak pracowicie gromadzę?
Znalazłam na YT program TV z udziałem Vaksberga:

Mam też jego książkę o Lili Brik, ale czytałam czy nie czytałam, oto jest pytanie.


Z okładki:

Początek:

Koniec:

Wyd. REA-SJ, Konstancin-Jeziorna 2015, 463 strony
Tytuł oryginalny: Pliesz Iljicza i dr. rasskazy adwokata /Плешь Ильича и другие рассказы адвоката
Przełożyła: Iwona Czarkowska
Z własnej półki (kupione 29 lutego 2016 roku)
Przeczytałam 4 marca 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI
W Taniej Jatce takie coś znalazłam. To znaczy już dawno widziałam, ale wreszcie się zdecydowałam na wydatek 14 zł :)

Spis treści:



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film polski KRÓL ŻYCIA, reż. Jerzy Zieliński, 2015
Zwiastun:


Edward jest najeżony, zaimpregnowany na otaczający go świat. Wszystko go denerwuje. Jakby chodził ciągle w za ciasnych butach. Złośliwy dla żony, niecierpliwy dla córki, prawie nie ma czasu dla swego starego ojca. Któregoś dnia ulega groźnemu wypadkowi. W wyniku niespodziewanych zdarzeń porzuca swoje dotychczasowe życie, by na nowo odkryć żonę, córkę i otaczający go świat. Zaczyna być szczęśliwy i dostrzegać ludzi i rzeczy, które przecież ciągle go otaczały. Podobno szczęście jest zaraźliwe na odległość 800 metrów. Na to wygląda, bo główny bohater roztacza taką pozytywną aurę. Edward nigdzie nie wyjeżdża, nie ucieka w podróż dookoła świata, nie jedzie do Amazonii. Mieszka w tym samym mieszkaniu, chodzi tym samym chodnikiem, spotyka tych samych ludzi, ale wszystko jest inne.
7/10

2/ film radziecki DIEWCZIATA (Девчата), reż. Jurij Czuliukin, 1961
Fragment:


Tak mi się nagle zatęskniło... chyba piąty raz to już oglądam :)
Przy okazji zaprezentuję ciekawy sposób wydawania filmów na DVD w Rosji. Publikują takie składanki, po 7, 9, a nawet i więcej filmów. Na jednej płycie, po obu jej stronach. Kiedyś na allegro co najmniej kilka takich kupiłam. NO, jakość vhs-owa :)


3/ film niemiecki HONIG IM KOPF, reż. Til Schweiger, 2014
Trailer:


Rodzice Tildy zamierzają umieścić jej ukochanego, chorego na Alzheimera dziadka w domu opieki. Wbrew opinii bliskich dziewczyna postanawia odbyć z nim ostatnią podróż.
Niska nota, bo: Til Schweiger ma drewnianą twarz i patrzeć na niego nie mogę; bo jego córka się zaigrywuje, a sama postać przemądrzałej dziołszki też mi się nie podoba; umieszczenie akcji wśród milionerów (no, w każdym razie ludzi bardzo dobrze sytuowanych, dla których wydatek 1800 euro za noc w hotelu to pryszcz, a zrujnowanie pożarem kuchni przechodzi niezauważone) wkurza, bo wolałabym zobaczyć, jak sobie z taką sytuacją radzą ludzie zwykli; wtrynianie niemieckich celebrytów, żeby pokazali się na chwilę - zbędne; dowcip niemiecki nie powala; końcowa rezygnacja pani domu z pracy, żeby zajmować się teściem jest niewiarygodna... precz z niemieckim kinem na jakiś czas :)
5/10

4/ film czeski PUPENDO, reż. Jan Hřebejk, 2003
Fragment z pupendo:


