sobota, 12 czerwca 2021

Truman Capote - Śniadanie u Tiffany'ego


Jedna z najukochańszych książek. Taka, do której wracam co kilka lat i nigdy nie zawodzi. Ostatnio córka mówiła, że oglądała film Dwoje na drodze z Audrey Hepburn i że film jej się podobał, ale samej Hepburn nigdy nie lubiła. Oczywiście w rozmowie wypłynęło Śniadanie u Tiffany'ego.  Nie lubię tego filmu i na pewno sobie go nie obejrzę znów z okazji ponownego przeczytania książki. On dla mnie z powieścią (no, to właściwie jest opowiadanie) nie ma wiele wspólnego po prostu, poczynając od kwestii z czego żyje narrator. W filmie zrobiono z niego utrzymanka. Specjalnie czytając teraz zwracałam uwagę na szczegóły, na to, czy jest tam najlżejszy choćby ślad takiej sugestii - i oczywiście nie ma. W gruncie rzeczy nie wiemy, z czego się utrzymuje, do momentu, gdy znajduje sobie pracę.

Być może chodziło o to, żeby stworzyć taką przeciwwagę dla Holly, która niewątpliwie utrzymanką jest. Ale Holly tak fascynuje narratora właśnie dlatego, że reprezentuje kompletnie inny świat, całkiem mu obcy.

Być może dlatego też i ja tak lubię tę książkę. Za tę nowojorską atmosferę i za to, że jej bohaterowie żyją w sposób, na jaki ja sama nigdy bym się nie odważyła. 

A JAKIE SĄ WASZE NAJUKOCHAŃSZE KSIĄŻKI? 

Zaczęłam dodawać książki na blogu do najukochańszych, ale to strasznie nudna robota. Chyba zajmę się raczej obiadem 😉

To wydanie zawiera jeszcze Harfę traw, ale ona nigdy mi nie przypadła do gustu, przeczytałam raz i wystarczy. Natomiast Śniadanie... to była miłość od pierwszego wejrzenia, przeczytałam jeszcze w szkole, mój egzemplarz - mocno sfatygowany, jak widać - dostał na imieniny Ojczasty w roku mego urodzenia 😍

Początek:

Koniec:


Patrzcie tylko! Bilet nie skasowany! Zmarnowałam 120 zł! Ciekawe, kiedy to było, takie ceny 😉 Może wtedy, gdy czytałam książkę poprzedni raz? A było to w 2010 roku...

Półka jaka jest, każdy widzi. Dlaczego te Nike takie wymęczone są? Bo stare? Ale to starzy przyjaciele, mają prawo do wyłysienia i skapcanienia, czas ich nie oszczędza 😉

Co znacie? Znów kiepsko widać, Nike ze względu na mały format są chyba wszystkie upchane na takich niskich półkach pod parapetem, więc widoczność tam marna.

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1962, 133 strony

Tytuł oryginalny: Breakfast at Tiffany's

Przełożył: Bronisław Zieliński

Z własnej półki

Przeczytałam 8 czerwca 2021 roku

 

Straszny tydzień. Powroty z Fabryki wieczorem. To ten nieszczęsny konkurs na sekretarkę. Człowiek sobie nie zdaje sprawy, ile jest z tym zawracania gitary (zwłaszcza, gdy przewodnicząca komisji nie ruszy dupy, żeby przyjechać, tylko wszystko załatwia zdalnie)...

Nie wiem, co to film, nie wiem, co to porządny obiad, nie wiem, co to ekspienie (moja córka zawsze tak mówi o siedzeniu w internetach, ale nie wiem, czy sama to wymyśliła, czy też takie słowo funkcjonuje). 

Jedyne, co wiem - czego udało się nie zarzucić - to bieganie chodzenie 😁 W całym tym galimatiasie jednak zdobywałam się na to, żeby jeszcze wieczorem ruszyć, choć raczej już tylko po osiedlu. Wczoraj - w piątek, co jest naprawdę skandalem - skończyliśmy przed 19.00 i wiedziałam, że jak wrócę do domu, usiądę, żeby zjeść byle co, to już się nie podniosę, butów więcej nie założę... Zlekceważyłam więc tramwaj i wróciłam do domu na piechotę. Godzina i pięć minut 😊 

Dalej się nie rozejrzałam za jakimś punktem napraw sprzętu elektronicznego, ale kolega w pracy odkurzył mi ten szwankujący odtwarzacz i teraz działa - w taki mianowicie sposób, że owszem, można sobie pliki odsłuchać, tylko nie bardzo wiadomo, czego akurat się słucha 😂 Pionowe paski zasłaniają właśnie lewą stronę, gdzie się wyświetlają nazwy tychże 😂 Tak, że jest to loteria.

