sobota, 16 sierpnia 2025

Tomasz Lektorny - Teofil Zraszacz ha ha ha

 

Wiadoma sprawa, że ledwo wtargałam walizkę do domu, hyc z powrotem za próg, trzeba było przecież skontrolować stan "mojej" budki, nieprawdaż. A tam znalazłam toto.

Wydane najwyraźniej sumptem autora. Na końcu nawet wpisał długopisem swój adres mailowy. Internety powiedziały, że to jeden z krakowskich dziwaków i że swoją produkcję sprzedaje na ulicach czy w parkach, zaczepiając ludzi; ponoć jest przy takim spotkaniu bardzo miły i robi pozytywne wrażenie (cóż dziwnego, skoro chce sprzedać). Potem już bywa różnie, zwłaszcza gdy się wyrazi nieco negatywną opinię. Ktoś ostrzega przez nim, żeby broń Boże nie brać go na mieszkanie, bo znika zostawiając niezapłacone rachunki. Czy tak, jak Teofil Zraszacz? 

Teofil wydaje się trochę alter ego autora, a przynajmniej on (autor) tak by chyba chciał, żeby go postrzegano. Jako człowieka nietuzinkowego, który ma jakąś magiczną moc wyciągania z ludzi ich tajemnych pragnień i marzeń - i spełniania ich. Teofil chodzi po ulicach, zaczepia dziewczyny i proponuje im a to wspólne pieczenie pizzy w wybranym przez nie randomowo cudzym mieszkaniu, a to umycie jej zębów, a to zrobienie jajecznicy przy rozmowie o tym, czy myśli się ciepło o kurze, która zniosła te jajka, a to skrępowanie sznurami (i tyle), a to wmawia współlokatorce, że w wielkiej skrzyni w przedpokoju (wiecie, to Kraków, tu w kamienicach ciągle jeszcze wszystko jest możliwe) ukrył związaną inną dziewczynę.

Teofil robi to wszystko dla przyjemności - swojej, ale również cudzej. Wydobywa na wierzch te sekretne pragnienia, z których nieraz kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy, i proponując ich zrealizowanie, prawie rozkochuje je w sobie. Najczęściej spotkania są jednorazowe, taki błysk i koniec. Teofil znika.

Ale wbrew pozorom niewiele się za tymi opisami kryje, czasem jest językowo nieudolne (wielokrotnie powtarzane spytał/a się, co się tak uwziął na to się), a interpunkcja kompletnie leży, co mnie wyjątkowo denerwuje. Na początku było wciągająco (kim jest naprawdę ten Teofil, z czego żyje, czy robi coś poza wyszukiwaniem odpowiednich kandydatek do swoich performansów, czy on je hipnotyzuje, czy ma faktycznie wewnętrzną siłę), potem już czytelnik widzi, że więcej z tego nie wyciągnie. I żadnego za przeproszeniem morału nie będzie. 

Oprócz próby zrozumienia ludzi, którzy żyją inaczej. 

Początek:


 

Koniec:

Wyd. jedyne co wiadomo, to że 2011 rok; strony nienumerowane

Z knihobudki 

Przeczytałam 15 sierpnia 2025 roku 

 

Najnowsze nabytki 

Wczoraj ktoś przyniósł do budki szereg cegieł humanistycznych,a  wśród nich Listy Joyce'a. Jasna sprawa, że nie jest to książka, którą wezmę do ręki i przeczytam 😉 Ale otworzyłam na chybił trafił któryś tom i przeczytałam list do brata bodajże, gdzie Joyce opisuje okoliczności narodzin dziecka i było to na tyle zabawne, że ustaliłam: 

- biorę

- codziennie przeczytam jeden list (w kolejności chronologicznej) i już za dwa lata czy kiedy tam będzie załatwione 🤣

- projekt uruchomiłam od razu - pierwszy list, napisany w wieku 18 lat, liczył trzy linijki tekstu 😁 Zaraz pomyślałam - no, jak taki krótki, to może przeczytam kolejny... A potem - nie! Jak jeden, to jeden! Bez kombinacji!


 


Co w domu


No bo tak - Ojczastego trzeba już pilnować calusieńki czas. Nie ma, że na minutę spuścisz go z oka, bo niby śpi. Śpi, a w następnej sekundzie już nie śpi i nie wiadomo, co mu do głowy wpadnie. Przekonałam się o tym już pierwszego dnia, gdy ruszył do łazienki, całe szczęście, że akurat stałam obok - bo leciał centralnie na regał - zdołałam złapać i podtrzymać. Tak, że trzeba go ubezpieczać w wycieczkach z łóżka, o których cię nie informuje z wyprzedzeniem, oczywiście. 