Akcja filmu opartego na motywach opowiadań Petra Šabacha, rozgrywa się w latach 80. Opowiada o dwóch diametralnie różnych rodzinach: rzeźbiarza Máry i towarzysza Břečki, dyrektora szkoły podstawowej. Pierwsza z nich prześladowana jest przez reżim, druga wesoło płynie z głównym prądem. Obok rodziców w filmie pojawiają się dorastające dzieci, które mają własne zdanie na temat ich postaw. Włóczą się bez celu po przedmieściach, chodzą na wagary, a czas zabijają marzeniami o wspólnej ucieczce poza granice codzienności. Tytuł filmu "Pupendo" zainspirowany został dziecięcym rytuałem inicjacyjnym. Dla reżysera Jana Hřebejka i scenarzysty Petra Jarchovský'ego, pupendo stanowiło chleb powszedni życia szkolnego za komuny. Doświadczyli zarówno roli ofiary, jak i kata... Film charakteryzuje gorzko-komiczna groteskowa przesada. Dzięki galerii najróżniejszych typów ludzkich "Pupendo" nawiązuje do teraźniejszości. Bo chociaż zmienia się kontekst czasowy, wewnętrzne postawy i dylematy, tak samo jak konflikty pokoleń, są wieczne. Podstawowym budulcem filmu są sytuacje, których poezja, prawdziwość i humor wynikają z doskonałej pracy z aktorem charakteryzującej wszystkie filmy Hřebejka.
9/10

5/ film amerykański I'LL SEE YOU IN MY DREAMS, reż. Brett Haley, 2015
Trailer:


Poleciła mi córka, że o starości, a wiadomo, że jestem pies na starość (w filmie). No ale ten też mnie nie zachwycił. To taka luksusowa starość, taka oczywiście też może mieć swoje problemy, ale ja jednak lubię być blisko rzeczywistości. Tej zwykłej, szarej.
6/10

6/ film polski OSTATNI DZIEŃ LATA, reż. Jan Laskowski, Tadeusz Konwicki, 1958
Fragment:


Młody mężczyzna nawiązuje znajomość z dojrzałą kobietą. Wojna i osobiste problemy powodują, że ciężko jest im znaleźć wspólny język.
8/10

7/ film polski ORZEŁ, reż. Leonard Buczkowski, 1958
Początek:


Polski okręt podwodny "Orzeł" umyka hitlerowcom, ale zostaje internowany w Tallinie. Nowy dowódca jednostki podejmuje decyzję o ucieczce.
8/10

A teraz będzie przerwa, nie wiem, jak długa... jutro przychodzi malarz, trzeba było zdemontować półki znad łóżka, gdzie normalnie stoi projektor i DVD. Jedna półka już wyniesiona przed blok, gdzie czeka na litościwą duszę, która się nią zaopiekuje. Druga na razie stoi w kuchni służąc chwilowo jako miejsce na kwiatki z parapetu pokoju malowanego in spe. Malarz zatrze ślady po hakach, bo potem stolarz przywiezie nową półkę, o innych wymiarach i nowe wkręci haki. Czyli dopóki nie przyjedzie stolarz, nici z ustawienia sprzętu i z oglądania. A kiedy przyjedzie stolarz? Oto jest pytanie. Przez mój dość skomplikowany rozkład jazdy trudno się umówić.
Czy dlatego codziennie boli mnie głowa? Czy przestanie, gdy wreszcie rozłoży się dywan i spojrzy z satysfakcją na świeżo ustawione książki na nowym regale?
Niestety, to nie jedyny powód do globusów. W sobotę wylądował w szpitalu Ojczasty i GUPI LEKARZ powiedział, że stan poważny. Że zapalenie płuca. JAK ON ŚMIE??? Przecież ja mam co do Ojczastego PLAN!!! On ma zamieszkać u mnie i mam mu osłodzić ostatnie lata życia!!! W niedzielę pełna strachu pojechałam, ale wróciłam do Krakowa nieco podniesiona na duchu, bo nie wydaje się spodziewać czegoś złego. A diagnoza na razie nie postawiona. Trafił do szpitala, bo nie spał całą noc z powodu bólu w dole pleców. Nerki jednak wykluczono, podobnie jak to zapalenie. Wysunięto hipotezę, że to może od kręgosłupa i mieli zrobić tomografię, ale lekarz prowadzący będzie dopiero dziś i na razie nic nie wiem. Gdy usiłowaliśmy z bratem podnieść tatę do półsiedzącej pozycji, krzyczał z bólu. Oczywiście o wstaniu z łóżka nie ma mowy.
I tak to.
Boję się dalej. Bo jeśli faktycznie to od kręgosłupa, to co zrobią? Operację 86-letniemu dziadkowi?