Któregoś z tych ciężkich dni zastałam na biurku prezent od córki - jej osobiste dzieło sztuki 😜

Rzecz jednak nie w jej artystycznych umiejętnościach, ale - we francuskim. Wiecie, ona oczywiście miała francuski w szkole, ale nie nauczyła się NIC. Kompletne nemo. A odkąd udziela się na instagramie, nagle... Właściwie nie wiem, jak ona to robi, bo podręczniki do francuskiego, gramatyki stoją nietknięte, ale coraz więcej kuma i sama jest w stanie WYTWORZYĆ wypowiedź. Od czasu do czasu o coś tam zapyta i tyle. 

Opowiadała mi, że miała wczoraj takie zdarzenie. Z jakąś tam inną instagramerką (Boże, co za słowo) dziewczyną z insta sobie od dawna pisały, pisały - po angielsku oczywiście - aż w końcu moja córka zapytała, skąd tamta jest. 

- From Poland.

Moja córka zgłupiała. 

- Are you kidding me???

- Why?

- Zgadnij.

😂😂😂😂😂

43 komentarze:

  1. Małgosiu, skleroza stara jestem i dopiero dziś skojarzyłam, że miałaś imieniny dwa dni temu! NAJSERDECZNIEJ CIĘ WIĘC ŚCISKAM ŻYCZĄC WSZYSTKIEGO CO SOBIE ZAMARZYSZ - NIECH SIĘ STANIE :)
    Twój odtwarzacz działa jak mój Samsung - pół ekranu ciemna i zdjęcia robię po omacku rzec by można ;)
    A córcię masz wspaniałą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie 😀 ja mam w październiku. Ale też jestem skleroza, bo przedwczoraj pisałam życzenia znajomej Małgorzacie i walnęłam, że URODZINOWE 🤣🤣🤣 A ona się pyta, ale dlaczego urodzinowe?

      Nie powiem, żeby mnie Twój Samsung pocieszył 😉 chyba obie powinnyśmy się wybrać do fachowca!

      Usuń
    2. ;-) ;-) ;-) Uściski!

      Usuń
  2. I ani słowa o Libuszy Šafránkovej? R.I.P.
    A ja nawet się przez chwilę zastanawiałem, czy nie odświeżyć sobie "Jak utopit dr. Mráčka aneb Konec vodníků v Čechách" ale po obejrzeniu początku się przekonałem, ze nadal bardzo dobrze ten film pamiętam.

    Zawsze się czułem za głupi na serię z Nike. Z tego co widać na półce czytałem na pewno "Myszy i ludzi" Steinbecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani słowa 😥 bo plan jest, żeby obejrzeć ostatni z nią film i wtedy... ale tyle mam zaległości z tego tygodnia, że nie wiem, czy dam radę. Z drugiej strony liczę na normalniejszy przyszły tydzień.
      "Jak utopić doktora Mraczka" oczywiście cudne. Ale pytanie, czy znasz nowszego "Kolę"? Albo "Kelner, płacić", który też bardzo lubię. Albo "Szkołę podstawową". Albo "Wsi moja sielska, anielska". Albo "Święto przebiśniegu".
      Dobre miała role...

      Usuń
    2. Za głupi na Nike 😂😂😂
      Ale coś w tym jest, w gruncie rzeczy. Niektóre były dość wymagające.
      Pamiętam, że na przykład "Śmierć Wergilego" zmordowałam do bodaj 60-tej strony i poległam.
      A niektórych do tej pory nie tknęłam, choć oczywiście mam nadzieję, że kiedyś...

