Z najnowszych nabytków. Gdy byłam w Domu Zwierzynieckim na wystawie o Dębnikach, odbywało się tam spotkanie z autorem książki - ale nie miałam już siły zostać, byłam po dłuższym spacerze po Zwierzyńcu, wyszłam z domu pięć godzin wcześniej i okazuje się, że starsze panie to już lubią odpoczynek i to w domowych pieleszach :)
Trochę żałuję, bo pewnie dowiedziałabym się różnych ciekawostek, no ale.
Oczywiście Dębniki to dla mnie nie nowość, ale coś tam się zawsze wyciągnie z kolejnej publikacji, o czym się wcześniej nie słyszało. Na wystawie były eksponaty muzealne pochodzące z fabryki Niedźwieckiego, kiedyś tam mi się obiło o uszy, ale dopiero tutaj bliżej się z nimi zapoznałam.
Albo że Hukan mieszkał na Zamkowej. Byłam święcie przekonana, że na Karmelickiej... ale to może tylko pracownia tam była.
Koniecznie muszę się przejść na Barską 33, gdzie mieszkał aktor Bolesław Puchalski, słynny Puchała (ach, w Kopcu wspomnień o nim pierwszy raz czytałam, śliczną historię o tym, jak wyprowadzał śledzia na spacer).
Nic nie wiem o artyście-witrażowniku Józefie Furdynie, zamieszkałym przy Rynku Dębnickim.
Ciekawa jest legionowa przeszłość szkoły przy Konfederackiej.
Miłośnikom Krakowa, jak Monika, pozycję polecam :)
Na końcu jest mapa okolic, więc można się wybrać na spacer z książką pod pachą.
Dotychczas wyszło w tej serii sześć publikacji:
Mam nadzieję na wiele następnych, przybliżających dawne przedmieścia Krakowa.
Charakterystyczną cechą tych publikacji jest duża ilość fotografii i to w sporych rozmiarach, co z jednej strony cieszy, ale z drugiej pozostawia pewien niedosyt (zważywszy na znikomą objętość książek) - niedosyt tekstu. Bardzo by się chciało poczytać jeszcze :)
Wyd. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, Kraków 2016, 92 strony
Z własnej półki (kupione 19 marca 2016 roku za 10 zł w Domu Zwierzynieckim)
Przeczytałam 25 marca 2016 roku
No i gryplan był taki - wyposażona w wiedzę jadę na Dębniki w sobotni poranek i robię małą sesyjkę. Zaczęłam nawet już w piątek, od wizyty na Wawelu, żeby najpierw spojrzeć na Dębniki z góry:
Aliści niebiosa mi nie sprzyjają (lub też chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to sobie coś zaplanuj) i z dzisiejszego spaceru nici. Powiedziała mi to już głowa przy budzeniu się, a jak wyjrzałam za okno... fuj... że też takie coś jest możliwe :(
Odkładam więc na ładniejszy dzień wyprawę, ale tak mi szkoda wolnego dnia...
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
Inauguracja nowego sezonu :) czyli nowej półki, na której stanął projektor i DVD. Ale film wybrałam kiepski. Miała być komedia. Niby była, ale coś mnie nie śmieszyła, raczej nudziła.
Nazywa się SI ACCETTANO MIRACOLI, reż. Alessandro Siani, 2015
Fulvio postanawia pomóc swemu bratu Germano, którego parafia przeżywa kryzys - i fabrykuje cud w postaci figury św. Tomasza, która płacze. Łzy świętego przyciągają pielgrzymów i interes zaczyna się kręcić.
Trailer:
5/10
A wczoraj wybrałam (z konieczności - spędziłam wieczór na układaniu książek) coś krótkiego - SIOSTRY - reż. Paweł Łoziński, 1999
Dokument opowiadający o trudnych relacjach dwóch sióstr. Tak sobie pomyślałam, że to wielkopiątkowy temat.
8/10
Można go zobaczyć na stronie NINATEKA, niedawno przeze mnie odkrytej, jest tam sporo dokumentów, ale nie tylko, również spektakle teatralne, słuchowiska. Polecam!
Nie znalazłam jednak sposobu na udostępnienie filmu na blogu, więc podaję adres:
http://ninateka.pl/film/siostry-pawel-lozinski
DOMOWO
Z książkami PRAWIE skończyłam... gdy odkryłam, że przecież część wyniosłyśmy do drugiego pokoju :) ale może się zmieszczą...
Kochani! Świętujcie!
No nabyłam, oczywiście, przed chwilą drogą kupna, wraz z publikacją Wokół Rynku Podgórskiego. Chciałam jeszcze Wokół placu Inwalidów, ale nie ma niestety.
OdpowiedzUsuńKochana ja też najserdeczniej raz jeszcze życzę pięknych, spokojnych Świąt:)
U nas przestało lać, jutro ma być pogoda iście wiosenna...oby.
