piątek, 20 grudnia 2024

Magdalena Okraska - Nie ma i nie będzie

Było wśród nowości w bibliotece, zainteresowało. Odkładałam na potem, ale inny czytelnik sobie zamówił i muszę oddać w poniedziałek, więc się sprężyłam 😁

Takie tematy mi leżą dość. Jak wiele osób z mojego pokolenia - co nie znaczy, że wszyscy - nie potępiam w czambuł PRL-u, doceniam wiele rzeczy, które wówczas zrobiono i zawsze mi bardzo przykro, gdy słyszę o zmarnowanym potencjale, o tych okropnych latach 90-tych, o zamkniętych fabrykach, rozprzedanych/rozkradzionych maszynach, o niedoli zwykłych ludzi, którzy z dnia na dzień tracili pracę, a innej nie było i nikogo to nie obchodziło, że wbij zęby w ścianę albo idź kraść.

Jeśli ktoś też tak ma, to powinien przeczytać Nie ma i nie będzie. Jeśli nie ma i uważa, że wszystko w tej transformacji poszło najlepiej jak mogło, powinien przeczytać tym bardziej. Niech mu się nieco otworzą oczy. 

Magdalenie Okrasce zazdroszczę talentu do rozmów z ludźmi. Tak, bo trzeba mieć do tego talent, żeby umieć zagadać do obcych tak, że się otwierają i podają na tacy całe swoje życie. Może pomagają te wielkie niebieskie oczy?

Przy okazji - na FB ktoś narzekał na te naklejki biblioteczne z tyłu książek, że zasłaniają tekst. I odezwały się osoby pracujące w bibliotekach - okazuje się, że nie mogą sobie wybrać miejsca na okładce, tylko te kody muszę być u góry z prawej, bo co? bo służą do szybkiego sczytywania, gdy się robi skontrum. Jedną ręką się wysuwa książkę z półki, drugą sczytuje maszynką i siup z powrotem na półkę. Kolejna tajemnica wyjaśniona 😉
 


Początek:

Koniec:

O czym mowa, gdyby ktoś z Was był stamtąd:


Wyd. Ha!art, Kraków 2022, 302 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 19 grudnia 2024 roku


Zaległości, cz.1

Z miesięcznym opóźnieniem odbyła się impreza pożegnalna na Fabryce. Generalnie składkowa, a ja obiecałam zrobić quiche lorraine. Zawsze, gdy okrawam brzegi ciasta, to potem z tych resztek lepię jeszcze taką malutką quichkę, akurat się mieszczą w piekarniku te dwie foremki. Zbierałam się do wyjścia nakrywszy dużą formę jakąś bambusową misą na owoce, na to tę małą w plastikowym pojemniku i jeszcze drugi pojemnik z placuszkami ryżowymi. Mówię sobie no, jak ja się z tym nie wywalę po drodze, to będzie cud. Ale dotarłam do tramwaju bezpiecznie, rozłożyłam się z całym tym nabojem, dojechałam. A wysiadłszy u celu zapragnęłam przełożyć siatę z lewej ręki do prawej... No to już się domyślacie 🤣 Zbierałam pojemniki z ziemi, dziewczyny jakieś na przystanku mi wszystko trzymały... Cóż, kiszom to nie zaszkodziło, ale mała foremka pożegnała się z życiem. Mam jeszcze taką średnią, ale ta razem z dużą nie mieści się razem w piekarniku. Żeby tak prawie na miejscu wywalić, to trzeba mieć zdolności, nie?

Cały ten komplet dość pamiątkowy - przywiozła mi go z Francji tamtejsza psiapsióła w czasach, gdy jeszcze nam się IKEA nie śniła.

 

W ramach geszenków nadostawałam różne różności, aż mi to było krępujące, powiem szczerze (nie przypominam sobie, żeby tak czczono kolegów wcześniej odchodzących na emeryturę). Między innymi torebkę. I wracając do domu podjęłam wiekopomne zobowiązanie - wywalę wszystkie stare. Dość trzymania rzeczy na zaś, na wszelki wypadek, bo się przyda, bo szkoda etc. Na drugi dzień zdjęcia i na Śmieciarkę. Udało się wypchnąć osiem sztuk zaszłości 😁 Zobaczymy, kiedy zacznę płakać, że ach, miałam kiedyś. Zastrzelcie mnie wtedy. 

Zostawiłam sobie tylko plecaczek, z którym teraz chodzę do knihobudek i jedną torbę letnią. No i tę nową, z którą wystąpiłam ostatnio na wernisażu. A' propos - przysięgłam sobie, że to był mój ostatni wernisaż w życiu. Poszłam, bo musiałam, kolega wystawiał, ale okazało się, że już nie jestem w stanie zdzierżyć takich imprez, że nie cierpię i po pół godzinie (jeszcze nie skończyły się mowy) uciekłam na świeży krakowski luft rynkowy 🤣 naprawdę haust powietrza 😂

Wracając do pożegnania - jest to niewątpliwie dziwne uczucie, miejsce, w którym spędziłam ćwierć wieku, nagle staje się przeszłością. Ciągle tam jeszcze zaglądam, zabierając nagromadzone przez te lata rzeczy (książki) - i nie mogę uwierzyć w to, że powinnam się teraz zachowywać jak gość 😉 


Śmieją się ze mnie, że ja teraz ciągle róże i fiolety i pewnie dlatego wpadli na pomysł tego zakupu... W życiu nie chciałam storczyka (w ogóle w roślinach doniczkowych lubię zielone liście, a nie kwiaty), a teraz mam i zastanawiam się, jak prędko go uśmiercę. Nawet nie wiem, co taki storczyk je, powiedziały mi tylko dziewczyny, że nie należy go podlewać bezpośrednio, tylko do podstawki.