      Usuń
    3. "Kolę" tak, reszty raczej nie. Może kiedyś nadrobię, ale nie teraz, bo zupełnie nieoczekiwanie nieplanowo zacząłem powtórkę "Žena za pultem" :D

      Usuń
    4. Aaa, to pochwalam 😁😁😁
      Gdy to też jakiś czas temu znów oglądałam, moja praska starsza pani powiedziała, że odtwórczyni tytułowej roli była zawzięta komunistka i po rewolucji też "nie przewlekła płaszcza na drugą stronę". Tak się nauczyłam idiomu 🤣

      /Jiřina Švorcová nikdy nepřevlékla kabát/

      Usuń
    5. Świetne na nagrobek :D

      Usuń
  3. Chyba każda z książek które kupiłem jest moja najukochańszą :-)Ciężko by było jakaś wyróżnić, bo każda sprawiła mi w pewnym stopniu przyjemność :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, to ja tak dobrze nie mam 😉

      Usuń
    2. Ja po prostu szukam i kupuję takie książki, co do których od początku czuję chemię, a intuicja podpowiada mi czy to dobry strzał :-) Jak na razie mam szczęście do książek i mam nadzieję że tak zostanie :-)

      Usuń
    3. Ja bardzo dużo kupowałam - dopóki myślałam, że ściany są z gumy - na czuja, w internecie, tylko po nazwisku autora czy po tematyce. Nie zawsze to zdaje egzamin.
      Inna sprawa, że masa z nich mnie nie zawiodła, ale do najukochańszych na pewno ich nie zaliczę. Ileż można mieć tych naj? Nie tysiące przecież 😁

      Usuń
  4. "Śniadanie" jest zdecydowanie jedną z naj, naj książek, film lubię, ale dla Hepburn, głównego bohatera niespecjalnie. Ale i "Harfę traw" pamiętam, nawet chyba czytałam ponownie kilka lat temu i tez lubię, może nieco mniej, ale.
    Córkę masz zdolną 😊 A swoją drogą, my o to, kto jest skąd, pytaliśmy w drugim zdaniu, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja tu mam do Ciebie pytanie, zasadnicze 😂
      Na pewno znasz sposób na włożenie do komentarza linka na YT takiego, żeby się wyświetlał film od razu w tymże komentarzu, a nie żeby trzeba było klikać. Znasz, prawda?
      😎

      Co do córki, wypadałoby może jeszcze dodać, że ten francuski to w piśmie sobie radzi... w mowie raczej tak, jak się pisze 🤣🤣🤣

      Usuń
    2. Wysłałam na messengera :)

      Usuń
    3. Co do córki; swego czasu w książkach podawano wymowę obcojęzycznych wyrażeń, więc nie znając języków, wiedziałam, jak się wymawia i co znaczy, np. voila czy please, no i w jakim to języku 😉 dziś mamy internet, na pewno znasz stronę forvo.

      Usuń
    4. Dziś piszę w systemie ratalnym 😁
      Dag, córka Kasi, Seymour-Tułasiewicz - znasz? dałabym duuużo za epub lub pdf.

      Usuń
    5. Aaaaa, wychodzi na to, że nie umiem czytać ze zrozumieniem 😢 wybacz. Chyba nie da rady.

      Usuń
    6. Oczywiście NIE znam strony forvo, ale zaraz poznam 😂 Ale masz rację - dawniej obcojęzyczne wyrazy czy zwroty wyjaśniano. Klasyczny przykład z Anielki 🤣

      Dag, córka Kasi to tytuł znany, ale żeby mnie osobiście tak z autopsji, to nie 😉 no i nie posiadam w żadnej formie.

      Usuń
  5. Najukochańsze...ech...tyle ich.
    1. Monika Ż.;)
    2. Wszystko czerwone
    3. Kwiat kalafiora
    4. Lalka
    5. Cykl Wszystkie stworzenia małe i duże
    6. Cykl W moim Mitford
    7. Dzienniki Iwaszkiewicza
    8. Dzienniki Hena
    9. Tajemnica Abigel
    10. Dziady i Pan Tadeusz
    11. Hamlet
    12. Wesele
    13. Ziele na karterze
    14. Poczet królowych polskich (Szczygielski)
    15. Ucho od śledzia
    16. Mistrz i Małgorzata
    17. W ogrodzie pamięci
    18. Portrety i Z pamięci Marii Iwaszkiewicz
    19. Kamienie na szaniec
    20. Madame A. Library
    ... rozkręcam się;)))
    Poza pozycją pierwsza kolejność przypadkowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło matko!!!
      Niektórych to wcale nie znam (z autopsji) 😂
      Ja wiem, że nie powinnam się przed Tobą przyznawać... ale co tam, dziś jestem odważna, bo właśnie napisałam wypracowanie i posłałam i mam z głowy test końcowy, więc świat otwarty przede mną 🤣

      Więc...nie czytałam "Ziela na kraterze"...

