środa, 16 marca 2016
Krystyna Grzybowska - Zuzia
Czegoś lekkiego mi się chciało na ten ciężki czas, a miałam w pamięci uroczą książkę tej samej autorki, zatytułowaną I ja i Franuś. To jest jakby dalszy ciąg, bohaterka, młoda dziewczyna z krakowskiej, profesorskiej rodziny cierpi na anemię i na propozycję ciotki z Włoch wyjeżdża tamże. Póki była historia krakowska, dobrze osadzona w czasach po odzyskaniu niepodległości, było fajnie. Potem jednak Zuzia jedzie na włoską Rivierę i to już mnie kompletnie nie kręci. Opisy przyrody, zabytków... a dajcie spokój! Trochę obserwacji obyczajowych, to jeszcze może zaciekawić. Ale w gruncie rzeczy książka o niczym. Autorka chciała utrwalić swoje wspomnienia z młodości i tyle. Zastanawia mnie, że to trzecie wydanie, więc powieść musiała się cieszyć popularnością. Fakt, w latach 60-tych raczej rzadko młodzież podróżowała na Zachód, więc pewnie chętnie czytała opisy dalekich krain :)
Dla mnie wabikiem było to, że rodzina Zuzi to Estreicherowie, więc jakby lektura obowiązkowa :)
Początek:
Koniec:
Wyd. Nasza Księgarnia Warszawa 1968, wyd. III, 297 stron
Z własnej półki (dostałam od Dziopy z Podgórza 6 października 2015 roku)
Przeczytałam 15 marca 2016 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
Nie oglądam. Nie mam jak, nie mam głowy. Tak sobie tylko Czterdziestolatka wrzucam na małym odtwarzaczu. Pucując zakurzone liście domowych roślin. Jak dobrze mają właściciele domów, wyniosą na dwór, puszczą wodę ze szlaucha i fertig!
Ach, podkochiwałam się w Stefciu :) A Wy?
DOMOWO
Ta farba nie powinna się nazywać Zapach Prowansji, tylko Zemsta Prowansji!
Było tak. Zobaczyłam w Czterech Kątach to zdjęcie:
Zestaw mi się spodobał. Nie na cały pokój, broń Boże, ale na dwa kawałki ściany w głębi pokoju. Jeden w głowach łóżka, drugi w nogach. Reszta tradycyjnie na biało.
Malarz najpierw był zarobiony, potem jak zobaczył, że w gruncie rzeczy wiele się nie namacha, bo wszędzie stoją regały, chciał już przyjść. Stolarz tradycyjnie się ociąga. Trudno, zaczniemy na odwrót, od malowania.
Przyszedł raz, pomyźgał pęknięcia różne, poszedł. Przyszedł za trzy dni, zdjął tapetę na tych dwóch kawałkach ścian, gdzie Prowansja. Przyszedł po raz kolejny, "przygotował" ściany do malowania. W tym czasie spałyśmy razem z córką u niej, w domu jeden burdel, bo coś tam zawsze trzeba było wynieść z pokoju, choćby kwiatki i na małej przestrzeni od razu robi się bałagan. Wreszcie w sobotę będzie malował od rana. Ja w pracy. Na dyżurze Ojciec Mojego Dziecka, niewtajemniczony specjalnie w zawiłości, ot, kawę zrobić etc. Koło południa dostaję telefon, że raz pomalował, poszedł, wróci po południu, pomaluje drugi raz. Hura, wieczorem już zrobi się porządek! Ale coś dziwnego usłyszałam w rozmowie, zaczynam dopytywać i cóż się okazuje? Malarz walnął Zapach Prowansji W CAŁYM POKOJU!!! Gdzie był, gdzie miał łeb, jak tłumaczyłam, co ma być i jak??? No, myślę sobie, apopleksji zaraz dostanę. Wyjaśniam: to jest parter, ciemno, dodatkowo nad oknem wisi balkon sąsiadki z góry, więc tym bardziej światło zabiera, w pobliżu okna MUSI być biało! A w ogóle co to za jakieś pudełko się robi!
Miałam dwie godziny na uspokojenie się :) Gdy wracałam do domu tramwajem, już się śmiałam sama do siebie, a co mi tam, w końcu to on będzie musiał dodatkowo machać pędzlem, nie ja! Podobno się złapał za głowę, gdy usłyszał, co narobił :) Był już, gdy wróciłam i zamalowywał na biało. Na szczęście wystarczyło dwa razy, choć musiał przyjść w niedzielę.
I tak. Teraz czekam na stolarza. Łóżko nie dosunięte do ściany, bo tam jeszcze będzie wieszał półeczkę, więc się nakurzy pewnie. Na półeczce ma stać projektor i DVD, więc chwilowo oglądanie filmów zawieszone.
Ale.