A skoro już o różach i fioletach mowa. Pojechałam do Auchana po kalendarz, a tam kurtka taka wisi. Ach, wreszcie coś innego, a nie wiecznie czernie i granaty! Buch z nią do przymierzalni - za ciasna w cyckach oczywiście. A była tylko jedna! Wróciłam do domu i wypłakuję się córce w kamizelkę. 

- Ale przecież jest więcej Auchanów w Krakowie, mówi.

Internety. O, w Bonarce jest. Lu do Bonarki (tak się napaliłam, a przecież nienawidzę galerii handlowych). A tam pięć kurtek wisi, w różnych rozmiarach 😍 Ależ szczęśliwa wracałam! 

I słuchajcie - wydałam na Śmieciarce jeszcze pięć kurtek/płaszczy! Szczęśliwa i dumna.


Teraz jeszcze zdobyć się na przetrzebienie reszty ciuchów i będzie gut.

Ale wiecie, coś ubywa, czegoś przybywa. Pan z ochrony na Fabryce dostał wielką pakę i mówi, że to wieża taka porządna, że się zdobył wreszcie na zakup. Gadu gadu, że ja od dawna chcę, ale nie mam miejsca, a on, że jest jedna taka nieduża... no i namówił. Miejsca dalej nie mam, więc stoi na oknie 😁 Ale mam upatrzone takie, gdzie będzie mogła stanąć potem (rozumiemy się). Wiadomo, że chodzi tylko o możliwość słuchania muzyki z CD, których pełna szuflada, a nie o jakieś super parametry. Właśnie, oglądałam też ostatnio laptopy różne tanie i patrzę, w żadnym nie ma odtwarzacza. Poszłam dopytać - no już nie robią, bo zajmuje miejsce, które lepiej przeznaczyć na chłodzenie czy jakoś tak, pan mi powiedział. Do czego to doszło!



Na Śmieciarce dziewczyna chciała oddać 5 kg bilonu, więc posypały się dobre rady. Tak dowiedziałam się, że w NBP na Basztowej jest maszyna, a nawet dwie, które zliczają wsypane na tackę monety i wydają kwitek do kasy, gdzie z kolei wypłacają równowartość. To zabrałam swój słoik i pojechałam. Ruch tam jak na Marszałkowskiej, maszyny cały czas zliczają. Zliczyły i moje. Teraz zagadka - ile w kasie za to dostałam? Było 1289 gramów.

To oczywiście w ramach kontynuacji porządków. Jak widać poniżej, prawie gotowe (prawie robi różnicę itd).


W papierach znalazłam kartkę ze studenckich czasów - pokój 224 w Nawojce. Także zarówno było jednym z ulubionych powiedzonek, a Tadziu T. ewidentnie nawiedzał nasz pokój (czteroosobowy) dla mej skromnej osoby, z czego dziewczyny miały nieustający ubaw. Tadziu T. przynosił dla niepoznaki cztery bukieciki oraz piąty dla myszy, która mieszkała pod umywalką (była takowa we wnęce). Oczywiście ta miła pamiątka została schowana do pudła z korespondencją (które będzie trzebione dopiero kiedyś tam).


 

Ciąg dalszy zaległości już za chwilę (czytam Agatę Christie).

Tymczasem zaległe przebieżki.

Piątek 29 XI: 2.656 kroków - 1,6 km

Sobota 30 XI: 10.131 kroków - 6,6 km

Niedziela 1 XII: 5.954 kroki - 3,9 km

Poniedziałek 2 XII: 10.392 kroki - 6,8 km 

Wtorek 3 XII: 11.361 kroków - 7,6 km

Środa 4 XII: 7.138 kroków - 4,8 km

Czwartek 5 XII: 10.199 kroków - 6,3 km

Piątek 6 XII: 1.596 kroków - 1 km

Sobota 7 XII: 4.687 kroków - 2,7 km

Niedziela 8 XII: 7.926 kroków - 4,7 km

Poniedziałek 9 XII: 11.727 kroków - 7,4 km

Wtorek 10 XII: 2.188 kroków - 1,2 km

Środa 11 XII: 8.873 kroki - 5,2 km

Czwartek 12 XII: 8.093 kroki - 5,7 km

Piątek 13 XII: 9.510 kroków - 6,4 km

Sobota 14 XII: 571 kroków - 0,33 km

Niedziela 15 XII: nie wychodziłam, nic, zero, null

Poniedziałek 16 XII: 12.138 kroków - 7,7 km

Wtorek 17 XII: 7.691 kroków - 4,4 km

Środa 18 XII: 15.974 kroki - 10,1 km

Czwartek 19 XII: 9.176 kroków - 5,9 km

Piątek 20 XII: 3.748 kroków - 2,4 km


2 komentarze:

  1. Z ciekawości rzuciłem okiem na książkę z biblioteki, którą mam u siebie. Na egzemplarzu kod kreskowy biblioteki jest tylko w środku, na wewnętrznej stronie okładki. U mnie paniom nie zależy na szybkości? Bo skontrum przecież robią.

    Storczyk dorodny. Szkoda takiego ładnego uśmiercić.

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluję stanowczości w przetrzebianiu rzeczy,
    ja ogólnie jestem ZA ,

    jednak w praktyce wygląda to inaczej

    zwłaszcza jeśli chodzi o kurtki , (a przeprowadzka zbliża się nieuchronnie)
    książka wydaje się być ciekawa i ładnie napisana, podobne reportaże napisał też Mariusz Szczygieł więc znam juz temat , ale chyba skuszęsię też na te pozycję , o ile będzie w mojej bibliotece
    pozdrowienia Dorota


    OdpowiedzUsuń