      Usuń
    2. 😂😂😂Ty już nie prowokuj 😜 jakie ja mam kompleksy jak czytam Twój blog!

      Usuń
    3. 😂😂😂Ty już nie prowokuj 😜 jakie ja mam kompleksy jak czytam Twój blog!

      Usuń
    4. Kom co???
      🤣🤣🤣
      Komcie chyba 😁

      Usuń
    5. :-))) Komcie też. Wyciągnęłam z półki "Śniadanie..." zapoznam się;) Do tej pory znałam tylko film.

      Usuń
    6. Ojejej... czuję pewną odpowiedzialność w tym momencie... i strach 😂
      Ale skoro z półki, to i tak kiedyś byś musiała przeczytać!

      Usuń
  6. Na początek półka-Historia jednego konia, Myszy i ludzie,Jednouchy.
    Zastanawiamy się czy mam taką najbardziej ukochaną książkę. Chyba nie ma takiej jednej. Natomiast jest kilka książek,do których wracałam już nie raz.Jest to Autobiografia J. Chmielewskiej i książki Marty Szabo. Wiem, że niektóre tomy Chmielewskiej są słabsze, jednak i tak książkę uwielbiam. Marta Szabo za całokształt.
    Łatwiej mi powiedzieć o książkach, które w żaden sposób mi nie leżały.I tak na szybko to dwa tytuły. Pewnie niektórzy czytający ten blog oburza się ogromnie, ale trudno. Pierwszy tytuł to Mistrz i Małgorzata. I ja naprawdę wiem, że to klasyka klasyki i och i ach. Ale co poradzę, no nie mogę. Drugi tytuł to Zły Tyrmanda. Też mi absolutnie nie leży. I to nie jest takt, że nie zaczynałam czytać. Owszem, starałam się, jednak bez efektów.
    Pójdę za ciosem i napiszę głośno - tak samo mam z Sienkiewiczem.I jak dobrze że nie prowadzę bloga ksiazkowego. Pozdrawiam. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja pierwsza powinnam się oburzyć za Mistrza 🤣🤣🤣 Ale tylko w wypadku, gdybym uważała, że każdy miałby lubić to, co ja 😉
      Co do Złego, nic nie powiem, bo czytałam tak dawno, że nie pamiętam. Co oznacza, że na 100% nie trafił do listy ulubionych, ale czy dałabym go do listy nielubianych, nie wiem. Nawet nie mam w domu (zdaje się, że Ślubny zabrał w ramach podziału majątku), więc nie sprawdzę.

      Teraz Sienkiewicz. Niewątpliwie bardzo bardzo mi daleko do bohaterów "Przyślę panu list i klucz" z ich uwielbieniem dla tegoż, w latach blogowych czytałam tylko nowelki jakieś, ale przypominam sobie, że niegdyś odświeżyłam znajomość z Trylogią, może nie całą, nie pamiętam - i że nie było to dla mnie jakieś niestrawne. Tak że nie potępiam w czambuł 😊

      Ale co do prowadzenia bloga, a raczej nieprowadzenia - to Ci powiem, że wielka szkoda! Na pewno byłby bardzo ciekawy, bo masz talent do wyszukiwania zapomnianych perełek 😍
      A uwielbienie dla Sienkiewicza chyba nie jest obowiązkowe 😂 Zresztą nic nie jest obowiązkowe, oczywiście do momentu, gdy stajesz się na tyle popularna, że zaczynają Cię sponsorować wydawnictwa - wtedy obowiązkowe jest publikowanie recenzji z nowości (fuj!) 😉