Wygląda na to, że nawet wypad do sklepu będzie skomplikowanym logistycznie przedsięwzięciem, uzgadnianym z córką. Przy czym i tak się boję, bo ona twierdzi, że wcale go nie trzeba prowadzać*, że on tak tylko wymusza nieustanną opiekę, bo całe życie tak miał. Brat w pewnym sensie twierdzi to samo; pierwszy raz zresztą widać było, że z ogromną ulgą go oddaje i że mu dopiekł ten pobyt Ojczastego u niego. Wcześniej bywało, że przysyłał mi zdjęcia wspólne na kanapie z nogami na stoliku z podpisem Królowie życia etc. Teraz mówił, że spał właśnie na tej kanapie, a nie u siebie w sypialni - żeby być bliżej, że trzy godziny na przykład ostatnia noc, bo a to chciał kubek herbaty o trzeciej nad ranem, a to na sedes. No, dla mnie to codzienność. Miał tam Ojczasty u niego kolejny atak halucynozy, który trwał dwa dni; ściągnął sobie w tym czasie pampersa w łóżku i zasikał to łóżko... Ojczasty ma właściwie nie pampersy, tylko takie pieluchomajtki, które są wygodniejsze w obsłudze - ale do tej pory miał je zakładane na wszelki wypadek li i jedynie. 

* dlatego boję się wychodzić - że on niepodtrzymywany upadnie, złamie sobie coś i dopiero będę miała wesoło 

Wczoraj wyszłam do budki na chwilunię, zanieść tam tę Czarną krowę i tak mi się żal zrobiło, że nie mogę sobie iść na spacer, tak żal. Gdzie te praskie czasy!

18 komentarzy:

  1. Ojciec juz absolutnie "dojrzal" do oddania go pod stala opieke. Nie mam slow podziwu dla Twych sil, cierpliwosci i oddania. To nie tylko meczce fizycznie ale takze dezorganizujace Ci zycie. Jestes nadzwyczajna osoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno, tak mają dziesiątki tysięcy osób, na których spadła opieka nad rodzicem. Albo jeszcze gorzej - nad obojgiem rodziców. A przy tym często ten rodzic ma Alzheimera i wtedy dopiero to jest kanał. Tak ma Ania z bloga Anna pisze, i ja w porównaniu z nią mogę się uznać za szczęściarę - byłam wszak dwa razy w Pradze.
      Tak że nie chcę tu strugać żadnej bohaterki, dzielę się informacjami, żeby się wyżalić i tyle.

      Usuń
  2. Co ty czytasz, laboga, toć to masochizm😆
    Zgadzam się z Serpentyną. To już naprawdę TEN moment, tata nie moze juz mieszkać z Wami - może poszukajcie na razie prywatnego ośrodka, a na opłatę brat dołoży do emerytury Ojczastego? Z czasem dostaniecie ten państwowy dom opieki.
    Serce się ściska czytając jak to wygląda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest tak, że może być gorzej, więc się odsuwa pewne myśli...
      Z czymś tymczasowym byłoby trudno, a nawet bardzo trudno, bowiem każdy DPS - czy państwowy czy prywatny - wymaga dopłacania, ceny w Krakowie to pewnie około 8 tys., a mój brat się zadeklarował, że może dopłacać 2,5 tys. Ja - zero. Ojczastemu z emerytury mogą zabrać max 2 tys. Więc o czym mowa? 🙄
      Czekamy na ten ZOL, bo tam się nie dopłaca - i w tym jest pies pogrzebany.
      Obecna sytuacja jest dla mnie cholernie męcząca, ale nie beznadziejna przecież. Tylko przykro, że nie można korzystać z tej emerytury tak, jak by się chciało i jak by można.

      Usuń
  3. No nie, Twoje lektury podpadają pod dziwactwo ;-)
    Bardzo mi Ciebie żal, nie wyobrażam sobie takiego uwięzienia w domu!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwactwo 😂 No, po prostu daję szansę różnym takim... pod warunkiem, że cienkie 🤣
      Nie wyobrażasz sobie, dopóki się nie znajdziesz w takiej sytuacji. A potem nagle okazuje się, że trzeba i że nie ma innego wyjścia i że się przyzwyczajasz i dajesz się powoli gotować i urządzasz się w dupie.
      Jeśli przyjdzie przetrwać jeszcze razem zimę (a pewnikiem tak), może będzie łatwiej wyrwać się choć na chwilę, bo teraz w lecie córka wybywa, a w zimie raczej siedzi w domu, więc możemy się zmieniać.