29 komentarzy:

  1. Dużo, dużo zdrowia dla Taty

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisałaś o Ojcu, wzruszyłam się. Szczerze życzę zdrowia Tacie, a Tobie optymizmu i życzliwych osób dokoła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, trochę wypadłam z roli osoby szczęśliwej. Jakie to kruche...
      Tymczasem tomografia stwierdziła osteopatyczne złamanie czegoś, na co remedium ma być gorset. Tak że możliwe, iż jeszcze w tym tygodniu Ojczasty wyjdzie do domu, mają tylko zdecydować, czy to będzie gorset sztywny czy półsztywny czy jakiś tam, półpancerz praktyczny :)

      Usuń
    2. No kruche, kruche, więc tym bardziej trzeba doceniać, gdy jest. Jakie w końcu mamy inne wyjście niż żeglować od jednego...i tu się zastanawiam...szczęścia do szczęścia, czy też odwrotnie, bólu do bólu.

      Powiem Ci, że u mnie w pracy też nie za ciekawie (choć to, zawsze mam tego świadomość, nic w porównaniu do kłopotów ze zdrowiem właśnie). Wiadomo, w napiętej atmosferze ludzie zaczynają zachowywać się...byle jak nazwijmy to...a ja średnio się odnajduję w sytuacji napięć i konfliktów. Więc chyba jednak skłaniam się ku wersji, że płyniemy przez kłopoty ku nielicznym szczęśliwym wyspom;)

      Jutro mam nadzieję dopłynąć do wyspy KRAKÓW!!!

      Usuń
    3. No to sobie wybrałaś pogodę!!!

      Wiem wiem, nie wybierałaś :) ale ohydnie jest i radzę Ci raczej skrywać się we wnętrzach, muzealnych czy innych. No, chyba że masz PLAN i nie dasz się sprowadzić z drogi byle pogodzie :)

      Usuń
    4. Chyba kiedyś rozmawiałyśmy o książce "salwator Krakow Europa". Jest tutaj:

      http://www.wydawnictwo.pk.edu.pl/books/bycat/13

      Usuń
    5. O! Dziękuję:) Jutro sprawdzę na miejscu.
      Nie mam planu, baaaardzo potrzebuję odpoczynku. Oby nie padało, bo to jest dopiero kiepsko. Na zimno to ja dość odporna jestem.

      Usuń
    6. Czy znasz coś takiego "Przy lampce naftowej", autor Bronisław Kopczyński? Z lakonicznego opisu wynika, że to wspomnienia o dawnej Warszawie, o Krakowie...

      Usuń
    7. Nie znaju :(
      Jak tam było? Pospacerowałaś? Coś nowego zobaczyłaś?

      Usuń
    8. Nowego nic, odwieczne trasy i spacery (na Kopiec Kościuszki, z Dębników na Salwator brzegiem Wisły, do św. Benedykta). Ale...szczerze powiem było dość smutno. Jednak tym razem nie udało mi się zostawić wszystkiego w Warszawie. Nie żałuję, oczywiście.
      Wiosna już za chwilę u Was wybuchnie. Te moje wymarzone magnolie na Wawelu, mają już takie dorodne pąki. I forsycje na Plantach lada moment rozkwitną...

      Usuń
    9. Nie żałuję, że pojechałam, ofkors;)

      Usuń
    10. Forsycje na Plantach, powiadasz... może by tak spacerek? O matko, niech się już skończą te remonty, dentysty, stolarze, choroby...

      Usuń
    11. Nie chcę być drobiazgowa, ale to jest chyba dereń :) Chyba, że forsycje też już są - w niedzielę nie chodziłam dużo, mogłam przeoczyć.

      Usuń
    12. No tak, no tak. Dobra, przyznam się. Forsycje rozpoznaję w 100% jak są żółte;) Z pokorą przyjmuję korektę...:)

      Usuń
  3. Końcówką wpisu mnie zmartwiłaś, trzymam mocno kciuki za zdrowie Taty. Ściskam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie wieści mówią, że po nniedzieli powinien wrócić do domu :)

      Usuń
  4. To całkiem ciekawa książka. Czy to coś w rodzaju pitawalu? Od lat lubię czytać takie kryminalno sądowe opowiastki. Ale teraz nie czytam....ostatni pitawal czytałam dawno.
    Nie tylko Ty masz zmartwienie czy zdążysz...ha,ha....dlatego ja niby ograniczam juz kupowanie książek a filmy to już oglądam w komputerze.

    Oczywiście życzę tacie powrotu do sił a Tobie długiego mu dziękowania za to, że go masz.