      Usuń
  7. Ulubionych sporo, a tych z półki nie mogę odczytać...
    Nowych profesji teraz co nie miara, instagramerka, influencerka, coach dietetyczny, coach finansowy, wizażystka, florysta... matko, jak my mogliśmy żyć bez tego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, kiepskie zdjęcie, wiem 😥
      W podaniach na konkurs na miejsce sekretarki, który teraz przeprowadzamy, w miejscu na doświadczenia zawodowe, są często wypisane jakieś pozycje i rodzaje pracy, których kompletnie nie rozumiem 🤣 nie rozróżniam między monitoring a managing (czy jakoś tak) teamu, ale to akurat najprostsze ze wszystkiego 😂 Chyba sobie zrobię notatki ku potomności, zanim ta cała papierologia zostanie przekazana wyżej 😀

      Usuń
    2. Małgosiu, mogę? nie zdjęcie kiepskie, tylko wielkość za mała;) wklej zdjęcie o wym. minimum 1500x1000, to będzie można po kliknięciu przeczytac wszystkie tytuły.

      Usuń
    3. To chyba nic nie da, bo jest po prostu nieostre, za mało światła tam było.

      Usuń
  8. Kiedyś pisałam na blogu o moich najukochańszych książkach do których bez przerwy wracam.
    Lubię też moje własne książki a jest ich cztery.
    "Śniadania u Tiffaniego" nie bardzo cenię...
    A córkę masz z pewnością wspaniałą !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli chodzi o Trumana Capote'a to zacząłem od, reportażu właściwie, "Z zimną krwią". Dopiero później przeszedłem do pozostałych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie "Z zimną krwią" do tej pory nie przeczytałam, przeraża mnie...

      Usuń
  10. Matko i córko, nie wiem, jak się nazywam 😫
    Ale istnieje szansa, że może dziś ta udręka okołokonkursowa się skończy.
    Jak to robią i ogarniają w przypadku konkursów, gdzie staje 500 osób, to nie mam pojęcia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie miałem okazji przeczytać Breakfast at Tiffany’s. Natomiast wiele lat temu słuchałem w radio audycji o musicalach poświęconej wystawionemu w roku 1966 na Broadway’u musicalowi „Breakfast at Tiffany’s”. Niestety okazał się kompletną klapą i nawet nie doczekał się oficjalnej premiery, zakończając swoją ‘karierę’ na czterech przedpremierowych pokazach. Niemniej jednak do tej pory utkwiła mi w pamięci jedna z piosenek, która zawszę lubię posłuchać: https://www.youtube.com/watch?v=ZDB_snP1--E .
    Nie dorównuje ona „Moon River” z filmowej adaptacji tej książki (z Audrey Hepburn), ale nie jest najgorsza; przynajmniej coś z tego musicalu pozostało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się 🥰 Może nawet bardziej niż Moon River 😉

      Usuń
  12. Nie mam pojecia jak przy tym nawale pracy, dlugich godzin spedzonych w biurze i poza domem, znajdujesz energie na czytanie.
    Godne podziwu.
    Ciekawam czy masz pojecie ile ksiazek w swym zyciu przeczytalas?
    Ja rowniez duzo czytam ale moje upodobania sa zupelnie inne - np z ksiazek wspomnnianych przez Ciebie i komentarzach nie znam ANI JEDNEJ.
    ostatnio, z braku laku jako ze juz dawno temu wyczytalam to co najbardziej lubialam, czytam duzo badziewia, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnich dniach było z czytaniem kiepsko, ale mam nadzieję nadrobić przez weekend 😀 W tym całym mętliku nie oglądałam filmów i na dłuższą metę bym tego chyba nie zniosła...
      Ile przeczytałam książek w całym życiu, niestety nie mam pojęcia. Trochę falowało, były przypływy i odpływy. Pamiętam, że w szkole podstawowej prowadziło się specjalny zeszyt, gdzie wpisywało się przeczytane książki (mam na myśli, że w szkole było takie wymaganie). Wielka szkoda, że się to nie zachowało!

      A gdy mówisz, że nie znasz ani jednej, to się mylisz, moja droga 😉 Musiałaś czytać w szkole Ucho od śledzia, Pana Tadeusza...
      Ty jako anglojęzyczna masz fantastyczne możliwości lekturowe!

      Usuń
  13. Zabawna historia z tym Instagramem ❤

    OdpowiedzUsuń