Niestety w gazecie ładniej wyglądało :)
Rzecz w tym, że tam jest ten kontrast bieli i wrzosu. Niby też mam białe meble (i białą narzutę na łóżku), ale co z tego, skoro na białych meblach stoją KOLOROWE książki i zaburzają widok!
Jedyny ratunek to obłożyć je wszystkie w biały papier :)))
Stolarz ma być w piątek. Jak się sprawi, będę pokazywać nowy regał :)
Ale a' propos bałaganu.
Znalazłam wreszcie sposób na porządki przedświąteczne.
Należy stworzyć w kompie folder BAŁAGAN W CHACIE.
Następnie iść otworzyć butelkę wina.
Wrócić do kompa, kliknąć prawym na BAŁAGAN W CHACIE - usuń na stałe.
I voila' :)
Wrócić na kanapę z butelką wina. Zrobione!
Bardzo mi się podoba mail, który właśnie dostałam: Zredukuj koszty utrzymania floty pojazdów w twojej firmie!
Przynajmniej się człowiek uśmieje.
Etykiety:
Domowo,
W tym tygodniu oglądam,
Włochy,
Z akcją w Krakowie,
Z własnej półki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Swietne rozwiazanie na baagan w chacie:))))) Kolor ladnie wyszedl, ale tak to jest z tymi fachowcami, trzeba stac nad glowa i pilnowac zawsze;) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńNienawidzę! Zawsze sobie wyobrażam, jak by to było, gdyby ktoś mi stał nad głową w pracy... i nigdy nie wiem, czy z takim fachowcem konferować, uprawiając small talk czy też usunąć się :)
UsuńNo ja tez bym nie lubiala:))))) Ale czasami bez kontroli ciezka sprawa:)))))
UsuńŚlicznie jest <3 A zamiast okładać książki możesz mieć zamykane regały - białe i nie zbiera się kurz na książkach.
OdpowiedzUsuńNo wyobraź sobie tylko takie wielkie białe powierzchnie... toż to jakbym w garderobie mieszkała :)
UsuńJa też bym zrobiła zamykane półki. Pięknie by było, biało i tak jakoś ZEN.
Usuń:)))))
OdpowiedzUsuńPomysł z folderem i winem BARDZO mi się podoba. Ja u siebie przy dzieciach nie widzę ońca bałaganu. Tylko ogarniam.
Mnie z okazji umycia okien w świeżo wymalowanym pokoju ogarnął szał porządkowania... szał w sensie jak na mnie - umyłam jeszcze okno w kuchni. I wyniosłam z domu rower. Malarz mnie uświadomił, że w piwnicy jest wózkarnia na te cele. Poinformowałam się w spółdzielni w kwestii klucza do kłódki, okazało się, że to ten sam co od bramy i tadam! Ile miejsca w pokoju!
UsuńOczywiście ciekawe jest, jak długo ten rower tam będzie... kiedy go buchną... nie było do czego przypiąć :)
Zarzuć na książki muślinowe białe zasłony - będzie spodziewany kontrast bieli i lavande, będą zawoalowane aluzje do czytania oraz ambiance tak bardzo romantique a także osłona cennych woluminów przed kurzem ;)) A poważnie - bardzo ciekawa zmiana i oryginalny efekt! Pewnie bym się nie odważyła (no i trochę mam przesyt wszystkim co Provence i lavande przypomina) ale u Ciebie wygląda to dobrze. Lepiej niż w folderze, naprawdę!
OdpowiedzUsuńSposób na bałagan znam i praktykuję, cóż kiedy domownicy nie bardzo doceniają moją pomysłowość...
A idź mi Ty z ambiance romantique :) jestem równie romantyczna jak para kaloszy (spod śmietnika)... damski buduar, tfu! Choć po lekturze opisu pewnej umywalki (kaskada spływająca ze ściany) nic mnie już nie zdziwi ani nie zaskoczy!
UsuńKsiążki wyrzucić, kupić w Ikei same pudełka udające książki;)) Ład, harmonia, piękno gwarantowane;))
OdpowiedzUsuńZałamałaś mnie Zuzią- omyłkowo kupiłam 2 razy na Allegro (tak to jest jak się kupuje kompulsywnie), też skuszona Estreicherami. No, to dłużej poczeka w kolejce do czytania;)
No, wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć! To jest prawdziwie dobra rada! A jeszcze w takich pudełkach można pochować... różne rzeczy, na przykład milion dolarów czy inne brylantowe kolie.
UsuńA Zuzia może Ci się spodoba? W końcu de gustibus etc. :) Swoją drogą, to odnoszę wrażenie, że u Ciebie nic nie czeka w kolejce. Zawsze jesteś na bieżąco, i z nowościami i zaszłościami.
No, może...choć też bardziej na opowieść o Krakowie liczyłam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowo, ale stanowczo muszę zaprzeczyć. Mój pokój to stosy, stosy, stosy książek...a najlepszy przykład kolejki do czytania, to książki, które 4(!) lata temu pożyczyłam od siostry.