      Usuń
    2. Dla córki, to także masakra, byłam w podobnej sytuacji jako nastolatka, czułam się bardzo przytłoczona...

      Usuń
    3. Pewnie, że tak. Od samego początku ma do mnie pretensje, że się na to zgodziłam. Ale jakie miałam wyjście. Ona to postrzega inaczej, nie miała z dziadkiem jakiejś specjalnej więzi.

      Usuń
  4. Ciekawe, że Tomasz Lektorny nie wybrał tak jak my, zwykłego blogowania, tylko czuje potrzebę uwieczniania swoich treści na papierze. Ambitny człowiek.
    W sprzedaży antykwarycznej "Teofil Zraszacz ha ha ha" osiągnął cenę 14 złotych (sam autor sprzedawał na Plantach za 10).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ambitny - jak każdy grafoman 😂
      Tak, czytałam o tym, że za dychę sprzedawał, ale to było dawno. Inflacja 😁

      Usuń
  5. Małgosiu, zastanawiam się ile w chorym człowieku - wiesz jakim - jest jeszcze normalnych myśli, ile złośliwości, a ile strachu i obawy przed nieznanym. Bo przecież , choć jeszcze nas rozpoznaje, z reguły, czasem mówi do mnie "mamo" - to świat zewnętrzny jest obcy, staje się zagrożeniem . Tak sobie tłumaczę zachowanie teściowej. Teraz już nawet w ogródku nie chce siedzieć, choć powietrze, leżak, wygoda, już nawet niech rwie te kwiatki jak chce... Całe dnie spędza siedząc w fotelu łypiąc na mnie złym okiem, nawet zaczęłam czerwoną gumkę recepturkę nosić na nadgarstku... Jak się na nią nie patrzy to natychmiast coś psuje, urywa, niszczy i robi głupią minę wzruszając ramionami gdy MS pyta "dlaczego". Oczywiście musi głośno, przecież jest głucha.... Chyba wolałabym, żeby nie wstawała z łóżka, wtedy przynajmniej byłaby w jednym miejscu, a i tak trzeba po niej sprzątać i pieluchy zmieniać.... Niech choć Tobie ten ZOL jak najprędzej ulży.
    Przepraszam, że najęczałam :( Przytulam ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten chory człowiek dawno już nie jest sobą, więc trudno tu nawet mówić o "normalnych" myślach. Ta ujawniająca się często agresja to faktycznie może być strach przed obcym, a obce jest już wszystko.
      U kuzynki niedawno był z wizytą jej brat stryjeczny z żoną - żona ma Alzheimera, ale jeszcze w dość łagodnej fazie: trzeba jej tylko wszystko mówić, co ma zrobić, a na spacerze chciałaby wchodzić do każdego domu. Kuzynka się dziwi: jak to, przecież była nauczycielką przez 40 lat i teraz Alzheimer. Tak jakby zawód, praca mogły ochronić przed chorobą...
      W Waszym przypadku pewnie, że byłoby lepiej, gdyby teściowa była leżąca. Skoro i tak te pieluchy jej zmieniacie... Ściskam, Aniu!

      Usuń
  6. No tak. teraz pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, głównie gorzej. Nawet "profesjonalne" wydawnictwa zachowują się nieprofesjonalnie: albo nie zatrudniają korektorów i puszczają buble, albo zatrudniają idiotów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam pana na lubimyczytac.pl i na jakimś blogu i całkiem sporo osób dało sobie wcisnąć na Plantach te jego "dzieła", siła perswazji😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siła perswazji autora albo mała asertywność nagabywanych 😂 "Aaa, co tam, to w końcu tylko dycha".

      Usuń
  8. Skoro ktoś to jednak kupuje /wszystko jedno- dlaczego/, to niech pisze na zdrowie.Widocznie jest to jakiś rodzaj samorealizacji. A może to geniusz, który dopiero za jakiś czas zostanie odkryty i doceniony?…🫢

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest Nas, na szczęściem, dwoje dosyć wiekowych staruchów. I jak jedno "ma doła" to drugie powtarza "przecież inni mają gorzej". Czytamy, słuchamy i oglądamy wiele, nie tylko literatury pięknej. Pozdrawiamy z Marią Twoje pasje.

    OdpowiedzUsuń