    Pozdrowienia ślę do Krakowa z ponurego Czchowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałabym tego pitavalem, bo nie jest to zbiór najbardziej znanych spraw sądowych... swoją drogą przeczytałabym chętnie taki pitaval moskiewski czy petersburski, na pewno istnieją. Ale przypomniałaś mi, że mam gdzieś chyba śląski pitaval, trzeba by odszukać i poczytać :)
      Pozdrowienia z równie ponurego Krakowa :) Cud, że dzś wstałam bez globusa... ale nie chwalić dnia przed zachodem słońca :)

      Usuń
  5. Czy ja zdążę te wszystkie książki przeczytać? chciałoby się napisać. Te bym zdążyła, niestety moja pasja zdobywcy wciąż się rozwija. Moja mama w grudniu złamała sobie kręgosłup, o czym nawet nie wiedziała, dopiero zdjęcie po trzech tygodniach pokazało. W tym wieku osteoporoza i inne paskudztwa niestety dopadają człowieka. U niej to poszło jakoś bezwiednie, bo ani nie upadał, ani się nie uderzyła, ot.. złamało się jak sucha drewniana gałązka, sama z siebie. Są na to różne środki (zastrzyki wzmacniające kości, albo cementowanie). Życzę wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się jakoś dzieje, że człek prosty ciągle znajduje sobie nowe pasje i zainteresowania :) no i skąd tu życia tyle wziąć?

      Straszne to, o czym piszesz. Złamanie kręgosłupa??? Stanowczo pan Bóg się nie wysilił z tą starością :(

      Usuń
  6. O czymś innym chciałam napisać, ale teraz nic bardziej istotnego jak życzyć Twojemu Ojcu zdrowia i jeszcze raz zdrowia! a Tobie spokoju i (znów) spokojnego szczęścia. Jak to wszystko się nagle zmienia - wiem i sama się tego boję. Człowiek niby powinien doceniać chwile spokoju, a te obawy, niepokój. Wszystko co dobre zdarza (mi) się chyba tylko w jakichś prześwitach, kiedy los na chwilę zamknie oczy - no dobrze, moja skłonność do przesady...
    Ach, żeby nie było tak patetycznie - kupiłam sobie "Listy Wyspiańskiego do Lucjana Rydla" i teraz podróżuję wieczorami brzegami jeziora Czterech Kantonów i szlakiem wielkich gotyckich katedr. To jest radość (pomimo wszystko). Serdeczności dla Ciebie i najlepsze życzenia zdrowia dla Ojca przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się doceniać... ale zawsze jest to wszystko podszyte strachem... o siebie, o dziecko, o rodziców...

      Ojczasty w domu, ale nie znaczy to, że wszystko minęło i jest OK. Oboje w podeszłym wieku, mama nie bardzo ma siły go obsługiwać, a tu jeszcze przyplątała się biegunka i związane z nią 'nieszczęścia' w wypadku człowieka mało mobilnego... Zabrałabym go teraz do siebie, zajmowałybyśmy się z córką na zmianę, przynajmniej mamie by się ulżyło, ale tam ma swoich lekarzy... Noc przespał, mówił, że dał radę nawet obrócić się z boku na bok. W dzień gorset. Brat mu kupił chodzik, ale za bardzo nie chce go używać. To tak jak z aparatem słuchowym, lepiej, jak leży w pudełku :( Ciężko się przyznać przed samym sobą, że się jest niedołężnym.

      Usuń
    2. Tak jest, gdy ciało starzeje się szybciej niż umysł, trudno się na to spokojnie godzić.
      Zresztą w odwrotnym przypadku też nie jest to łatwe, po prostu trudne na inny sposób. Przesyłam dobre myśli (mam trochę podobną sytuację).

      Usuń
  7. A na Allegro tylko takie obszarpane wydanie tychże listów...trzeba czekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam do wyboru właśnie to oraz takie ładniejsze w cenie Zielnika... nie zastanawiałam się długo :) Są jeszcze listy do Lacka, tych nie znam w ogóle i niebawem nabędę.
      Ale niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego wydaje się tyle beznadziejnych książek, a nie ma nowego wydania serii Listów? No dobrze, pytanie retoryczne. Dziś sfotografowałam moje nowe książkowe nabytki i niebawem je pokażę (idąc za przykładem Miłej Gospodyni tego blogu :)

      Usuń
    2. Czekam z niecierpliwością! Książki-najpiękniejszy z nałogów:)

      Usuń