Ha ha! Przekroczyłaś wszelkie biblioteczne terminy :) ale może od siostry to się nie liczy? mój brat jak pożycza filmy, to też na rok co najmniej :)
UsuńJa się dopiero teraz zdenerwowałam. bo może ona nic nie mówi, ale karę nalicza;)
UsuńAaaaa i jeszcze zapomniałam napisać, że ja to się w Karolu kochałam:)))
UsuńW Karolu? No no... wtedy nie, ale przyznam Ci się, że jak teraz oglądam, to Karol zaczyna mi się podobać :)
UsuńO brodę chodziło;)
UsuńZuzi nie znam ale po Twoim komentarzu czytać nie będę. Chciałbym Wam jednak polecić perełkę, o której na tym blogu nic nie znalazłem. Jest to "Księżniczka" Zofii Urbanowskiej. Czytałem przed laty stuletnie wydanie i byłem zachwycony. Kiedyć widziałem w jakiejś księgarni internetowej wydanie z obrzydliwą niepasującą okładką. Zaraz bym ją zmienił bo nie zachęca do kupna. Można tę powieść określić mianem Do it yourself-Powieść. Opisuje los młodej dziewczyny, która przemienia się z rozpieszczonej szlachcianki z prowincji, której rodzice żyją nad sta i stojóc na skraju bankruczwa zakupują stroje w Paryżu itp. Księżniczka trafia do domu krewnych, którzy idą z duchem czasu i prowadzą działalność gospodarczę chociaż w ich kręgach praca to nie dla ludzi z dobrych kręgów. Księżniczka uczy się pracować i staje na własnych nogach. Wzruszające. pouczające...
OdpowiedzUsuńFakt, tu jej nie mogłeś znaleźć, bo Księżniczki po prostu nie mam, choć coś tam tej autorki w domu jest. Ale jestem przekonana, że znakomita większość łaskawie tu zaglądających czytelniczek dzieło Urbanowskiej zna.
UsuńPiękny kolor sobie wybrałaś, ale wyobrażasz sobie swoje książki w białych oprawach...Wtedy miałabyś biel szpitalną z elementami wrzosu, a tak jest super.
OdpowiedzUsuńAle malarz pogonił sobie kota....
Ten pomysł z folderem jest kapitalny.....też bym tak chętnie zrobiła..
Tak tylko żartuję :) muszę się pogodzić z faktem, że nie będę miała jak w gazecie... chyba że wyrzucę książki :)
UsuńSpraw sobie biały stoliczek i będzie prawie jak na zdjęciu.
UsuńChyba na środku musiałabym go postawić :) ale ale... białe krzesełeczko thonetowskie wkrótce przyfrunie :) kobita obiecywała, że przed świętami, ale na razie się nie odzywa.
UsuńRegały i książki to nierozwiązywalny problem. Są ludzie, przeważnie kobiety, które na regaąach rozstawiają... buty (!) albo torebki. Książek w takch mieszkaniach nie ma. To warstwa społeczna, którą określam mianem Konsumidioten. Ale miało być o regałach. Są ludzie ustawiający książki według kolorów albo według alfabetu. Ja próbuję według tematyki, ale co zrobiś jeśli w dziale Exlibrysy mam najmniejszą książkę o wysokości 10 cm a najwyższą o wysokości 30? Kilkukilogramowe albumy stoją na najniższych półkach i nie sprawiają kłopotów, chyba że się chce je czytaś/oglądać w łóżku. Chyba się jeszcze taki nie narodził, kto by rozwiązał te problemy. Ale broń Boże nie polecam oprawiania na biało bo się nic potem nie znajdzie.
OdpowiedzUsuńWiduję takie okazy... w gazetach oczywiście. Widuję też wnętrza, gdzie zamówiono wiele półek, aby je wypełnić popierdółkami, tu zdjęcie w ramce, tam gęś ze zwisającą szyją itd. Zawsze mnie zastanawia, JAK CI LUDZIE MOGĄ ŻYĆ BEZ KSIĄŻEK??? No nie wiem, może telewizję oglądają albo co :)
UsuńO porządku na półkach, jakiejś systematyczności, dawno zapomniałam. To było dobre, gdy książek było mniej. Gdybym teraz spróbowała zdjąć je wszystkie i na nowo poukładać - jestem pewna na 100%, że nigdy bym ich z powrotem nie pomieściła na półkach :) choćby z tego względu, o którym piszesz - różnych formatach książek należących do tego samego działu.
Znakomicie to wygląda, a kolorowe książki są takie domowe, swoje, kochane.
OdpowiedzUsuńTeraz przede mną najprzyjemniejsza część roboty - układanie :) chyba to trochę potrwa, bo na święta jednak jedziemy do rodziców, więc zrobienie porządku nie jest takie pilne ;)
Usuń