Bo...nie chciałabym zatruwać klimatu świątecznego, ale...po raz pierwszy spotkałam się z taką sytuacją i muszę powiedzieć, że coś ważnego się we mnie załamało. A mianowicie, właśnie wróciłam z kościoła, tu chciałoby się napisać ze święconką, ale otóż nie. Bo ktoś w kościele mnie i jeszcze jednej pani ukradł koszyczek. Poczekałyśmy po święceniu do końca odbierania koszyczków, bo może ktoś zamienił przypadkowo, ale nie. Na koniec zostałyśmy my dwie i pusty stół z białym obrusem. Komentować chyba nie potrzeba.
W tych emocjach zapomniałam napisać, że wczoraj dotarły do mnie zamówione publikacje MHK. Zwierzyniec zaprasza Dębniki i Z dziejów Krowodrzy. Marzę o katalogu Kraków czas okupacji...ale cena dość zaporowa.
UsuńDosłownie zdębiałam! W życiu o czymś takim nie słyszałam! Chciałoby się myśleć, że może jakieś dziecko z rozpędu wzięło, ale przecież rodzice by zauważyli.
UsuńPytanie - czy to już bieda w kraju dochodzi do zenitu... czy bezczelność, tupet i chamstwo :(
Kiedy ja jeszcze chodziłam ze święconym, pamiętam, że przy wyjściu był kosz na składanie darów dla ubogich, części święconego (i nie tylko, bo na przykład niosło się kilo cukru). Moja droga, nic innego Ci nie pozostaje, jak skorzystać z takiej opcji! No bo "wkład" to sobie szybko przygotujesz i jeszcze poświęcisz, ale przecież koszyczka już nie masz.
I myśl pozytywnie. Może ktoś miał apetyt i teraz ze smakiem zajada Twoją kiełbaskę, jajeczka na twardo z chrzanem i zagryza chlebkiem. A może nawet na deser trafiła się mandarynka? To zależy, jak dużemu koszykowi hołdujesz :)
A Z dziejów Krowodrzy to Ci zazdroszczę! BO ja mam pierwsze wydanie, to jak niby teraz będę kolejne kupować, toż to byłaby rozpusta! A pewnie znalazły się tam jakieś dodatki.
UsuńWiesz, ja głodnemu to bym oddała całą zawartość;) a koszyczka żal, bo był w domu ponad 50 lat.
UsuńKrowodrza to "moje" krakowskie domowe niemalże klimaty;)
Ale powiem Ci, że jak dla mnie połapanie się w podziale administracyjnym Krakowa jest sporym wyzwaniem;)
Fakt, takiego koszyczka-matuzalema domowego żal...
UsuńA z tym podziałem to masakra. Niejeden raz zmieniali i, wstyd się przyznać, nawet nie wiem, który numer ma moja dzielnica :(
Kucówna...jestem bardzo ciekawa jakie będą Twoje wrażenia. Ten akurat tytuł (ostatni chronologicznie) mam zawsze na telefonie w formie audiobooka. W wykonaniu autorki, więc dla mnie rarytas podwójny:)
UsuńTylko to było dostępne w osiedlowej bibliotece. Zobaczymy.
UsuńNo to ja muszę koniecznie mieć tę książkę i koniecznie muszę pospacerować z nią po Dębnikach podczas kolejnego pobytu w K. Fajnie, że znajdujesz i opisujesz dla nas, miłośników Królewskiego Miasta, takie cuda. Zdrowych i spokojnych Świąt :)
OdpowiedzUsuńMoniko - faktycznie bez komentarza...
:-)
UsuńMajka, to życzę już teraz miłego spaceru i to w pogodę znacząco odbiegającą od dzisiejszej :)
UsuńDziękuję Ci za ten blog, za to, że pokazujesz, zakątki Krakowa, i za to, że można mieć pasję. Wszystkiego najlepszego nie tylko na święta.
OdpowiedzUsuńI Tobie! Wszystkiego najlepszego, na co dzień i od święta!
UsuńUwielbiam czytać nie tylko o twoich książkach i filmach, ale i o przebojach ze stolarzami:) Smacznego jajeczka! I zdrowia, także dla Taty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zachmurzonej Warszawy
:)
UsuńTu muszę zauważyć, że Pan Stolarz nie zdołał znaleźć uchwytu do nowych drzwi szafy, takiego jak poprzednie. W związku z czym namówił mnie na kupno na allegro innych, naturalnie trzech, żeby już wszystkie wymienić. Przyszły. Wtedy córka powiedziała, że przecież możemy się obejść w ogóle bez tego uchwytu... nie mogła wcześniej wpaść na ten pomysł?
Dziękuję za życzenia, również w imieniu Ojczastego. Dziś po południu, jak już było pozamiatane w kwestii wycieczki na Dębniki - wyszło słońce. No cóż. Teraz się z kolei szykuję na Emaus, ciekawe, jaka będzie pogoda.
Wesołych!
Białe meble bardzo mi podobają się. Dobrych:)
OdpowiedzUsuńDrewniane ciemne intarsjowane regały też by były dobre... w bardziej pałacowych wnętrzach :)
Usuń